Część III
„Nie muszę go nienawidzić”
SPIEGEL: Czy to nie dziwne, że Polański, ale najwyraźniej i ty także, nie uważacie seksu z 13-latką za coś niewłaściwego?
Geimer: Dziś trudno sobie wyobrazić, jak to było pod koniec lat 70-tych, zwłaszcza w Hollywood. Elvis Presley poślubił Priscillę w latach sześćdziesiątych. Miała 14 lat, kiedy Elvis ją poznał. [Ówczesny film] „Manhattan” Woody'ego Allena był hołdem dla mężczyzny w średnim wieku zakochanego w nastolatce. Widziałam zdjęcie Dona Johnsona z jego żoną Melanie Griffith siedzącą mu na kolanach. Ona też miała tylko 14 lat kiedy się poznali. Dziewczyna, która [dopiero co] staje się kobietą, nie była wtedy żadnym tabu. Określenia takie jak „przemoc wobec dziecić” wtedy nie istniały. A przynajmniej nikt o tym głośno nie mówił.
SPIEGEL: I to jest dla ciebie wystarczającym uzasadnieniem?
Geimer: Nie ma tu usprawiedliwienia, Roman powinien był lepiej wiedzieć. Musisz jednak zdawać sobie sprawę z tego, że ludzie zachowywali się wtedy nieco inaczej jeśli chodziło o sprawy seksualne. Roman wierzył, jak powiedział później, że jego działania opierały się na cieple i uczuciu do mnie. I wiesz co? Wierzę mu. Potępiając to z dzisiejszej perspektywy ignorujemy kontekst historyczny. Niemniej jednak, niezależnie od tego co myślał w tamtym czasie i niezależnie od tego, jak uważa dzisiaj, był to bardzo gówniany postępek z jego strony. [dosłownie: Es war beschissen von ihm, das zu tun. Egal, was er damals dachte. Egal, was er heute denkt.]
SPIEGEL: W tej chwili mamy do czynienia z podobną debatą w Niemczech. Okazało się, że członkowie Zielonych, lewicy liberalnej i partii ekologicznej oskarżeni są dzisiaj o popieranie i dopuszczanie się do kontaktów seksualnych z dziećmi ze względów ideologicznych lub pedagogicznych, ale podobno bez złych zamiarów.
Geimer: Każdy, kto w latach 70. był w wieku między 13 a 45 lat wie, że zarówno Roman, jak i Zieloni w Niemczech prawdopodobnie dokładnie tak to odczuwali. W tym nie było żadnego wyrachowania ani złych zamiarów. Doświadczenia erotyczne były postrzegane jako coś korzystnego. Uważano również, że emocjonalną dojrzałość osiąga się poprzez poszerzoną seksualność - w tym także poprzez wczesne rozbudzenie seksualności [w młodym wieku]. Uważano, że jest to dobre dla obu stron, a więc tych, którzy mieli władzę dawania tego, jak Roman, jak i tych stosunkowo bezsilnych, otrzymujących to od nich, jak ja. Roman nie widział we mnie żadnej ofiary.
SPIEGEL: Z tego wynika, że w latach 70-tych była lepsza moralność seksualna, pomimo, że mogło doprowadzać do takich sytuacji, jak to, co wydarzyło się między tobą i Polańskim?
Geimer: Kiedyś tak uważałam. Myślałam, że było lepiej. Ale może tylko dlatego, że tak właśnie dorastałam. Uważam, że nie można określać [prawnie w jakim wieku wieku] kiedy jest to złe, gdy ktoś ma seks, a kiedy już jest to w porządku. Sama chcę o tym decydować.
SPIEGEL: Ale w twoim przypadku zadecydował za ciebie 43-letni Polański.
Geimer: Zadecydował za mnie, bo uważał to za słuszne. Wolałabym raczej ponownie przeżyć ten wieczór z Romanem jeszcze raz, niż ponownie przejść przez przesłuchanie w sądzie. To było upokarzające. Te pytania. To założenie z góry, że jestem ofiarą.
SPIEGEL: Potem spędziłaś dziesięć dziwnych lat z narkotykami, alkoholem, miałaś mnóstwo romansów. Czy to nie było konsekwencją tego, co przydarzyło ci się z Polańskim?
Geimer: Moja matka i siostra mogłyby ci wiele o tym opowiedzieć. Po tym nigdy nie byłam już sobą. To było straszne. Nie chciałam z nikim rozmawiać, nie wychodziłam nawet ze swojego pokoju. Po prostu przestałam żyć. Prasa, sąd, sędzia, fotografowie, strach przed procesem, złe rzeczy, które wygadywano o mnie i mojej matce, już nie wytrzymywałam tego wszystkiego. Ale to nie miało nic wspólnego z Romanem. Rok później, gdy Roman już opuścił kraj, poczułam ulgę: wyjechał, więc nie ma już procesu! Zaczęłam się bawić. Stałam się ćpunem, dużo piliśmy, ćpaliśmy LSD, speed, kokainę, quaaludy, wszystko.
SPIEGEL: Czy miałaś potem problemy z seksem?
Geimer: Nie. Lubiłam mieć dobry seks.
SPIEGEL: W 1988 roku zdecydowałaś się [osobno] pozwać Polańskiego z paragrafu prawa cywilnego. Dopiero po 11 latach [od tych wydarzeń]. Dlaczego, skoro [jak twierdzisz] chciałaś, aby pozostawiono cię w spokoju, i dlaczego akurat wtedy?
Geimer: Bo zdałam sobie sprawę, że tak się nigdy nie stanie, że ta historia już nigdy mnie nie opuści. Nie mogłam żyć tak dalej. My, mój mąż i ja, nie mieliśmy wtedy pieniędzy i miałam też małe dziecko. To była wina Romana, że to wszystko wtedy zaczęło się od nowa, bo wydał w tym czasie swoją autobiografię i napisał w niej pewne bardzo niepochlebne rzeczy o mojej matce i o mnie. Pomyślałem sobie wtedy, że [skoro to on znowu zaczął] to Roman powinien mi teraz pomóc. Inaczej mówiąc, powinien za to zapłacić.
SPIEGEL: Polański zapłacił.
Geimer: Sześciocyfrową sumę.
SPIEGEL: Pół miliona dolarów.
Geimer: Nie mam z tego powodu żadnych wyrzutów. Roman zapłacił bez najmniejszego wahania, tak samo jak wtedy, gdy nie zawahał się przyznać do winy i zgodnie z umową [z sędzią i prokuratorem] zgodził się na uwięzienie.
SPIEGEL: Cztery lata temu, w 2009 roku, nagle dostałaś list od Polańskiego.
Geimer: To była mała, odręczna notatka. Wysłał ją z Francji na mój adres domowy na Hawajach. Wcześniej słyszałam, że rozpytywał o mój adres i myślałam sobie: „Och nie, on tu chyba nie przyjedzie!”
SPIEGEL: I co napisał?
Geimer: Że widział film dokumentalny z 2008 r. "Wanted and Desired", w którym przedstawiono całą sprawę bardzo szczegółowo. Roman pisał, że dwa razy oglądał ten film i że zdecydował się napisać do mnie, bo chciał, żebym wiedziała, jak bardzo mu przykro z powodu tego, co się stało i że bardzo mi współczuje, że to tak bardzo wpłynęło na moje życie. Napisał także, że był pod ogromnym wrażeniem mojej osoby i tego, jak przedstawiłam wszystko w tym filmie. Ale najważniejsze było to, co napisał o mojej matce, że należy pozostawić ją w spokoju i że to wszystko było tylko jego winą.
SPIEGEL: Czy to [jego słowa] wpłynęło jakoś na ciebie?
Geimer: Dla mnie to wiele znaczyło. Ale jeszcze więcej dla mojej matki, która w końcu, po 30 latach, otrzymała czarno na białym [na piśmie] że to nie ona wtedy zawiodła. To było bardzo ważne dla całej mojej rodziny. Wszyscy chcieli nienawidzić Romana. Dlatego teraz opublikowałam tą książkę.
SPIEGEL: Dziwnie brzmi sposób, w jaki mówisz o nim „Roman”. Nigdy więcej go nie spotkałaś, oprócz tego jednego wspólnego wieczoru w 1977 roku, od którego minęło już 36 lat, a który powiązał wasze życie. Czy to dlatego wydaje ci się, że dobrze go znasz?
Geimer: Bo nasze życia są wspólne [powiązane], ale też jesteśmy sobie zupełnie obcy.
SPIEGEL: Czy potem oglądałaś jego filmy?
Geimer: Nie. Chciałam zachować dystans.
SPIEGEL: Ale w jakiś dziwny sposób lubisz go?
Geimer: Bo przeszedł przez to samo, co ja.
SPIEGEL: To brzmi prawie jak przykład syndromu sztokholmskiego [co to jest?]
Geimer: Tylko dlatego, że nie nienawidzisz sprawcy, który już odpokutował za swe przestępstwo? Nie muszę go nienawidzić. Nie muszę mówić o nim nic złego. Bo wiem dobrze, jak się czuje.
SPIEGEL: Czy było ci go żal?
Geimer: W 2009 roku czułam się źle. Uwięzili go ponownie i czekał na ekstradycję za przestępstwo, za które już zapłacił 32 lata wcześniej. W owym czasie [w 1977 r.] była to wina narcystycznego sędziego, a tym razem [w 2009 r.] tylko dlatego, że prokurator Steve Cooley zapragnął zostać ministrem sprawiedliwości stanu Kalifornia. Budziłam się każdego ranka i myślałem: „Mój Boże, Roman ma już 77 lat. Ma dzieci. To straszne”. Ale żebym go żałowała? Jesteśmy dorośli. Zrobiliśmy te wszystkie nasze błędy i za nie zapłaciliśmy. On mnie nie potrzebuje [mojego żalu].
SPIEGEL: Czy chciałabyś kiedyś spotkać się z Romanem Polańskim?
Geimer: Nie wiem. Może. To byłoby dziwne. Ale też interesujące. Nie powiem, że nie. Ale nigdy bym się tego nie spodziewała.
SPIEGEL: Pani Geimer, dziękuję za wywiad.
UWAGI OD TŁUMACZA: Dopiski w [nawiasach] zawierające wyjaśnienia oparte są na narracji pani Samanthy Geimer na podstawie oryginału (amerykańskiego wydania) jej książki "The Girl. A Life in the Shadow of Roman Polanski" („Dziewczyna. Życie w cieniu Romana Polańskiego” - moje tłumaczenie tytułu; jeżeli książka zostanie kiedyś wydana w Polsce, tytuł polskiego tłumaczenia może zostać zmieniony przez wydawcę).
© Philipp Oehmke
25 września 2013
tytuł oryginalny: „Er hätte es besser wissen müssen“
źródło: „Der Spiegel“ nr.55/2013 www.spiegel.de
25 września 2013
tytuł oryginalny: „Er hätte es besser wissen müssen“
źródło: „Der Spiegel“ nr.55/2013 www.spiegel.de
Tłumaczenie polskie: © DeS
(Digitale Scriptor)
26 września 2013
specjalnie dla: Ilustrowany Tygodnik Polski ☞ tiny.cc/itp2
(Digitale Scriptor)
26 września 2013
specjalnie dla: Ilustrowany Tygodnik Polski ☞ tiny.cc/itp2
Wolne do kopiowania na tej samej licencji: CC-BY-NC-ND
(Creative Commons Licence - By Attribution, No Commercial Use, No Derivatives - polskie tłumaczenie tutaj)
(Creative Commons Licence - By Attribution, No Commercial Use, No Derivatives - polskie tłumaczenie tutaj)
Ilustracja © Roman Polański / Los Angeles Superior Court (obecnie materiał dowodowy) - Samantha Geimer (wówczas Samantha Jane Gailey) na jednej z wielu fotografii zrobionych przez Romana Polańskiego w 1977 roku.
ARTYKUŁ PRZYWRÓCONY Z KOPII ZAPASOWYCH, Z TEGO POWODU ORYGINALNY FORMAT ARTYKUŁU MOŻE NIE PASOWAĆ DO FORMATU OBECNEGO BLOGU. NIEKTÓRE ILUSTRACJE MOGĄ BYĆ OBECNIE NIEDOSTĘPNE, A LINKI MOGĄ BYĆ NIEAKTUALNE.
UAKTUALNIENIE: 2017-08-20-21:51 / Jacek2 (naprawiona ilustracja)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz