wPolityce.pl: Kilka dni po katastrofie prezydenckiego samolotu w Smoleńsku szwedzki Instytut Obrony Radiołączności (FRA) poinformował Agencję Wywiadu, że udało im się zarejestrować całą rozmowę załogi Tu-154M z wieżą kontroli lotów na lotnisku w Smoleńsku. Polskie służby nie były zainteresowane tym materiałem dowodowym. Jak Pani ocenia zachowanie Agencji Wywiadu?
Małgorzata Wassermann: Oceniam to dwojako. Z jednej strony cieszę się, że potwierdzają się informacje o materiale dowodowym, z którego będzie można skorzystać podczas wyjaśniania tego, co wydarzyło się 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku.
Z drugiej strony jestem okropnie zasmucona tym, jak zachowywał się rząd PO-PSL kierowany przez Donalda Tuska. Nie rozumiem jak można było w taki sposób potraktować to śledztwo. Osoby odpowiedzialne za to, powinny ponieść odpowiedzialność karną. Informacje o tym, że jest materiał dowodowy, który nie został wykorzystany przez polskie służby, docierały do rodzin smoleńskich przez sześć lat, ale o materiałach oferowanych przez Szwecję nic nie wiedzieliśmy. Dochodziły do nas natomiast sygnały o państwach i organizacjach, które oferowały polskiemu rządowi materiały na temat katastrofy smoleńskiej.
wPolityce.pl: Jakie to były informacje?
Wolałabym nie wymieniać nazw tych państw i organizacji, bo nie chciałabym na tym etapie komplikować pozyskiwania tych materiałów. Pragnę natomiast przypomnieć konferencję, na której przewodnicząca Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) Tatiana Anodina pytała panią Kopacz, czy chce zaproszenia strony międzynarodowej do śledztwa, pani Kopacz odpowiedziała, że nie ma takiej potrzeby, bo polski rząd wierzy braciom Rosjanom.
wPolityce.pl: Prof. Zybertowicz porównał polski wywiad do śledczego, który odmawia obejrzenia nagrania dokumentującego zbrodnię.
malgorzatawassermannfbDoradca prezydenta Andrzeja Dudy ma rację. Podczas prowadzenia postępowania wyjaśniającego dla prokuratury czy dla komisji wyjaśniającej przyczyny wypadku, należy pozyskać i zbadać każdy możliwy dowód w sprawie, który może coś wnieść do sprawy. Należy również założyć wszelkie możliwe scenariusze i wersje, a później ewentualnie je eliminować. Takie działania są naturalne dla asesora prokuratury, nie mówiąc o postępowaniu wyżej wykwalifikowanych pracowników. Nie można mówić o zaniedbaniach poprzedniego rządu w wyjaśnianiu katastrofy smoleńskiej, ale o odpowiedzialności karnej za zaniechanie obowiązków (fot. facebook.com / malgorzata.wassermann).
wPolityce.pl: Złamano wiele przepisów.
To nie tylko kwestia odpowiedzialności za nadużycie uprawnień przez funkcjonariusza publicznego, regulowane przez art. 231 Kodeksu karnego, który można popełnić podczas działania i zaniechania. Ponadto każde takie zachowanie można rozważać przez pryzmat utrudniania postępowania, bo przecież jest nim celowe nie docieranie do dowodów, które mogą przybliżyć wyjaśnianie sprawy.
wPolityce.pl: Jakie zmiany powinny zajść w służbach specjalnych, żeby takie sytuacje się nie powtarzały?
Przede wszystkim chodzi o kwestię woli, żeby służby chciały działać sprawnie i chronić nasze bezpieczeństwo, przecież to nie podrzędny urzędnik podjął decyzję, że nie skorzysta z materiału dowodowego, ale jego przełożeni. Nie wyobrażam sobie, żeby w jakiejkolwiek jednostce mundurowej taka decyzja mogła zapaść. W związku z tym pojawia się pytanie, jak poradzić sobie z ludźmi, którzy prawdopodobnie przez ostatnie osiem lat mieli przykazane, aby przypadkiem nie widzieli i nie słyszeli za dużo.
Rozmawiał TP
© Zespół wPolityce.pl
3 czerwca 2016
źródło publikacji: „Wassermann o zaniechaniach w śledztwie smoleńskim...”
www.wpolityce.pl
3 czerwca 2016
źródło publikacji: „Wassermann o zaniechaniach w śledztwie smoleńskim...”
www.wpolityce.pl
Ilustracja © Małgorzata Wassermann / www.facebook.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz