Nie pozwól aby przepadły stare fotografie, filmy czy pamiętniki! Podziel się nimi ze wszystkimi Polakami i przekaż do zasobów Archiwum Narodowego IPN!
OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

„Jeżeli…” czyli eurodomino

W polityce europejskiej jest teraz zupełnie jak w grze w domino: jeden ruch (jedna kostka) uruchamia lawinowo następne. To widać, słychać i czuć w Brukseli. Jedna zmiana w łańcuszku (niekoniecznie świętego Antoniego) może uruchomić kolejne zmiany personalne. Dotyczy to już nie tylko Unii Europejskiej jako takiej, ale i poszczególnych państw członkowskich, bo przecież często bywa, że unijni gracze grają na dwa fortepiany: brukselsko-strasburskim i własnym, narodowym.

A tak konkretnie. Jeżeli w połowie stycznia 2017 roku na szefa Parlamentu Europejskiego nie zostanie ponownie wybrany Niemiec-socjalista Martin Schulz, to fotel szefa PE obejmie nie tyle inny eurolewicowy towarzysz, ale po pięciu latach od zakończenia kadencji Jerzego Buzka, przedstawiciel Europejskiej Partii Ludowej (EPP). Może Włoch Antonio Tajani? A może Francuz Alain Lamassoure? A może Niemiec Manfred Weber?
A może Słoweniec Alojz Peterle? A może Irlandka Mairead McGuinness? A może Austriak Otto Karas? Ktokolwiek jednak z tej szóstki albo nawet inny chadecki czarny koń, przejmie pałeczkę po Schulzu, to i tak owa formacja polityczna będzie miała trzy główne stanowiska w UE. Chodzi o: 1) szefa Komisji Europejskiej (Jean-Claude Juncker), 2) szefa Rady Europejskiej (Donald Tusk), 3) szefa PE (?). W tym momencie socjaldemokracja zaryczy jak ranny łoś, krzyknie votum separatum, a raczej liberum veto i wymusi, aby w czasie wyborów na szefa Rady wybrano jakiegoś lewicowca, a nie ponownie Tuska. Może być to łatwiejsze dzięki rosnącemu krytycyzmowi Angeli Merkel do jej pupilka z Sopotu. Otoczenie Merkel po cichu oskarżać go ma, choćby o kompletne nieprzygotowanie szczytu UE w Bratysławie – pierwszego już bez udziału Wielkiej Brytanii. Podobno już szykowany jest inny kandydat na jego miejsce, też zresztą były premier, ale o lewicowym rodowodzie politycznym.

Ale tych if czyli jeżeli oczywiście jest więcej. Jeżeli partie die Grosse Koalition czyli CDU, CSU i SPD nie dogadają się co do wspólnego kandydata w wyborach na prezydenta RFN – a mogą się nie dogadać mimo wysiłków Merkel, chcąc jej znaleźć jakiegoś „neutralnego” profesora na kształt Joachima Gaucka, który zdecydował, że nie będzie kandydować na drugą kadencję – to pojawią się kandydatury stricte partyjne. CDU wahać się będzie między ministrem finansów Wolfgangiem Schäuble (miał już takie ambicje dwie kadencje wstecz) a szefem Bundestagu Norbertem Lammertem (to ten, który popełnił ostatnio wspólnie z szefem Trybunału Konstytucyjnego w Karlsruhe Andreasem Vosskuhle artykuł we „Frankfurter Allgemeine Zeitung” ostro atakujący Polskę). SPD natomiast, choć nie ma jeszcze oficjalnego kandydata, to ma już takiego, który bardzo chce i ma poważne szanse otrzymać nominację niemieckich towarzyszy – chodzi o obecnego ministra spraw zagranicznych RFN Franka Waltera Steinmeiera. Schäuble (pamiętajmy jego przychylne dla Polski wypowiedzi sprzed paru miesięcy) ze Steinmeierem popieranym przez „zielonych” i postkomunistów nie ma szans. Lammert ma większe, ale w starciu z F.W. Steinmeierem – faworytem będzie ten drugi. Oznaczać to może wybór właśnie sceptycznego do manewrów NATO „Anakonda” w Polsce socjalisty Steinmeiera na następcę Gaucka. Ale wówczas zwolni się stanowisko szefa MSZ w rządzie wciąż Angeli Merkel. Politykiem, który ma dyskretnie, ale usilnie o to zabiegać ma być w ramach planu „B” … wspominany tu w innym kontekście Martin Schulz. Na jego nieszczęście wybory na prezydenta Niemiec, być może warunkujące wakat na fotelu ministra spraw zagranicznych rządu w Berlinie, odbędą się w połowie lutego, a więc dopiero miesiąc później niż kolejne „rozdanie” w europarlamencie.

Jak widać karuzela personalna toczy się w Brukseli (i Berlinie) w najlepsze. Polska może mieć na nią wpływ w kontekście dwóch stanowisk: szefa Parlamentu Europejskiego i szefa Rady Europejskiej. Liczba tych, którzy chcą nas w tych kwestiach zaprosić do tańca jest większa niż się myśli…


© Ryszard Czarnecki
9 listopada 2016
źródło publikacji:
www.gazetapolska.pl





Ilustracja © brak informacji

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2