Tylko wyjątkowy ślepiec nie widzi, z jaką furią czerscy przypuścili atak na szefa MON, Antoniego Macierewicza. Do takich brudnych ataków trzeba było zatrudnić kogoś, kto z brudem i smrodem jest oswojony na tyle, aby nie groził mu odruch wymiotny.
Choć Michnikowi nie brakuje starych i wypróbowanych cyngli to jednak w tym przypadku trzeba było sięgnąć po kogoś specjalnego.
Kogoś, kto w swoim życiu szorował już rynsztoki i nie raz znajdował się na samym dnie szamba uwalany we własnym fizjologicznym sosie. Postawiono, więc na niejakiego Tomasza Piątka, który niejednokrotnie opowiadał o swoich alkoholowych i narkotykowych problemach. Ten człowiek - jak niedawno pisałem w swoim felietonie - sam sobie wystawił miażdżącą samoocenę twierdząc, że z własnej woli poddał się zabiegowi przecięcia nasieniowodów, aby nigdy nie posiadać potomstwa, które mogłoby być po nim obciążone genetycznie. Skoro sam Piątek uznał, że świat powinien znać jego problemy to ja nie mam powodu, aby wstydliwie skrywać to, co on z pełną premedytacją nagłośnił.
Pierwszy brudny atak Piątka trafił kulą w płot. Zarzucenie Antoniemu Macierewiczowi znajomości z Robertem Luśnią w czasach, kiedy nie wiadomo było jeszcze, że Luśnia był tajnym współpracownikiem SB okazało się akcją szytą grubymi nićmi. Dość szybko opinia publiczna dowiedziała się, że Antoni Macierewicz zaraz po wyroku sądu lustracyjnego uznającym Luśnię za esbeckiego agenta zerwał z nim wszelkie kontakty. Jednym słowem Piątek po raz kolejny w swoim życiu zaliczył moralne dno, tym razem dziennikarskie. Sugerowanie agenturalności człowiekowi, który od niemal trzydziestu lat walczy o ujawnienie komunistycznej agentury to była jazda pijanego bez trzymanki. Jednak Piątek niezrażony sięgnięciem dna postanowił kopać jeszcze głębiej. Nie wiem czy korzystał z bogatego doświadczenia swoich redakcyjnych pryncypałów i czy udzielali mu oni wskazówek. Faktem jednak jest, że posłużył starym i wypróbowanego przez Wyborczą patentem do zwalczania niewygodnych osób. Postanowił walnąć w Macierewicza pałką antysemityzmu. Szczerze mówiąc nie bardzo się wysilił, ponieważ pomysłu starczyło mu jedynie na przypomnienie rysunków satyrycznych ze starych archiwalnych numerów wydawanego przez „Antoniego Macierewicza, „Głosu”. Fakt, Żydzi na tych rysunkach występowali, ale przedstawieni byli w sposób humorystyczny i bez żadnych antysemickich wycieczek. No chyba, że ktoś uzna, że satyra dotycząca osób pochodzenia żydowskiego jest zbrodnią.
Piątek nie popełnił tym razem artykułu na temat Antoniego Macierewicza tylko zmienił formę wyrazu na „wideo”. Odbiorca wchodząc na stronę „Gazety Wyborczej” ogląda świetne niekiedy rysunki satyryczne, którym towarzyszą kontrastujące z komiczną treścią śmiertelnie poważne w tonie komentarze, a całość tego spektaklu zatytułowana jest: Antysemicki "Głos" Antoniego Macierewicza w obrazkach
Powiem szczerze, że dawno się tak nie ubawiłem. W którejś z rozgłośni radiowych słuchałem kiedyś audycji polegającej na tym, że jakiś bardziej lub mniej wybitny aktor musiał w sposób przekonywujący i poważny czytać na przykład instrukcje obsługi odkurzacza, ale tak jakby wyznawał swojej lubej miłość, albo informował o jakiejś wielkiej tragedii. Jednym wychodziło to lepiej innym gorzej, ale zabawa była przednia. W przypadku Piątka, te odczytywane niby poważne komentarze o „antysemicie” Macierewiczu swoją śmiesznością dorównywały przedstawianym rysunkom. On tak zatracił się w realizacji zleconego mu zadania, że nawet nie zauważył kolejnej wielkiej wpadki i kompromitacji. Jeden z rysunków przedstawionych w tej pożal się Boże prezentacji nie tylko podsumował całą akcję Piątka wymierzoną w Antoniego Macierewicza, ale był kwintesencją całej działalności czerskiej i sporej części środowisk żydowskich. Mało tego ów satyryczny rysunek niczym plakat w niezwykle lapidarnej formie ukazuje jak w sposób instrumentalny wywija się maczugą antysemityzmu. Smaczku całej tej dętej nagonce na szefa MON dodaje fakt, że autorem satyry zamieszczonej w piśmie „Głos” i zaprezentowanej przez Piątka był wybitny artysta i jeden z najlepszych polskich karykaturzystów, śp. Arkadiusz Gacparski, którego rysunki zamieszczała również „Warszawska Gazeta”. Pamiętam, jaki byłem dumny z tego, że autorem ilustracji do mojej książki, „Polacy już czas”, był właśnie Arkadiusz Gacparski. On kpił z tego środowiska i jak widać już zza grobu znowu zadrwił sobie z nich niemiłosiernie.
Żyd odgrażający się szczekającemu psu, że go uśpi za antysemityzm to wspaniała odpowiedź na merytoryczność tych wszystkich ataków. Odpowiedź ukazująca prawdziwy cel przyświecający tym wszystkim cynglom. Chcąc uciszyć psa, który nie widzi w nich pana są gotowi nie tylko walić go pałką, ale nawet uśpić za wyimaginowany antysemityzm. Nie wiem czy na trzeźwo i w przytomności umysłu, ale Piątek po raz kolejny w swoim życiu zaliczył glebę ośmieszając samego siebie.
© Mirosław Kokoszkiewicz
1 sierpnia 2016
opublikowano w: „Warszawska Gazeta”
www.warszawskagazeta.pl
1 sierpnia 2016
opublikowano w: „Warszawska Gazeta”
www.warszawskagazeta.pl
Ilustracja Autora © brak informacji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz