Przejawia się to może nie do końca w jego koncepcjach geopolitycznych ‒ bardziej w upodobaniu do kobiet z szeroko rozumianej Europy Środkowej. Wszystkie jego żony z numerami nieparzystymi (pierwsza, trzecia) pochodzą z naszych stron. Pierwsza znad Wełtawy, ostatnia jest Słowenką. Kiedyś profesor Norman Davies w rozmowie ze mną podkreślił swoją konsekwencję: jego wszystkie żony pochodziły z Krakowa. Trump nie jest aż tak monotematyczny jak historyk z Walii.
Wypominanie trzech połowic republikańskiemu kandydatowi do Białego Domu nie powinno być udziałem, kogo jak kogo, ale Niemców. Ich kanclerz Gerhard Schroeder rozwiódł się jakiś czas temu po razy czwarty, a ich minister spraw zagranicznych Joschka Fischer ożenił po raz piąty. Skądinąd z Iranką, co może tłumaczyć pewna służbowa słabość szefa MSZ do reżimu ajatollahów w Teheranie. „Zielonemu” członkowi gabinetu w Berlinie przeszkadzały zanieczyszczenia w niemieckim powietrzu, ale setki oficjalnych egzekucji rocznie w Islamskiej Republice Iranu ‒ jakoś nie. Cóż, serce nie sługa.
Wracając do Trumpa, to ten niewątpliwie inteligentny człowiek wyciągnął wnioski ze swoich wcześniejszych wpadek. Jako autor pomysłu (powtórzonego zresztą w nocnym przemówieniu podsumowującym konwencję w Ohio) budowy antyimigracyjnego muru został przez establiszmentowe media spozycjonowany jako przeciwnik latynoskich Amerykanów. Groziło to polityczną śmiercią albo kalectwem ze względu na bardzo rosnącą populację „Hispanics” w USA. No to w czasie głównego „speechu” miliardera wokół podium w hali w Cleveland doskonale widoczne podczas telewizyjnych migawek były hasła „Latinos para Trump” (Latynosi dla Trumpa)… A ponieważ temu miłośnikowi kobiet, dzięki jego niefrasobliwie seksistowskim wypowiedziom (choć bardzo podobającym się w elektoracie męskim, sorry, taki mamy klimat w tej Hameryce) doprawiono także gębę wroga białogłów, to w odpowiedzi pojawiły się też inne hasła, eksponowane podczas transmisji TV „Women for Trump”.
A że z tymi hiszpańskojęzycznymi Amerykanami mają USA problem, świadczy statystyka: już dziś w kategorii wiekowej od noworodka do 15 roku życia najwięcej jest właśnie nie „białych” dzieciaków, tylko „Hispanics”. Na drugim miejscu dynamiki rozrodczości są w Stanach Azjaci, na trzecim Murzyni („Afroamerykanie”), potem dopiero biali. Za niespełna ćwierć wieku (2040 rok) biała ludność USA będzie w mniejszości. Tymczasem na Konwencji Republikanów na oko z 95% (sic!) uczestników stanowili WASP czyli biali właśnie. Czy w listopadzie biały Trump dostanie głosy „Latinos”? Zdecydowały one o porażce Romneya w 2012. Czy pogrążą ekscentrycznego zwycięzcę republikańskich prawyborów? Nie jest to przesądzone.
© Ryszard Czarnecki
11 sierpnia 2016
źródło publikacji: blog Autora
za „Noweg Państwo”, nr.8/2016
11 sierpnia 2016
źródło publikacji: blog Autora
za „Noweg Państwo”, nr.8/2016
PS. Jasne, że Joschka Fischer ożenił się po raz piąty, gdy przestał być ministrem, ale swoją irańską żonę (nota bene córkę… swojego przyjaciela!) poznał za ministerialnych czasów. Jasne też, że Hillary Rodham Clinton wisi na głosach Murzynów. Ale o „oczywistych oczywistościach” się nie pisze…
Ilustracja © brak informacji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz