Autor narzeka na powstanie państwa islamskiego, krwawe zamachy terrorystyczne od Paryża począwszy, przez Bejrut, a na Bamako skończywszy i ogólnie na zmianę sytuacji na Bliskim Wschodzie. Narzeka także na Rosję, iż ta „pomimo nałożonych na nią sankcji Rosja powraca na scenę międzynarodową. Putinowi udało się przywrócić jej znaczenie dzięki umiejętnie dozowanej polityce siły, balansującej pomiędzy klasyczną Realpolitik a polityką zastraszania.”.
Nigdzie jednak nawet słowem nie wspomni o tym, że prawie wszystkie jego narzekania mają źródło w tym samym miejscu: Niemczech. Jak zwykle w niemieckiej propagandzie, to nie oni - Niemcy - zawinili, przecież to byli jacyś „naziści” („nazistów” zamień odpowiednim słowem-wytrychem pasującym do polityki danego roku).
A przecież to sami Niemcy witający z fanfarami tzw. „uchodźców” islamskich przyczynili się najbardziej do doprowadzenia Europy do stanu największego zagrożenia od czasów zimnej wojny. Także Niemcy, powstrzymujący się od wprowadzania sankcji na Rosję po nowosowieckim ataku na Ukrainę, praktycznie wysadziły w powietrze jednolitą politykę zagraniczną Unii Europejskiej.
Alexander Kudascheff jednak nic z tego nie dostrzega - a może nie chce widzieć, ostatecznie pisze przecież dla jednego z najbardziej politycznie-poprawnych przekaziorów Europy Zachodniej.
Nie dziwi więc inny noworoczny artykuł opublikowany przez Deutsche Welle, pióra Christopha Hasselbacha. Autor niejako ze zdziwieniem stwierdza w nim, że „ze swoją polityką migracyjną Angela Merkel jest w Europie dość osamotniona. Kto tak jak ona wierzy, że nie można ograniczyć liczby napływających do Europy azylantów i uchodźców, będzie miał problemy jako szef rządu, tym bardziej, jeżeli uważa, że tak samo muszą myśleć inne kraje europejskie. Dlatego tak gigantyczną porażką skończyło się planowane przez Merkel „bardziej sprawiedliwe” rozdzielanie uchodźców w całej UE.” Wydziwia także nazywając Przewodniczącego UE Donalda Tuska „głosem przeciwników Merkel”:
Odnosząc się do Merkel, skłonny do refleksji, ostrożny Polak powiedział, że fala migrantów jest „za duża, by móc ją zatrzymać”. Próba narzucenia państwom unijnym kwoty imigrantów graniczy, zdaniem Tuska, z „przymusem politycznym”.Wszyscy ci autorzy z polit-poprawnych kręgów niemieckiej polityki (do której należą m.in. polskojęzyczne przekaziory „Gazety Wyborczej” itp. szmatławce promujące politykę Niemiec zamiast Polski, nie wspominając o masie otwarcie niemieckich wydawnictw publikowanych w Polsce, które przecież stanowią ogromną większość na polskim rynku medialnym) zdają się mieć typowo końskie klapy na oczach i nie dostrzegają sedna problemu, którym jest zderzenie cywilizacji. Podczas gdy nasza cywilizacja, wywodząca się z chrześcijaństwa, ewoluowała w ostatnim wieku na lepsze i stała się bardzo otwartą,, a nawet przyjazną dla różnic kulturowych - ludzie z cywilizacji islamskiej jeszcze do tego nie dorośli (i najpewniej nigdy nie dorosną, jeśli będą wychowywani zgodnie ze słowami Koranu). Niemcy, wykorzystując swą wiodącą rolę w Unii Europejskiej, wręcz wymuszają na całej Europie, aby ta szeroko otworzyła się dla ludzi gardzących i nienawidzących europejskiej cywilizacji, a przeciwników tej polityki uważają za przeciwników jakiegoś dziwacznie pojętego „postępu”. Rząd Angeli Merkel zdaje się nie dostrzegać, że nawet w Niemczech w ciągu ostatnich kilku lat powstały hermetyczne islamskie enklawy, do których nawet niemiecka Polizei nie chce się udać.
Mieszkając 20 lat temu w Berlinie w ciągu niecałego roku, od wiosny do jesieni zwiedziłem rowerem całe - dosłownie całe - miasto. Przebywając tam na wycieczce w 2013 roku od rosyjskiego taksówkarza usłyszałem, że nie zawiezie mnie pod jeden z adresów, który chciałem ponownie zobaczyć i sfotografować, gdyż... w tym rejonie mieszka „już tylko muzułmańska swołocz” i on tam nie pojedzie za żadne pieniądze, bo w najlepszym razie straci szyby w samochodzie, a w najgorszym możemy po prostu wcale stamtąd nie wrócić...
To najlepszy przykład niemieckiego „postępu” ostatnich 20 lat, cierpiącego na wybitnie chorą, niszcząca państwo i cywilizację politykę multi-kulti.
A mimo to rząd niemiecki chce nam, Polakom, koniecznie zaszczepić tę samą truciznę!
Wielu Niemców - w przeciwieństwie do swych przywódców - wyraźnie dostrzega, że jest to cofanie się w rozwoju, a nie żaden progres. Jednak patriotyzm jest okropnie brzydką rzeczą w Unii Europejskiej w obecnym kształcie, więc niemieccy patrioci, podobnie jak polscy w Polsce i inni w swych krajach, są nadal rugowani ze sfer politycznych i ośmieszani we wszystkich oficjalnych przekaziorach jako odpowiedniki oszołomów czy moherów...
Pod jednym względem mają rację panowie Kudascheff, Hasselbach i inni z Deutsche Welle: tak, to był okropny rok. Szkoda tylko, że dostrzegając efekty nadal uporczywie zaciskają swe klapki na oczach i nie chcą dostrzec oczywistych przyczyn tego stanu rzeczy: że to właśnie ludzie tacy jak oni do tego doprowadzili i stanowią największy problem współczesnej Europy.
© Paul Ityk
4 stycznia 2016
Specjalnie dla ITP
Specjalnie dla ITP
☞ Alexander Kudascheff - Ten okropny rok 2015
☞ Christoph Hasselbach - Merkel, UE i uchodźcy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz