Odcinając się od medialnej płycizny żałobnej, zwracam uwagę na inną stypę. Żywota dokonał „zamach na demokrację”, o którym swego czasu było bardzo głośno.
Z przyczyny higienicznych nie podam linka do artykułu w Gazecie Wyborczej, ale proszę mi wierzyć na słowo, że to o czym zaraz napiszę rzeczywiście miało miejsce. Domorośli prawnicy z Czerskiej wsparci takimi autorytetami, jak Zoll, Stępień i Safjan i wszędobylski Kalisz, swego czasu wszczęli awanturę odnośnie braku publikacji wyroków Trybunału Konstytucyjnego. Wykładnia była prosta, Beata Szydło łamie prawo i powinna za to odpowiedzieć, ponieważ brak publikacji wyroku w sprawie ustawy o TK narusza prawa obywatelskie. Oczywiście autorytety nie są takie głupie, aby z tak bzdurną podstawą prawną składać zawiadomienia do prokuratury, w końcu w dzisiejszych czasach nic nie jest pewne, nawet wyroki sądów. Zawiadomienia złożyli nakręceni przez autorytety „przypadkowi” obywatele, to jest: redaktorka Wyborczej Ewa Siedlecka i 14 czytelników. Prokuratura wszystkie 15 zawiadomień wrzuciła do śmietnika, odmawiając wszczęcia postępowania z braku znamion przestępstwa, co było w tym przypadku dobitnie oczywiste.
Przez prawie dwa tygodnie Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia rozpatrzył 15 zażaleń na odmowę wszczęcia śledztwa przez prokuraturę, w sprawie niepublikowania przez premiera Polski wyroku TK z dnia 9 marca, który uznał zmianę ustawy o TK za niekonstytucyjną. Warto zauważyć, że w chwili gdy sąd rozpoznawał zażalenia, ustawa nie obowiązuje od wielu miesięcy i to też świadczy o poziomie osób składających zażalenie. Trzech sędziów 15 razy orzekło, że Zoll, Stępień, Safjan i Kalisz nawkładali głupot obywatelom do głów i żadne prawo przez Beatę Szydło nie zostało złamane. Sąd zgodnie ze stanem faktycznym stwierdził, że obywatele nie są pokrzywdzonymi w tej sprawie, bo ustawa o charakterze ustrojowym z natury rzeczy bezpośrednio nie narusza praw obywatelskich. Nie koniec brawurowego orzeczenia, Sad Rejonowy do tego stopnia sponiewierał autorytety, że stwierdził również brak podstaw do wytoczenia przeciw pani premier subsydiarnych (prywatnych) aktów oskarżenia.
Po analizie tysięcy stron sądowych zarządzeń, postanowień i wyroków, aż się chce czytać taką inteligentną i całkowicie trafną wykładnię, ale też ciągle krąży po głowie pytanie. Z jakich to przyczyn Sąd Rejonowy wydał tak odważne orzeczenia, bo wiadomym jest, że prawo ma w takich przypadkach jedynie symboliczne zastosowanie, a na planie pierwszym jest polityka. Trzeba umieć czytać treść sądowych dokumentów, to pozwala ocenić motywy i aspiracje sądu. Z powodzeniem Sąd mógł poszukać furtek i zrzucić z siebie brzemię sprawy, która tak rozpalała opinię publiczną. Wystarczyło zastosować starą sztuczkę i uznać, że Sąd Rejonowy nie ma kompetencji, aby rozstrzygać skomplikowane kwestie związane ustrojem państwa i przekazać akta do Sądu Okręgowego. Nic takiego się nie stało, wręcz przeciwnie Sąd poszedł w uzasadnieniach najdalej jak mógł i wyraźnie podkreślił, że postanowienie zamyka drogę do wniesienia aktu subsydiarnego.
Ktoś w Sądzie Rejonowym bardzo inteligentnie wyciąga wnioski i kuje się na cztery kopyta. Sprawa była nie do wygrania z przyczyn formalnych, no to sobie można poszaleć i wydać uczciwy wyrok. Czy to aby nie naraziło na zarzut „pisowski sąd”? Przeciwnie, sąd niewielkim wysiłkiem zapracował sobie na miano obiektywnego, nikomu przy tym specjalnie nie szkodząc. Teoretycznie te 15 postanowień powinno robić za pretekst do kolejnego marszu ORMO, ale czasy się radykalnie zmieniły. Temat TK został zamęczony, ORMO też ledwie zipie, to i sądowe rewelacje nie trafiły na czołówki, ale trzeba je wygrzebywać z czeluści internetowego portalu Wyborczej. Ostanie zdanie chyba jest w tym wszystkim najbardziej pocieszające, chociaż odnosi się do żałoby. Wolno, bo wolno, jednak umiera „porządek” prawny i kruszy się „kasta” rodem z PRL.
© MatkaKurka
10 października 2016
źródło publikacji:
www.kontrowersje.net
10 października 2016
źródło publikacji:
www.kontrowersje.net
Ilustracja Autora © brak informacji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz