Nie pozwól aby przepadły stare fotografie, filmy czy pamiętniki! Podziel się nimi ze wszystkimi Polakami i przekaż do zasobów Archiwum Narodowego IPN!
OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Idiotyzmy języka polskiego III

Czytając polską prasę zarówno lewicową, jak prawicową,  dwa często używane wyrażenia wręcz ubliżają mi jako Polakowi i są zarazem nad wyraz oburzającymi przykładami zaśmiecania języka polskiego i przejawów bezmyślności osób ich używających.
Dotyczy to szczególnie ostatniego z wyrażeń, o których poniżej.

ZSRR

Skrót ten pochodzi oczywiście od „Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich”, fikcyjnej nazwy nadanej przez polskojęzycznych komunistów dla Związku Socjalistycznych Republik Sowieckich.
Obecnie może wydawać się, że jest to bez znaczenia, jednak – jak zawsze twierdzę – słownictwo i dobór słów są ogromnie ważne i mają wręcz niewyobrażalny dla większości osób wpływ na określanie i odbiór rzeczywistości w jakiej żyją.
Wiedzieli o tym dobrze komuniści sowieccy i ich polskojęzyczni kolaboranci podczas okupacji Polski.

W 1944 roku, gdy polskojęzyczni komuniści i współpracujący z nimi zdrajcy razem z Armią Czerwoną przejmowali polskie terytoria, ogromna większość społeczeństwa polskiego dobrze jeszcze pamiętała poprzedni napad komunistycznej bolszewii rosyjskiej na rodzące się państwo polskie.
W tzw. „wojnie polsko-bolszewickiej” sprzed dwóch dekad brała przecież udział większość żyjących wtedy Polaków i dla nich słowa „bolszewik”, „sowiet” czy „komunista” były po prostu synonimami wrogów i nie dość, że automatycznie określały komunistów polskojęzycznych i wszelkich zdrajców pro-sowieckich w podświadomości Polaków od razu jako wrogów, to przecież przypominały także o chwalebnym zwycięstwie odrodzonej wtedy Rzeczpospolitej nad hordami prymitywnych komunistycznych sołdatów pragnących podbić Polskę po raz pierwszy.

Tak więc dla propagandzistów komunistycznych (jak Wanda Wasilewska i jej podobnym zdrajcom) od samego początku było oczywiste, że nie ma żadnej innej możliwości zmiany wizerunku Sowietów w oczach ówczesnego społeczeństwa polskiego, jak tylko powszechna podmiana terminologii.
W oficjalnym nazewnictwie polskojęzycznych komunistów natychmiast usunięto więc wszystko, co Polakom kojarzyło się z wrogiem i było w nazwie „sowieckie” (a więc wybitnie pejoratywne dla ówczesnych Polaków) i w zamian zaczęto propagować nowe słowo, utworzone z rosyjskiego tłumaczenia. W ten właśnie sposób z języka polskiego, z map, z prasy, radia, książek i w wyniku tych zmian także i z mowy potocznej – w krótkim czasie zniknął wtedy Związek Socjalistycznych Republik Sowieckich, a zamiast niego pojawiły się jakieś Związki Radzieckie, Kraje Rad, Rosja radziecka i tym podobne dziwactwa, zaś oficjalną nazwą Sowietów według nowej komunistycznej terminologii stał się właśnie „Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich”.

Niewielu Polaków dzisiaj o tym pamięta i zapewne dlatego nadal nieświadomie powtarzają propagandę polskojęzycznych zdrajców sprzed 70 lat. Nie zmienia to jednak faktu, że nazwy „ZSRR” i „Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich” były wymysłem zdrajców, mającym na celu stworzenie w podświadomości Polaków bardziej przyjaznego wizerunku znienawidzonych przez nich sowietów. Owszem, gówno nazwane jakimkolwiek przyjemniejszym słowem nadal będzie śmierdzieć jak gówno, jednak – jak to sami wrogowie Polski zauważyli dawno temu – słowa i określenia używane przede wszystkim w potocznej mowie są ogromnie ważne.
Obowiązkiem Polaka jest oczywiście nie powtarzanie propagandy wrogów Polski, prawda?

Jedyną poprawną nazwą dla kraju, który w 1922 roku sam siebie oficjalnie nazwał oficjalnie w języku rosyjskim Союз Советских Социалистических Республик to właśnie ta nazwa przetłumaczona na język polski: Związek Socjalistycznych Republik Sowieckich (dopuszczalne jest także: Związek Sowieckich Republik Socjalistycznych), zaś skrót nazwy tego kraju w języku polskim to ZSRS.
Wszelkie ZSRR-y, „Kraje Rad”, itp. dziwolągi to wymysły nowomowy komunistycznej stworzone przez ich rzeczników dla potrzeb antypolskiej propagandy, pamiętajmy o tym!

A przy okazji rzeczników:

„piar” „pijar”

Ta nad wyraz oburzająca nawet nie kalka językowa, ale wręcz absolutny idiotyzm językowy, pojawiła się w języku polskim w ostatniej dekadzie.
Jakiś idiota, zapewne niedokształcony wykształciuch z wielkiego miasta chcący sprawiać wrażenie światowca (jakich na pęczki przybyło w polskich mediach za czasów „panowania” Platformy Oszustów), nie mogąc poradzić sobie z przetłumaczeniem na polski angielskiego zwrotu "Public Relations - P.R." postanowił użyć go ad verbum zapisując skrót "Pe eR" w fonetycznym zapisie angielskiego po polsku: „pi ar”. W taki najpewniej sposób narodziło się obrzydliwe, nieszczęsne niby-słowo „piar”, a z niego jakiś kolejny niedokształcony matołek-„światowiec” stworzył jeszcze większego dziwoląga: słowo „pijar” (zapewne będąc także modnym dzisiaj ateistą nie miał najmniejszego pojęcia, że słowo to istnieje w języku polskim już od co najmniej kilkuset lat i oznacza duchownego z Zakonu Kleryków Regularnych Ubogich Matki Bożej Szkół Pobożnych, potocznie zwanych Zakonem Pijarów). [kim są Pijarzy?]

Pijar
Drogi Czytelniku, nie daj się więc ogłupiać! W przeciwieństwie do prymitywnego języka angielskiego, z którego ów obrzydliwy słowotwór się wywodzi, w przebogatym języku polskim istnieje mnóstwo słów dla określenia tejże funkcji i czynności z nią związanych. Osobiście uważam, że słowo „rzecznik” (ewentualnie „propagandzista” lub „propaganda” jeśli chcemy podkreślić pejoratywne znaczenie) jest najlepszym słowem określającym dla zakresu czynności i osób zajmujących się "P.R.-em", gdyż przetłumaczenie tego dosłownie (jako „kontakty z publicznością”) byłoby nieadekwatne.
Cele i zadania funkcji rzecznika prasowego (lub po prostu „rzecznika”) są przecież dokładnie te same: są to wszelkie czynności związane z zadbaniem o dobry wizerunek klienta/firmy/urzędu przez nich reprezentowanego.

Obrzydliwe idiotyzmy jak „piar” i „pijar” po prostu nie mają prawa bytu w języku polskim, a osoby świadomie ich używające to matołki nie znające nawet własnego języka, ale próbujące uchodzić za wykształconych „światowców”. Na „naszych” Greenpoincie i w Jackowie określano takich matołków – jeśli dobrze pamiętam – „niemotami”, gdyż „angielskiego jeszcze się nie nauczyli, a polskiego już zapomnieli”. Chociaż bardzo wątpię, aby osobnicy używający wykształciuchowatej nowomowy (bazowanej na prymitywnym zapisywaniu słownictwa angielskiego fonetycznie) kiedykolwiek znali język polski choćby dostatecznie...
Myślę też, że nie jest w ogóle możliwe, aby dorosły człowiek mógł kiedykolwiek zapomnieć ojczysty język. Wiem zaś z całą pewnością, że angielskiego prawie każdy głupek może się nauczyć – natomiast tylko naprawdę inteligentni obcokrajowcy potrafią opanować język polski i choćby dlatego powinniśmy szczycić się naszą mową i odrzucać wszelkie tego typu idiotyzmy lub zapożyczenia z języków prymitywniejszych.
Przecież to tak samo, jakby posiadacz Lamborghini uparł się, aby wymienić niektóre sprawne części jego cacka i zastąpić je częściami pochodzącymi od Daewoo czy innego Hyundaia... Idiotyczne, prawda?

© DeS
Luty 2016
Digitales Scriptor



Kolejne dywagacje językowe Autora za miesiąc, dwa... albo wcale.








Notatka: wszystkie ilustracje pochodzą od redakcji.
ilustracja 1: © domena publiczna
ilustracja 2: © brak informacji / www.slowo.grodnensis.by
ilustracja 3: © Dąbrowski / www.remekdabrowski.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2