Termin "partyjni baronowie" powstał w okresie rozkwitu rządów Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Tym określeniem publicyści charakteryzowali wpływowych polityków, którzy wprowadzali swoich ludzi na najbardziej intratne posady i stanowiska w swoich regionach.
"Baron" mógł wiele, miał wpływy w rządzie, obsadzał swoich ludzi w zarządach spółek skarbu państwa, mianował wojewodę, kontrolował ludzi w samorządach.
Wokół takiego "barona" rosły fortuny. Jednym słowem - był człowiekiem, z którym należało się liczyć - nie tyle z powodu pełnionych przez niego funkcji, co z racji posiadania przez niego pozycji w rządzącej partii i nieformalnych wpływów, o których jednak ćwierkały nawet okoliczne wróble.
"Baronowie" rośli i... upadali wraz ze schyłkiem swoich formacji.
Partyjni "baronowie" towarzyszyli później każdej rządzącej formacji. Jeszcze dziś żywe są wspomnienia po takich peeselowskich "baronach" jak Bury, czy Karapyta, w Małopolsce ciągle trudno będzie wyplenić wpływy rodziny Kosiniaków.
W wielu regionach nadal z pewnym nabożeństwem wypowiada się nazwiska Schetyny, Grada, Chlebowskiego czy "Mira" Drzewiweckiego.
v
Grabarczyk, Biernat, Graś... dzisiejsi "baronowie" bez ziemi.
Istotną bowiem cechą każdego z takich sobiepanków jest posiadanie realnych (w czasie i przestrzeni) wpływów, które mogą przełożyć się na pożądane posady, czy też lukratywne kontrakty dla zaprzyjaźnionych z "partyjnym zadufkiem" firm.
W polskim wydaniu, a la Trzecia Rzeczpospolita, nie ma w tym jednak nawet złowieszczej finezji gier z "House of Cards" czy "Bossa". Z daleka zalatuje tu bowiem co najwyżej prowincjonalnym Ranczem Wilkowyje. Ot ordynarny dupniak i - w najwyższych porywach - bierki.
Istotną cechą systemu partyjnych "baronów" jest faktyczne prywatyzowanie państwa, jego oligarchizacja i sankcjonowanie de facto pewnego korupcyjnego obyczaju. Taki obyczaj sprawia, że całe połacie administracji, publiczne fundusze, były zawłaszczane przez nieformalne, partyjne koterie... kliki.
Poprzez prymitywny - ale funkcjonalny dla każdej partii system "baronów" państwo stawało się coraz bardziej wykluczające. Zwykli obywatele nie mieli dostępu ani do ciekawych posad - zgodnych z ich kwalifikacjami i aspiracjami - ani też do funduszy, które pomogłyby rozwijać ich dobre idee i projekty.
Dostęp do ciekawych perspektyw rozwoju, karier i dobrych interesów mieli jedynie krewni i znajomi partyjnych bonzów - "baronów".
Taka praktyka coraz mocniej mordowała demokrację, godziła w elementarne poczucie sprawiedliwości i de facto odstręczała obywateli od ich własnego państwa.
Zwykli ludzie przestali uczestniczyć w publicznych dyskusjach, ba - zniechęcili się nawet do samego mechanizmu wyborów - bo przecież i tak wszystko jest przesądzone, karty zostały rozdane i nikt nie ma już nic do powiedzenia. Nikt postronny w układ wedrzeć się nie zdoła...
Bezprawne, chamskie i coraz bardziej oparte na łokciach zawłaszczanie państwa i pełne pogardy traktowanie szarych Polaków stały się znakiem firmowym partyjnych "baronów", zniechęcały porządnych obywateli do angażowania się w sprawy państwowe i sprawiły, że Polska coraz mocniej stawała się własnością partyjnych klik.
Mechanizm funkcjonowania "łżebaronów" był w istocie coraz mocniej wykluczający, korupcjogenny i bezczelny. Tym bardziej, że "baronowie" często wywodzili się wprost spod ciemnej gwiazdy. Robili polityczne kariery na zasadzie selekcji negatywnej, gdy ludzie obdarzeni jakim takim poczuciem smaku rezygnowali z rywalizacji z uwagi na narzucany przez "baronów" poziom.
Tak kształtowała się Republika Samych Swoich. Twarzy, które nie zmieniały się przez dwadzieścia lat, ale niezmiennie żenowały poziomem kultury i intelektu.
"Baronowie" wykreowali bowiem zupełnie nowy rodzaj korupcji.
Powstał system legalnej korupcji - w papierach wszystko było lege artis i w porządku, ale wszyscy wokół wiedzieli, że panuje układ i mysz się nie prześlizgnie.
Powstawały CBA, srożył się NIK i CBS - ie, a partyjni "baronowie" otwarcie na to gwizdali, liczeniem pieniędzy obrzmiałe mając prawice.
Gnój naniesiony przez kolejne watahy bezkarnych "baronów" - który z nich oprócz nieudacznika Pęczaka z SLD poszedł na dobre siedzieć? - rozrastał się i zakażał wszystkie dziedziny naszego życia.
Ludzie z jakim takim poczuciem smaku chowali się w coraz mniejsze nisze, aby nie dosięgło ich rozparzone zuchwalstwo prostaków - nowych elit okupujących ulicę Wiejską i przyległości.
PiS zwyciężył w ostatnich wyborach, bo wydawał się być partią, która ten - partyjny - patologiczny mechanizm rozbije!
To właściwie jest największy moralny obowiązek nowych władz.
Idealistycznie my - ci którzy realnie wynieśli PiS do władzy - liczyliśmy i ciągle jeszcze, w skrytości ducha, liczymy na to, że właśnie PiS okaże się być takimi nienaturalnymi grabiami, które nie grabią do siebie.
Nic wielkiego się jeszcze nie stało, ale - jak to stary pies - wolę szczekać, gdy widzę najmniejsze nawet przejawy wchodzenia w buty starego systemu.
I niestety je widzę.
W PiS zaczęli podnosić głowy ludzie, którym już pachnie bycie partyjnymi "baronami".
Już znam takich, którzy otwarcie stwierdzają: politykę kadrową w moim regionie prowadzę JA!!!
Już podnoszą główki takie pisowskie "króliki słońce".
Rozdają wokół fawory, sprowadzają do urzędów zgraje swoich, nie do końca przejrzystych znajomków.
Wokół oczywiście cicho sza, bo oto nowy "sobiepanek" obrasta w piórka i narazić mu się, to tak, jak popaść w anihilującą niełaskę...
Niestety w nosie mam te wszystkie partyjne wielkości mniemane.
Mówię wprost:
jeśli PiS nie stworzy mechanizmów uspołeczniających państwo, oddających jego instytucje obywatelom, jeśli PiS mechanicznie wejdzie w buty koalicji PO - PSL, to poniesie sromotną klęskę!!!
Odtwarzanie się systemu partyjnych "baronów" jest pierwszym krokiem ku upadkowi.
Jeśli Jarosław Kaczyński nie wypali tego gorącym żelazem, to na nic zdadzą się wysiłki wielu szacownych gremiów, po raz kolejny zostanie zmarnowana energia społecznego zrywu.
Obywatele chcą, aby gra toczyła się na ich oczach, chcą znać kryteria awansów.
Po to szliście Państwo do władzy!
To co naród - przez długie lata - wybaczał PO i PSL, wam nie zostanie na pewno wybaczone i puszczone w niepamięć.
A do nowo kreujących się "baronów" kieruję proste ostrzeżenie:
Jeśli ja już zauważam wasze machinacje, to nie łudźcie się, że obywatele tego też nie spostrzegą.
Tak jak ideowo wspierałem was w sporze z ancien regime, tak teraz - bez litości - będę obnażał patologie nowej władzy, jeśli tylko je wypatrzę.
I na koniec osobista , krakowska, uwaga - jeśli komuś w krakowskim PiS świta w głowie układ z Jackiem Majchrowskim, komunistycznym prezydentem, który dusi Kraków w sieci postesbeckich powiązań, to tym samym taki "ktosiek" wchodzi ze mną na wojenną ścieżkę.
A ja w bawełnę nie owijam!
© Witold Gadowski
25 lutego 2016
źródło publikacji:
www.gadowskiwitold.pl
25 lutego 2016
źródło publikacji:
www.gadowskiwitold.pl
Czytelniku! Jeśli uważasz, że to co robi autor jest słuszne, możesz dobrowolnie wesprzeć, prawdziwie niezależne dzienikarstwo przy pomocy PayPal wysyłając dowolną sumę na adres witold@gadowskiwitold.pl lub tradycyjnym przelewem bankowym na konto:
Witold Gadowski
07 1240 1444 1111 0000 0921 7289
07 1240 1444 1111 0000 0921 7289
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz