Nie pozwól aby przepadły stare fotografie, filmy czy pamiętniki! Podziel się nimi ze wszystkimi Polakami i przekaż do zasobów Archiwum Narodowego IPN!
OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Egipt – codzienność w cieniu terroru

Zamach w Berlinie: 12 zabitych, kilkudziesięciu rannych miał miejsce po paromiesięcznej przerwie, gdy chodzi o ataki terrorystyczne na Starym Kontynencie. Tyle, że terroryści z zimną krwią zabijali chrześcijan w innych miejscach: w tym miesiącu wróciłem z Egiptu, gdzie w dniu mojego powrotu do Polski zginęło siedmiu policjantów, a po parudziesięciu godzinach dokonano masakry w chrześcijańskiej, koptyjskiej katedrze w stolicy Egiptu. Zginęło 25 naszych braci w wierze.

Kair. Stolica państwa, któremu co roku przybywa przeszło 2 miliony obywateli. Można sobie wyobrazić, co będzie działo się w Europie, jeśli nad Nilem stanie się to samo, co stało się w Syrii i Iraku: już nie rzeka, ale morze egipskich uchodźców zalewających Stary Kontynent. To wizja przerażająca, ale realna pod jednym wszak warunkiem – destabilizacji kraju. Ta jednak, dzięki Bogu, nie następuje. Prezydent Abd al-Fattah as-Sisi trzyma twardą ręką swój kraj, ale też ma autentyczne poparcie społeczne: Egipcjanie zmęczeni byli krótkimi, ale pełnymi zamieszek i antagonizowania społeczeństwa rządami Bractwa Muzułmańskiego i wywodzącego się z niego prezydenta Mursiego.


Rozgrywający as-Sisi


Jestem w Egipcie drugi raz w tym roku, drugi raz spotykam się z głową państwa – generałemas-Sisi i widzę, jak Egipt manewruje, zmieniając sojusze, orientacje, schładzając międzynarodowe przyjaźnie polityczne, a dotychczasowych nieprzyjaciół czyniąc sprzymierzeńcami. As-Sisi to dla mnie przykład – hmm, czy w ogóle powinienem o tym pisać i czy pisać jest bezpiecznie? ‒ pewnego globalnego procesu, który ma miejsce w praktyce wszędzie. Chodzi mi o wzrastającą rolę wywiadów i ludzi wywiadów w polityce wewnętrznej i zewnętrznej wielu państw, w tym państw najważniejszych, regionalnych czy globalnych rozgrywających.

Myślę o karierze egipskiego prezydenta, a wcześniej ministra obrony i wicepremiera, przywódcy zamachu stanu z 3 lipca 2013, który przeprowadzał właśnie jako szef resortu obrony i wiceszef rządu. Obie te funkcje powierzył mu prezydent Mursi, co stało się początkiem końca tego radykalnego islamskiego polityka. Myślę o as-Sisi pijąc herbatę w kultowej kawiarni El-Fishawy znajdującej się na znanym kairskim „suku” (targ, bazar): parę kroków stąd własny sklepik miał przez wiele lat ojciec obecnego prezydenta (niektórzy twierdzą, że dalej ma… ). O tym, że as-Sisi, to jedno z siedmiorga dzieci rzemieślnika i kupca Hassana był ministrem obrony wiedzą wszyscy, niewielu jednak zwraca uwagę na fakt, że był wcześniej szefem wywiadu wojskowego i to w czasie trwania rewolucji skierowanej przeciwko poprzedniemu prezydentowi Hosni Mubarakowi. Wtedy zasłynął wypowiedzią, iż armia, wówczas zachowująca neutralność, robiła „testy na dziewictwo” demonstrujących kobiet, aby uchronić żołnierzy przed oskarżeniami o gwałty…

Kair – bliżej… Moskwy i Teheranu


As-Sisi lubi mówić. W styczniu nasze spotkanie trwało godzinę i 15 minut i to prezydent je przedłużał, teraz w grudniu około 1,5 godziny. Pytam go o relacje Egiptu z Rosją, ale też Egiptu z Iranem. Nie bez kozery, bo Kair wykonuje „stójkę na dwunastnicy”, wyraźnie zbliżając się do Rosji (do historii przeszło zdjęcie prezydenta Egiptu w 2014 roku z szeroko rozpartym w fotelu Putinem), jednocześnie starając się zachować bliskie relacje z USA. Waszyngton wybacza ten romans Kairowi, bo Egipt jest zbyt ważny jako tama dla radykalnej islamskiej rewolucji. Wyraźnie też as-Sisi przeorientował politykę egipską na zbliżenie z Teheranem. W jakimś sensie był „na musiku”, gdy mimo wcześniejszych obietnic nie oddał Arabii Saudyjskiej spornych wysepek należących… do Egiptu i co gorsza, poinformował o tym w trakcie wizyt saudyjskiego króla Salmana ibn Abd al-Aziza Al Su’uda, co spowodowało zamknięcie kurka z saudyjską ropą naftową dla Kairu na dotychczasowych warunkach wieloletnich kredytów. Teraz Rijad każe sobie płacić za ropę natychmiast (o, Allahu!) ‒ a Iran wyczuł możliwość włożenia klina między dotychczasowych sojuszników i sprzedaje ropę Kairowi na korzystny kredyt.

As-Sisi, ten były dowódca batalionu wojsk zmechanizowanych studiował na brytyjskich i amerykańskich akademiach wojskowych i nie potrzebuje tłumacza do moich pytań, choć sam odpowiada już po egipsku, wspierając się tłumaczem na angielski. Gdyby chcieć subiektywnie podsumować jego odpowiedzi na moje pytania, można by strawestować słynne powiedzenie brytyjskiego premiera Lorda Palmerstona (niesłusznie przypisywane Churchillowi): „Egipt nie ma stałych sojuszników ani stałych wrogów – ma stałe interesy”.

Karta radykalnego islamu


Pałac prezydencki – i nic w tym dziwnego – jest bardzo pilnie strzeżony. Oddaję tamtejszym „borowcom” oba telefony komórkowe. I ja i oni wiemy, że „komórka” może też służyć jako detonator zdalnie sterowanego ładunku. Ciekawe, że gdy parę dni wcześniej spotykałem się w Jerozolimie, w Knesecie, z premierem Izraela Benjaminem Netanyahu, to takiej procedurze mnie nie poddano, choć nad Synajem o bezpieczeństwo dba się więcej niż ponadnormatywnie.

Prezydent as-Sisi powtarza jak mantrę – znowu trudno mu się dziwić, bo przecież to wspólny interes jego kraju i szeroko rozumianego Zachodu – obawę przed radykalnymi islamistami, a w zasadzie terrorystami. Oczywiście, że gra tą kartą, bo choć zagrożenie z ich strony nad Nilem jest faktem, to eksponowanie scenariusza destabilizacji Egiptu przez pogrobowców Bractwa Muzułmańskiego może usprawiedliwić i różne zwroty w polityce zagranicznej i trzymanie na krótkiej smyczy obrońców praw człowieka czy organizacji pozarządowych. Akurat takie właśnie prawo uderzające w NGO’sy wprowadza się obecnie. Rozmawiałem z człowiekiem, który bodaj jako jedyny egipski parlamentarzysta przeciwko temu protestuje. To Muammar Anwar Sadat. Tak, kuzyn legendarnego prezydenta Egiptu (1970-81) zamordowanego w wyniku zamachu, laureata „pokojowego” Nobla (wraz z Beginem).

„Paryż Bliskiego Wschodu” czy „stolica świata”?


Wracam ze spotkania z władcą tego ponad 80-milionowego państwa. Po drugiej stronie Nilu zbudowana jeszcze w latach 1950. wieża widokowa. Architektonicznie nic ciekawego, ale wyróżnia się tym, że jako być może jedyny, a na pewno jeden z nielicznych budynków w Kairze, ma godło dwugłowego orła symbolizującego krótki okres (1958-61), gdy Egipt i Syria tworzyły jeden związek państwowy – Zjednoczoną Republikę Arabską. Po prawej mijam Muzeum Egipskie. Zwykle na świecie muzea pęcznieją od zbiorów, a te tutaj wręcz przeciwnie. Bezcenne starożytne zbory muzealne przenoszone są systematycznie pod piramidy do nowego budynku muzeum budowanego przez Japończyków i Belgów. A tam jest cenne polonicum. Otóż długa ściana przedzielająca nowe muzeum (przechodząca?) nazywa się Sierpiński Wall. Ten słynny polski matematyk był bowiem w swoim czasie największym autorytetem w geometrii, gdy chodzi o trójkąty. Trudno, żeby nie kojarzyć się to mogło z piramidami właśnie.

Gdy w latach 1920. odbywał się w Kairze zjazd geografów z całego świata ówczesny premier Egiptu powiedział w przemówieniu powitalnym, że: „Kair jest, jak Państwo wiecie, stolicą świata”. To była megalomania, ale jest faktem, że egipska stolica była powszechnie nazywana „Paryżem Bliskiego Wschodu”. W Kairze sporo jest budynków zbudowanych przez słoweńskiego architekta Antona Lasciaca na początku XX wieku. Był wtedy najbardziej wziętym architektem na tym rynku, do dzisiaj jest człowiekiem łączącym wielkie muzułmańskie państwo z małym słowiańskim krajem.

Przejeżdżam koło budynku dawnej opery ‒ kopiimediolańskiej „La Scali”. Niestety, spłonęła w 1970 roku w dziwnych okolicznościach, mimo, że tuż za nią usytuowana była remiza strażacka.

W pobliżu pomnik Isma’ila Paszy „ojca nowoczesnego Egiptu”. Jego ojciec Ibrahim Pasza to przykład historycznego paradoksu. Gdy przybył do Egiptu w okresie ekspedycji Napoleona przeciwko brytyjskim władcom kraju, nie myślał bynajmniej o odbudowie egipskiej państwowości, tylko raczej o poszerzeniu wpływów Turcji, choć sam z pochodzenia był Albańczykiem. Ba, zorganizował nawet wyprawę, która omal nie zajęła Istambułu. Do dawnego Konstantynopola jego wojska nie weszły tylko wskutek wspólnego sprzeciwu brytyjsko-francuskiego.

Patrzę na cytadelę Saladyna. Ciekawe ilu oglądających ją turystów wie, że z pochodzenia był… Kurdem. Już dawno z wrócono uwagę, że gmach cytadeli bardzo przypomina… krakowski Wawel! Do 1952 roku stacjonowały tam wojska brytyjskie, potem mieściło się ciężkie więzienie.

Przede mną „Alabastrowy Meczet”. To nazwa tylko dla turystów, żaden Egipcjanin tak tego nie nazywa, podobnie jak żaden Turek nie mówi o „Błękitnym Meczecie” w Stambule. Zbudowany przez architekta Jusufa Busznaka – nazwisko wskazuje, że rodem z Bośni,choć szereg źródeł twierdzi bezkrytycznie, że to Grek. Zanurzam się w „dzielnicę śmieciarzy”. Powstała tu przed półwiekiem, gdy prezydent Naser chciał gdzieś upchnąć egipskich chłopów napływających do bogatej stolicy z biednego południa Kraju. W „dzielnicy śmieciarzy” z kolei ‒ oczywiście nikt jej tak nie nazywa, choć to potocznie przyjęte określenie ‒ wolą mówić, że mieszkają w dzielnicy Mukatta. Guzik prawda, bo choć tak rzeczywiście nazywają się wzgórza, u podnóża których żyją „śmieciarze” (nazwa pochodzi od tego, że tutaj z całej aglomeracji dowożą śmieci i tu poddawane są utylizacji). „Mukatta” wszak zarezerwowana jest dla dzielnicy bogaczy, którzy w luksusowych warunkach mieszkają na samym wzgórzu. Neutralna nazwa „dzielnica jam” specjalnie się nie przyjęła. To jedyne miejsce w muzułmańskim Kairze, gdzie można hodować świnie! To tutaj segreguje się śmieci. Są całe rodziny i klany specjalizujące się w utylizacji papieru, inne żywności i odpadków. Powstała nawet fabryka granulatów, wysyła ona to, co wytworzy do Chin, a tam z egipskich odpadów produkuje się… plastykowe butelki. W dzielnicy śmieciarzy jest poczta, nawet salony piękności. Co chwilę widać zawieszone kapliczki czy fotografie koptyjskich papieży: tego obecnego i jego, bardzo popularnego, poprzednika, rządzącego Koptyjskim Kościołem Ortodoksyjnym przez ponad 30 lat. Ale są też zdjęcia ojca Szymona, opiekuna Koptów tej dzielnicy, przełożonego miejscowego klasztoru. Kątem oka dostrzegam szokujące w muzułmańskim kraju, wystawione na zewnątrz (!) na ulicę stoiska z wieprzowiną. Widzę też specjalne szyny od parteru po dachy służące do wciągania śmieci, by całe rodziny mogły je tam segregować. A na koniec tygodnia i tak wszyscy w tej dzielnicy spotkają się na piątkowej lub sobotniej (nie niedzielnej!) mszy świętej, w którejś z trzech świątyń koptyjskich w dzielnicy. Albo w koptyjskiej katedrze świętego Marka. Tam, gdzie przed dwoma tygodniami był krwawy zamach…


© Ryszard Czarnecki
29 grudnia 2017
(źródło publikacji za „Gazeta Polska Codziennie”, 27 grudnia 2016)
www.gpcodziennie.pl





Ilustracja © Dennis Jarvis / Encyclopædia Britannica

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2