Rządowy projekt ustawy o ochronie ziemi , którego pierwsze czytanie odbyło się w Sejmie nie zabezpiecza wystarczająco polskiej ziemi przed wykupem. Wprowadza on wprawdzie 5 letnie moratorium na sprzedaż ziemi ale nie dotyczy to działek poniżej 1 ha, oraz sprzedaży ziemi na inne cele, na przykład na cele mieszkaniowe.
Publiczną tajemnicą jest, że w rękach prywatnych znajduje się obecnie duży areał ziemi przeznaczonej do oddania cudzoziemcom, przede wszystkim Niemcom, a zakupionej za ich pieniądze przez tak zwane „słupy”.
Swoboda obrotu ziemią prywatną, będąca jednym z podstawowych założeń UE działa na naszą niekorzyść i umożliwia dalsze przejmowanie polskiej ziemi przez cudzoziemców.
Unia Europejska przeżywa obecnie kryzys tożsamości. Nie tylko zawiodła osoby wiążące z przystąpieniem do UE ogromne nadzieje, lecz grozi jej obecnie realny rozpad. Ludziom przestrzegającym swego czasu przed przystąpieniem do U E pozostaje wątpliwa satysfakcja, że mieli rację. Ale ile razy można powtarzać: „ a mówiłam”. Pamiętam znajomego euroentuzjastę, który z ogniem w oczach przekonywał mnie, że po wstąpieniu do UE pensje Polaków będą wreszcie takie jak na zachodzie. „Ceny będą takie jak na zachodzie, a pensje się nie zmienią”- odparowałam zniecierpliwiona jego naiwnością. „Unia albo Białoruś”- argumentowali inni, którzy nigdy na Białorusi nie byli. Ja bywam tam co rok i życzę sobie i wszystkim aby ludziom w Polsce żyło się tak dobrze jak ludziom na Białorusi. Swoją drogą nie do pojęcia jest dla mnie, że żaden z dziennikarzy czy polityków odsądzających od czci i wiary ten kraj nie pofatyguje się osobiście żeby sprawdzić co się tam naprawdę dzieje. Podobno polscy dziennikarze komunikują się wyłącznie z grupą wyselekcjonowanych opozycjonistów z Mińska i ich oczami patrzą na Białoruś. Przypomina mi to zachodnich dziennikarzy, którzy oglądają Polskę oczami Lisa czy nawet Kijowskiego. Przeciętni Białorusini są zadowoleni, że ich ziemia chroniona jest przed wykupem a oni sami przed zdegradowaniem do roli białych murzynów Europy. Tak czy owak przed inwazją zachodnich „ dobroczyńców” chroni ich znienawidzony przez eurokratów reżim Łukaszenki. Wszelki opór przed demontażem państw narodowych witany jest w Europie z podobną nienawiścią. Znienawidzony jest nie tylko Łukaszenko lecz przede wszystkim Orban.
Możemy się pocieszać, że znaleźliśmy się w dobrym towarzystwie. Przed przystąpieniem do unii przestrzegali swego czasu ludzie tak doskonale zorientowani w realiach zachodniego świata jak Filip Adwent. Jego książka pod tytułem „Dlaczego Unia Europejska jest zgubą dla Polski” ukazała się w wydawnictwie Antyk jeszcze przed referendum. Większość jego ponurych prognoz spełniła się co do joty. W konkluzji do swych rozważań Adwent napisał: „ podejście Unii Europejskiej do sprawy ziemi w Polsce nacechowane jest całkowitą bezwzględnością, egoizmem i pogardą wobec Polaków. W tej sprawie Unia odkrywa swoje prawdziwe oblicze: oblicze kolonizatora, oblicze wroga.”
Filip Adwent urodził się w Strasburgu w polskiej patriotycznej rodzinie. Ukończył studia medyczne i pracował jako lekarz. Po powrocie do Polski włączył się w nurt życia politycznego. Zginął w niewyjaśnionym dotąd wypadku 8 czerwca 2005 roku. Ciężarówka z prawostronną kierownicą i wzmocnioną kabiną z nieznanych przyczyn, jadąc pod górkę opuściła swój pas ruchu i staranowała samochód europosła. Wraz z Adwentem zginęli jego rodzice i córka Maria oraz dwóch młodych pasażerów następnego samochodu.
Niechęć prokuratury do wyjaśnienia tego wypadku przypomina opór przed wyjaśnieniem tajemnic mordu na księdzu Popiełuszce czy okoliczności katastrofy smoleńskiej. Jasne jest, że wiedza i autorytet europosła Adwenta poważnie zagrażały czyimś żywotnym interesom.
Wracając do niezwykle ważnej dla wszystkich Polaków sprawy ziemi. Co można obecnie w istniejących okolicznościach zrobić. Otóż wewnętrzne problemy Unii Europejskiej ułatwiają niezbędne renegocjacje traktatu stowarzyszeniowego, do których podstawą powinno stać się krajowe referendum dotyczące obrotu ziemią, w którego sprawie zebrano już 2 miliony 600 tysięcy podpisów. Jeżeli decydujemy się zostać w UE to na naszych warunkach. Przede wszystkim nie powinniśmy godzić się na przymusowe osiedlanie w Polsce uchodźców, których Unia ustami Merkel nieroztropnie ściągnęła sobie na kark. Poza tym powinniśmy całkowicie zakazać sprzedaży polskiej ziemi cudzoziemcom, białym czy kolorowym, wykształconym czy też nie, ziemi państwowej czy prywatnej.
W 2001 roku Filip Adwent zadał kilka kluczowych pytań. Miedzy innymi: „Dlaczego AWRSP (wówczas ziemią władała Agencja Własności Rolnej Skarbu Państwa) odmawia zgody na wydzielenie 15-20 ha z wielkich , tysiąc hektarowych areałów, na rzecz powiększenia gospodarstw polskich rolników?, Czy przeciętny Polak jest w stanie kupić sobie choć kilka metrów kwadratowych ziemi w Niemczech?, Co pozostawimy naszym dzieciom?”
Większość szlachetnie brzmiących zasad Unii Europejskiej okazała się być w najlepszym przypadku szlachetnie brzmiącą utopią. Jakie są owoce całkowitej swobody przemieszczania się ludzi przekonują się obecnie na własnej skórze obywatele unijnych państw. Jeszcze gorsza w skutkach niż bezwarunkowa swoboda osiedlania się ludzi w dowolnym kraju okazuje się swoboda nabywania w dowolnym kraju nieruchomości. Dla nas Polaków oznacza to wypłukiwanie naszej własności przez operujące wielkim kapitałem podmioty europejskie. Dla Niemców możliwość pokojowego zrealizowania ich historycznego i odwiecznego Drang nach Osten. Czy o to nam chodzi?
Tekst drukowany w Warszawskiej Gazecie.
© Izabela Brodacka Falzmann
27 marca 2016
źródło publikacji: blog autorski
www.naszeblogi.pl
27 marca 2016
źródło publikacji: blog autorski
www.naszeblogi.pl
Ilustracja
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz