Informuje go mianowicie lobby żydowskie, zainteresowane osłabieniem przywództwa politycznego w obydwu państwach, by doprowadzone do stanu bezbronności, pozwoliły się obrabować żydowskim organizacjom przemysłu holokaustu, które do spółki z Izraelem, w 2011 roku utworzyły zespół HEART w celu „odzyskiwania mienia żydowskiego w Europie Środkowej”. Przypadkowo, albo i nie przypadkowo, wypowiedź Wilusia Clintona zbiegła się niemal jednocześnie z powrotem ze Stanów Zjednoczonych Adama Michnika, który – jak sam się chwalił – rozmawiał o sprawach polskich z wieloma Amerykanami. W jakim duchu im te polskie sprawy naświetlał – co do tego nie ma wątpliwości. Zatem nic dziwnego, że i Wiluś Clinton mógł uwierzyć w te opowieści redaktora żydowskiej gazety dla Polaków, dając przy okazji kolejny pokaz ignorancji.
Nie o to jednak chodzi, by natrząsać się z Wilusia Clintona, bo znacznie ważniejsze jest polityczne przebudzenie amerykańskiej Polonii. Polonia Amerykańska, licząca prawie 10 mln, spośród których co najmniej polowa przyznaje się do polskości, od pewnego czasu przestała odgrywać jakąkolwiek rolę w amerykańskiej polityce. Ten ześlizg do politycznego niebytu rozpoczął się od momentu, gdy poprzedni prezes KPA Edward Moskal pod petycją do Kongresu USA w sprawie przyjęcia Polski do NATO zebrał 9 mln podpisów. Właśnie wtedy, z inspiracji kierowanego przez Bronisława Geremka Ministerstwa Spraw Zagranicznych w Warszawie, rozpoczęła się kampania dyskredytowania Edwarda Moskala na terenie amerykańskim, jako „antysemity”. Prezes Moskal rzeczywiście nie kucał przed Żydami i ten pretekst stał się głównym motywem oszczerczej kampanii, która doprowadziła do tego, iż przewodniczący największej polskiej organizacji w Ameryce przestał być przyjmowany w Białym Domu.
Tak naprawdę chodziło o to, by storpedować w zarodku możliwość pojawienia się w USA polskiego lobby politycznego. Po co w Ameryce Polskie lobby, kiedy jest żydowskie, w dodatku pozostające z Polską w konflikcie interesów na tle osławionych żydowskich „roszczeń”. Na dodatek pan prezes Frank Spula, który po śmierci Edwarda Moskala objął kierownictwo KPA, jest wyznawcą doktryny, według której Polska jest już niepodległa i demokratyczna, wobec czego Polonia Amerykańska nie musi już w niczym Polski wyręczać. To nawet jest prawda, cokolwiek byśmy pod tym rozumieli i podczas ubiegłorocznego pobytu w Kanadzie i USA tłumaczyłem uczestnikom spotkań, jakie odbyłem w 25 miastach Ameryki, że Polska nie oczekuje angażowania się Polonii w politykę polską, tylko oczekuje zaangażowania Polonii w politykę amerykańską. Właśnie w ten sposób Polonia Amerykańska, podobnie jak i Kanadyjska, może wyświadczyć Polsce ogromną przysługę, nie uchybiając w niczym obywatelskiej lojalności ani wobec Stanów Zjednoczonych, ani wobec Kanady. Podczas tych spotkań apelowałem na wszystkie świętości, by przynajmniej w sprawie żydowskich roszczeń majątkowych wobec Polski Polonia zaczęła przemawiać jednym głosem – by mianowicie rząd USA zaprzestał wywierania na Polskę nacisków w tej sprawie 9, a niechby nawet 5 milionów polskich głosów to jest siła, którą trudno byłoby komukolwiek zlekceważyć. Dlatego apelowałem, by Polonia Amerykańska zaczęła przekonywać tamtejszych polityków, że od tej pory nie będą dostawali polskich głosów za darmo – tak samo, jak nie dostają za darmo głosów żydowskich.
I oto za sprawą niefortunnych i niemądrych wypowiedzi Wilusia Clintona słowo staje się ciałem. Najwyraźniej nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło i jeśli piątkowa demonstracja przeciwko Hilarii Clintonowej, która – mówiąc nawiasem – będąc w przeszłości sekretarzem stanu USA pokazała ponad wszelką wątpliwość, że Polskę traktuje wyłącznie jako skarbonkę i żerowisko żydowskich organizacji przemysłu holokaustu – więc jeśli piątkowa demonstracja przeciwko niej jest jaskółką zwiastującą nadejście wiosny w postaci politycznego przebudzenia Polonii i zaczątkiem tworzenia polskiego lobby politycznego w USA, to Bogu niech będą dzięki!
Ilustracja © www.wiadomosci.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz