Nie pozwól aby przepadły stare fotografie, filmy czy pamiętniki! Podziel się nimi ze wszystkimi Polakami i przekaż do zasobów Archiwum Narodowego IPN!
OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Bułhak, Janina – Ina Benita

Szanowni Państwo.
Ina Benita przeżyła Powstanie Warszawskie i ostatecznie trafiła do Stanów Zjednoczonych. [klik TUTAJ po dalszy ciąg tego artykułu] Pan Ingo Pasch potwierdził już, że pan Tadeusz Scudder (Thaddeus Michael Scudder) rzeczywiście jest jego przyrodnim bratem i synem Iny Scudder, czyli Iny Benity.
Oto fragment wiadomości od Pana Ingo Pasch jaką przekazał nam p. DeS:

Drogi Panie Des,
Jestem bardzo wdzięczny za umożliwienie skontaktowania się z moim przyrodnim bratem Tadeuszem. Wszyscy mamy ponad 70 lat i dopiero teraz poznajemy się po raz pierwszy dzięki Waszej publikacji w ITP. Bardzo za to dziękuję. [...]
Jestem głęboko wdzięczny za waszą bezinteresowną pomoc.
Z poważaniem
Ingo Falk Pasch Wallersberg

Pan DeS także prosił, aby powiadomić wszystkich „niecierpliwych” dalszego ciągu, że rodzina pana Tadeusza jest już w kontakcie z p. Markiem Telerem. Tak więc prawdopodobnie już wkrótce p. Teler opublikuje dokończenie tej niesamowitej historii.

Anna P. / redakcja ITP²
15 lutego 2019




Tekst pierwotny tego felietonu:


Była uważana za jedną z najśliczniejszych polskich aktorek II Rzeczypospolitej, która z nieznanej dziewczyny pokazującej zgrabne nogi w teatralnych rewiach w oszałamiającym tempie przekształciła się w jedną z największych gwiazd kina polskiego.
Niestety, nie zdążyła w pełni objawić swój nieprzeciętny talent aktorski. Niemiecko-sowiecka napaść na Polskę zakończyła jej karierę, a wkrótce i życie.


        Urodziła się 1 lutego 1912 roku w Kijowie jako Janina Maria Bułhak. Ojciec Janki, Mikołaj Gerwazy Bułhak, pomimo mieszanego pochodzenia uważał się za Polaka
(jego ojcem był pół–Polak pół–Rosjanin, jego matka zaś była rosyjska Żydówką) i dlatego w ich rodzinnym domu mówiło się głównie po polsku, chociaż sama matka Janki, Helena, bardzo słabo władała ojczystym językiem. Pomimo współczesnych pogłosek jakoby Helena Ferow była żydówką*, jest to zupełną nieprawdą, a jej słaba znajomość polskiego była efektem prawie zupełnego zrusyfikowania jej rodziny.
Rodzina Ferowskich o głębokich, polskich korzeniach szlacheckich, od dłuższego czasu zamieszkiwała w Kijowie i dopiero pokolenie wcześniej oficjalnie zmieniła nazwisko na rosyjskie Феров - Ferow (i tym samym powinno być to po polsku zapisywane zgodnie z rosyjską wymową jako Fierow).**

Nieznana Ojczyzna

Podczas I wojny światowej carską Rosję, a więc i jej rodzinny Kijów ogarnęła komunistyczna rewolucja. Mała Janka miała wtedy dopiero 5 lat, jednak – jak stwierdziła w jednym z rzadko udzielanych wywiadów – koszmar przejęcia władzy przez bolszewików na zawsze utkwił w jej pamięci.
Wojsko Polskie podczas parady na Chreszczatyku
Kijów, 9 maja 1920 r.
Gdy sowiecka Rosja napadła na odradzającą się Polskę w 1919 roku i otrzymała pierwszego porządnego kopa od Wojska Polskiego, a Polacy w maju 1920 r. zdobyli Kijów, rodzina małej Janki odetchnęła z ulgą. Ojciec już wtedy planował przeniesienie do Krakowa, gdzie mieszkała ich stryjeczna rodzina. Sowiecki kontratak tylko przyspieszył tę decyzję i ojciec wraz z 8-letnia Janiną opuścili Kijów tuż przed ponownym przejęciem go przez komunistyczne hordy sowieckich żołdaków.

        W dotąd nieznanej im Ojczyźnie, z dzisiaj niewiadomych już powodów, rodzina Bułhaków trafiła jednak na przedmieścia Warszawy zamiast do Krakowa. Tam osiedlili się na dobre, a mała Janka bardzo szybko nauczyła się poprawnej polszczyzny i pozbyła kresowiackiego akcentu. Po ukończeniu szkoły podstawowej wyrosła na śliczną dziewczynkę, która w teatrzyku szkolnym wyróżniała się nie tylko uroczą buzią, ale też przejawiała wrodzony talent aktorski oraz... do nauki języków. W ciągu roku nauki nauczyła się władać niemieckim na tyle, że była już w stanie czytać książki w tym języku.
Widząc jej talent ojciec zdecydował się posłać ją na dalsze nauki do Francji, gdyż to właśnie język francuski był wówczas językiem światowym (niczym angielski dzisiaj). Nie stać go było na czesne do najlepszych szkół, więc za zebrane w rodzinie oraz pożyczone pieniądze mała Janka trafiła do paryskiego Sacré Cœur, które oferowało m.in. poszerzone klasy dramatyczne (aktorskie). Wszystko oczywiście w języku francuskim, który Janka Bułhakówna także biegle opanowała.

        Cztery lata później ojciec prawie jej nie poznał na dworcu kolejowym gdy wróciła do Warszawy: mała szatynka z dziecięcą buźką aniołka, nawet nie podlotek podczas wyjazdu do Paryża, teraz miała modnie obcięte krótkie włosy i w międzyczasie wyrosła na zgrabną, młodą kobietkę.
Dorabiając sobie wieczorami jako kelnerka, Janina Bułhak–Ferow (gdyż tak zaczęła się wtedy podpisywać) zapisała się do znanej wówczas w Warszawie szkoły dramatycznej Haliny Hryniewieckiej, gdzie ukończyła kursy wokalno-dramatyczne.
Wtedy właśnie narodziła się Ina Benita.

„Ina Benita”

        Wbrew współczesnej  propagandzie żydowskiej o polskim antysemityzmie, Polacy przez ponad 800 lat gościli w swym kraju Żydów bez żadnych większych uprzedzeń. Gdy w całej bez wyjątku Europie wybuchały co jakiś czas pogromy i rzezie Żydów, na polskich ziemiach przez tyle stuleci nigdy nie odnotowano takiego wypadku.
Wielu Żydów okazało się jednak bardzo niewdzięcznymi gośćmi. Już podczas zaborów, pomimo nielicznych wyjątków rzeczywiście patriotycznych polskich Żydów, większość z nich stała po stronie krajów okupujących Polskę, a tym samym Żydzi zaczęli zniechęcać do siebie Polaków. Jednak dopiero napaść Rosji sowieckiej na Polskę najdobitniej pokazała Polakom ogrom żydowskiej niewdzięczności wobec Polaków, gdy we wszystkich bez wyjątku miastach zajmowanych przez Armię Czerwoną podczas wojny polsko-sowieckiej w latach 1919-1920 Polacy ze zdumieniem obserwowali, jak Żydzi natychmiast witali Sowietów niczym swych wyzwolicieli lub przyjaciół. Podczas tej wojny Wojsko Polskie miało też wiele problemów z wieloma służącymi w nim żydowskimi żołnierzami, na różne sposoby uchylającymi się od walki z sowietami.
Dlatego właśnie od okresu wojny polsko-sowieckiej w Polsce po raz pierwszy pojawiły się publicznie i masowo wyrażane negatywne opinie o Żydach, a wielu Polaków dobrze zapamiętało sobie polskich Żydów radośnie witających sowiecką dzicz – nierzadko pod przywództwem rosyjskiego żydostwa – jaka ponownie próbowała podbić Polskę.
Oliwy do ognia antyżydowskich nastrojów wśród Polaków dolała recesja po krachu giełdowym i ogromnej inflacji końca lat 1920., która zrujnowała miliony Polaków, ale w znacznie mniejszym stopniu dotknęła mniejszość żydowską. Napięcia polsko–żydowskie osiągnęły wówczas zenit. I to do tego stopnia, że Żydzi w Polsce zaczęli tworzyć wybitnie antypolskie ugrupowania i organizacje paramilitarne, Polacy gromadzili się w  podobnych organizacjach nacjonalistycznych z wyraźnie antyżydowskim nastawieniem.

        Nie był to więc najlepszy czas na obnoszenie się z rosyjsko-żydowskimi korzeniami; babka Iny Benity była przecież Żydówką, nie wspominając o ojcu będącym w połowie Rosjaninem oraz polskiej co prawda matce, jednak pochodzącej z całkowicie zrusyfikowanej rodziny.
Nie chcąc, aby takie pochodzenie zaciążyło w jakikolwiek sposób na jej karierze, a także postępując zgodnie z panującą wówczas wśród aktorów modą, Janina Bułhak przybiera wtedy imię sceniczne. Ina, jako końcówka jej rzeczywistego imienia jest oczywista, zaś nazwisko Benita jest trochę trudniejsze do rozszyfrowania.
Podobno wzięła je od nazwy koktajlu opartego na rumie i nektarze bananowym, ale w żadnym spisie koktajli napój o takiej nazwie nie figuruje (nie udało mi się także ustalić źródła pochodzenia tej często powtarzanej informacji). Istnieją różne wersje koktajlu „bonita”, jednak żaden ze słowem „benita” w nazwie. Ponieważ jednak samo słowo bonita znaczy ładna w języku hiszpańskim, uważam, że najprawdopodobniej właśnie o to Jance Bułhakównie wówczas chodziło, gdy wybrała je na swój pseudonim artystyczny – aby kojarzyło się z ładną (kobietą w domyśle, a więc z nią samą). Pewności nigdy nie będziemy już mieli, jednak za moimi poszlakami przemawia fakt, że Janina Bułhakówna miała talent do języków i z pewnością zetknęła się z tym hiszpańskim słowem, oraz to, że bardzo często po prostu zmyślała na miejscu różne historyjki dla reporterów i dziennikarzy (np. podczas jednego z wywiadów podała, że urodziła się w Tyflisie w 1913 roku).
Nie była jednak łgarzem.
Zauważmy, że cechą szczególną jej kłamstw był zawsze ten sam temat: rodzina i dzieciństwo, co nie powinno nas dziwić. Będąc jako dziecko mimowolnym świadkiem walk toczonych przez Wojsko Polskie i armię ukraińską z sowietami, przez lata próbowała wymazać z pamięci te straszliwe wspomnienia i prawdopodobnie dlatego twierdziła, że urodziła się w Tyflisie (czyli dzisiejszym Tbilisi w Gruzji). Ujmowanie sobie lat przez aktorki (i dodawanie przez aktorów) jest także praktyką znaną od wieków. A domieszka krwi żydowskiej nie była dobrze widziana w tamtych latach nie tylko w Polsce, ale i nigdzie na świecie, więc ukrywaniu tego faktu od samego początku kariery także nie można się dziwić.
        Już jako Ina Benita bez problemów, zaraz po szkole pani Hryniewieckiej dostała angaż w warszawskim teatrzyku „Nowy Ananas”. Nie zagrała jednak jeszcze żadnej roli, gdy jej nazwisko już stało się głośne i pojawiło się w gazetach...

Morderstwo


Tajny Detektyw, nr.17/1932
      6 sierpnia 1931 roku, pracująca w teatrzyku dopiero od kilku dni Ina wraz z innymi artystkami szykowała się do wieczornego przedstawienia, kiedy drzwi ich garderoby otworzyły się z hukiem i do pomieszczenia wdarł się uzbrojony mężczyzna z pistoletem w dłoni. Niektóre przerażone dziewczyny zbiły się w gromadkę, inne chciały uciekać drugim wejściem, a wśród nich Ina Benita i jej przyjaciółka Iga. Jednak napastnik był szybszy. Pociągnął za spust i zastrzelił na miejscu Igę Korczyńską, a następnie chciał popełnić samobójstwo. Pistolet jednak nie wypalił. W tym czasie do garderoby kobiet wpadli mężczyźni z sąsiedniej garderoby i obezwładnili mordercę.
Jak wkrótce się wydało, że było to „zabójstwo z afektu”, dokonane przez zawiedzionego odrzuconą miłością wielbiciela Korczyńskiej, który od dłuższego już czasu planował taki właśnie niefortunny koniec dla aktorki i dla siebie i pomimo. że nie do końca mu się to udało, jak mówi przysłowie – „co się odwlecze, to nie uciecze” – rok później został skazany na karę śmierci i najprawdopodobniej wyrok został też wkrótce wykonany...
Natomiast Ina Benita, jako bezpośredni świadek tego morderstwa, jeszcze przez długie miesiące była ciągana do sądu, kilkakrotnie zeznawała na policji i udzielała komentarzy ogromnie zainteresowanej prasie, gdyż całą sprawę na bieżąco relacjonowały oczywiście wszystkie warszawskie gazety.

„Długie, zgrabne nóżki”

        Swą pierwszą rolę sceniczną otrzymała w programie rewiowym „Raj bez mężczyzn” wystawianym w teatrzyku „Nowy Ananas” od 29 sierpnia 1931 r. i wtedy też zadebiutowała na jego deskach. Jej debiut przeszedł bez echa, poza anonsem drobnym drukiem na ostatnich szpaltach, wspominającym o długich zgrabnych nogach debiutantki Benity wydrukowanym zapewne tylko dlatego, że było o niej – jako świadku morderstwa – dość głośno jeszcze kilkanaście dni wcześniej.
Nie była to żadna większa rola, a sam spektakl był typową ówczesną rewią z minimalnym wątkiem osnutym przede wszystkim wokół scen z pokazywaniem nóżek występujących w nim dziewcząt, więc brak recenzji z tego wątpliwego „wydarzenia” kulturalnego jest naturalny.
Jej szeroki uśmiech, białe zęby, mocno zarysowane kości żuchwowe i charakterystyczne "kocie spojrzenie" sprawiły jednak, że rewiowa publika bardzo ją polubiła. Wpadła też w oko producentom filmowym, często odwiedzającym nawet najmniejsze teatrzyki i rewie w poszukiwaniu nowych twarzy i... głosów, gdyż były to lata, gdy kino zostało udźwiękowione. Studia filmowe na gwałt poszukiwały nowych aktorów i aktorek, gdyż wiele ze „starych” gwiazd kina niemego nie potrafiło się znaleźć w nowych, „dźwiękowych” rolach. Szczególnie dotyczyło to kobiet, gdy duża część ówczesnych gwiazdek kina wręcz natychmiast straciła swój dotychczasowy „niemy” seksapil, a widzowie początkowo nawet śmieli się, słysząc ich zbyt piskliwe lub zbyt męskie głosy, które nieopatrznie pojawiły się w nowych „dźwiękowcach”. Kariera naprawdę wielu gwiazd kina niemego gwałtownie została wtedy zakończona. Kino nie zna jednak próżni i oczywiście ich miejsca musiał zająć ktoś inny.
W taki sposób Ina Benita trafiła do filmu. I to od razu w głównej roli!

Magazyn Kino z marca 1932 r.
Na okładce Ina Benita
po raz ostatni jako szatynka
        Zadebiutowała na dużym ekranie razem z Niną Grudzińską w 1932 r. w filmie „Puszcza” reżyserii Ryszarda Biske, na podstawie powieści Józefa Weyssenhoffa pod tym samym tytułem. Podczas gdy ta romantyczna powieść wcześniej była jednym z przebojów księgarń i bibliotek, scenarzystka i reżyser filmu usunęli wyraźne w powieści wątki społeczne i zrobili z niej nawet nie typowe, ale po prostu kiepskie romansidło o rozdartym między dwie kobiety bogaczu. Ina Benita zagrała w nim rolę młodej dziedziczki, a Nina Grudzińska była jej rywalką do serca bogatego Edwarda, w którego rolę wcielił się Andrzej Karewicz (to zresztą kolejny pseudonim artystyczny, pod którym „ukrywał się” Zbigniew Drzymuchowski).
Wielbiciele pierwodruku unikali go jak ognia, a prymitywna historyjka okraszona ładnymi, lecz zupełnie nowymi buziami aktorek nie była w stanie przyciągnąć widzów i film oczywiście zrobił ogromną klapę. A ponieważ nie udało się nawet odzyskać kosztów jego produkcji, grający w nim aktorzy trafili do gazet – wśród nich ponownie Ina Benita – zmuszeni na wytoczenie procesu przeciwko reżyserowi (i zarazem producentowi filmu) Biskemu, aby otrzymać jakiekolwiek pieniądze za swe role.
Pomimo straty czasu, dla Iny Benity był to jednak los wygrany na loterii.

Narodziny gwiazdy

        Będący wówczas na szczytach dzięki swemu wielkiemu przebojowi kinowemu „Głos pustyni” reżyser Michał Waszyński, zwiedziony recenzjami „najgorszego filmu w historii” i zaciekawiony co mogło aż tak źle wyjść innemu reżyserowi, zdecydował się obejrzeć „Puszczę” i natychmiast dostrzegł ukryty talent aktorski Iny Benity.
Wkrótce spotkał się z aktorką, kategorycznie nakazał przefarbować włosy na platynowy blond i... obsadził ją w głównej roli u boku Eugeniusza Bodo i Mieczysławy Ćwiklińskiej w swym następnym filmie, który także stał się kolejnym przebojem kinowym – komedii „Jego ekscelencja subiekt”. Widzowie z miejsca zakochali się w uwodzicielskiej blondynce o szaro-zielonych oczach, która ze swą niewinną twarzą wręcz była stworzona do ról "upadłych aniołów".

Na planie Ina poznała Eugeniusza Bodo z którym na wiele lat połączyła ich bliska przyjaźń, a dzięki dalszej współpracy z Michałem Waszyńskim mogła cieszyć się kolejnymi sukcesami, ponieważ doświadczony reżyser obsadzał ją zawsze we właściwych rolach. Dzięki temu jej pozycja w świecie kina mogła już tylko wzrastać.
Co też się wkrótce stało, gdyż od tego momentu kariera filmowa Iny Benity nabrała ogromnego rozmachu.

        Jeszcze w tym samym 1932 roku pojawiła się w „Przybłędzie” – drugim pełnometrażowym i trzecim w ogóle filmie fabularnym wschodzącej gwiazdy polskiej kinematografii, Jana Nowiny–Przybylskiego, który rok wcześniej debiutował ogromnie popularnym filmem „Cham”.
Na planie „Przybłędy” Ina Benita poznała przyjaciela Nowiny–Przybylskiego, Jerzego Dal-Tana (kolejny pseudonim), czyli Jerzego Tesławskiego, a tak naprawdę – Gieorgija Tiesławskiego, rosyjskiego „białego” emigranta, który aż 4 lata walczył z komunistami i po przegranej „białych” oraz zakończeniu wojny polsko-sowieckiej zamieszkał w Polsce. Tiesławski kilka lat wcześniej ukończył studia filmowe w warszawskim KinoInstytucie, ale oprócz jednej roli zagranej w podrzędnym filmie nie miał na swoim koncie żadnych innych sukcesów filmowych. Jego polski z trochę śpiewnym rosyjskim akcentem był bardzo dobry i bez najmniejszego problemu mógł uchodzić za „kresowiaka, więc język z pewnością nie był przeszkodą w karierze. Jednak jego rosyjska dusza z pewnością łkała za rodzinnym językiem rosyjskim, a Ina Benita bardzo dobrze władała rosyjskim, dzieciństwo spędziła przecież w Kijowie (a nikt tam wtedy nie słyszał o jakimś ukraińskim języku). I tak zaczęło się między nimi od pogaduszek po rosyjsku, a zakończyło... ślubem.

Przybłęda (1933)
Nie dziwne więc, że w następnym roku widzowie mogli ją oglądać w filmie „Oczy czarne”, pierwszym i jedynym filmie w reżyserii Tiesławskiego, wówczas już jej męża.

Skandalistka

        Zanim jednak nastąpiła premiera filmu, Ina Benita po raz kolejny (i po raz kolejny z nie swojej winy) trafiła do gazetowych rubryk opisujących mniejsze i większe skandale towarzyskie.
Okazało się, że jeszcze na planie „Przybłedy” mąż Iny związał się w tajemnicy z Jagą Borytą, wówczas narzeczoną Zbigniewa Staniewicza. Tak smakowity kąsek był z lubieżnymi detalami wałkowany przez nie mające sumienia gazety, pojawiły się nawet dowcipy rysunkowe z jeleniami o twarzy Staniewicza, a w niektórych nawet dosłownie pisano o nim jako o „tym rogaczu”, co tylko jeszcze bardziej upokarzało aktora i niedługo później popełnił samobójstwo.
Nagonka prasowa była jednak pomocna Inie. W czasach, gdy sprawy rozwodowe sądy z zasady rozciągały na kilka lat, Ina Benita otrzymała rozwód w tempie wręcz błyskawicznym. Być może przyczyniły się do tego także bardzo dobre recenzje jej gry aktorskiej i samego filmu Tiesławskiego, któremu tuż przed premierą zmieniono tytuł na „Hanka”, gdyż nagle okazało się, że prawa do tytułu „Oczy czarne” są już w posiadaniu wytwórni fonograficznej. Ina Benita podobno wspaniale zagrała w nim dramatyczną rolę tytułowej Hanki, córki skazanego na syberyjskie zesłanie Polaka z Wołynia, Jana Berezy (film niestety nie przetrwał II wojny światowej i musimy opierać się na opinii ówczesnych krytyków i ich recenzji).
        Natomiast Gieorgij Tiesławski po tym skandalu nie zrobił już więcej żadnego filmu i po pewnym czasie został dyrektorem zakładów papierniczych pod Wilnem, zaś po zajęciu Litwy przez ZSRS w 1939 r. przeszedł na stronę Niemców i później ponownie walczył z Sowietami jako oficer ROA w armii gen. Własowa. Co ciekawe: po upadku III Rzeszy, wraz z wieloma Niemcami, wyemigrował do Argentyny podając się tam za Polaka i do śmierci żyjąc tam jako polski emigrant Jerzy Czesławski.

Gwiazda

        W tym czasie w kinie trwała druga (po dźwiękowej) rewolucja: do lamusa odchodziły poważne, pociągające rzęsami wampy z przyczernionymi oczami i wiecznie smutnym wzrokiem i twarzą. W modzie stawały się aktorki uśmiechnięte, powabne, wyglądające „świeżo” i dziewczęco. Nastały czasy, dla których Ina Benita była po prostu stworzona.
Nic więc dziwnego, że następny rok był dla niej przełomowym.
We wrześniu na ekrany kin weszła wyśmienita komedia Mieczysława Krawicza „Dwie Joasie”, do dzisiaj uznawana za jeden z najlepszych filmów przedwojennego kina polskiego, w której Ina Benita zagrała drugą rolę żeńską. Większość krytyków, oprócz zachwytów nad grającą główną rolę Jadwigą Smosarską, podkreślała także niezłą rolę Iny Benity. Trwało to jednak tylko półtora miesiąca – do czasu, gdy na ekrany wszedł „Jaśnie pan szofer” Michała Waszyńskiego, który zrealizował wtedy swą najpopularniejszą jak dotąd komedię, angażując w niej po raz kolejny Eugeniusza Bodo i Inę Benitę w rolach głównych (a także ogromnie popularnego Antoniego Fertnera i inne ówczesne gwiazdy).
        Na długo przed premierą wróżono filmowi z taką obsadą i scenariuszem napisanym przez Konrada Toma (którego wszystkie poprzednie filmy były także przebojami), że stanie się wielkim hitem. Jednak gdy „Jaśnie pan szofer” wszedł na ekrany kin w połowie listopada 1935 roku natychmiast wywołał sensację, a rzeczywistość przekroczyła najśmielsze nawet oczekiwania. Widzowie po prostu tłumami przychodzili na pokazy filmu przez wiele tygodni, niektórzy oglądali go nawet wielokrotnie.
Tak ogromny sukces kasowy filmu zapewnił oczywiście ogromne zyski producentom, a Ina Benita została zakwalifikowana do grona największych gwiazd polskiego kina i jej błyszcząca gwiazda lśniła odtąd już nieustannie. Nie wiadomo, jak by się zakończyła, gdyby nie mający wkrótce nastąpić napad niemiecko-sowiecki na Polskę rozpoczynający II wojnę światową... jednak zanim do tego doszło, Ina Benita zdążyła jeszcze zagrać w kilku kolejnych filmach, które co do jednego także zostały przebojami.

Drugie małżeństwo


Stanisław Lipiński w 1934 r.
      Jej następnym filmem była „Trójka hultajska” (1937) w reżyserii Henryka Szaro. Na jego planie poznała młodego operatora filmowego Stanisława Lipińskiego, który uważany jest dzisiaj za najlepszego operatora całego okresu II Rzeczypospolitej. „Trójka hultajska” była jego pierwszym pełnometrażowym, w pełni fabularnym filmem. Wcześniej kręcił tylko krótkie filmy dokumentalne, jednak Henryk Szaro był pod wrażeniem pracy, jaką Lipiński wykonał wcześniej dla Aleksandra Forda w fabularyzowanym filmie dokumentalnym o żydowskim obozie letnim dla dzieci „Mir kumen on” i bez wahania powierzył mu realizację zdjęć.
Już w pierwszych dniach produkcji filmu Ina Benita ponownie trafiła do rubryk towarzyskich „Kuryera Warszawskiego”, który donosił o trwających do białego rana biesiadach kawiarnianych i tanecznych z początkowo nieznanym, przystojnym mężczyzną (szybko wydało się, że jest nim Stanisław Lipiński):
„piękna ta para niczem zlepiona przebywała w innem świecie [...] własnem krokiem tanecznym podążając nawet gdy muzyka więcej nie grała”
Pod koniec roku wzięli ślub.
Musieli się kochać i z pewnością byli szczęśliwi, gdyż widać to na wszystkich wspólnych fotografiach. Jeśli tylko było możliwe, razem pojawiali się się na każdej z premier kolejnych filmów z Iną Benitą, a do chwili wybuchu wojny było ich jeszcze całkiem sporo jak na okres niecałych 2 lat:„Gehenna” (1938), „Ludzie Wisły” (1938), „Moi rodzice rozwodzą się” (1938), „Serce matki” (1938), „Czarne diamenty” (1939 - adnotacja od Redakcji na życzenie Autora: film miał premierę dopiero w 1981 roku w telewizji, jednak na zakończenie produkcji zorganizowano w sierpniu 1939 r. wystawne przyjęcie dla prasy z udziałem twórców i stamtąd pochodzi ostatnia znana wspólna fotografia Iny Benity z mężem), „Doktór Murek” (1939) i „O czym się nie mówi...” (1939).
Wojna przerwała ich krótkotrwałe szczęście i gwałtownie zakończyła kariery Iny Benity i Stanisława Lipińskiego.

Niemiecka napaść i sowiecki nóż w plecy

        Mąż Iny w pierwszej połowie września 1939 filmował działania wojenne w okolicach Warszawy i samej stolicy. Prawdopodobnie większość, jeśli nie wszystkie zachowane dokumentalne filmy z obrony Warszawy są jego dziełem. Tuż przed okrążeniem Warszawy zabrał żonę do rodzinnego Lwowa, gdzie zastała ich napaść Sowietów na Polskę. Lipiński odesłał żonę z miasta, samemu biorąc udział w walce z Sowietami podczas jego obrony. Po IV rozbiorze Polski między Niemcami i ZSRS nie mógł bez ważnych dokumentów przekroczyć granicy sowiecko-niemieckiej aby wrócić do Warszawy, nie mógł nawet marzyć o bezpiecznym wydostaniu się z miasta, ukrywał się więc we Lwowie. Został jednak zadenuncjowany przez sąsiada–Ukraińca (lub Rosjanina) i aresztowany przez NKWD. W pierwszych miesiącach 1940 roku, starym rosyjskim zwyczajem zesłano go Syberię. I tak miał szczęście, że nie został zabity.
Żony nie zobaczył już nigdy.

        Natomiast Ina Benita powróciła do Warszawy. Okupacja hitlerowska była jednak równa sowieckiej. Oprócz terroru i szykan ludności polskiej, Niemcy zlikwidowali także całe życie kulturalne Polaków. Zamknęli polskie rozgłośnie radiowe, teatry, rewie, zlikwidowali wytwórnie filmowe i fonograficzne, wydawnictwa, zaczęła się grabież polskich muzeów... Gdy zamknęli nawet szkoły dla wszystkich stało się oczywiste, że ich celem jest likwidacja narodu polskiego. Dla polskich aktorów i aktorek, choćby największych gwiazd jak Ina Benita, nie było w ich planach miejsca.
Niemcy co prawda otworzyli kilka kin w 1940 roku, w których pokazywano jedynie niemiecką propagandę i z rzadka niemieckie filmy fabularne, a jeszcze rzadziej filmy polskie, których nikt już przecież nie produkował – stąd jedynymi filmami polskimi, jakie trafiły do kin okupowanej Polski, były ostatnie przedwojenne produkcje polskie z 1939 roku: „Sportowiec mimo woli” (1940) i „Ja tu rządzę” (1941). Obydwa były wyświetlane w znacznie okrojonych, gdyż ocenzurowanych przez Niemców wersjach. I w obydwóch występowała m.in. Ina Benita.
Oprócz tych dwóch filmów Polacy nie chodzili do kin. Patrioci bojkotowali niemiecką propagandę, a najlepiej nastroje oddaje ówczesne powiedzenie: „tylko świnie siedzą w kinie”.
Ina Benita początkowo żyła z oszczędności, lecz w warunkach stałego braku wszystkiego i szalejących cenach, przy jej wystawnym trybie życia już niedługo zabrakło jej nie tylko pieniędzy, ale nawet czegokolwiek wartościowego na sprzedaż.
        W 1940 roku Benita otrzymała propozycję pracy w kawiarni "U Aktorek", której szefowała Mieczysława Ćwiklińska. Największe gwiazdy przedwojennego kina i teatru pracowały tam jako kelnerki, a na fortepianie grał Witold Lutosławski, któremu nierzadko akompaniował Mieczysław Fogg. Benita jednak odrzuciła tę ofertę. Kelnerką mogła być Janka Bułhakowa kilkanaście lat wcześniej, „wielkiej Inie” – nawet pod okupacją – aż tak nisko „upaść” było nie do pomyślenia.
Niemcy otwierali w tym czasie kilka scen teatralnych, zbojkotowanych przez polskich aktorów (z resztą tylko kolaboranci znaleźli w nich zatrudnienie), którzy w tym czasie nierzadko brali udział w tzw. podziemnych teatrach – w przeciwieństwie do teatrów „jawnych” organizowanych przez Niemców – których inscenizacje odbywały się w niewielkich gronach w polskich domach, a nawet  mieszkaniach.
Ina wybrała teatr jawny.

Okupacja

        Dzisiaj większość opisujących jej decyzję uważa to za kolaborację. Nie sądzę, aby tak było. Tuż przed wojną, wiosną i latem 1939 roku Benita występowała na scenie Teatru Ali Baba w rewii "Orzeł czy Reszka?", która była satyrą na Adolfa Hitlera i niezmiernie złośliwie kpiła i wyśmiewała go – do tego stopnia, że warszawska ambasada III Rzeszy przedłożyła rządowi polskiemu oficjalną notę protestacyjną. Niemcy dobrze pamiętali o tym kilka miesięcy później i natychmiast po zajęciu stolicy Gestapo rozpoczęło poszukiwania twórcy rewii Mariana Hemara oraz wykonującego w niej piosenkę „Ten wąsik” Ludwika Sempolińskiego. Już samo to wystarczyło, aby aktorka miała się czego bać.
A bała się na pewno.
Okupowana Warszawa
        Pamiętając o głęboko skrywanym sekrecie Iny Benity - w jej żyłach płynęło przecież 25% krwi żydowskiej po babce – i gwałtownie narastających szykanach wobec Żydów, można chyba zrozumieć, że będąc w takiej sytuacji Ina Benita pod żadnym pozorem nie chciała narażać się na jakiekolwiek podejrzenia ze strony okupanta o zabronioną działalność. Podejrzewam, że decydując się na podjęcie angażu w kolaboranckim teatrze kierowała się logiką „najciemniej jest pod latarnią” myśląc, że grając w niemieckim teatrze nikt nie będzie grzebał w jej przeszłości. I tak już każdego dnia popełniała przestępstwo nie nosząc opaski z gwiazdą Dawida, jaką Niemcy nakazali nosić wszystkim Żydom i osobom posiadającym jakiegokolwiek żydowskiego przodka (a w następnych miesiącach zaczęli przenosić ich do właśnie tworzonego getta żydowskiego). Patrząc z jej punktu widzenia, w tamtym czasie i miejscu, była to dla niej prawdopodobnie jedyna możliwość przetrwania okupacji.
Chociaż mogło też być zupełnie inaczej.
[...] Kiedy Warszawa skapitulowała, na placyku dokładnie naprzeciw okien Benity wykopano wielki dół, w którym złożono dobrze zabezpieczoną i opakowaną broń, a głównie granaty. Nie trzeba było długiego okresu czasu, kiedy wszyscy zauważyli, że do lokatorki na parterze zaczynają przychodzić z wizytami oficerowie niemieccy. Wszyscy byli zaszokowani, kiedy któregoś dnia na placyk, na którym była zakopana broń, zajechał oddział SS i wykopał wszystko. Wszyscy mówili, że to za sprawą Benity [...]
Faktem jest jedynie to, że ktoś doniósł Niemcom o schowku. Jednak o miejscu ukrycia tam broni wiedziało dobrze ponad 100 osób – od mieszkańców pobliskich domów, po samych żołnierzy, nie ma więc żadnej pewności, że informatorem tym musiała być akurat Ina Benita. Wspomniany (i często cytowany) fragment jest także bardzo niesprawiedliwy dla Benity, gdyż sugeruje jakoby zadawała się już wtedy z niemieckimi oficerami.
Schowek z bronią został odkryty pod koniec zimy, najpóźniej w marcu 1940 roku (według opisu jednego ze świadków wydarzenia, Niemcy długo kopali, gdyż ziemia była jeszcze zmarznięta), a w tym czasie Ina miała jeszcze swą biżuterię i nosiła drogie futra, pieniędzy więc jej jeszcze nie brakowało. W tym czasie z nikim też nie spotykała się – a tym bardziej z niemieckimi oficerami – wierząc jeszcze, że jej mąż żyje i niedługo wróci.

        Nawet podejmując pracę w zorganizowanych przez okupanta teatrzykach i rewiach dla niemieckiej soldateski unikała z nimi wszelkich kontaktów poza teatrem. Dopiero pod koniec 1942 r. jej postawa zmieniła się, gdy z jakiegoś powodu nagle straciła nadzieję na powrót męża. Być może uważała, że skoro Niemcy podbili już całą europejską część Rosji, a jej mąż nadal nie wracał, oznaczało to, że nie żyje?
Dziś możemy jedynie snuć domysły na temat.
Katyń, 13 kwietnia 1943 r.
        W kwietniu 1943 roku, gdy Niemcy podali do wiadomości informacje o wymordowaniu przez Sowietów dziesiątków tysięcy Polaków w Katyniu i okolicach, Ina Benita była już przekonana, że jej mąż także został zamordowany przez NKWD, co najlepiej dowodzi fakt, że mniej więcej w tym okresie widziano ją przynajmniej dwukrotnie z żałobą na ubraniu. Dlatego też nie neguję informacji o jej spotkaniach z oficerami niemieckimi i z pewnością są to informacje prawdziwe. Jednak umiejscawiane są przez niedbałych autorów w niewłaściwym okresie i z absolutną pewnością nie mogły być powiązane z odkryciem przed jej domem schowka z bronią, które nastąpiło w 1940 roku. Takie łączenie „na siłę” wydarzeń oddzielonych od siebie co najmniej dwuletnim okresem czasu jest nie tylko nieuczciwe, ale stanowi przykład dopasowywania wybranych fragmentów czyjegoś życiorysu do udowadniania z góry założonej tezy nie mającej nic wspólnego z rzeczywistością. Innymi słowami – choć nie mam pojęcia, dlaczego miałoby tak się dziać względem Iny Benity – jest to działanie według typowych wzorców z najlepszych sowieckich szkół propagandy komunistycznej.

        Faktem jest także, że nie przejmując się opinią społeczeństwa polskiego, Ina Benita bez skrępowania grała w jawnych okupacyjnych teatrzykach „Komedia” i „Miniatury”, a w teatrzyku rewiowym „Niebieski Motyl” zgadzała się na coraz bardziej wyzywające role, wkrótce występując nawet w rewiach z pogranicza pornografii... Dla niej z pewnością najważniejsze było, że znów była gwiazdą, a fakt, że robi to dla żołnierzy wroga był drugorzędny lub nawet bez znaczenia.
Zaznaczmy także, że aktorka grała w nich z nie byle kim, bo z samym Adolfem Dymszą – największą gwiazdą przedwojennego kina, co z pewnością w jakiś sposób usprawiedliwiało ją we własnym mniemaniu i sumieniu.
Przedstawienia z golizną oczywiście cieszyły się wielką popularnością wśród hitlerowskich żołnierzy, którzy najczęściej stanowili ogromną większość widowni. Hitlerowcy reagowali na występującą na scenie Benitę tak samo, jak przed wojną robili to Polacy. Niejednemu Niemcowi zadziorna i pociągająca Benita zawróciła w głowie, lecz pomimo plotek wśród zdegustowanego jej otwartą kolaboracją z okupantem społeczeństwa polskiego, Benita w rzeczywistości albo wcale, albo bardzo rzadko spotykała się ze swoimi niemieckimi widzami poza sceną, a z pewnością z żadnym z nich nigdy nie związała się.
Do czasu.

Ina co to Szwaba wybrała

        Długo wzbraniała się przed spotkaniem z tajemniczym adoratorem, który po każdej rewii słał jej początkowo wiązanki, następnie bukiety, a później już całe kosze jej ulubionych kwiatów, po których uległa. I nie zawiodła się.
Tajemniczym wielbicielem okazał się oficer Wehrmachtu, który jako Austriak nie miał wyboru i został przymusowo wcielony do wojsk III Rzeszy. Nazywał się Otto Haver i był człowiekiem inteligentnym, wykształconym, nie popierał nazistów, nigdy nie należał do NSDAP i jak każdy chyba Austriak uwielbiał muzykę, a w dodatku był wysoki i przystojny. Tak, nosił wrogi mundur, jednak pozostałe zalety z pewnością przeważyły u Benity nad mundurem koloru feldgrau i przyszytą na nim hitlerowską gapą, gdyż prawie natychmiast zostali kochankami i nie kryli się z tym.
Warszawa aż rozhuczała się od plotek, których tematem znów stała się Ina Benita, a wśród warszawiaków krążył złośliwy dowcip o Inie, co to Szwaba sobie wybrała (w przeciwieństwie do Wandy, co to Niemca nie chciała).
Wiedeń, 1943 r.

        Czy powiedziała mu o swej żydowskiej babci? Bardzo możliwe. Pośrednim dowodem na to jest fakt, że już wkrótce Haver dokonuje cudów, aby przenieść Benitę do swego (podobno rodzinnego) Wiednia, chociaż możliwe jest też, że nawet nie wiedząc o tym mógł przecież chcieć, aby mieszkała w jego mieście, zamiast odległej i nie znajdującej się w granicach III Rzeszy Warszawie.
Latem 1943 roku Ina Benita dostaje odpowiednie zezwolenia od hitlerowskich władz i przenosi się do Wiednia. Pomimo braku potwierdzenia śmierci Lipińskiego –  męża Iny – planują ślub już na gwiazdkę.
Wtedy właśnie daje znać o sobie hitlerowska rzeczywistość. Przenosiny do jego rodzinnego Wiednia okazały się dla Iny tylko ułudą bezpieczeństwa.

Rassenschande

        Trudno ustalić dzisiaj w jaki sposób doszło tragedii, czy było to efektem jak zwykle gorliwie działającej niemieckiej machiny biurokratycznej przy okazji wyrabiania dokumentów dla Iny, czy też w inny sposób, jednak to właśnie wtedy tajemnica żydowskiego pochodzenia jej babci wychodzi na jaw.
Próbując ratować Inę, Otto wyrabia jej dokumenty na nazwisko Janiny Lipińskiej i odsyła z powrotem do Warszawy. Nic to nie daje. Oboje zostają wkrótce aresztowani przez Gestapo i oskarżeni o popełnienie przestępstwa złamania czystości rasy aryjskiej (tzw. Rassenschande), do której zaliczany był Otto. Obojgu grozi za to obowiązująca w Generalnej Guberni kara śmierci. Niemiecki sąd uznaje jednak, że „zbrodni” dokonali w Wiedniu (być może było to wynikiem zakulisowych działań Havera lub jego rodziny ) i zamiast kary śmierci Otto Haver zostaje wysłany na front wschodni, a Ina Benita trafia do więzienia na Pawiaku – nie jako Żydówka (gdyż jako taka z pewnością zostałaby zabita, lub w najlepszym wypadku skończyłaby w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu), lecz jako nie–Aryjka (Polka). Jest dla mnie absolutne pewne, że w tym przypadku po prostu musiało dojść do pewnych zakulisowych układów ze strony któregoś z niemieckich wielbicieli Iny lub rodziny Havera; ktoś musiał użyć swoich wpływów aby tego dokonać, inaczej taka zamiana z Żydówki (za jaką – według praw hitlerowskich – powinna zostać uznana Ina) na nie–Aryjską Polkę nigdy nie mogłaby dojść do skutku.
Pawiak
Przemawiają za tym 2 kolejne fakty: 8 kwietnia 1944 r. w więzieniu na Pawiaku Ina Benita rodzi chłopca i nadaje mu imiona Tadeusz Michał. III Rzesza nie dopuszczała do narodzin mieszanych dzieci i na kobietach noszących dzieci pochodzące z Rassenschande dokonywano aborcji nawet w ostatnich dniach ciąży. Kolejnym faktem jest wypuszczenie nie–Aryjki skazanej za Rassenschande z więzienia: rok później Ina Benita wraz ze swym synkiem–niemowlęciem zostaje przez hitlerowców wypuszczona z Pawiaka na wolność.
Niektórzy uważają to za dowód na jej wcześniejszą kolaborację z Niemcami, w czym jednak brak logiki. Gdyby była kolaborantką, przede wszystkim nigdy nie trafiłaby przecież na Pawiak.

        Czy Otto Haver wiedział, że była w ciąży? Nie wiemy, jest jednak najbardziej prawdopodobne, że w chwili aresztowania nie mógł o tym wiedzieć, gdyż Ina była wtedy najdalej w drugim, a najpewniej w pierwszym miesiącu ciąży. Otto posiadał jednak pewne koneksje w Warszawie, wcześniej udało mu się przecież „załatwić” Inie jako nie–Aryjce zezwolenie na opuszczenie Generalnej Guberni, oraz zezwolenie na jej zamieszkanie w samej III Rzeszy, co już samo w sobie jest ewenementem – osoby nie–Aryjskie legalnie mieszkające w głębi Rzeszy w 99,99% składały się tylko i wyłącznie z hitlerowskich niewolników, czyli ludzi przymusowo wysłanych na roboty do Rzeszy. Stąd jest bardzo możliwe, że przez te same koneksje dowiedział się o jej ciąży i później także mógł zostać poinformowany, że został ojcem chłopczyka.

Powstanie

        Wypuszczona 31 lipca 1944 r. z więzienia Ina z dzieckiem na ręku nie miała dokąd pójść. Nie jest pewne, gdzie spędziła swą pierwszą od czasu aresztowania i ostatnią w życiu spokojną noc.
Według jednego ze źródeł zatrzymała się wtedy u przyjaciół na Nowym Świecie.
W każdym razie rozpoczęte następnego dnia Powstanie Warszawskie zastało ją na Starówce. Ina Benita, tak jak i reszta cywilów Warszawy, większość następnych dni i nocy spędzała już tylko w schronach i piwnicach, kryjąc się przed niemieckimi bombami, artylerią i snajperami.
Pomimo jej romansu z oficerem wroga rzadko i tylko z początku Powstania wyciągane jej to za złe. Wkrótce Ina Benita i jej mały synek tak samo cierpieli na brud, głód, wszy i robactwo jak każdy inny mieszkaniec ogarniętej Powstaniem stolicy i w tym jedynym sierpniowym miesiącu, po raz pierwszy od początku wojny, Ina Benita przez krótki czas żyła, mieszkała i cierpiała w dokładnie takich samych warunkach, jakich doświadczała reszta rodaków. Choć i to może niezupełnie, gdyż pomimo jej jawnej kolaboracji z okupantem nadal miała swych wielbicieli i adoratorów, którzy potrafili podzielić się z nią dodatkowym kawałkiem jabłka czy przynieść za nią wodę, a życzliwe wielbicielki potrafiły nawet zdobyć – zupełnie nie wiadomo skąd i jak – odrobinę mleka dla jej synka...

        Nie wiadomo, czy wybuch Powstania uradował ją tak samo, jak prawie wszystkich bez wyjątku Warszawiaków. Myślę, że tak – była przecież Polką, a w jej szczególnym przypadku na powszechną euforię ludności z pewnością nakładała się też dodatkowa radość z przeżycia Pawiaka i wyjścia na wolność dzień wcześniej. Jak wiemy jednak, Niemcy nie zasypiali gruszek w popiele, ściągali coraz liczniejsze posiłki i już kilka dni później odebrali Polakom inicjatywę, zmuszając Powstańców do defensywy. Pomimo zaciekłych ataków przez kilka tygodni nie udało im się jednak przerwać powstańczych linii obrony na Starówce. Powstańcy wykrwawiali się jednak, coraz częściej brakowało ludzi i broni i linie obrony musiały być skracane wgłąb Starówki. Po wielodniowych szturmach doszło już do tak niesamowitego zagęszczenia ludności, że nie było już innej możliwości, jak przebić się przez niemieckie pozycje do Śródmieścia.
Z kilku znanych dzisiaj przyczyn próba ta nie powiodła się, w wyniku czego już od 29 sierpnia coraz większe grupy ludności zaczęły przedostawać się kanałami kanalizacyjnymi ze Starówki do Śródmieścia. Wśród nich była Ina Benita z synkiem.

Tajemnica warszawskich kanałów

        Droga podziemnymi kanałami do Śródmieścia, jakkolwiek krótka – od kilkuset metrów do trochę ponad kilometra – była bardzo niebezpieczna. Nie tylko ze względu na Niemców, celowo wrzucających na wędrujących nimi bezbronnych cywilów granaty i ładunki gazowe, ale także z powodu zawalających się od toczących się na powierzchni walk ścian i stropów kanałów.
Według jednej z wersji Inie udało się przedostać kanałami do Śródmieścia i dopiero tam zginęła od bomby podczas któregoś z niemieckich nalotów, jednak najbardziej wiarygodny wydaje się opis jednego z Powstańców opisującego przejście kanałami do Śródmieścia, który zapamiętał Benitę w swej grupie wchodzącej do kanału w nocy z 29 na 30 sierpnia 1944 r.
W pewnym momencie ich grupa, pełzającą kanałami pod zajętym przez Niemców terenem, została wykryta i zostali obrzuceni granatami z dwóch włazów ulicznych. Ponad połowa grupy zginęła na miejscu, a wśród zabitych była także Ina Benita.

Jeszcze inna, najmniej moim zdaniem prawdopodobna hipoteza, twierdzi że Ina Benita dotarła do Śródmieścia i tam przeżyła do końca Powstania, a po jego kapitulacji zmieniła wygląd (w czym z pewnością mogła jej pomóc prawie dwumiesięczna nędza) i nadal ukrywając się jako Janina Lipińska po wojnie przedostała się z synkiem do Austrii i tam dożyła swych dni.

Faktem jest, że nigdy nie znaleziono jej ciała, a informacje osób twierdzących, że widziały ją żywą w Śródmieściu są przekonujące, jednak nie gwarantują pewności. Tak opisywała swe prawdopodobne spotkanie z Iną Benitą pod koniec września 1944 r. jedna z Warszawianek:
[...] powiedział mi, że to ona, sama zupełnie [jej] nie poznałam. Po pięknych blond loczkach z filmów nie było śladu, spod kapoty wystawały ciemne proste włosy [...] brud pokazał najdrobniejszą zmarszczkę na czole, policzki zapadnięte, cera szarawa i jak wszyscy [była] chuda z niedożywienia [...] przygarbiona wydawała mi się dużo starsza. Na ręku trzymała zawiniątko z gałganów, w którym spało niemowlę [...]
Po roku Pawiaka i 2 miesiącach Powstania, gdyby nawet przeżyła, Ina Benita z pewnością nie przypominałaby gwiazdy kina sprzed wojny. Po jej okresie kolaboracji w jawnych teatrzykach nie sądzę też, aby chciała w Powstaniu przypominać komukolwiek o swej obecności. Uważam także, że w takich warunkach (braku wody i żywności) nie trudno było wówczas pomylić kogokolwiek innego z Iną Benitą, jeśli tylko choć trochę przypominała swym wyglądem znaną aktorkę.
W taki sposób zapewne powstały te wszystkie powojenne plotki o domniemanym zauważeniu Iny Benity w Śródmieściu.
Gdyby jednak rzeczywiście przeżyła Powstanie musiała zdawać sobie sprawę z tego, jaki los czekałby ją – jako kolaborantkę – po zakończeniu wojny: ostracyzm w najlepszym przypadku, więzienie w najgorszym. Ucieczka w tajemnicy do Austrii, prawdopodobnie pod opiekę rodziny ojca synka, wydaje się logicznym i zarazem najlepszym wówczas wyjściem.
Zakładając, oczywiście, że nie zginęła w kanałach i rzeczywiście na Śródmieściu przeżyła do końca Powstania.

        Kilka lat temu pojawiły się także plotki o tym, jakoby zmarła 1 sierpnia 2000 roku w Buenos Aires, a jej syn miał zamieszkać w Krakowie i tam pochować matkę. Brak jednak jakichkolwiek, nawet najmniejszych poszlak na poparcie tej pogłoski, która najpewniej jest jedną z tysięcy bzdur pojawiających się w sieci.
Ostatnią absolutnie pewną informacją o Inie Benicie jest fakt, że w nocy z 29 na 30 sierpnia 1944 r. wraz z grupą Powstańców i cywilów zeszła do kanałów udając się tą drogą na Śródmieście. Niezależnie od dalszych losów Iny Benity od chwili zejścia do kanałów pewne jest jednak, że uniknęła losu około 35 tysięcy pozostawionych wówczas na Starówce cywilów: ogarnięci amokiem połowicznego zwycięstwa Niemcy po przejęciu Starówki przez dwie doby wielokrotnie gwałcili schwytane kobiety, nierzadko robiąc to tak długo, dopóki nie skonały. I nie przepuszczali żadnej młodej ani ładnej kobiecie...

        Jak wiele wydarzeń w jej życiu, tak i jej śmierć pozostała do dzisiaj nierozwiązaną zagadką. Wobec sprzecznych zeznań tych, którzy przeżyli Powstanie, nie wiadomo nawet gdzie i kiedy zginęła, nie jest nawet w 100% pewne, czy w ogóle zginęła. Ale nawet jeśli przeżyła i skutecznie zacierając za sobą wszystkie ślady schroniła się przed sprawiedliwością w Austrii, jest mało prawdopodobne, że nadal żyje – obecnie musiałaby mieć już prawie 100 lat.
Naszym zdaniem prawie rok Pawiaka i 2 miesiące piekła Powstania przez jakie przeszła (jeśli przeżyła), były aż nadto wystarczającą pokutą za jej nie groźną przecież kolaborację z okupantem, podczas której nikogo nie zadenuncjowała (jak np. aktor–kolaborant Igo Sym), nikomu nie wyrządziła krzywdy swą kolaboracją i pewne jest, że kolaborowała po prostu aby przeżyć. Nawet jeśli rzeczywiście przeżyła Powstanie i zmarła gdzieś w Austrii, uszanujmy jej dobrowolne odejście w zapomnienie i przyjmijmy, że zginęła w Powstaniu.
I dlatego też uznaliśmy pierwszy oficjalny dzień ewakuacji ze Starówki kanałami na Śródmieście 29 sierpnia 1944 r. za symboliczną lub rzeczywistą datę śmierci Janiny Bułhak, vel Janiny Ferow–Bułhak, vel Janiny Lipińskiej, znanej przede wszystkim jako Ina Benita.


 
© DeS, 888, B. C.
Tekst pierwotny: DeS (Digitale Scriptor), lipiec 2004, poszerzony w 2008 r.
Uzupełnienia, poprawki, skróty i dopiski: DeS, FP888 i Projekt Repozytorium, 2010-2015
specjalnie dla: Ilustrowany Tygodnik Polski ☞ tiny.cc/itp2




P.S.
Mąż Iny, Stanisław Lipiński został zwolniony z syberyjskiego łagru w 1942 r. do tworzącej się wówczas uw ZSRS polskiej armii gen. Andersa, z którym przebył cały szlak bojowy walcząc i filmując jego walki – był m.in. operatorem „Kroniki wojennej nr.1” (1942) i „Kroniki filmowej 2 Korpusu” (1943). Dwukrotnie ranny pod Monte Cassino i w bitwie o Ankonę, po wojnie nakręcił jeszcze swój ostatni, a zarazem największy film w reżyserii Michała Waszyńskiego, zatytułowany „Wielka Droga” (1946).
Dziesięć lat później z Anglii przeniósł się do Kanady, gdzie prowadził własne laboratorium i osiadł na stałe. Pod koniec życia wykładał sztukę operatorską na wydziale Uniwersytetu Stanu Nowy Jork w Brockport, gdzie zastała go śmierć i tam też został pochowany.
Dopiero ćwierć wieku po jego śmierci, już po upadku PRL-u, większość Polaków mogła po raz pierwszy zobaczyć jego film dzięki emisji w TV, ale to już osobna historia.

Nie udało mi się znaleźć żadnej informacji o tym, aby pan Lipiński ponownie ożenił się. Prawdopodobnie do końca życia pozostał wdowcem po wielkiej Inie Benicie...



P.P.S.
Austriak Otto Haver nie istnieje w żadnym spisie oficerów Wehrmachtu, a są one prawie z pewnością kompletne według danych z początków 1945 r.
Dla pewności szukałem także różne odmiany nazwiska uwzględniając możliwe pomyłki, jak Otton Haver, Otto Hauer itp. - szczególnie, że przedwojenna pisownia litery U tak w Niemczech, jak i w Polsce bardzo przypomina współczesne V (zależnie od używanej czcionki).
Przyjąłem też, że kochanek Iny Benity nie mógł być o wiele młodszy od niej, skoro był oficerem (a najpewniej był trochę starszy).
Nie znalazłem jednak żadnego.
Z drugiej strony, niezależnie od wpływów i koneksji, Otto Haver za zbrodnię Rassenschande z Iną Benitą z pewnością musiał zostać zdegradowany do stopnia Gefreitra (odpowiednik starszego szeregowego) lub nawet Soldata (szeregowca) i przez to usunięty z list oficerskich. Zaś spisy żołnierzy Wehrmachtu poniżej szarż podoficerskich do teraz są bardzo niekompletne (komplet jest w posiadaniu Rosjan od 1945 r., lecz nigdy ich nikomu nie udostępnili oficjalnie twierdząc, że ich nie mają – zapewne nie chcą, aby na jaw wyszło jak najbardziej prawdopodobne wymordowanie przez nich ogromnej liczby niemieckich jeńców wojennych, o co podejrzewają ich Niemcy, do dzisiaj nie mogący doszukać się prawie 2 milionów swoich żołdaków ani ich grobów).
Mimo to udało się odnaleźć kilku Otto Hauerów służących w Wehrmachcie (żadnego Havera), jednak tylko jeden był w odpowiednim wieku:
Otto Hauer - bez stopnia - ur: 23.02.1915 - brak miejsca ur. - data śmierci: brak
ad: uznany za zaginionego 1 czerwca 1944 r w okolicy Dukhovstchina
Prawie wszystko by pasowało: brak stopnia wskazuje na kompanię karną, miejsce zaginięcia jest na froncie wschodnim, tylko data gdy został uznany za zaginionego w boju: 1 czerwca 1944 jest co najmniej o tydzień zbyt wczesna,
To nie mógł być „ten” Otto.

Jeszcze jedną możliwość dawały niemieckie spisy grobów wojennych, które do dzisiaj są stale uaktualniane. Szukając w tych archiwach natrafiłem na jednego Otto Havera (który poległ jednak podczas I wojny św.) oraz sporą garść poległych Otto Hauerów. Eliminując wszystkich którzy polegli przed czerwcem 1944 lista zawężyła się do kilku, zaś dalsza eliminacja według wieku pozostawiła tylko tych 4 poległych:
Otto Hauer – Obergefreiter – ur: 23.02.1915 w Schopfheim – data śmierci: 03.10.1945 w Obóz Jeniecki w Szczecinie
ad: pochowany w Neumark / Stare Czarnowo (Polen), mogiła zbiorowa
Wszystko pasuje oprócz miejsca urodzenia: Schopfheim leży Niemczech, a nie w Austrii.
Kolejnym był:
Otto Hauer – bez stopnia – ur: 22.02.1906 w Drübeck – data śmierci: brak
ad: pochowany w styczniu 1945 w Baltijsk - Rußland, mogiła zbiorowa nr.6
I znów wszystko by pasowało, gdyby nie miejsce urodzenia w Niemczech.
Następny:
Otto Hauer – Pioner – ur: 09.06.1909 w Untermammering, Österreich – data śmierci: 30.09.1944 nicht verzeichnet
ad: pochowany w Crainimat - Rumänien, mogiła zbiorowa
Urodzony w Austrii, poległ gdzieś na wschodzie (pochowany w Krajnimat niedaleko Bystrzycy w Rumunii), o 3 lata starszy od Benity... tylko ten stopień: pionier. Wynika z niego, że musiał należeć do którejś z brygad inżynieryjnych niemieckich batalionów pancernych, lub do elitarnego batalionu SS Leibstandarte Adolf Hitler, a do nich z pewnością nie wysyłano za karę osobników popełniających ciężką zbrodnię psucia aryjskiej rasy. Służba w SS była zaszczytem dla Niemców...
Pozostał wtedy ostatni:
Otto Hauer – Obergefreiter – ur: 19.03.1913 w Teosin – data śmierci: 30.04.1945 nicht verzeichnet
ad: pochowany w Schwabstadl, grób nr.147
I znów pasuje wszystko inne, nawet miejsce pochówku niedaleko Monachium leży na drodze do Austrii (mógł zostać zabity podczas powrotu do domu), gdyby nie miejsce urodzenia: Teosin okazał się polską wioską leżącą w powiecie chełmskim. tuż przy dzisiejszej granicy z Ukrainą...

Oczywiście możliwe też jest, że „nasz” Otto Haver lub Hauer wcale nie urodził się we Wiedniu lub w ogóle w Austrii. To, że tam mieszkał nie świadczy o tym, że tam się urodził (o Wiedniu jako jego „rodzinnym” mieście wspominają tylko współczesne artykuły na ten temat, nie podając żadnych źródeł tej informacji). Jednak przy takim założeniu każdy z odszukanych przeze mnie może okazać się „poszukiwanym” Ottem i tym samym powracamy do punktu wyjścia, dlatego decyzję o tym pozostawiam Czytelnikowi.



SZANOWNY CZYTELNIKU:
TA HISTORIA MA CIĄG DALSZY;
INA BENITA PRZEŻYŁA WOJNĘ!



Pozycje dostępne w naszym Repozytorium
IMDb (angielski)
Wikipedia (polski)
Filmografia (polski)

Gwiazdy kina utracone w Powstaniu Warszawskim (polski)



Puszcza (1932)



Przybłęda (1933)



Po przedstawieniu, ok. 196-1938



Ludzie Wisły (1937)



Na fali eteru (spektakl, 1938)



Raj kobiet (rewia)
12 grudnia 1938



1939


Letni bal mody w Hotelu Europejskim,
Warszawa, 26 czerwca 1939 r.



Bal filmu polskiego,
27 stycznia 1939 r.



Ja tu rządzę (1939)





ARTYKUŁ PRZYWRÓCONY Z KOPII ZAPASOWYCH, Z TEGO POWODU ORYGINALNY FORMAT ARTYKUŁU MOŻE NIE PASOWAĆ DO FORMATU OBECNEGO BLOGU. NIEKTÓRE ILUSTRACJE MOGĄ BYĆ OBECNIE NIEDOSTĘPNE, A LINKI MOGĄ BYĆ NIEAKTUALNE.

OSTATNIE UAKTUALNIENIE: 2019-04-09-02:14 CET / Adam (dodane linki do artykułu-kontynuacji p. M. Telera)

52 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PASZOŁ WON!

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

      Usuń
    3. Proszę wykasować tego ruska, bo wypisuje obraźliwe texty.....burak!

      Usuń
    4. Komentarze rosyjskojęzyczne zostały usnięte z powodu wulgarnego słownictwa
      *
      Комментарии удалены из-за вульгарного языка

      PR / Adam

      Usuń
  2. świetny artykuł, bardzo Panu dziękuję za skrupulatność oraz obiektywizm.Wreszcie Ktoś napisał sprawiedliwie o tej wspaniałej Dziewczynie. A Jej miłość do Otto i Jego miłość do Niej była piękna, tylko wydarzyła się w strasznych czasach.Niech spoczywają w pokoju.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jasne uwierzycie w największe bzdury podkoloryzowane.

      Usuń
  3. Dziękuję za porządnie napisany i wyważony artykuł o mojej ulubionej i zarazem najpiękniejszej polskiej aktorce przedwojennej. Bardzo dobrze, że Autor podkreślił też polskość jej rodziny i jej samej, bo już strawić nie można tych wszystkich bzdur wypisywanych na wikipediach i innych stronach o tym, że była pochodzenia żydowskiego, rosyjskiego, czy nawet ukraińskiego. Jeśli ktoś z czytających te słowa ma jakieś powiązania z wikipedią to bardzo proszę o „wysprzątanie” tam obcojęzycznych wpisów o Inie Benicie, bo to przecież jakaś paranoja! Rosjanie podają, że była Rosjanką, Ukraińcy to samo, angielska wersja pół na pół, nie wiem jak twierdzą Żydzi bo nie znam hebrajskiego, ale oni bardzo lubią przypisywać sobie wszystkich mądrych i pięknych tego świata do swojej nacji, więc wcale nie zdziwię się, jeśli też tak twierdzą.
    Przy okazji zwracam uwagę Autora na drobną pomyłkę czy przeoczenie: film „Czarne diamenty” nie miał premiery w 1939 r. z powodu wybuchu wojny (jego premiera miała się odbyć w grudniu 1939, ale nigdy nie nastąpiła). Z pozdrowieniami,
    Antoni K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panie Antoni – oczywiście ma pan rację. Film „Czarne diamenty” był tylko wyprodukowany w 1939, a premierę miał dużo później (dopiero w 1981 r.), o czym wiedziałem pisząc ten artykuł. Trudno mi teraz powiedzieć skąd ten błąd, prawdopodobnie zapędziłem się wymieniając tytuły; możliwe też, że jest to efekt „skrótów i dopisków” poczynionych w późniejszych edycjach artykułu przez osoby trzecie.
      Tekst poprawiłem. Jeszcze raz dziękuję za zwrócenie uwagi.
      Z pozdrowieniami
      Digitale SCriptor (DeS)

      Usuń
  4. W wikipedii twierdzą że jednak była żydówką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Według żydów dzieci są żydami tylko jeśli matka jest żydówką. Nie uznają czegoś takiego jak „pół-żyd” - albo jest się żydem, albo gojem...
      Skoro matka Iny Benity była Polką to chyba oczywiste, że dla Żydów nigdy nie była żydówką i nie ma żadnego znaczenia, że ktoś twierdzi inaczej w Wikipedii.

      Przy okazji - proszę nigdy nie brać informacji zamieszczanych w Wikipedii jako fakty.
      W tak wielu przypadkach znaleziono i udowodniono tam nie tylko błędy, ale wręcz zmyślone kłamstwa, że aż nasuwa się logiczne przypuszczenie, że to wszystko nie jest przypadkowe, ale jest robione celowo, a Wikipedia to po prostu jedna z wielu form propagandy...

      Usuń
    2. Dokładnie tak. Janina Maria Bułhak bezdyskusyjnie była Polką.

      Proszę mi jednak wybaczyć, naprawdę próbowałem się powstrzymać, ale nie mogę: „zmyślone kłamstwa”? Czyżby autor(ka) powyższego komentarza sugerował(a), że istnieją też „niezmyślone kłamstwa”?!
      Pozdrawiam,
      Digitale Scriptor (DeS)

      Usuń
    3. W angielskiej wikipedii już poprawili ale inne dalej pisza że była żydem

      Usuń
  5. Wszystkim komentatorom i piszącym do mnie bezpośrednio serdecznie dziękuję za miłe słowa.

    Osobom zainteresowanym komercyjnym wykorzystaniem całego artykułu zwracam uwagę, że:
    Primo – nie posiadam już całości (która została kiedyś usunięta wraz z jednym z blogów i powyższa „krótka” wersja jest wszystkim, co zostało zachowane),.
    Secundo – nie po to publikuję od tak wielu lat pod pseudonimem, aby za kilkaset złotych czy też dolarów pozbyć się teraz anonimowości. Jeżeli jednak nadal jesteście Państwo zainteresowani publikacją powyższego artykułu „jak jest” w swym komercyjnym magazynie, to proszę skontaktować się z Redakcją „ITP”, której udzieliłem upoważnienia do przyjęcia wynegocjowanej między Wami „zapłaty” w formie charytatywnej dotacji w moim imieniu dla wybranej przez ITP instytucji lub osoby.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nic o tej pani nie wiedziałem ani nie widziałem żadnego jej filmu, ale z zainteresowaniem przeczytałem cały artykuł. Rzeczywiście była bardzo ładna nawet według dzisiejszych kryterium.
    Moim zdaniem losy tej Polki odzwierciedlają los całego narodu i Drugiej Rzeczpospolitej, od wygnania z naszych ziem wschodnich aż po nieznany koniec.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ukraińce to takiego Narodu wtedy nawet nie było a Żydzi to bardziej religia niż Naród bo sami żydzi byli zmieszani z chazarami.Jeśli ktoś nazywa kogoś Żydem kierując się genetyką to prawie każdy Polak ma coś z żyda bo wszyscy w wyniku zamieszania dziejowego jesteśmy słowiańsko-chazarsko-żydowsko-germańsko-tatarsko.... i tak dalej hybrydami.Prawdziwymi Polakami jesteśmy tylko wtedy jeśli czujemy się patriotami.Ina była genetyczną hybrydą i miała swój własny świat i spokój który zakłócił zamęt wojenny wszystko niszcząc a jej przykład dowodzi że Sądem jest nasze własne życie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziwne że nikt jeszcze nie zrobił o niej filmu. Przecież ten felieton to gotowy scenariusz na świetny film który mógłby zainteresować nie tylko Polaków?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bo miała pecha że żydowska krew była po ojcu nie po matce, nie? żeby była prawdziwym żydem po matce to co pare lat z Hollywooda nowy film albo serial o biednej żydówce zabitej przez polskie goje w powstaniu . . . ale nie była to filmów niet / nie nada

      Usuń
  9. Dlaczego zniknęły wszystkie starsze komentarze?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ponieważ blog został usunęięty. Kopie zapasowe artykułów i felietonów po przywróceniu na nowym blogu niestety nie posiadają komentarzy z poprzedniego blogu. Inaczej mówiąc: komentarze przepadają wraz z usuniętym blogiem.
      Obecnie eksperymentujemy z zachowywaniem także komentarzy, ale czy to rzeczywiście tak zadziała przekonamy się po następnym usunięciu i odtworzeniu blogu...
      Moderator J.

      Usuń
  10. Она была русская поскольку ее отец был русский!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Нет! Ее отец также считал себя поляком. Кроме того: Гервази - это не русское имя, оно чисто польское.

      Usuń
  11. Ina lived. She was my Grandmother. Thaddeus is my Dad. I really appreciate this article. We knew NOTHING about her life...or at least...not enough. We didn't even know about the movies until yesterday!...We didn't know she was an actress!!!......as far as we knew, she was an "entertainer" in Morocco before they came to the USA! (We had lamps from the prince's palace in Morocco....I never could figure out WHY! We knew about my Dad's birth in the camp but Grandma would NEVER say anything substantial. My mother tried to interview her on tape. Nothing. I knew that she's re-invented herself many times and I often try to put myself in her shoes.....Thank you for your observations about language. She died when I was about 12. She had a lovely accent....but if she spoke the other six languages as fluently as she spoke English...She was probably more" linguistically functional" than fluent. Your article taught me more about my Grandmother and family history than I'd ever known.........I wrote a comment on Ilustrowany a few minutes ago. Contact me if you wish.....and again. Thank You! This has been awesome for us!......Oh....I have to say this. Forget any idea that my grandmother collaborated with Nazis. I was raised with abject hatred of Nazis. If she ever did anything questionable; it was for self-preservation....No matter...I was raised to rebel against Nazis and fascism. Ina died when I was 12 but these values persist. My sons are 14 and 16. They live with my Grandmother's sentiments on the same issue as filtered through my father. My Grandmother was NOT a collaborator! Put that to rest please.
    If you want to talk more; send me an email. I'll talk to you but....again...all of this about Grandma is new to us. I think that my dad and my uncle (Ina's sons) will talk to you but talk to me first.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niech ktoś przetłumaczy ten angielski komentarz? Bo z tłumacza gogle wychodzi na to że Ina Benita przeżyła wojnę i piszący to jej wnuk??

      Usuń
    2. publicradio 4 lutego 2018 09:35
      Ina przeżyła. Była moją Babką. Thaddeus jest moim tatą. Naprawdę doceniam ten artykuł. Nie wiedzieliśmy NIC o jej życiu ... a przynajmniej ... za mało. Do wczoraj nie wiedzieliśmy o filmach! ... Nie wiedzieliśmy, że jest aktorką !!! ...... o ile nam wiadomo, była "artystką" w Maroku, zanim przyszli Do USA! (Mieliśmy lampy z pałacu księcia w Maroku ... Nigdy nie mogłem dojść do tego, DLACZEGO! Wiedzieliśmy o narodzinach mojego taty w obozie, ale babcia NIGDY nie powiedziałaby nic konkretnego, moja matka próbowała przeprowadzić z nią wywiad na taśmie. wiedziałem, że wielokrotnie wymyślała siebie i często staram się postawić na swoim miejscu ... Dziękuję za twoje spostrzeżenia na temat języka Umarła, gdy miałem około 12 lat. Miała śliczny akcent ... jeśli mówiła w sześciu pozostałych językach tak płynnie, jak mówiła po angielsku ... Była prawdopodobnie bardziej "lingwistycznie funkcjonalna" niż biegle ... Twój artykuł nauczył mnie więcej o mojej Babci i historii rodziny, niż ja kiedykolwiek wiedziałam ...... ... Kilka minut temu napisałem komentarz do Ilustrowanego, skontaktuj się ze mną, jeśli chcesz ..... i jeszcze raz.Dziękujemy! To było dla nas niesamowite! ...... Och ... mam Mówiąc to, zapomnij o jakimś pomyśle, że moja babcia współpracowała z nazistami, wychowywałam się z nienawiścią do nazistów, jeśli kiedykolwiek zrobiła coś podejrzanego, to była dla samozachowania ... Nie. materia ... Wychowałem się, by buntować się przeciwko nazistom i faszyzmowi. Ina zmarła, gdy miałem 12 lat, ale te wartości utrzymują się. Moi synowie mają 14 i 16 lat. Żyją z sentymentem mojej Babki w tej samej sprawie, co przefiltrowane przez mojego ojca. Moja babcia NIE była współpracownikiem! Odłóż to, proszę.
      Jeśli chcesz rozmawiać więcej; Wyślij mi email. Porozmawiam z tobą, ale ... znowu ... to wszystko o Babci jest dla nas nowe. Myślę, że mój tata i mój wuj (synowie Iny) porozmawiają z tobą, ale najpierw ze mną porozmawiają.

      Usuń
    3. Z tego, co nam wiadomo, pan „public radio” jest już w kontakcie z autorem felietonu i prawdopodobnie będzie ciąg dalszy.
      Prosimy o cierpliwość i powstrzymanie się od pochopnych opinii i komentarzy.

      Usuń
    4. Znowu ktoś sprowadza jej prochy z Buenos Aires? Dajcie już jej spokój, ludzie...

      Usuń
    5. Czy udało się już coś ustalić na temat dalszych losów Iny Benity? Czy jej domniemany wnuk mówi prawdę?

      Usuń
    6. Właśnie, pół roku już mija i dalej cisza. Prosimy o szczegóły!

      Usuń
    7. Odpowiedź Autora, jaką otrzymaliśmy kilka tygodni temu, a którą zgodnie z jego życzeniem publikujemy dzisiaj. Z uwagi na ograniczenia ilości dopuszczalnych znaków w komentarzu, tekst został podzielony na 2 części.

      [CZĘŚĆ 1]

      Szanowni Państwo.

      Decydując się kiedyś rozpocząć publikowanie swoich przemyśleń w postaci artykułów i felietonów sygnowanych tym samym pseudonimem zdawałem sobie sprawę z tego, jak niebezpieczne są przede wszystkim rosyjskie i żydowskie służby, których macki oplatają cały świat. Dlatego od samego początku robiłem to w takie sposoby, aby nigdy nie można było odnaleźć mnie przez internetową sieć.
      Dlatego już na samym początku naszego kontaktu wyjaśniłem powody i napisałem o tym Panu, który twierdzi, że jest potomkiem Iny Benity. Poinformowałem go także o tym, że jest to warunek nieulegający żadnym pertraktacjom. Niestety, Pan ten nadal nalegał na bezpośredni kontakt (jak np. przez Skype – dzięki któremu w ciągu ułamka sekundy można byłoby mnie przecież namierzyć). Był to dla mnie pierwszy dzwonek alarmowy, po którym zwykle urywam kontakt, ale pomyślałem sobie, że być może Pan ten nie zdaje sobie sprawy z tego, że nie ma czegoś takiego jak „anonimowość” w bezpośrednich połączeniach i wbrew swoim zwyczajom kontynuowałem kontakt, pomimo że podczas naszej krótkiej wymiany pocztowej pisał wiele, jednak w swych dość chaotycznych informacjach nie podawał żadnych dowodów na potwierdzenie swej historii. Składałem to na karb swoistego „szoku”, jaki zarówno on, jak i jego rodzina mogli rzeczywiście być po tak nieoczekiwanym dowiedzeniu się, że ich babcia/matka była kiedyś wielką gwiazdą filmową w jakimś–tam odległym kraju.
      Na ponowne prośby z mojej strony otrzymałem w końcu niewielką fotografię Iny. Niestety, fotografia jaką mi ten Pan przesłał, jest najprawdopodobniej (moim zdaniem) fałszerstwem. Zdaję sobie sprawę z powagi tego zarzutu i już wyjaśniam: była to fotografia fotografii, tzn. zdjęcie fotografii zrobione prawdopodobnie aparatem telefonicznym (lub inną kamerą fotograficzną niskiej rozdzielczości), które zostało dodatkowo przetworzone (prawdopodobnie pomniejszone) i stąd niemożliwość potwierdzenia lub zaprzeczenia możliwości falsyfikatu. Po otrzymaniu natychmiast przekazałem tę fotografię do znanego mi, zaufanego specjalisty od Photoshopu (prawdziwego specjalisty pracującego od lat w jednej z większych agencji reklamowych na Zachodzie). Już następnego dnia odpowiedział mi, że ta fotografia jest autentyczna (tzn. to zdjęcie fotografii - ale nie sama fotografia widniejąca na niej, bo tego nie można stwierdzić bez analizy skanu oryginalnej fotografii zamiast zdjęcia tejże fotografii – mam nadzieję, że jest to zrozumiałe?), jednak – UWAGA! – ktoś ją przetworzył w taki sposób, aby wyglądała na starszą niż jest w rzeczywistości! Otóż wykrył na niej m.in. coś, co po angielsku nazywa się „laplacian noise effect” (są to jakieś komputerowo wygenerowane „speckles of light”, czyli jak mi tłumaczył coś w rodzaju świetlnych kropek).

      Usuń
    8. [CZĘŚĆ 2]

      Fakt ten – że ktoś chciał to zdjęcie komputerowo „postarzyć” – jest dla mnie powodem uznania tego za fałszerstwo i zarazem był dla mnie drugim poważnym dzwonkiem alarmowym, po którym powinienem był natychmiast zerwać dalszy kontakt. Chciałem jednak poinformować tego Pana o swoich wątpliwościach i o tym, co zostało wykryte w fotografii którą mi przesłał, gdyż byłem bardzo ciekawy jego odpowiedzi. Dziwnym jednak trafem ta bardzo bezpieczna skrzynka pocztowa, którą założyłem wcześniej tylko do celu komunikacji z tym Panem (z oczywistych powodów nie będę tutaj opisywać w jaki sposób zabezpieczam się, proszę mi jednak wierzyć, że np. sieć Tor – sama w sobie uważana za bezpieczną – jest tylko jednym z ostatnich kroków), otóż ta skrzynka w międzyczasie została zablokowana! Nie wiem, czy została zhackowana lub co się stało, gdyż w chwili gdy mój login/hasło nie zadziałało natychmiast przerwałem połączenie i już nigdy tam nie powróciłem. Był to dla mnie ostatni i najpoważniejszy alarm, po którym jakikolwiek dalszy kontakt z tym Panem został zerwany.
      Być może jestem w błędzie i zaszło kilka nieoczekiwanych splotów okoliczności, ale przeciwko temu przemawia fakt próby sztucznego „postarzenia” przesłanej mi, niby–powojennej i niby–wykonanej już w Ameryce fotografii Iny, co automatycznie podważa wiarygodność wszystkiego, co ten Pan napisał.
      Także dziwna blokada super–bezpiecznego emajlu (co poprzednio zdarzyło mi się tylko raz – po kontakcie z pewnym Rosjaninem na temat operacji smoleńskiej z 10 kwietnia 2010 r.) świadczy o tym, że nie był to zbieg okoliczności, ale najprawdopodobniej kolejna próba „namierzenia” mnie przez którąś ze służb. Proszę w tym momencie nie zrozumieć moich słów opacznie, nie uważam siebie za kogoś ważnego, wiem jednak dobrze, jak działają te służby, a szczególnie rosyjskie, izraelskie i amerykańskie. One nawet bez żadnej aktualnej potrzeby, po prostu „na przyszłość” chcą/„lubią” mieć na oku wszystkich, włącznie z tak mało ważnymi „płotkami” jak ja. Po to przecież nadzorują m.in. Facebooka, Google+, stworzyli VK (ВКонтакте) i wiele innych…
      Powtórzę jeszcze raz na zakończenie: być może jestem w błędzie, tego też nie można wykluczyć. Dlatego wnioski z całej powyżej przedstawionej sytuacji proszę wyciągnąć sobie samemu.

      Serdecznie pozdrawiam,
      DeS / Digitale Scriptor

      Usuń
    9. Szkoda. Miałem nadzieję, że jednak przeżyła.
      Autor ma jak najbardziej rację ukrywając swe dane w sieci, choćby wczoraj za głupi wpis na twitterze chłopcy z Sajeretu czy Mosadu spalili auto p. Bugajskiemu:
      http://prawy.pl/79151-dokonano-zamachu-na-lukasza-bugajskiego-po-wpisach-o-jonnym-danielsie/

      Usuń
    10. Facet masz chyba jakąś manię prześladowczą! Co za problem że ktoś pozna twoje dane?

      Usuń
    11. My name is Ingo Pasch. I am 77 year old. I was in Slovenija (un state next Italy and Austria in Europe) lawyer (advocate), Secretary of State and President of Chamber for private security. Now i am retired. My father was Jonny - Hans Georg Willi Pasch, born 22.1.1909 in Berlin.He lived 1943 in Warszawa, Polska with your grandmother Inna Florow Bulhak and divorced from my mother Maria Pasch, born Nowy of Wallersberg. My father is - if is Inna (Janina) Florow Bulhak veritable your grandmother - your grandfather and your father is in this case my half brother. Is your father born in Warszawa, Poland in Europe at 7.4.1944 ? Is the complete name of your father Thaddeus Mihael Pasch ? Was your father as child with o. s own mother and father at end of Second World War in Germany in refugee camp in English zone on region Rhumspringe (near Duderstadt) ? Can your dad remember the ladies Anna Reuter, hi look after him ? She still lives and is now nearly 100 years old. And she still remembers him and speaks of him. I have pictures of your futher as a child, also about his mother.

      If your father is realy the son of my father and he is my brother, I would be glad if he contact me.

      My E-Mail is:
      ingo.falk.pasch.wallersberg@gmail.com.

      With kind regards,

      Ingo Pasch,
      Stari trg 11 a, 1000 Ljubljana, Slovenija, EU
      and second Adress:
      Neue Jakobstr. 38, 10179 Berlin, Deutschland, EU

      Usuń
    12. Pan Ingo Pasch podał swój adres kontaktowy w powyższym komentarzu, więc proszę pisać bezpośrednio do pana Pascha jeżeli ktoś z Państwa posiada jakiekolwiek informacje. Podejrzane anonimowe prośby o kontakt, jakie się tutaj pojawiły, zostały i będą usuwane.

      Mr. Ingo Pasch's address and email are available in his comment above, so if you have any information please contact him directly instead of posting dubious anonymous comments asking him to contact you. Such requests were and will be removed.

      Usuń
    13. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    14. Murzyn ZBangladeszu 21 listopada 2018 02:59 napisał (cytujemy, gdyż autor usunął swój komentarz):
      „Nie wiem, dlaczego moja prośba została usunięta. […] I nie boję się żadnych służb specjalnych, gdyż nie mam nic do ukrycia.”
      Jeżeli rzeczywiście nie masz nic do ukrycia „Murzynie ZBangladeszu” i jesteś tak odważny jak napisałeś, to dlaczego zamieściłeś komentarze anonimowo, a teraz - jakże odważnie! - odpisałeś z fikcyjnego konta o pseudonimie „Murzyn z Bangladeszu”?
      Litościwie pozostawiamy to bez komentarza…
      Anna P. / Redakcja ITP²

      Usuń
    15. Mimo wszystko uważam, że należałoby ponownie nawiązać kontakt z "publicradio", gdyż w świetle nowych informacji zaprezentowanych przez Ingo Pascha, jak wyjazd Iny po wojnie do Niemiec i dalej w nieznanym kierunku, jego informacje wydają się jednak być prawdziwe i godne większego zagłębienia się w temat. Argument ze sfałszowaniem zdjęcia też niekoniecznie musi być prawdziwy, po co autor miałby postarzać zdjęcie, skoro Ina, zgodnie z jego relacją, zmarła gdzieś w latach 80? Czy ten autor pisał dokładniejsze informacje, jak miasto w USA, w którym jego rodzina przebywała? Gdzie znajduje się jej grób? (zdjęcie grobu to moim zdaniem byłaby o wiele pewniejsza informacja) Najlepiej, gdyby miał, podobnie jak Ingo Pasch, dokładne dokumenty na potwierdzenie swojej teorii. Z tego opisu wynika, że Ina musiała mieć w USA jeszcze jednego męża, z którym miała jeszcze jedno dziecko (jego wujka).

      Osobiście uważam, że "publicradio" i Ingo Pasch w celu większego zasięgu powinni wypowiedzieć się na Reddicie w linkach r/poland, r/classicfilms/ lub r/oldschoolcool.

      Usuń
    16. Akurat Pan "publicradio" swojego adresu kontaktowego nie podał publicznie, więc stąd prośby o pomoc w nawiązaniu z nim kontaktu.

      Usuń
    17. Pan „publicradio” napisał, a więc czyta także po angielsku, więc może skontaktować się z panem Ingo Pasch osobiście. Jednak z pewnością nie potrzebuje do tego żadnych pośredników, jacy tu się nagle pojawili i zaoferowali.
      My także jesteśmy bardzo ciekawi dalszego ciągu całej tej sprawy…

      Usuń
    18. Nie mamy pewności, czy Pan "publicradio" po tym ,z jaką nieufnością został tutaj potraktowany, nadal zagląda na tę stronę. Jak nie chcą Państwo pośredników to proszę przekazać Panu "publicradio" dane kontaktowe Pana Pascha z informacją, że od kilkudziesięciu lat poszukuje kontaktu z zaginionym przyrodnim bratem Thaddeusem Michaelem albo Panu Paschowi przekazać adres mailowy wnuka Iny. Są Państwo ciekawi dalszego ciągu całej sprawy, to chyba powinno Państwu zależeć na tym, żeby mieć swój cenny wkład w odnalezienie się rodzeństwa po latach, a przy okazji poznania prawdy o Inie. Tym bardziej, że wasza strona robi wiele dla odkłamywania historii i walki z nieprawdziwymi doniesieniami.

      Usuń
    19. @ Marekos, „Murzyn…”, Marek T., Jarosław D., Andrzej…, i inni, którzy do nas napisaliście w tej sprawie w komentarzach, email i przez formularz kontaktowy.

      Niektórzy z Państwa mienicie dziennikarzami, a jednocześnie wymagacie od nas, abyśmy popełnili jeden z największych grzechów dziennikarstwa jakim byłoby ujawnianie poufnych danych człowieka, który - pisząc do nas - przecież sam się na to nie zdecydował! Nigdy tego nie robiliśmy i z pewnością nie zrobilibyśmy tego teraz tylko po to, aby grono różnych autorów mogło napisać ciąg dalszy swoich felietonów, nawet gdybyśmy posiadali dane pana „publicradio”.

      Po otrzymaniu listu od p.Ingo Pasch 18 października 2018 zrobiliśmy to, co mogliśmy: przekazaliśmy jego list do p.DeS-a (autora powyższego artykułu, który był w kontakcie z p.„publicradio”). Ponieważ p.DeS, jak chyba wszystkie zainteresowane osoby już o tym wiedzą, bardzo chroni swą prywatność, nasza komunikacja z tym Autorem nie jest typowa lub szybka; wiemy jednak, że p. DeS przesłał email p. Pascha do p. „publicradio”.

      Redakcja ITP


      Nasza wczorajsza odpowiedź została zastąpiona niniejszą z uwagi na odpowiedź od p.DeS-a, jaką właśnie otrzymaliśmy. Poniżej fragmenty.

      ---
      /…/
      Oczywiście, że ślę /…/ i wczoraj z ************* (który też nie powinien być blokowany, ale pewności nigdy nie ma). /…/ oprócz pierwszego wszystkie podobnej treści /…/:

      G*************,
      This is my fourth email to you from yet another anonymous public mailer.
      Since I have no way of knowing if you've received my emails or not, and I'd understand if you're upset at me, but since it is important matter to Mr. Pasch (and perhaps to you as well?), I will keep trying at least few more times from other public mailers when - as you know - I can do it securely.
      I do remember your family was very skeptical about publishing any info, and who would understand it better than me, thus if you want to stay anonymous I would really appreciate if you'd at least acknowledge receiving this email by /…/

      All the best,

      DeS

      Due to 2000-char. limit of this mailer, original msg had been shortened:
      ---------- Forwarded message ----------
      /tu wiadomość pana Ingo Pascha/
      ---

      Usuń
    20. @ Marekos
      Dokładnie o to samo poprosiliśmy pana DeS-a, który zgodził się przekazać panu Pasch dane pana „publicradio” jeżeli do końca listopada p. „publicradio” sam nie się nie odezwie lub nie odpowie na jego listy.
      Anna P. / Redakcja ITP²

      Usuń
    21. Właśnie otrzymaliśmy następującą wiadomość od p. DeS-a i przesłaliśmy ją do p. Pascha:

      ---------- Forwarded message ----------
      From: **********
      Date: Wed, 28 Nov 2018 16:45:06 +0000
      Subject: Re: Pan publicradio
      To: **********

      Proszę przesłać wiadomość do p. Pascha:
      --------------------------
      Dear Mr. Ingo Pasch,

      I am the Author of the article about Mrs. Ina Benita that appeared in the Ilustrowany Tygodnik Polski under my pen name "DeS" (which is short for Digitale Scriptor). After receiving information about your post in the comment's section of my article, during the past month I have tried to contact Mr. ********** (known as "publicradio") multiple times, but he hasn't replied to any of my several emails. Under such circumstances and due to importance of the matter and lack of response from Mr. **********, I have decided to pass (through ITP) his personal information to you in confidence, under following conditions:
      - You (Mr. Ingo Pasch) will use this information solely for the purpose of contacting Mr. ********** personally only in order to conclude the identity of your missing brother Thadedeus Michael (who may or may not be Mr. **********'s father),
      - You (Mr. Ingo Pasch) will not disclose Mr. **********'s personal information to any third party nor absolutely anyone else (at least not until will you obtain Mr. **********'s personal permission for doing so).
      I trust that you will respect these conditions.
      Here's the information you've probably been waiting for:
      Mr. publicradio's actual name is **********.
      His email address is **********
      Thus, I wish and hope that your search for your missing brother will be successful and wish you both all the best.
      I also hope you will not forget to at least inform me (through ITP) about the results.

      Sincerely,

      Des (Digitale Scriptor)
      --------------------------

      Usuń
    22. Czy od tego czasu pojawiły się jakieś nowe newsy na temat Pani Benity oraz jej wnuków?

      Usuń
    23. @Anonimowy 4 stycznia 2019 23:39 - Tak, proszę zajrzeć tutaj:
      http://ilustrowanytygodnikpolski2.blogspot.com/2018/11/powojenne-losy-iny-benity.html („Powojenne losy Iny Benity?”) lub na witrynę http://histmag.org (artykuł pana Marka Telera, niestety nie pamiętam tytułu)
      Anna P. / Redakcja ITP²

      Usuń
  12. Na wikipedii znowu zrobili z niej żydówkę (teraz niby nazywa się Iuna Florow-Bułhak) a z jej rodziców Rosjan: ojciec niby rosyjski arystokrata, a matka niby nazywała się Helena JESZCZENKO! Ciekawe tylko, że pajac który to tam napisał, nie zmienił jej nazwiska z Bułhak na Jeszczenko?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najwięcej edytorów wikipedii to Amerykanie, a zaraz po nich Rosjanie więc czego się dziwisz

      Usuń
    2. Anonimowy powyżej chyba miał na myśli że najwięcej edytorów Wikipedii to Żydzi z USA i Rosji. Chyba nikt myślący nie ma żadnych wątpliwości, że taki smakowity kąsek jak dostępna w większości języków świata Wikipedia dawno temu nie została zinfiltrowana przez "naszych starszych braci"? (mających przecież kota na punkcie kontrolowania wszelkich mediów)
      Nawet dałbym wszystko w hipotetycznym zakładzie przeciw niczemu, że to sami Żydzi założyli Wikipedię!

      Usuń

    3. Przy informacji na Wikipedii o prawdziwym imieniu i nazwisku Iny Benity oraz jej rodzicach podano przecież źródło: Słownik biograficzny teatru polskiego, t. 3, 1910-2000. A-Ł, pod red. B. Berger, Warszawa 2017. Jest tam biogram aktorki, w którym autor powołuje się na metryki ślubu Iny Benity - właśnie stamtąd pochodzi informacja o panieńskim nazwisku matki: Jeszczenko. W każdym Ina nie nazywała się naprawdę Ferow-Bułhak, tylko Florow lub Flerow. Nie widzę powodu, by doszukiwać się to amerykańsko-rosyjsko-żydowskiego spisku ;)

      Usuń
  13. Sugestia: a może redakcja zebrała by te wszystkie artykuły w jedną całość? Bo informacja w jednym okazuje się błędna w następnym a potem jest jeszcze bardziej rozwinięta w kolejnym i taki rozrzut po witrynach i artykułach jest m.z. bardzo nieprzyjazny dla czytelnika . . .

    OdpowiedzUsuń
  14. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2