Warto nakreślić przyczyny feminizmu. Bierze się on zwykle z nieuzasadnionego kompleksu niższości, natomiast powoduje niechęć do płci przeciwnej, również często bezpodstawną i destruktywną dla obu stron. Zaczęłam od stwierdzenia, że jesteśmy sercem, bo to piękne, jak wszystko w rodzinie zależy od kobiety i jak wszyscy jej wyczekują, gdy wychodzi, albo gdzieś wyjeżdża.
Pamiętacie taką sytuację, kiedy mamy nie było w domu przez kilka dni? Jak wróciła, momentalnie została wręcz „oblężona” przez wszystkich domowników. Najpierw podchodzi mąż i po odebraniu bagaży przyznaje się do zafarbowania ubrań w praniu, potem z pokojów wybiegają dzieci, krzycząc, że w międzyczasie rozpruł się miś i teraz trzeba go zszyć, potłukł się talerz, a na dywan wylała się farbka. Serce w organizmie też nie ma łatwej pracy. Pompuje życie do każdej cząstki ciała. Zauważmy, że gdy serce przestaje bić, wszystko umiera, trzeba podjąć reanimację, elektrowstrząsy. Teraz kobiety potrzebują mocnego elektrowstrząsu. Jak to jest, że mamy w Polsce tyle mądrych kobiet, dobrych matek, a jednocześnie tyle z nich wzięło udział w czarnych protestach? One nie wiedzą, co szykują dzieciom! Tyle kobiet słysząc o aferach dotyczących krzywd wyrządzanym noworodkom potrafi powiedzieć „Kim trzeba być, żeby tak skrzywdzić dziecko?”, a potem powiedzieć, że ciąża z gwałtu jest niechciana i że jego los jest tzw. „jej wyborem”? To dlatego, że większość tych protestujących kobiet nie miała na myśli skrzywdzenia żadnego dziecka. Duża część z nich nawet nie utożsamiała się z feminizmem. Ba! Były nawet takie, które mówiły, że są przeciwko aborcji zawsze, ale nie chcą, żeby PiS decydował za nie. Co najlepsze – ustawa nie była wcale projektem PiS-u! Absurd, ale takie wypowiedzi miały miejsce. Czemu? Ponieważ żeńska część społeczeństwa została zmanipulowana przez feministki.
Oczywiście dawniej sytuacja kobiet nie była idealna. Tłamsiły je częste zakazy publicznego wypowiadania się, sprawiające wrażenie wykluczenia społecznego, brak praw wyborczych lub też możliwości kształcenia, który czasem powodował marnotrawstwo pewnych ich wrodzonych umiejętności. Z drugiej jednak strony często wierzymy różnym mitom, np. że kobieta nie miała w małżeństwie możliwości decydowania albo też, że była nieustannym przedmiotem przemocy. Owszem, bywały takie sytuacje, ale mają miejsce i dotąd, ponieważ kobieta jako istota fizycznie słabsza nie zawsze jest w stanie się bronić, dlatego bywa krzywdzona. Nie jest to jednak cechą epokową, a ciągle niestety przewijającą się w każdym okresie historii, choć w kulturach chrześcijańskich wyraźnie mniej. Wracając jednak do tematu, kobieta, która siebie samą szanuje, nie da z siebie zrobić przedmiotu i będzie wzbudzała ten szacunek u innych, a taka, która będzie to robiła wbrew trudnościom, wynikającym np. z przebywania w trudnych środowiskach, lub z dużej ilości obowiązków, będzie budziła wręcz podziw. Warto nad tym popracować!
Kolejnym ważnym aspektem, w którym temat kobiety należy poruszyć jest małżeństwo, rodzina. Często mylnie wydaje się, że stawia się mężczyznę wyżej w hierarchii w związku od kobiety. Jest to fałszywe, krzywdzące przeświadczenie, ponieważ takowa hierarchia pomiędzy nimi nie istnieje. Każde z nich jest równie ważne, ale ma inne cechy, charaktery i zadania. Jednak mogę przypuszczać, że takie myślenie wzięło się ze słowa „patriarchat” używanego również w stosunku do małżeństw, a moim zdaniem nie powinno mieć tam ono miejsca, póki nie zyska nowego znaczenia w tym kontekście. Wyrażenie to kojarzy się z państwem i władzą w kontekście politycznym, a jak wszyscy wiemy, w państwie władca za czasów patriarchatu był najważniejszy. Dlatego uważam to określenie za niefortunne, choć jego właściwe znaczenie w tym kontekście to branie odpowiedzialności za żonę oraz jej podporządkowywanie się podjętym przez męża decyzjom. Jednak jest w tym myśleniu pewne niebezpieczeństwo. Każdy mężczyzna musi sobie zdawać sprawę, że wszystko to robi z uwagi na dobro kobiety, a potem pewnie i potomstwa, a nie przez chęć „brania góry”.
Kobieta wartościowa nie musi być tzw. „kurą domową”. Przede wszystkim musi sobie zdawać sprawę z tego, że jest to określenie hańbiące. Bez niej dom nie funkcjonuje lub funkcjonuje z dużą trudnością. Jej rola często jest ograniczana do posprzątania i zmycia naczyń. O wiele piękniejszym i odpowiedniejszym określeniem jest „pani domu” lub „gospodyni”. Jest w nim zaznaczone, że to ona o ten dom dba. Niedobrze jest jednak wychowywać współdomowników w przeświadczeniu, że zawsze będzie czysto i wszystko się „samo robi”. Kobieta nie jest robotem i bywają sytuacje, w których nie jest w stanie się wszystkim zajmować. Dlatego każdy mężczyzna musi umieć wykonywać domowe prace. Czy to mąż, czy brat, czy syn nie mogą dorastać w takiej nieumiejętności, bo wyjdzie to z krzywdą również dla nich, ponieważ pomijając oczywisty aspekt tego, że dajemy się wtedy traktować jak maszyny, to oni sami nie poradzą sobie potem w sytuacjach, gdy kobiecej pomocy nie uzyskają.
Byłoby lekką krzywdą nie poruszyć tu tematu zakonnic, które przecież również są kobietami i kobiecości wcale się nie wyrzekają. Wręcz przeciwnie, również ją w sobie pielęgnują, ale w trochę innych aspektach. Oczywiście nie stroją się przed lustrem, ale to, że kobieta się nie maluje, nie znaczy od razu, że zanikają w niej pewne cechy. Zauważmy jak bardzo są one potrzebne na plebaniach, czy w kościołach, aby przystroić ołtarz, zadbać o wystrój podczas uroczystości, uszyć alby, komże, ponieważ nie wszystkie parafie zamawiają już gotowe. Do tego dochodzi fakt ile przedszkoli i okien życia jest prowadzonych przez siostry zakonne. Wynika to z tego, że każda kobieta, jeśli nie nastąpi skrajne wynaturzenie, jest w stanie zająć się dzieckiem instynktownie, a zakonnice, choć nie mogą mieć własnego potomstwa, często zajmują się cudzym, porzuconym z różnych przyczyn i czasem szukają mu nowego domu.
Po wszystkich tych rozważaniach na myśl nasuwa się jeden wniosek. Aby wpajać w społeczeństwo szacunek do kobiet i uświadamiać o ich wartości, należy zacząć od naszej własnej świadomości. Jeśli kobieta sama siebie nie będzie szanowała, to mało który mężczyzna zacznie to robić wobec niej. Tak samo jest i odwrotnie, gdy to mężczyzna da się „wziąć pod pantofel”, kobieta również zacznie go traktować po swojemu. To sytuacja analogiczna i działa w każdą stronę więc dbajmy o szacunek wobec samych siebie, czego Wam życzę.
Ilustracja © brak informacji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz