Dystopijna wizja miliardera George’a Sorosa, fundatora lewicy.
Gdy opadł kurz kampanii i zamieciono śmieci, on jeden ostał się jako najhojniejszy sponsor Hillary Clinton. Jego nazwisko podczas kampanii rzadko się pojawiało – i właśnie tak lubi najbardziej. „Mroczne pieniądze”, książka Jane Mayer o niejawnym finansowaniu polityki, ponad 300 razy wymienia braci Kochów, piętnując „skrajną prawicę”, ale ikonę postępowej lewicy, George’a Sorosa, zauważa jedynie sześć razy – w tym trzy w przypisach.Jeden z najbogatszych ludzi na planecie, o przeszłości obciążonej przez zbrodnie i przekręty, 86-letni miliarder nadal jest w grze. Ponad 10 lat temu przeniósł swą finansową kwaterę na Curaçao, holenderskie terytorium zależne na Karaibach – a więc raj podatkowy utworzony z myślą o hipokrytach, którzy mówią co innego niż robią.
Miejsce to nie zabezpiecza jednak przed wszystkim, od czasu do czasu Soros bywa oskarżany, a nawet – zdarzało się – że skazywany za wykorzystywanie informacji poufnych w spekulacjach giełdowych. Francuski sąd uznał go za winnego takiego przestępstwa i nałożył karę grzywny w wysokości 2,3 mln dol. W klubie miliarderów to są drobne.
Dziennikarze śledczy – dzisiaj gatunek wymierający – nie wykazują wiele zainteresowania Sorosem wolą łatwiejsze, bezpieczniejsze tematy.
Gdyby przyjrzeli się mu nawet dość pobieżnie, zobaczyliby, że zasięg i wpływ Sorosa sięga o wiele dalej niż braci Kochów czy innych, popularnych straszaków liberałów, a także, że u podłoża jego działań leży wizja tak dystopijna, jak i oportunistyczna.
– Główną przeszkodą na drodze do sprawiedliwego i stabilnego porządku świata – deklaruje Soros – są Stany Zjednoczone. Republika musi zostać osłabiona, a jej sojusznicy poniżeni.
Wówczas to władzę będzie mógł objąć globalnie zarządzany nowy porządek sorosowego świata bez granic, antyteza ideałów i doświadczeń Zachodu.
Od czasów swej młodości w Budapeszcie, George Soros jest mistrzem uników. Wtedy z rąk niemieckich okupantów odebrał pierwszą życiową lekcję. Wcześniej rodzina Schwartzów zajmowała wielki dom na dunajskiej wyspie. Matka George’a, Elżbieta, była córką majętnych handlarzy jedwabiu, a ojciec Tivadar znanym ekscentrycznym prawnikiem; przy dobrej pogodzie pływał do biura łodzią wiosłową.
Niezależnie od wielkości posiadanego konta w banku węgierscy Żydzi nawet przed agresją Trzeciej Rzeszy żyli w strachu. Agnostyk Tivadar nigdy nie chodził do synagogi, wiązał natomiast wielkie nadzieje z esperanto – sztucznym językiem, którego zwolennicy byli wówczas przekonani, że będzie obowiązywać na całej ziemi; że stanie się powszechnym językiem świata. Językowa wieża Babel legnie w gruzach, a nacjonalizmy znikną wraz z dialektami, lokalnymi różnicami i granicami między państwami. Ale to w przyszłości... zanim do tego dojdzie, żydowska tożsamość musiała zostać przesłonięta papierem dokumentów; rodzina zmieniła nazwisko na „Soros” – co znaczy „szybować” w esperanto.
W 1944 roku na okupowane przez Niemców Węgry przybył Adolf Eichmann, uosobienie holokaustu, w celu administrowania Ostatecznym Rozwiązaniem Kwestii Żydowskiej. Tivadar uprzedził go jednak, zaopatrując się na czas w fałszywe dokumenty dla siebie i rodziny oraz przekupując pracownika administracji aby ten zaadoptował Georgya i zeznawał odtąd, że chłopak jest jego chrzestnym.
Tu nastąpił punkt zwrotny w życiu i przyszłej karierze Sorosa. Urzędnik, który przygarnął nastoletniego Georgya, otrzymał zadanie konfiskowania żydowskich majątków. Z Sorosem u boku, chodził od domu do domu inwentaryzując majątki na potrzeby niemieckich oficerów. Nie można potępiać wszystkich takich osób, które kolaborowały ze złem, aby przeżyć. Jednak większość tych, którzy przeżyli, nękały wyrzuty sumienia i poczucie winy.
Ale nie Sorosa.
W 1998 roku, gdy jego spekulacje giełdowe stały się sławne, program „60 Minutes” poświęcił mu jeden ze swych programów. Prowadzący rozmowę Steve Kroft z CBS pytał Sorosa o doświadczenia wojenne:
KROFT: Był Pan świadkiem wysłania do obozów śmierci wielu osób.
SOROS: Tak. Miałem wtedy 14 lat i powiedziałbym, że to w tamtym czasie ukształtował się mój charakter.
KROFT: W jakim sensie?
SOROS: Że zawsze powinno się planować i myśleć krok do przodu. Gdy ktoś jest zagrożony, powinno się rozumieć i uprzedzać wypadki. To było olbrzymie zagrożenie złem – to znaczy to było bardzo personalne doświadczenie zła.
KROFT: Wydawać by się mogło, że takie doświadczenie wielu ludzi na wiele lat skierowałoby na leżankę do psychiatry. To było trudne dla Pana?
SOROS: Nie, wcale nie. Może jak dziecko nie dostrzega się związku, ale nie stwarzało to dla mnie żadnego problemu.
KROFT: Żadnego poczucia winy?
SOROS: Nie.
KROFT: Na przykład, że jestem Żydem, i proszę oto tutaj, jestem świadkiem zagłady tych ludzi, przecież mógłbym być na ich miejscu, powinienem być na ich miejscu… Nic z tych rzeczy?
SOROS: Cóż, oczywiście, mogłem być po drugiej stronie, mogłem być tym, od kogo zabierano rzeczy, ale nie miałem poczucia, że tam nie powinienem był być, ponieważ – to właściwie – śmieszna rzecz – było to coś takiego, jak działa rynek – jeśli mnie by tam nie było, to oczywiście ktoś inny i tak by to zrobił, niezależnie od tego czy to byłbym ja, czy nie ja, a więc ja nie odgrywałem żadnej roli przy zaborze tego mienia, nie miałem poczucia winy.
W 1961 roku podczas procesu w Jerozolimie, podobną argumentację przedstawił Adolf Eichmann. „Dlaczego ja?” – pytał. – „Dlaczego nie miejscowy policjant, tysiące policjantów? Gdyby odmówili udziału w wysyłce Żydów do obozów, byliby rozstrzelani. Dlaczego nie wieszać ich za to, że nie chcieli być rozstrzelani? Dlaczego ja? Wszyscy zabijali Żydów”.
Wojna dobiegła końca, ale kłopoty Węgrów się nie skończyły, oddziały sowieckie wyparły Niemców i wyrzuciły ich kolaborantów, Gyorgya nie spotkała jednak żadna kara, nie został nawet skarcony za współpracę i pomaganie Niemcom.
Petr Cibulka, były czeski dysydent, powiedział kiedyś brytyjskiemu dziennikarzowi, że jedynym sposobem, aby Soros uniknął represji, była współpraca z GRU – sowieckim wywiadem wojskowym, a być może również NKWD. Jakoś tak się stało, że 16-letni Soros przeszedł przez niezliczone sowieckie punkty kontrolne, i bez ważnego paszportu, bez sowieckiej zgody na wyjazd, bez pieniędzy i pomocy z zewnątrz wyjechał z Węgier do Anglii, gdzie w 1947 roku rozpoczął studia na London School of Economics. Był w stanie utrzymać się i w 1952 roku ukończyć szkołę. Nic nie wspomina, by w tym czasie dostawał jakąkolwiek pomoc Już samo to powoduje u mnie dziwne dreszcze. Według własnych słów Sorosa, miał on w tamtych czasach pobierać stypendium.
Jako student o zanglicyzowanym już imieniu, Soros został oczarowany przez pisma Karla Poppera (1902–1994). Ten wiedeński filozof poświęcił życie koncepcji, którą określił jako Społeczeństwo Otwarte – miejsce, gdzie ludzie wolni byliby od „plemiennych” przywiązań, jak religia, nacjonalizm czy tradycyjne zasady ekonomiczne. Popper potępiał jednak jako „pomnik ludzkiego skarlenia” platońską koncepcję króla filozofa.
– Cóż to za kontrast – pisał Popper – między prostotą humanizmu Sokratesa, który ostrzega osoby publiczne przed niebezpieczeństwem zaślepienia poczuciem własnej władzy, mądrości i wspaniałości, co za odwrót od świata ironii i rozumu do platońskiego króla – mędrca, którego magiczne zdolności windują wysoko ponad zwykłych ludzi; choć nie na tyle wysoko, by mógł zrezygnować z posługiwania się kłamstwem czy kuglarstwem charakterystycznym dla każdego szamana – handlowania zaklęciami w zamian za władzę nad bliźnimi.
Czy Soros konfrontował się wówczas z wnioskami tych wielkich idei? Nikt tego nie wie, być może nawet sam Soros, który w tamtym czasie usiłował znaleźć sobie miejsce w powojennej Wielkiej Brytanii. Dla świeżego absolwenta uniwersytetu świat finansów okazał się jednak niedostępny. Nikogo nie interesował jego dyplom ani znajomość kilku języków. Ostatecznie został zatrudniony w londyńskim banku handlowym Singer i Friedlander – ponieważ – jak sam podaje w niezwykłej chwili skromności – dyrektor również pochodził z Węgier.
W latach 30. w Hollywood, było tak dużo ludzi z Węgier, że pewne studio filmowe wywiesiło napis: Nie wystarczy, że jesteś z Węgier, musisz jeszcze mieć talent.
Podobnie było w Londynie lat 50., gdzie świeżo zatrudniony pracownik nie mógł spocząć na laurach swych budapeszteńskich kontaktów; musiał jeszcze zademonstrować, iż jest w stanie zarabiać pieniądze.
I Soros to uczynił.
W ciągu kilku lat opanował sztukę transakcji arbitrażowych – czyli zarabiania na wykorzystywaniu różnic w kursach walutowych. Jak przystało na człowieka o takim pochodzeniu, promował także europejskie papiery wartościowe, w tamtych czasach zyskujące względy inwestorów z amerykańskich instytucji finansowych. Za pośrednictwem Sorosa mogli zarabiać w nowej Wspólnocie Węgla i Stali, która wkrótce miała zmienić nazwę na Wspólny Rynek.
W roku 1959 Soros przeprowadził się do Nowego Jorku – finansowego centrum zachodniego świata – gdzie wciąż pobierał pensję, ale był już pracownikiem wysokiej rangi. Mówił wówczas kolegom, że zamierza pracować może jeszcze trzy lata, zaoszczędzić pół miliona dolarów, a potem wrócić do Anglii, aby studiować filozofię.
Tak się nie stało, na drodze stanęło jego własne ego:
– Muszę przyznać, że zawsze miałem wyolbrzymione poczucie własnego znaczenia – przyznawał jakiś czas później – mówiąc brutalnie, bawiła mnie myśl, że jestem swego rodzaju królem bogów.
W latach 60. „król bogów” spłodził teorię refleksyjności. Mimo ensteinowych podtekstów, koncept ten miał niewiele treści. W zasadzie Soros stwierdzał, że obserwator zjawiska czy to w polityce, czy w gospodarce, staje się częścią tego, co obserwuje, przez co traci obiektywizm. Przestrzeń gospodarki – jak Wall Street – są szczególnie narażone na siły, które mają niewiele wspólnego z doświadczeniem empirycznym czy precedensami historycznymi. Wiedząc o tym, zdolny obserwator może osiągać olbrzymie zyski, jeśli pozostanie ponad poziomem różnych podpowiadaczy czy „smart money”, czyli inwestycji najbardziej uznanych inwestorów.
Doświadczenie recesji z 1973 roku dostarczyło jeden z wielu tego przykładów. Po latach dzikiego agresywnego wzrostu rynek wydawał się nie reagować na zwykłe cykle biznesowe.
Kiedy się załamał, inwestorzy oczekiwali zwykłego w takich wypadkach odbicia – jednak przez pięć długich lat nie doczekali się tego. Ustąpienie Richarda Nixona, kryzys naftowy, uprowadzenie amerykańskich zakładników w Iranie i dyletancka reakcja Jimmy’ego Cartera, wszystko to sprawiło, że dobre czasy długo nie wracały. Mimo to w tym okresie kilku spekulantów uzyskiwało olbrzymie zyski.
Soros był jednym z nich.
George Soros triumfował wielokrotnie, ale żadne zwycięstwo bardziej nie ukształtowało jego wizerunku i nie było słodsze, jak to dwadzieścia lat później po drugiej stronie Atlantyku. Zdając sobie sprawę, że brytyjski rząd będzie bronił kursu funta szterlinga, Soros wraz z grupą swych współpracowników wszedł w posiadanie milionów funtów szterlingów, a następnie zmusił Londyn do obrony kursu, zarabiając 1,5 mld dol. w miesiąc. Założył, że banki centralne państw nie będą w stanie utrzymywać sztucznie zawyżonego kursu funta wobec marki niemieckiej. Za jego wygraną zapłacili emeryci i drobni ciułacze, którym w rezultacie Sorosowego ataku na kurs funta stopniały oszczędności. Takie koszty nie miały dla Sorosa znaczenia, przeciwnie, jego pozycja wzrosła; w sferach finansowych zyskał sławę człowieka, który „rozbił” Bank Anglii.
Kryzys nisko oprocentowanych pożyczek hipotecznych w latach 2000 stworzył kolejną okazję. Wartość nieruchomości była napompowana, a wysokość zaciągniętych pod nie kredytów hipotecznych zbyt duża. W 2008 roku przyszedł „dzień sądu”. Upadł Lehman Brothers, system ubezpieczeń Fannie Mae and Freddie Mac i niemal całkowicie załamał się globalny systemu finansowy.
Soros ponownie wyszedł z tego bez szwanku.
– Mam bardzo dobry kryzys – oznajmił z uśmiechem dziennikarzowi.
Był już wtedy od dawna jednym z najbogatszych ludzi świata. Konieczność płacenia olbrzymich zobowiązań alimentacyjnych (w 2013 roku ożenił się po raz trzeci) oraz kształcenia dzieci (podobnie jak Donald Trump, ma ich pięcioro), a także koszty utrzymywania olbrzymich posesji w Westchester i na Long Island, nie dokonały wyłomu w jego majątku, który nie przestawał rosnąć.
Podobnie jak wielu finansowych gigantów przed nim, Soros uznał, że zdobywanie pieniędzy i ich wydawanie to za mało, by zaspokoić jego kolosalny apetyt. Na czele swych funduszy hedżingowych i firm postawił synów i innych zarządców, a sam niczym właściciel domu przy plaży, gdzie drzewa zasłaniają widok, zajął się wycinaniem wszystkiego, co przesłania mu własny obraz świata.
Sorosowa Fundacja Społeczeństwa Otwartego poświęciła się sprawie walki z narodową suwerennością.
Jego kandydatka na prezydenta przegrała w 2016 roku, ale chwilowa porażka nie spowolniła Sorosa. Jego portfolio działań politycznych jest dobrze zdywersyfikowane. Wspierając organizacje oddane agitacji społecznej czy zmianom dla samego zmieniania, Soros wznieca wywrotowe pożogi w Stanach Zjednoczonych i na całym świecie.
W sierpniu ubiegłego roku grupa sprytnych hakerów włamała się na konta Sorosa i opublikowała zdobyte informacje. Być może jedną z najbardziej znaczących było ujawnienie prawdziwej istoty Open Society Foundation – nazwanej tak na cześć sir Karla Poppera.
Główny dokument fundacji opublikowany w całości uznawał kryzys wywołany przez uchodźców syryjskich jako okazję do ponownego przemyślenia znaczenia wykorzystania migracji, co można przełożyć na użycie agitacji do zalania Europy i USA ewakuującymi się migrantami (wśród nich prawdopodobnie wieloma terrorystami), i pozbawienie znaczenia dotychczasowych granic i instytucji. Proces ten ma stworzyć rzeczywistość wolną od ograniczeń konstytucjonalizmu, amerykańskiej wyjątkowości, wolnorynkowego kapitalizmu i innych przestarzałych „- izmów”.
Przez wiele lat na celowniku Sorosa był Izrael. Zapewnia finansowanie ugrupowaniom BDS (boycott, disinvestment, sanctions) działającym przeciwko państwu żydowskiemu.
(...) Stronniczość Fundacji Otwartego Społeczeństwa jest oczywista, a członkowie tej organizacji wolą działać bez rozgłosu.
– Z wielu różnych powodów, chcemy tworzyć zdywersyfikowane portfolio grantów obejmujących Izrael i Palestynę, i we wszystkich tych wypadkach zachować względny dystans i niewielki rozgłos…
Dla propagowania Sorosowych idei pieniądze dostają reporterzy i dziennikarze.
Jak wynika z WikiLeaks, tacy dziennikarze kształtują np. relacje z Ukrainy. Instrukcja fundacji zalecała:
– wyselekcjonowanie dziennikarzy z pięciu krajów, na których nam zależy (Niemcy, Francja, Hiszpania, Włochy i Grecja), a następnie oferowanie im dłuższych wyjazdów na Ukrainę. Zamiast wprost określać, co mają pisać, sami powinni sugerować tematy artykułów, my zachowamy tylko prawo weta wobec relacji, jakie uznamy za sprzeczne z naszymi celami. Sugerujemy bezpośrednio spotkać się z dziennikarzami, aby ustalić, czym są zainteresowani.
W Stanach Zjednoczonych Soros finansuje szerokie spektrum operacji kulturalnych i politycznych. Jedną z nich jest destabilizowanie Kościoła rzymskokatolickiego w USA. W roku 2015 przekazał 650 tys. dol. w celu zmiany charakteru wizyty papieża Franciszka, wykorzystując lewicowo nastawione organizacje wewnątrz Kościoła do promowania małżeństw homoseksualnych, aborcji i eutanazji. Na czele tych wysiłków stał menedżer kampanii Hillary Clinton, samozwańczy katolik John Podesta.
Bill Donohue, prezes Catholic League, daremnie apelował o zwolnienie Podesty, który jego zdaniem w sposób nieetyczny usiłował doprowadzić do rewolucji i buntu wewnątrz Kościoła. Donohue wprost stwierdził, że Podesta jest frontmanem George’a Sorosa, którego zamiarem jest powołanie do życia szeregu antykatolickich ugrupowań. Tu nie chodzi jedynie o krytykę (Kościoła), jak niektórzy sugerują, lecz że krytyka ta jest zsynchronizowana i nastawiona na wywołanie zamieszania wewnątrz samego Kościoła.
Inny faworyt Sorosa to Black Lives Matters, radykalna organizacja oddana sprawie wykazania, że policja jest przeżarta rasizmem. Używając zapalnej, nieprawdziwej retoryki, BLM chce doprowadzić do depolicing, jak to określa jej przywódczyni Heather Mac Donald; czyli wyparcia policji z murzyńskich gett o wysokiej przestępczości. W 2015 roku po kilkudniowych zamieszkach w Baltimore, jakie wybuchły w następstwie śmierci aresztowanego Freddie Graya, okólnik Fundacji Społeczeństwa Otwartego stwierdzał, że
„niedawne wypadki stwarzają w Baltimore City wyjątkową okazję do zniszczenia strukturalnej nierówności wygenerowanej i utrzymywanej przez siły porządkowe oraz do zaangażowania politycznego mieszkańców”.
Trzy następujące jedno po drugim uniewinnienia policjantów w procesach nie miały dla Open Society Foundation żadnego znaczenia – Black Lives Matters przekazano co najmniej 650 tys. dol., obiecano również poparcie innych akcji antypolicyjnych na terenie całego kraju.
Działania te skłoniły ojca jednego z policjantów zabitego w Dallas podczas protestu Black Lives Matters do pozwania Sorosa za podżeganie do wojny z policją.
Sorosowa obsesja na punkcie wizji świata bez granic sprawiła, że przekazał dwa miliony dolarów dotacji przeciwnikom szeryfa Joe Arpaio z Maricopa County – głośnego krytyka nielegalnej imigracji. Arpaio określił Sorosa mianem skrajnie lewicowego globalisty.
Soros wydał również miliony na wsparcie kampanii wyborczych liberalnych prokuratorów okręgowych sprzeciwiających się wyrokom więzienia dla sprawców przestępstw popełnianych bez użycia przemocy – w Luizjanie, Missisipi, na Florydzie, w Illinois, Nowym Meksyku i Teksasie. Niektórzy z jego kandydatów wygrali, większość jednak przegrała.
Nacisk na pobłażliwość wobec sprawców przestępstw dotyczących także narkotyków to nie przypadek. Dwadzieścia lat temu Soros rozpoczął agresywną kampanię na rzecz dekryminalizacji marihuany i innych narkotyków pod płaszczykiem sprawiedliwości dla sprawców.
– Dlaczego narkomani mają być aresztowani i więzieni, skoro w rzeczywistości potrzebują opieki i leczenia? – pytał. W ten sposób stanął po stronie Centrum Lindesmitha (Lindesmith Center), samozwańczego „instytutu do badań polityki o substancjach narkotykowych”, które natychmiast stało się jego echem i tubą propagandy legalizacji narkotyków.
– Jestem pewien, że pożądane przez Lindesmitha doprowadzenie społeczeństwa do nihilizmu i chaosu i związanego z tym zapchania izb pogotowia ratunkowego jeszcze większą liczbą naćpanych, być może dla niego ma jakiś-tam sens – wyśmiewał ich Barry McCaffrey pełniący obowiązki rzecznika generalnego podczas kadencji prezydenta Billa Clintona.
Od tego czasu marihuana została jednak zalegalizowana na Alasce, w Kalifornii, Kolorado, w Maine, Massachusetts, Nevadzie, Oregonie i Waszyngtonie, a „Heads” – magazyn dla użytkowników narkotyków i oczywiście popierający ich legalizację – wręcz entuzjastycznie ogłosił Sorosa mianem „Tatuś Szmal-Marycha” ("Daddy Weedbuck").
Obecnie znane dane dokładnie potwierdzają jednak to, co sceptycy tacy jak McCaffrey twierdzili od samego początku: legalizacja narkotyków powoduje jedynie zwiększenie spożycia narkotyków zamiast ich zmniejszenia, doprowadza do wzrostu liczby pacjentów w izbach pogotowia ratunkowego, a nie do ich zmniejszenia, a także ogromnie wpływa na zwiększenie zagrożenia dla zdrowia młodych ludzi i tym samym osłabienie tkanki społecznej.
Jednak nawet gdy gorączka powyborcza opadła, robota Sorosa nie ustaje na chwilę.
W luksusowym hotelu w Nowym Jorku Soros niedawno zawiązał z innymi zużytymi działaczami [w oryginale: devastated - zdewastowanymi; przypis tłumacza] tak zwany Sojusz Demokratyczny (Democratic Alliance), w skład którego weszły takie „tuzy” liberalno-demokratyczne jak Nancy Pelosi, senator ze stanu Massachusetts Elizabeth Warren, czy też kongresmen z Progressive Caucus, Keith Ellison. Zdaniem Politico dyskutowali oni nad tym, jaką przyjąć strategię walki z "przerażającym atakiem na dokonania Prezydenta Obamy" przez (wówczas) prezydenta-elekta Trumpa.
Nie wszyscy Demokraci byli jednak z tego zadowoleni.
– Samo zawiązanie DA (Sojuszu Demokratycznego) powinno zostać postawione pod pręgierzem – powiedział jeden z uczestników – To jest bardzo dobry przykład tego, jak tworzy się elitarny klub dla garstki zamożnych białych fundatorów i przedstawicieli związków zawodowych po to, aby mogli sobie pić dobre wina i dzielić notatkami, podczas gdy wokół nich Partia Demokratyczna wali się w gruzach.
Z powodu zagrożenia, jakie dla władzy Sorosa niesie prezydentura Donalda Trumpa, jego działania stały się jeszcze bardziej agresywne i utajnione. To nie jest czas, aby Soros mógł sobie popuścić choćby na chwilę.
Soros z pewnością musi też sięgać myślami do niektórych ze słów swego bożyszcza Poppera, z którego przecież nie raz wybierał co lepsze kąski, pomijając oczywiście pozostały mało czytelny bełkot. A gdy to robi, jedna z toksyn wydzielonych przez Poppera z pewnością musi doprowadzać go do bardzo niezręcznej sytuacji. Otóż, paradoksalnie, Karl Popper przestrzegał świat przed ludźmi, którzy „magicznymi sztuczkami będą wynosić się ponad zwykłych ludzi” – a więc takimi, jak George Soros – i to na długo przed tym, zanim Soros przeinaczył jego nauczanie i koronował siebie samego królem-filozofem.
© Stefan Kanfer
tytuł oryginalny: "Connoisseur of Chaos"
źródło: kwartalnik "City Journal", zima 2017
www.city-journal.org
tytuł oryginalny: "Connoisseur of Chaos"
źródło: kwartalnik "City Journal", zima 2017
www.city-journal.org
Przekład: © Goniec, Sunt Facta
24 marca / 2 kwietnia 2017 (otrzymane przez email: 2017-04-03)
Tłumaczenie: Goniec; dotłumaczenie pominiętych fragmentów: Sunt Facta;
Ilustrowany Tygodnik Polski ☞ tiny.cc/itp2
24 marca / 2 kwietnia 2017 (otrzymane przez email: 2017-04-03)
Tłumaczenie: Goniec; dotłumaczenie pominiętych fragmentów: Sunt Facta;
Ilustrowany Tygodnik Polski ☞ tiny.cc/itp2
Wolne do kopiowania na tej samej licencji: CC-BY-ND
(Creative Commons Licence - By Attribution, No Derivatives - polskie tłumaczenie tutaj)
(Creative Commons Licence - By Attribution, No Derivatives - polskie tłumaczenie tutaj)
Ilustracje Autora © brak informacji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz