Nie pozwól aby przepadły stare fotografie, filmy czy pamiętniki! Podziel się nimi ze wszystkimi Polakami i przekaż do zasobów Archiwum Narodowego IPN!
OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

To już nie jest „Nasz Sąd Najwyższy” – totalna konsternacja w szeregach totalnej opozycji

Maski opadły? Nic głupszego w kontekście najnowszej komedii w wykonaniu spadkobierców PRL-u napisać się nie da. Oni nie mają żadnych masek, na ich twarzach wszystko jest odmalowane realistycznie, bez żadnych udziwnień kubistycznych, czy innych kolaży. Reżyserowane protesty w obronie konstytucji i sądownictwa miały tak jasno wyłożone intencje i motywacje, że nie trzeba było tworzyć „teorii spiskowych”. Napis rzucony na budynek Sądu Najwyższego „To jest nasz sąd” też nie był, ani wpadką, ani metaforą, był stanem umysłu i przekonań protestujących. Bronili „swojego” Trybunału Konstytucyjnego i bronią „swojego” Sądu Najwyższego!


Trochę się zagalopowałem w ostatnim zdaniu, Trybunału Konstytucyjnego już nie bronią, a Sąd Najwyższy zaczęli atakować. Po przejściu Rzeplińskiego na emeryturę bohater jednego sezonu niemal znikł. Pojawia się tu i ówdzie, ale jego rola jest mniejsza niż komentatora Marcinkiewicza. Tak się dzieje zawsze, gdy swój człowiek przestaje być użyteczny, ale Rzeplińskiemu zostawiono jedną cnotę – on nie zdradził. Rzepliński do końca bronił ich Trybunału i dawał „pisiorom” do wiwatu, dzięki temu nadal jest profesorem, wybitnym konstytucjonalistą i ekspertem od prawa. Coś zgoła odmiennego wydarzyło się po wczorajszym wyroku Sądu Najwyższego. Rozległ się szeroki lament i złorzeczenia. Dosłownie 5 minut po odczytaniu uzasadnienia w TVN24 wypowiedzieli się znamienici prawnicy i wszyscy… zjechali z góry do dołu orzeczenie SN.

Była to akcja tak błyskawiczna i ostra, że sam rzecznik SN popadł w konsternację, zaczął przepraszać i stanowczo podkreślił, że on sam jest treścią postanowienia równie mocno zaskoczony. Nie pomogło, do boju ruszyli kolejne oddziały walczące o demokrację ludową, czy tam europejską. Konsekwentnie nie wymieniam nazwisk, którym ręki bym nie podał, ale proszę mi wierzyć lub samemu sprawdzić, że jękom na Czerskiej i Wiertniczej nie ma końca. Pojawiają się masowo sławetne „teorie spiskowe”, redaktorzy bez najmniejszych dowodów piszą o porozumieniu Gersdorf z Prezydentem i przede wszystkim o zdradzie, a wszystko po tym, jak SN zawiesił, bo musiał zawiesić postępowanie wobec Mariusza Kamińskiego i pozostałych funkcjonariuszy CBA. Gersdorf była noszona na rekach, podobnie jak Rzepliński i nagle jej komptencje i wiedza prawna stają przed wielkim znakiem zapytania. Nie ma litości dla „naszych”, którzy sądzą wbrew „naszej” woli i potrzebom.

Z jaką mamy do czynienia sytuacją? Jak zwykła tragifarsa. Oto obrońcy niezależności Sądu Najwyższego otwarcie krytykują i podważają orzeczenie, chociaż do wczoraj takie zachowania przypisywali „faszystom” i ksenofobom, ale to dopiero początek. Krytykując mówią wprost, że doszło do politycznego porozumienia, czyli tym samym przyznają, że obecny Sąd Najwyższy nie jest niezależny, tylko politycznie dyspozycyjny. Koniec? A skąd, gdzieś tak mniej więcej w środku jesteśmy. Co ich tak rozjuszyło? Literalne przestrzeganie konstytucji i pozostałych przepisów prawa. Artykuł ustawy o TK mówi wyraźnie, że postępowanie musi być zawieszone, gdy do TK wpłynie wniosek w związku z toczącym się sporem kompetencyjnym pomiędzy organami. Nie ma tu najmniejszego znaczenia, czy SN uważa, że spór istnieje, czy też nie, ponieważ to może stwierdzić wyłącznie Trybunał Konstytucyjny.

Paradoksalnie pierwszy raz od czasów wojny o sądy, Sąd Najwyższy i Trybunał Konstytucyjny zachowały się tak, jak przewiduje prawo na wszystkich poziomach i stało się to przy sprawie stricte politycznej. Wprawdzie SN wydał orzeczenie w trybie cudacznym i de facto naruszającym prawo, bo powinien zrobić to bez łaski i z urzędu, a nie po wnioskach obrońców, Prokuratora Generalnego i Prezes TK, ale skutek prawny jest zgodny z literalnym zapisem ustawy. Spełniło się marzenie bojowników o demokracje ludową? Przeciwnie, dla nich takie sądownictwo to pewna katastrofa, a co najmniej utrata gigantycznych wpływów zbudowanych na patologii.

Patrząc na zapętloną paranoję „obrońców demokracji” nie można mieć złudzeń, oni walczą o swoje sądy, które będą wydawać wyroki zgodne z ich przekonaniami politycznymi i ideologicznymi. Mówią o tym otwartym tekstem i czują się zdradzeni po orzeczeniu SN, które jest cudem prawnym, biorąc pod uwagę okoliczności. Naturalnie podejrzenie, że postanowienie, stojące w pełnej zgodzie z obowiązującym porządkiem prawnym, ma podstawy polityczne, jest w pełni uzasadnione. Trudno stwierdzić, czy doszło do porozumienia Gersdorf z Prezydentem i dlatego Sąd Najwyższy „zdradził”, ale spektakl urządzony wokół orzeczenia, które powinno zapaść z urzędu, to jednoznaczny sygnał polityczny.

Jaki? Tak do końca ciężko wyczuć, coś pomiędzy „nie musicie nas zmieniać, będziemy grzeczni”, a „wy nie ruszacie naszych, my nie ruszamy waszych”. Bez wzglądu na to, co legło u podstaw decyzji SN, widać gołym okiem, że „nasz sąd” zdradził i kto wie, czy nie przejdzie na „pisowską” stronę, ten sam sąd, który do wczoraj nie miał żadnych wad, co więcej był całkowicie apolityczny. Nie wiem, jak Szanowni Państwo, ale sam trzymam się za obolały brzuch i dalej nie potrafię powstrzymać śmiechu.


© MatkaKurka
2 sierpnia 2017
źródło publikacji:
www.kontrowersje.net





Ilustracja Autora © brak informacji

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2