
A kiedy przyszli po mnie
Była punktualnie szósta. Stanąłem pod drzwiami i usłyszałem: „Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, proszę otwierać”.Początkowo było ich ośmiu. Uzbrojeni, ale bez mundurów i oznakowanych kamizelek. Krótko i rzeczowo poinformowali mnie, że od tego momentu przechodzę pod ich „opiekę” i jestem zatrzymany pod zarzutem ujawnienia Aneksu do Raportu Komisji Weryfikacyjnej WSI spółce Agora, wydawcy „Gazety Wyborczej”. Absurdalność sytuacji mogłaby nawet być śmieszna, gdyby nie była groźną i tragiczną zarazem. Powoli, po pierwszym szoku, odzyskiwałem równowagę.
W tym czasie trwało już metodyczne przeszukanie mojego mieszkania. Jeden z funkcjonariuszy usiadł przy odtwarzaczu video i rozpoczął oglądanie kaset VHS, sekwencja po sekwencji, kaseta po kasecie. Do wieczora zajmował się tylko tym,