Sądzę, że ta właśnie grupa Polaków jest dzisiaj najbardziej rozczarowana tym, że tak przez długie lata narzekający na media politycy Prawa i Sprawiedliwości jeszcze będąc w opozycji nie przygotowali dopiętego na ostatni guzik projektu ustawy medialnej. Jak wiemy toczą się nad nią prace i ciągle odwlekany jest termin wprowadzenia jej pod obrady sejmu.
Oto, co mówił ostatnio na ten temat w Polskim Radiu odpowiedzialny za projekt, wiceminister kultury Krzysztof Czabański: Są możliwe 3 warianty. Pierwszy, że przyjmujemy ustawę, wprowadzamy ją w życie i przeprowadzamy proces notyfikacji, drugi wariant, że przyjmujemy ustawę, ale nie wprowadzamy jej jeszcze w życie i przeprowadzamy procedurę notyfikacyjną. I trzeci wariant, że przeprowadzamy procedurę notyfikacyjną jeszcze na etapie projektu w sejmie. Myśmy rozważyli konsekwencje i doszliśmy do wniosku, że pierwszy jest wariantem ryzykownym. Bo jeżeli KE dojdzie do wniosku, że doszło do nieuprawnionej pomocy publicznej - będą kary.
Tymczasem jeszcze w grudniu 2015 roku Czabański pisał na Facebooku: Miło mi poinformować, że projekt nowej ustawy o mediach publicznych, który powstaje pod moim przewodem, trafi w przyszłym tygodniu do parlamentu! Wczoraj zespół ekspertów i posłów (m.in. Barbara Bubula, Elżbieta Kruk, Joanna Lichocka i Jarosław Sellin) dopracował się zrębów końcowego dokumentu. Jest szansa naprawiać media publiczne już od 1 stycznia 2016r.
Ale myli się ten, kto pomyśli, że czekają nas długie miesiące nicnierobienia i oczekiwania na notyfikacje ustawy przez KE. Pan Czabański zapowiedział, co jest priorytetem na dziś: Będziemy próbowali uszczelnić ustawę abonamentową. Bo ona cały czas obowiązuje. Gospodarstwo domowe płaci 22,70 za radio i telewizję. […] Jak zaczęliśmy mówić publicznie o składce audiowizualnej, to się podniosły głosu - że „nie mam telewizora”. Ale jak wczoraj był mecz, to kilkanaście mln ludzi oglądało ten mecz w TV Polskiej, więc jakoś bez telewizora też dają sobie radę i w takich momentach telewizory w domach się znajdują.
Jednym słowem na ustawę i wejście jej w życie długo jeszcze poczekamy, a władza zajmie się kasą i ściąganiem zaległości także od ludzi, którzy wcześniej nie chcieli opłacać tych wszystkich Lisów, Kulczyckich, Lewickich i Wielowieyskich. Panie Czabański, jeżeli nie pomyślicie o abolicji dla tych słusznie zbuntowanych to miliony Polaków oglądających mecz, których w pamięci pomnożył już pan razy 22,70 zł pokaże władzy wała i powie, że cała ta reforma mediów publicznych - trzymając się terminologii piłkarskiej - sprowadza się do krótkiego zdania z kultowego „Piłkarskiego pokera”, - Kasa, misiu, kasa.
Skupienie się już tylko na ściągnięciu abonamentu i ciągle odwlekanie radykalnych rozwiązań potwierdza tylko przypuszczenia, że na prawicy toczy się walka o to, które środowisko dorwie się do wartego rocznie ponad 700 milionów złotych tortu i kto będzie nim częstowany.
Cały spór i gra na czas zamyka się w znanym zawołaniu, Teraz K… My, z tym, że nie dogadano jeszcze, którzy My podejdą, jako pierwsi z talerzykami i kto będzie dzierżył w ręku nóż do dzielenia tym tortem.
© Mirosław Kokoszkiewicz
4 lipca 2016
opublikowano w: „Warszawska Gazeta”
www.warszawskagazeta.pl
4 lipca 2016
opublikowano w: „Warszawska Gazeta”
www.warszawskagazeta.pl
Ilustracja © Shutterstock / www.dziennik.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz