Otóż wrażenie, jakby nadeszły już „letnie kanikuły” bierze się stąd, że niezależne media głównego nurtu znalazły sobie kolejną „matkę Madzi” w osobie panny Magdaleny Żuk, która w zagadkowych okolicznościach wypadła z okna w egipskim kurorcie Hurgada. Takie zainteresowanie niezależnych mediów głównego nurtu śmiercią panny Żukówny nie może być rzeczą przypadku zwłaszcza, że ś.p. ksiądz Bronisław Bozowski z kościoła Panien Wizytek przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie mawiał, że „nie ma przypadków, są tylko znaki”. Zatem zainteresowanie niezależnych mediów głównego nurtu śmiercią panny Żukówny tłumaczę sobie tym, że ubeccy właściciele niezależnych mediów, ubeckim zwyczajem od niepamiętnych czasów, to znaczy – od 1944 roku, parają się sutenerstwem i korzystają z każdej okazji, by czerpać zyski z cudzego nierządu. Dzięki hazardowi, handlowi bronią i narkotykami, a także sutenerstwu, stare kiejkuty ciułają sobie szmalec pod postacią tak zwanej tajnej kasy wojskowego wywiadu, który następnie lokują w rozmaitych Sezamach. Tajemnica to wielka, ale co jeden człowiek zakrył, to drugi odkryje, więc od czasu do czasu opinię publiczną zelektryzuje wiadomość, że pewnemu generałowi, w swoim czasie piastującemu zaszczytną godność szefa Urzędu Ochrony Państwa w naszym nieszczęśliwym kraju, jakiś Turek zwędził z konta milion dolarów, czego właściciel szmalcu nawet nie zauważył. Oczywiście żaden z Zasrancen umieszczonych przez oficerów prowadzących w niezależnych mediach głównego nurtu nie odważył się dociekać, w jaki sposób z cienkiej pensyjki szefa UOP nasz faworyt uciułał sobie te miliony dolarów, dlaczego schował je w zagranicznym Sezamie, kiedy przecież najbezpieczniej jest u nas, na przykład – w SKOK – Wołomin – i tak dalej. Najwyraźniej oficerowie prowadzący surowo zakazują dociekania w takich sprawach, więc cierpiącym na chudość tematyczną funkcjonariuszom niezależnych mediów nie pozostaje nic innego, jak zaglądać w majtki rozmaitym gwiazdom i wydawać z siebie okrzyki zachwytu, jakie to ona ma ciało mimo 80 lat na grzbiecie, no a jak się trafi jakiś zagadkowy zgon, to wszyscy rzucają się na to, niczym hieny na padlinę. Ale chudością tematyczną niepodobna tłumaczyć wszystkiego, bo nieustające zainteresowanie zagadkową śmiercią panny Żukówny w Egipcie ze strony niezależnych mediów może odzwierciedlać jaskółczy niepokój alfonsów z Wojskowych Służb Informacyjnych, czy przypadkiem ktoś nie sypie im piasku w szprychy rozpędzonego parowozu dziejów, wskutek czego intratny biznes zasilający sekretną kasę starych kiejkutów, może przestać im „sze kręczycz”. Ze strzępków informacji – bo te wszystkie rewelacje przypominają smrodliwy dym bez ognia – wynika, że panna Żukówna wyruszyła do Egiptu w nadziei zrobienia kariery „damy do towarzystwa”. Otóż jest bardzo możliwe, że rządząca obecnie Egiptem soldateska, z którą stare kiejkuty mogły nawiązać kontakty towarzyskie i biznesowe jeszcze za komuny, kiedy to kraje arabskie były sojusznikiem naszego sojuźnika, podobnie zresztą jak i nasze ubeckie dynastie, dorabia sobie na boku prowadząc w Egipcie burdele. Do tych burdeli trzeba dostarczać świeże mięsko, a któż lepiej wywiąże się z tego zadania, jak nie stare kiejkuty, które przecież w każdym miasteczku naszego nieszczęśliwego kraju mają swoich zaufanych dżentelmenów, których można z daleka rozpoznać, po złotych łańcuchach z tombaku na byczych karkach. W zamian za gwarancję bezkarności, ci dżentelmeni załatwiają dla starych kiejkutów co tam trzeba – między innymi panienki pragnące zrobić karierę dam do towarzystwa – niechby i w Egipcie, bo w Warszawie wszystkie miejsca są już zajęte, między innymi przez osoby w rodzaju pani Pauliny Młynarskiej, będącej, jak wiadomo, „damą i pisarką”. Tym razem jednak coś poszło nie tak – być może w następstwie nieporozumienia polegającego na tym, że panna Żukówna myślała, że naprawdę zostanie damą, a być może kiedyś osobowością telewizyjną i pisarką, jak pani Paulina Młynarska i a tymczasem tamtejsze alfonchy zaczęły przywracać jej poczucie rzeczywistości, od czego mogła dostać potężnego dysonansu poznawczego. Czy ktoś tedy wyrzucił ją z okna, czy sama się stamtąd rzuciła w akcie desperacji – o to mniejsza, bo mnóstwo ludzi ginie codziennie w podobnych wypadkach, ale niezależne media wcale się nimi nie interesują. Skoro tedy tym wypadkiem zainteresowały się podobnie, jak kiedyś „matką Madzi”, to dlatego, że ten wypadek może starym kiejkutom skomplikować tak świetnie rozkręcony interes. Kiedy bowiem Rebeki w miasteczkach przewąchają, że dżentelmeni o byczych karkach próbują robić ich w konia i sen o luksusach u boku szejka może skończyć się pryśnięciem mózgu na beton, mogą wzgardzić atrakcyjnymi propozycjami i turystyka do Egiptu gwałtownie się załamie. Jeśli w dodatku stare kiejkuty pobrały już od egipskich alfonsów zaliczki na konto nowych dostaw świeżego mięska, podobnie jak wcześniej za śmigłowce „Caracal”, to mogą mieć potężne zgryzoty, bo egipskie bisurmany mogą w takiej sytuacji zachować się w sposób pozbawiony wszelkiej staroświeckiej rewerencji i kto wie, czy takiego jednego z drugim starego kiejkuta nie odwiedzi seryjny samobójca. Powiedzmy sobie szczerze, że nic złego by się nie stało, gdyby tak świat został uwolniony od paru łajdaków, ale przecież niezależnym mediom nie chodzi o żadną meliorację świata, tylko o to, by biznes „sze kręczył”, więc uwijają się jak w ukropie, wskutek czego można odnieść wrażenie, jakby w naszym i tak już przecież nieszczęśliwym kraju, rozpoczęły się „letnie kanikuły”.
Ilustracja
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz