Otóż pomysł relokacji okazał się kompletnym niewypałem niemal nazajutrz po jego ogłoszeniu. Po pierwsze, pomysł powstał w chwili, gdy wydawało się, że problem nie przekroczy liczby stu tysięcy migrantów – tymczasem zanim przeszedł całą drogę przez pokręcone kiszki europejskiej biurokracji, migrantów zrobiło się dziesięć razy tyle.
I aby falę w końcu zatrzymać, Niemcy dyskretnie uruchomiły mechanizmy głośno najpierw przez Unię odrzucone i potępiane – przekupiono Erdogana, zaczęto egzekwować na granicach przepisy strefy Schengen, za co wcześniej odsądzono od czci i wiary Węgry, bynajmniej ich oczywiście nie przepraszając etc.
Po drugie, szybko wyszło na jaw, że relokacja nie dość, że nic nie rozwiązuje, to w ogóle jest niewykonalna. Zagrożone nią państwa zdołały bowiem dopisać, że migrant przed relokowaniem musi być sprawdzony, musi być ustalona jego tożsamość, stwierdzony brak powiązań z terroryzmem i tak dalej. Nie ma kto tego zrobić, nie ma jak, unijna agencja Frontex jest dramatycznie niedofinansowaną atrapą wspólnej służby granicznej, trzy czwarte migrantów nie ma żadnych dokumentów i podaje się za niepełnoletnich, nawet ci z siwymi brodami, wiedząc, że bezsilni urzędnicy nie są w stanie im udowodnić kłamstwa, a niepełnoletność chroni przed deportacją. Wszyscy też oczywiście mówią, że są z Syrii i uciekają przed wojną, choć większość nie mówi używanym tam dialektem i nie zna nawet nazw głównych syryjskich miast.
W końcu po trzecie, a może właśnie po pierwsze, wszyscy oni chcą do Niemiec, mówiąc, że tam zostali przez Angelę Merkel zaproszeni i że tam czekają na nich wysokie socjale i mieszkania. Próby wywiezienia ich gdzieś indziej wywołują bunty, które europejskie media starannie ukrywają, ale wykształcił się już, głównie za sprawą Internetu, drugi obieg.
W tej sytuacji bezradni eurokraci potrafią tylko jedno: upierać się tym bardziej. I ogłaszać buńczucznie kary, choć wciąż nie zakończyło się w tej sprawie postępowanie przed europejskim trybunałem, który zapewne potwierdzi, że Komisja Europejska w ogóle nie miała prawa zarządzenia o relokacji wydać.
Większość państw wybrało w tej sytuacji strategię rodem z LWP, wspomnianą na wstępie – głośne „tak jest”, a potem mnożenie problemów i wynajdywanie kruczków, wykorzystywanie każdego szczegółu tak, żeby się ostatecznie wykręcić. Tak robią wszyscy, i program – sądząc po determinacji Komisji Europejskiej sztandarowy – w praktyce objął jak dotąd kilkanaście tysięcy osób, i to takich, które poradziłyby sobie i bez niego.
Polska, Czechy i Węgry poszły na udry: odmówiły wprost. I to właśnie wywołało furię Komisji, popychając ją ku decyzji o ukaraniu naszych państw horrendalnymi sankcjami finansowymi. Kara jest niepewna – podobnie bowiem jak sama relokacja nie ma podstaw prawnych, grozi więc ośmieszeniem Komisji, ale, jak się wydaje, wiecznie pijany (może właśnie dlatego?) Claude Juncker postanowił okazać siłę, choć jeśli Unia jeszcze taką siłę ma, to nie on jest jej dysponentem. Tu już nie idzie o „uchodźców”, tylko o to, czy państwa w Unii pozostają suwerenne, czy podlegają kaprysom zupełnie przez nikogo poza sobą samą niekontrolowanej kasty, która uznała się za nową europejską arystokrację.
© Rafał A. Ziemkiewicz
18 czerwca 2017
źródło publikacji: „Dziennik Związkowy” (USA)
www.dziennikzwiazkowy.com
18 czerwca 2017
źródło publikacji: „Dziennik Związkowy” (USA)
www.dziennikzwiazkowy.com
Ilustracja © brak informacji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz