Jeszcze wczoraj kompletnie nie wiedziałem co się dzieje, dziś parę rzeczy to banały.
W bajeczkę o misternej grze na dwóch fortepianach obozu prezydenckiego i Kaczyńskiego wierzą już tylko i wyłącznie osobniki pozbawione nie tylko rozumu, ale oczu, uszu i instynktu samozachowawczego. Nie ma, nie było i co więcej nie będzie takiej gry. Stan faktyczny jest dokładnie odwrotny, PiS nie wiedział co zrobi Andrzej Duda, a Andrzej Duda wiedział niewiele więcej niż wyborcy o zamiarach PiS. Pojęcia nie mam i nie chcę wnikać, co jest przyczyną takiego dziwactwa politycznego, ale wiem, że Kaczyński nie stracił zaufania do swojego kandydata na prezydenta w ubiegłym tygodniu, Kaczyński dawał sygnały co najmniej od roku. Przyczyna tych zgrzytów nie może być mała, co nią jest może się kiedyś dowiemy. W tej chwili ważniejsze jest to, że Andrzej Duda został skreślony przez całą górę PiS, nie wyłączając Beaty Szydło, która postawiła na Kaczyńskiego.
Newsweeków i GW nie ma co czytać, ale akurat w to, że Kaczyński dał Dudzie ultimatum na zmianę decyzji nie trudno mi sobie wyobrazić i jak wiemy zmiany decyzji nie było, bo być nie mogło po publicznym oświadczeniu. Składając tych kilka faktów do kupy wyłania się obraz bardzo nieciekawy. PiS nie zdecydowało się na szybką zmianę ustawy i tutaj przyczyna wydaje się oczywista, gdy się połączy to z komunikatem dla mediów – czekamy na ustawy Pana Prezydenta. To jest pierwszy ruch Kaczyńskiego, który daje się prosto wytłumaczyć. Kaczyński po prostu nie wie, co kombinuje Duda i czego on chce, ale gdy dostanie projekty na stół będzie wiedział. Wersje ustaw prezydenckich nie są dla mnie większą tajemnicą, ponieważ kierunek został jasno wyznaczony – chodzi o rozmydlenie ustaw i takie zapisy, które wymagają „szerokiego porozumienia”.
Wszyscy mówią o 3/5 przy głosowaniu wyboru sędziów do KRS i słusznie, bo to jest pierwszy element blokujący realne i szybkie zmiany. Szkoda klawiatury na wyjaśnienia, dość spojrzeć na parlament, potrzeba Kuzkiza’15 i PSL. Istnieją jednak inne formalne i nieformalne poprawki zgłoszone przez Andrzeja Dudę, o których między innymi mówił Piotrowicz. Większość odnosi się do ograniczenia kompetencji ministra sprawiedliwości i przeniesienie ich na Prezydenta. Teraz wystarczy posklejać te klocki. Dlaczego Kaczyński oddał Ziobro „całą władzę”, a nie dał jej Andrzejowi Dudzie? Istnieją dwa generalne powody. O pierwszym była mowa, Kaczyński Dudzie nie ufa z tajemniczych, ale też jawnych powodów. Andrzej Duda wielokrotnie mówił, że chce reformy miękkiej, skrócenie kadencji było dla niego nie do przełknięcia, Izba Dyscyplinarna też mu nie leży i przy tym wszystkim naiwnie postuluje „szerokie konsultacje”, czyli biadolenie do końca świata, o tam jak zrobić, by nic nie zrobić.
Drugi powód jest jeszcze ważniejszy. Ziobro chce czyszczenia sądów do spodu i ma też osobiste motywacje, pod tym względem daje znacznie więcej podstaw do zaufania niż Andrzej Duda. Jednak sedno sprawy to „pełnia władzy”. Jaką władzę ma Ziobro? Żadnej, usunięcie ministra to jeden telefon Kaczyńskiego i podpis Beaty Szydło. Kaczyński oddał decyzje Ziobro, bo ma nad nim pełną kontrolę i każde głupie lub niegodziwe posunięcie może szybko zmienić, poprzez zmianę ministra. Ziobro nie ma żadnej władzy, natomiast pełnię władzy ma rzecz jasna Andrzej Duda, który wetem jest w stanie zablokować każdy projekt PiS. Powierzanie Andrzejowi Dudzie obsadzenia SN to rosyjska ruletka. Podatność na presję daje niemal gwarancję, że wybrałby takich sędziów i takie rozwiązania, które nie narażą go na krytykę „salonów”, a nawet pozwolą kupić sympatię „salonów”, co się zresztą dzieje. O to się toczy cała walka! Czy reforma sądownictwa ma być szybka, realna i generalna, co gwarantowały ustawy przygotowane przez Ziobro i Kaczyńskiego, czy mają być rozmydloną i upudrowaną protezą, która nie naruszy poważnych interesów poważnych ludzi, do czego dąży Andrzej Duda.
Nie ma takiej możliwości, aby Kaczyński zgodził się przegłosować ustawy prezydenckie, w których Andrzej Duda przyzna sobie pełne kompetencje w zakresie wyboru sędziów SN. Nie ma takiej możliwości, aby Kaczyński pozwolił przegłosować ustawy, w których konieczne będzie „szerokie porozumienie”, czytaj obstrukcja. Jedyna możliwość jest taka, że Andrzej Duda przepisze ustawy Ziobry z jakąś kosmetyką i tym samym poprosi Kaczyńskiego, aby pozwolił mu wyjść z twarzą z całego bałaganu. W tę wersję też średnio wierzę, widać po Dudzie, że wpadł w imadło własnych „pomysłów” i marnych kadr w swoim otoczeniu. Prezydent nie ma dokąd pójść, własny obóz polityczny go przekreślił, „salony” nim gardzą, ale mogą z niego zrobić na własny użytek męża stanu i ten proces się rozpoczął.
Główny problem Andrzej Dudy jest taki, że on nigdy nie był politykiem samodzielnym i kulił się przed silniejszymi charakterami. Tak się zachowywał wobec Kaczyńskiego, czy Macierewicza, ale też Rzeplińskiego, Gersdorf i nawet dawnych profesorów. O telefonach od Merkel nie będę wspominał, bo to już byłby sadyzm. Kaczyński nie miał wyjścia musiał postawić na miękkiego kandydat PiS, żeby wygrać wybory prezydenckie, jednak ten kandydat okazał się płynny w chwili próby i z niego nic się już nie ulepi. Andrzej Duda popłynie tam, gdzie polityczny nurt go poniesie i na bezludnej wyspie wyrzuci. Czarno widzę zarówno reformę sądownictwa, jak i dalsze losy koalicyjnych rządów. Weta Dudy dały paliwo najgorszemu sortowi, doprowadziły do mętnej atmosfery w obozie PiS i przede wszystkim powstał polityczny klincz rozlewający się poza reformę sądownictwa.
© MatkaKurka
25 lipca 2017
źródło publikacji:
www.kontrowersje.net
25 lipca 2017
źródło publikacji:
www.kontrowersje.net
Ilustracja Autora © brak informacji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz