Nie pozwól aby przepadły stare fotografie, filmy czy pamiętniki! Podziel się nimi ze wszystkimi Polakami i przekaż do zasobów Archiwum Narodowego IPN!
OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Jak powstała poprawność polityczna (2)

[Początek w części 1 ☞ TUTAJ ]

W 1923 r. w Niemczech zostaje założona „kuźnia umysłów” [think-tank], która podejmuje się roli przełożenia marksizmu ekonomicznego na marksizm kulturowy i która w końcu lat 1930. tworzy podstawy tego, co dzisiaj nazywamy poprawnością polityczną. Stało się to możliwe dzięki bardzo bogatemu, młodemu synowi niemieckiego handlowca-milionera, Felixowi Weilowi, który został marksistą i nie szczędził pieniędzy. Zaniepokojony podziałami między marksistami sfinansował „Pierwszy marksistowski tydzień pracy”, podczas którego Lukács i wielu czołowych niemieckich myślicieli spotkało się w celu wypracowania sposobów na usunięcie podziałów między marksistami. Jak stwierdził: „Potrzebna nam jest kuźnia umysłów”. Mała dygresja - obecnie w Waszyngtonie jest zatrzęsienie takich think-tanków i wszyscy myślimy, że to coś nowoczesnego. W rzeczywistości nie są niczym nowym.

Tak więc założył taką „kuźnię umysłów” w 1923 r. przy Uniwersytecie frankfurckim, która pierwotnie miała nazywać się „Instytutem Marksizmu”. Jednak ludzie, którzy za tym stali, bardzo szybko doszli do słusznego wniosku, że otwarte przyznawanie się do marksizmu nie będzie dla nich korzystne, albowiem identyfikowanie z marksizmem jest ostatnią rzeczą, jakiej życzą sobie orędownicy poprawności politycznej. Dlatego „Instytut Marksizmu” został wręcz natychmiast przemianowany na „Instytut Badań Społecznych”.

Weil od samego początku wiedział dobrze, o co mu chodzi. Już w 1917 w liście do Martina Jaya (autora podręcznika „szkoły frankfurckiej”, jak nieoficjalnie nazywa się „Instytut Badań Społecznych”) stwierdził: „Chciałbym, aby instytut taki powstał w celu rozwoju marksizmu, a nawet - jeśli to będzie możliwe - stał się z tego sławny”. No cóż, to akurat mu się udało. Pierwszy dyrektor instytutu, austriacki ekonomista Carl Grunberg, zakończył swą przemowę podczas otwarcia (za Martinem Jayem) „otwarcie deklarując lojalność wobec marksizmu jako metodologii naukowej. Marksizm będzie naczelną zasadą instytutu” - i to się nigdy nie zmieniło.
Początkowo praca w instytucie była raczej tradycyjna, ale w 1930 r. nowym dyrektorem został Max Horkheimer. Jego poglądy były zupełnie inne. Ogólnie mówiąc, był on marksistowskim renegatem. Ludzie, którzy stworzyli i prowadzą „szkołę frankfurcką” to właśnie tacy renegaci marksizmu. W swoim myśleniu i poglądach są zajadłymi marksistami, jedynie nie należą do żadnej marksistowskiej partii, a sama Moskwa odcina się od nich.
Pierwszym grzechem - herezją - Horkheimera było zainteresowanie się Freudem i fakt, że dokonując przełożenia marksizmu ekonomicznego na marksizm ekonomiczny połączył go z elementami freudowskiej psychoanalizy seksualnej. Cytując ponownie Martina Jaya: „Jeśli można powiedzieć, że w ciągu pierwszych lat swojej historii zainteresowana instytutu skupiały się przede wszystkim na analizach społeczno-ekonomicznej konstrukcji nośnej społeczeństwa burżuazyjnego” - i należy w tym miejscu podkreślić, że Jay pisząc to jest ogromnym sympatykiem Szkoły Frankfurckiej, a nie krytykiem - „to w latach po 1930 roku jej głównym przedmiotem zainteresowania stała się nadbudowa kulturowa. Tradycyjna formuła marksistowska dotycząca relacji między nimi została w samej istocie poddana w wątpliwość przez Teorię Krytyczną”.

Rzeczy, o których słyszymy obecnie - radykalny feminizm, wydziały studiów „kobiecych”, departamenty studiów „o gejach”, wydziały studiów „o czarnych” - wszystkie te rzeczy są gałęziami Teorii Krytycznej.
Albowiem co „szkoła frankfurcka” zrobiła, to w latach 1930., opierając się Marksie i Freudzie, zlepiła razem poszczególne elementy tworząc teorię zwaną Teorią Krytyczną. Już sama jej nazwa została świetnie pomyślana, bo aż kusi, żeby zapytać "Co jest teorią?" Teorią jest krytykować. Teorią jest to, że [jedynym] sposobem na zniszczenie zachodniej kultury i porządku kapitalistycznego jest nie dać żadnej możliwości innego wyboru.
Oni bezwarunkowo odmawiają jakiejkolwiek alternatywy. Oni mówią, że tego nie da się inaczej zrobić, że nie jesteśmy w stanie wyobrazić sobie, jak prawdziwie wolne społeczeństwo może wyglądać (oczywiście według ich definicji „wolnego społeczeństwa”). Tak długo jak żyjemy pod uciskiem - uciskiem kapitalistycznego porządku społecznego, który w efekcie doprowadza do (według ich teorii) uwarunkowań freudowskich, a więc takich, które Freud opisuje w odniesieniu do ucisku jednostki - tak długo nie będziemy w stanie nawet sobie tego wyobrazić. Teoria Krytyczna jest w rzeczy samej krytykowaniem. Wymaga jak najbardziej niszczącego krytycyzmu jaki jest tylko możliwy, w każdy możliwy sposób, właśnie po to, aby obalić istniejący porządek.
I, oczywiście, gdy słyszymy od feministek, że całe społeczeństwo jest przeciwko nim i tak dalej, to właśnie jest to jedna z form działania według założeń Teorii Krytycznej.
A wszystko to zaczęło się w latach 1930., nie w 1960.

Inni kluczowi członkowie, którzy dołączyli do instytutu w tym czasie, to Theodore Adorno i przede wszystkim Erich Fromm oraz Herbert Marcuse. Fromm i Marcuse wprowadzili element, który stał się centralnym elementem Teorii Krytycznej, to jest element seksualny. Zwłaszcza Marcuse, który od początku nawoływał w swoich tekstach do utworzenia społeczeństwa dopuszczającego "wielopostaciową perwersyjność", już w 1930 dał nam wgląd w model świata, który chcą stworzyć, pisząc wybitnie skrajne rzeczy o potrzebie wyzwolenia seksualnego. Ale nie tylko on, taka postawa cechuje wszystkich głoszących poprawność polityczną - jeszcze raz przypomnę - już od lat 1930. Według Fromma męskość i kobiecość nie odzwierciedlają zasadniczych różnic płci, jak uważali Romantycy. Te różnice są według niego pochodnymi różnic wynikających z funkcji życiowych, które w dużej części zostały wymuszone przez społeczeństwo. Płeć to wynik ról, do których zmuszono jednostkę. Różnice płci to tylko ich pochodne.

Innym przykładem jest nacisk na ochronę środowiska, jaką obecnie obserwujemy. „Materializm, już od czasów Hobbesa, doprowadził do manipulacji nastawienia człowieka w stosunku do natury”. To słowa Horkheimera z „Materialismus und Moral” wydanej jeszcze w 1933 roku. Jak pisał Jay, „w następnych latach dominacji człowieka nad naturą była główną troską Szkoły Frankfurckiej”. „Przeciwstawienie się fetyszyzacji pracy przez Horkheimera (w tym miejscu oczywiście odeszli od dogmatów marksizmu) zostało jasno wyrażone w innym wymiarze jego materializmu: w zapotrzebowaniu na zmysłowe szczęście dla ludzi”.
W jednym ze swych najbardziej kąśliwych esejów, „Egoizm i Ruch na rzecz Emancypacji” ("Egoism and the Movement for Emancipation") z 1936 r., Horkheimer „omawia wrogość kultury burżuazyjnej do zadowolenia z życia intymnego”. A konkretniej - przychylnie odnosi się do protestu markiza de Sade „przeciwko powściągłości seksualnej w imię wyższej moralności”.

Jak cała ta sprawa przedostała się tutaj? Jak zalała nasze uniwersytety i - w rzeczywistości - dominuje obecnie w naszym życiu?
Członkowie „szkoły frankfurckiej” to marksiści. 
A także, co do jednego, wszyscy są Żydami. 
W 1933 roku do władzy w Niemczech doszli naziści i - co chyba nie jest dziwne - zamknęli „Instytut Badań Społecznych”, a jego członkowie uciekli do Nowego Jorku. Tam, z wydatną pomocą z Uniwersytetu Kolumbii, instytut został odtworzony jeszcze w tym samym 1933 roku.
Przez pozostałe lata 1930., pomimo, że większość członków instytutu pisała tylko po niemiecku, zaczęli oni stopniowo przenosić niszczący krytycyzm każdego aspektu społeczeństwa niemieckiego swej Teorii Krytycznej na nowy grunt amerykański, z lekka tylko adaptując ją tak, aby bardziej pasowała do społeczeństwa amerykańskiego.
Wraz z wybuchem wojny nastąpiła także jeszcze jedna bardzo ważna transformacja. Otóż niektórzy z członków instytutu zaczęli wtedy współpracę z rządem. Herbert Mancuse stał się jedną z kluczowych postaci w OSS (poprzednik CIA), a niektórzy - w tym Horkheimer i Adorno - przenieśli się do Hollywood.
Te początki poprawności politycznej byłyby dzisiaj prawdopodobnie bez znaczenia, gdyby nie 2 powiązane ze sobą wydarzenia. Pierwszym były studenckie protesty w drugiej połowie lat 1960., które w rzeczywistości były buntem przed wprowadzonym wtedy poborem do wojska w wyniku przystąpienia USA do wojny w Wietnamie. Oczywiście studenci nie mogli tak po prostu zbuntować się przeciw poborowi i skandować „Mamy to gdzieś i nie idziemy do wojska”, potrzebowali do tego jakiejś teorii, filozoficznej podbudowy usprawiedliwiającej ich bunt. Rzadko który z nich był zainteresowany przedzieraniem się przez przepastny „Das Kapital” [„Kapitał” Marksa i Engelsa]. Klasyczny marksizm ekonomiczny nie jest łatwy do zrozumienia, a większość radykałów lat 1960. nie była zbyt głębokimi myślicielami.
Szczęśliwie dla nich (a nieszczęśliwie dla nas dzisiaj i nie tylko na uniwersytetach), gdy instytut przeniósł się na powrót do Niemiec po skończonej wojnie, Herbert Mancuse pozostał w Ameryce. I podczas buntów studenckich, gdy buntownicy weszli do klasy prowadzonej przez Adorno w Niemczech - ten natychmiast zadzwonił po policję, natomiast mieszkający w Ameryce Mancuse dostrzegł w buntownikach ogromną szansę. Szansę na przekształcenie niewiele znaczącej „szkoły frankfurckiej” w główny nurt Nowej Lewicy Stanów Zjednoczonych.

Jedna z książek napisanych przez Marcuse odegrała w tym procesie kluczową rolę, gdyż stała się praktycznie biblią ruchu SDS [Students for Democratic Society - Studenci dla Demokratycznego Społeczeństwa] i była cytowana przez wszystkich buntowników lat 1960. To „Eros and Civilization” [„Eros i cywilizacja”], w której Marcuse argumentuje, że w systemie kapitalistycznym pohamowanie seksualne jest podstawą jego porządku (książka miała podtytuł „Filozoficzne podejście do Freuda” ale, pomimo unikania w niej słowa „marksizm” i odniesień do marksizmu, całość oparta była właśnie na marksizmie). Według jego tez, podobnie jak u Freuda, powstrzymywanie popędu seksualnego blokuje społeczeństwo i przez te represje doprowadza do nerwic. Gdybyśmy tylko mogli wyobrazić sobie przyszłość w której zniszczyliśmy takie pohamowania. Świat, w którym eros i libido zostają wyzwolone, w którym wszyscy żyją w „wielopostaciowej perwersji”, w którym „każdy robi swoje”. I przy okazji - w tym świecie nie trzeba pracować, jest tylko zabawa. Jakież wspaniałe było to przesłanie dla radykałów z połowy lat 1960. którymi byli przecież studenci z pokolenia powojennego wyżu demograficznego, wychowani w beztroskich czasach dobrobytu, których jedynym zmartwieniem było to, że kiedyś będą musieli „dorosnąć” i iść w końcu do pracy. Aż tu nagle zjawia się facet za którym mogą podążać, nie wymagający od nich zgłębiania ciężkich lektur marksizmu, który mówi im to, co właśnie chcą słyszeć - „rób to, na co masz ochotę”, „jeśli coś jest przyjemne to rób to”, „praca nie jest koniecznością” - inaczej mówiąc: „róbta, co chceta”. Przy okazji warto przypomnieć, że Marcuse ukuł wtedy także hasło „Kochajmy się zamiast wojować” [„Make peace, not war”].
Ale wróćmy do sytuacji, z jaką spotkali się ludzie z uniwersyteckich kampusów. Dla nich Marcuse tworzy prostą zasadę „tolerancji wyzwalającej”, zdefiniowanej jako nie tolerowanie wszystkiego pochodzącego z prawicy i tolerancję dla wszystkiego z lewicy. Jeśli dobrze pamiętam, Marcuse dołączył do „szkoły frankfurckiej” w 1932 roku, tak więc to wszystko ma swe początki jeszcze w latach 1930.

Podsumowując - Ameryka jest dzisiaj w kleszczach największej i najbardziej zgubnej transformacji w swej historii. Stajemy się państwem ideologicznym, krajem z oficjalną ideologią wymuszoną przez władze państwowe. Mamy już ludzi odbywających kary więzienia za „zbrodnie nienawiści” [„hate crimes” - spolszczony „hejt”], które są przecież niczym innym, jak tylko myśleniem politycznym niezgodnym z oficjalną ideologią.
A Kongres szykuje się właśnie do poszerzenia „zbrodni nienawiści” [o dalsze aspekty poprawności politycznej]. Ruch Przeciw Dyskryminacji [Affirmative Action - Akcja Afirmatywna] jest tego częścią. Terror wobec każdego, kto na kampusie śmie wyłamać się z poprawności politycznej jest tego częścią.
To jest dokładnie to samo, do czego doszło kiedyś w Rosji, Niemczech, Włoszech czy Chinach, a teraz dzieje się u nas. Ale my tego nie rozpoznajemy, bo nazywamy to „poprawnością polityczną” i śmiejemy się z tego. Dlatego moje przesłanie dzisiaj ma Wam przypomnieć, że „poprawność polityczna” nie jest w żadnym wypadku śmieszna, już zagnieździła się u nas, rozprzestrzenia się i zniszczy nas, gdyż jej celem jest zniszczyć wszystko to, co od zawsze uważamy za naszą wolność i naszą kulturę.


© William S. Lind
Waszyngton D.C., 5 lutego 2000
źródło publikacji: „The Origins of Political Correctness”
Accuracy in Academia - www.academia.org


przekład: © Sunt Facta
Manhattan, 21 lutego 2016,
specjalnie dla Ilustrowany Tygodnik Polski:
tiny.cc/itp2





Ilustracja © brak informacji

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2