Nie pozwól aby przepadły stare fotografie, filmy czy pamiętniki! Podziel się nimi ze wszystkimi Polakami i przekaż do zasobów Archiwum Narodowego IPN!
OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

„Szeryf” Ziobro ich załatwi

Zawsze wyjątkowo mocno ceniłem ministra Zbigniewa Ziobro i dlatego ogromnie cieszę się z tego, że właśnie on daje najlepszy przykład konsekwencji w rozprawianiu się z patologiami tak chorego dotąd wymiaru sprawiedliwości. Przypomnę tu, że przez kilka lat ciągle apelowałem w Radiu Maryja o pogodzenie się z ziobrystami i występowałem na rzecz unikania epitetów we wzajemnych polemikach, aby nie utrudniło to ostatecznego tak niezbędnego dogadania się przedwyborczego,. Zdaję sobie sprawę, że moje wypowiedzi w Radiu Maryja na powyższy temat bardzo nie podobały się niektórym egoistycznym PiS-owcom. Choćby takim jak Adam Hofman, który starał się umacniać całą swą karierę głównie przez lizusostwo i agresywne ataki na Ziobro i ziobrystów jako rzekomych „zdrajców” Na szczęście Hofman już nie bryluje w PiS-ie, a Ziobro doskonale spełnia swą rolę jako minister PiS-owskiego rządu. Cieszę się, że jest to coraz bardziej doceniane w mediach. Nader wy mowny pod tym względem jest najnowszy tekst w ‘Warszawskiej Gazecie” z 26 sierpnia „Brawo Ziobro”, sygnowany literkami ipw.
Autor tekstu pisze m.in. : „Warto z uznaniem odnotować dwie bardzo ważne inicjatywy ministra Zbigniewa Ziobro. Pierwsza to wprowadzenie nowelizacji do ustawy o IPN, dzięki której za określenie typu: „polskie obozy koncentracyjne będzie groziła kara do trzech lat więzienia. Druga to wznowienie śledztwa w sprawie głośnego zabójstwa Jolanty Brzeskiej- kobiety, która walczyła z dziką reprywatyzacją w Warszawie i stała się jej ofiarą. Jej zwęglone zwłoki odnaleziono w marcu 2011 r. w Lesie Kabackim (…) Działalność mafii reprywatyzacyjnej nie byłaby możliwa bez co najmniej cichego przyzwolenia prezydent Warszawy, której rodzina sama weszła w posiadanie kradzionej kamienicy. (Podkr.- J.R.N.) Deweloperzy i urzędnicy związani z urzędnikami ratusza, którzy przez lata brali udział w tym złodziejskim procederze, muszą trafić za kratki”. Pełna zgoda z tymi wnioskami. Stawiam tu jednak pytanie: a co powinno spotkać prezydent Warszawy, która po cichu przyzwalała na wszystko?

Uhonorować zamordowaną bojowniczkę o prawa lokatorów

Już w XIX wieku pisano o tym, że Polacy znakomici pod względem odwagi na polu bitwy, zawodzą ,jeśli chodzi o odwagę cywilna na co dzień. (Vide teksty Cypriana Norwida). Dlatego tym mocniej należy docenić osoby walczące dziś w życiu cywilnym o Prawdę i Sprawiedliwość, tym bardziej jeśli zapłaciły za to życiem (casus Jolanty Brzeskiej) W związku z tym szczególnie polecam obszerny tekst Doroty Kowalskiej w najnowszej „Polska the Times” z 26-28 sierpnia 2016 ::„Jest szansa, że zabójcy Jolanty Brzeskiej zostaną wreszcie ukarani”. Tekst pokazuje zarówno bardzo rozległe działania Jolanty Brzeskiej przeciwko mafii reprywatyzacyjnej w Warszawie jak i metody jakimi próbowano zatuszować sprawę jej zabójstwa, dowodząc, że rzekomo popełniła samobójstwo, sama podpalając się w lesie. Ciesząc się, z tego, że minister Ziobro ponownie podjął śledztwo w sprawie przyczyn jej śmierci, zastanawiam się ,czy nie przydałoby się większe nagłośnienie sprawy tej cywilnej, nieustraszonej bohaterki. Choćby poprzez przyznanie jej pośmiertnie wysokiego odznaczenia za to, co robiła. Życia to jej nie zwróci, ale przynajmniej szerzej spopularyzuje jej częstokroć samotną walkę

Koniec państwa komorników, nieuczciwych sędziów i prokuratorów.

Za jedno z najważniejszych osiągnięć ministerium Z. Ziobry uważam wydanie zdecydowanej walki dotychczasowym nadużyciom prawa ze strony niestety bardzo licznych bezdusznych komorników. Wyrazem tego jest jeden z ostatnich wyroków skazujący bezwzględnego komornika z Działdowa na 30 miesięcy bezwzględnego pozbawienia wolności. Wojciech Kamiński z „Gazety Polskiej Codziennej” (nr z 4 sierpnia 2016 r.) zatytułował tekst swój na ten temat „Koniec państwa komorników”. Można tylko przyklasnąć temu wyrokowi i prosić o dalsze, jeszcze wyższe wyroki. Choćby na tego komornika-łobuza, który bezkarnie zabrał na koszt rzekomego zadłużenia ciągnik nie tej osobie co trzeba. Musi się skończyć bezkarność komorników, których część od lat zmieniała się w rodzaj bezlitosnego gangu. Inną ważną częścią praktycznych działań Ministerstwa Sprawiedliwości pod „rządami” Ziobry jest uderzenie w jakże częste przejawy nieuczciwości sędziów i prokuratorów. Polecam w tym kontekście lekturę świetnego tekstu dr Leszka Pietrzaka:„Prawo Ziobry” („Warszawska Gazeta” z 12 sierpnia 2016 r. z wymownym podtytułem: „Wreszcie będzie bat na nieuczciwych sędziów i prokuratorów". Autor akcentuje : „Minister Zbigniew Ziobro rozbija korporacyjna solidarność sędziów i prokuratorów. W ubiegłym tygodniu powstał specjalny wydział zajmujący się przestępcami z wymiaru sprawiedliwości”,

Leon Kieres powinien stanąć przed sądem za przestępstwo

W najnowszym numerze dodatku „Rzeczpospolitej” – Plus-Minus” z 27-29 sierpnia szczególnie polecam szkic Jakuba Kowalskiego o historii IPN-u : „Pancernik płynie nadal”. Jakub Kowalski opisze o prawdziwej bombie, jaka wybuchła za prezesury Leona Kieresa. Była nią sprawa Lecha Wałęsy. Kowalski pisze: „Dokumenty potwierdzające agenturalną przeszłość byłego prezydenta znalazł Janusz Marszalec z gdańskiego IPN, który wolał jednak odstąpić ryzykowne znalezisko Sławomirowi Cenckiewiczowi. Kieres jak tylko mógł zniechęcał historyka do zajęcia się tym tematem. Sam słyszał o ciemnej karcie z przeszłości byłego prezydenta, lecz zdecydował się przyznać mu status pokrzywdzonego. I uczynił to nawet nie w siedzibie IPN, lecz na gościnnym występie u samego Wałęsy, co – jak mówiono-stało się symbolem jego prezesury”. (Podkr.- J.R.N.) Dość szczególny to był symbol – przypochlebienie się byłemu agentowi SB z równoczesnym złamaniem prawa, z popełnieniem jawnego przestępstwa. Przyjrzyjmy się bliżej tej sprawie, którą już teraz polecam uwadze ministra sprawiedliwości..

W 2005 r., w czasie kiedy w IPN analizowano wniosek Wałęsy, a sprawę statusu pokrzywdzonego uznawano za otwartą, Kieres złożył w Gdańsku zaskakującą publiczną deklarację: „Różni mali ludzie próbują zabłysnąć poprzez bezpodstawne ataki na prezydenta Wałęsę. Ja zawsze będę publicznie potwierdzał swoją wiarę w niego i walczył z tymi haniebnymi praktykami, które niektórzy stosują. Lech Wałęsa otrzyma z IPN status pokrzywdzonego – to moje przekonanie graniczące z pewnością”. Nieco później, zapytany o to, czy byłemu prezydentowi przyznany zostanie status pokrzywdzonego, Kieres wspomniał o przeszkodzie prawnej: „Oczywiście! Powiedziałem to już raz w lipcu. Teraz to podtrzymuję. A jeżeli za Lecha Wałęsę będzie trzeba iść do więzienia, to pójdę. (Podkr.- J.R.N.) Ja jestem profesorem prawa; pewnie, że boję się prokuratora i więzienia, ale dla mnie jest to kwestia wartości” (Cyt. za: Sławomir Cenckiewicz: Jak Wałęsa dostał status pokrzywdzonego, publikacja internetowa z 14 kwietnia 2009 r.)

No, cóż, słowo się rzekło, kobyłka u płotu. Na Kieresa czeka ciupa. Dobrze wiedział, że przyznał Wałęsie status pokrzywdzonego, łamiąc prawo, bo już w 2005 r. były znane fakty dowodzące, że Wałęsie taki status nie przysługuje. Przypomnijmy, że w 2009 roku szef Biura Edukacji Publicznej IPN dr hab. (dziś profesor) Jan Żaryn w czasie niebywale mocnych nacisków na IPN, wręcz groźby jego rozwiązania, został odwołany z funkcji za publiczną krytykę w TOK FM decyzji Kieresa o przyznaniu statusu poszkodowanego Wałęsie. J. Żaryn powiedział wówczas w TOK FM, iż uważa przyznanie statusu pokrzywdzonego Wałęsie przez rządzony wówczas jeszcze przez Leona Kieresa IPN za „wrzód na ciele Instytutu”. Jak stwierdził Żaryn: „Lech Wałęsa dostał ten status w sytuacji niewyjaśnionej, jeśli chodzi o życiorys. Mieliśmy dylemat, czy należy przeciąć tego typu wrzody, tkwiące w historii instytucji, czy udawać, że tych wrzodów nie ma”. (Podkr.- J.R.N.)

Odkłamać niektóre nazwy ku czci postaci z dawniejszej historii

Dobrze, że wreszcie, choć z tak wielkim opóźnieniem, zabiera się w Polsce za dekomunizację ulic i pomników. Czy jednak przy okazji nie należałoby się zabrać za odkłamanie pozostałości fałszywych symboli z wcześniejszej historii?. Szczególnie oburzają mnie pod tym względem dwie sprawy Dlaczego w Warszawie toleruje się wciąż nazwę ulicy ku czci generała Józefa Zajączka? Przypomnijmy: generał ten walczył odważnie w obronie Konstytucji 3 Maja, w Powstaniu Kościuszkowskim i w armii Napoleona (stracił nogę przy przeprawie przez Berezynę). Niestety później ten sam człowiek straszliwie ześwinił się. Jako pierwszy namiestnik Królestwa Polskiego w latach 1815-1826 odegrał wyjątkowo nikczemną rolę, odznaczając się ogromną służalczością wobec w. księcia Konstantego i Nowosilcowa. Z całą siłą pomagał im w prześladowaniu polskich patriotów. Włodzimierz Knap pisał o Zajączku w tekście : „Wzloty i upadki generała „ ( „Dziennik Polski” z 10 marca 2015 r. :„Ileż wycierpiał gen. Zajączek z powodu nazwiska: „Zajączek herbu Świnka". A im wyższych dochodził zaszczytów, tym mocniej kpiono, wyśmiewano się z niego, używając w tym celu owej zbitki słownej. Gdy był namiestnikiem, mówiono, że „z zajączka car zrobił królika". Wyszydzany z tego powodu był zarówno przez elity, jak i tłum. Drwiono z niego na salonach, uniwersytetach, w karczmach, na jarmarkach(…).po Polsce krążył dwuwiersz: „Oto jest sternik nieszczęsnego kraju. Zajączek z ducha, świnka z obyczaju". Jak długo Warszawa będzie honorować tego nikczemnego sługusa rosyjskich satrapów w nazwie ulicy?

Za inne nieporozumienie uważam to, co się dzieje w Lesznie, gdzie istnieje plac i szkoła Jana Amosa Komenskyego, a także pomnik ku jego czci. Jak można honorować skrajnie niewdzięcznego zdrajcę Polski tylko dlatego, że kiedyś mieszkał w Lesznie! Wolter był najwybitniejszym intelektualistą europejskim w XVIII wieku,, ale równocześnie zajadłym wrogiem i oszczercą Polski, i na szczęście nikt nie myśli o jakimkolwiek honowaniu go w Polsce. Natomiast takie uhonorowanie Komenskyego w Lesznie jest dla mnie przykładem ogromnie głupiego masochizmu narodowego. Przecież ten jegomość odpłacił się Polsce czarną niewdzięcznością za parę dziesięcioleci bezpiecznego schronienia w Lesznie (przebywał tam z przerwami od 1628 do 1655 roku). Nie znosząc katolicyzmu i marząc o „protestanckiej krucjacie” popierał z całej siły „potop” szwedzki na Polskę. W panegiryku do Karola Gustawa nazwał Polskę „trupem”(cadaver). Szczególnie mocno zaszkodził Polsce, zachęcając protestanckiego księcia Siedmiogrodu Jerzego II Rakoczego do niszczącego ataku na Polskę. Usilnie namawiał Szwedów i braci czeskich w Lesznie do rozpaczliwej obrony przeciw oddziałom polskim. W efekcie Leszno zdobyto i spalono, a Komensky stracił całe swoje mienie, w tym cenne rękopisy. (Tym dziwniejsze jest, że w Lesznie upamiętniono pomnikiem faktycznego sprawcę zniszczenia miasta.) Sam Komensky musiał uciekać z Polski, bojąc się surowej kary za swą zdradę.

Skrajnie uogólnił swe ostatnie leszneńskie przeżycia, przedstawiając w wydanej w Niemczech broszurze „Lesnae exciidum” Polaków jako „zdrajców, warchołów, wściekłych psów”, którzy rzekomo wykłuwali oczy i wyrywali języki braciom czeskim w Lesznie. Opinia ta poszła w świat i była jednym z najgorszych przejawów XVII -wiecznego antypolonizmu w Europie. Przedstawienie przez Komenskyego Polaków jako „ciemnych fanatyków” we wspomnianej broszurze było w jaskrawej sprzeczności z tym, co on sam wcześniej pisał o polskiej tolerancji w „Panegirycus Carolo Gustvo” :„Polska nigdy się nie zbroczyła krwią chrześcijańską z powodu różnicy w wierze i nie naśladowała w tej mierze cudzej gorliwości (…) Już od dawna obywatelom swoim rozróżnionym co do religii przykazała wzajemną tolerancję, umocnioną przez zaprzysiężone umowy” ( Cyt. Za: Stanisław Kot: „Rzeczpospolita Polska w literaturze politycznej Zachodu”, Kraków 1919,.s.120). Paweł Jasienica w swej prześwietnej „Rzeczpospolitej Obojga Narodów” bardzo ostro skomentował niewdzięczność Komenskyego wobec Polski, pisząc: „Egocentryzm to ciężka choroba intelektualistów. Jedno przeżycie zabarwia na czarno obraz świata”.

Pobłażanie dla zdrajców w dawnej historii Polski

Z opisywanymi powyżej sprawami wiąże się niestety tradycyjnie już jedna z największych polskich wad narodowych w historii - niespotykane nigdzie indziej w świecie chorobliwe wręcz pobłażanie dla zdrajców. Zaczęło się od wielkodusznego darowania win współsprawcom szwedzkiego „potopu” Hieronimowi Radziejowskiemu, który ściągnął Szwedów na Polskę i księciu Bogusławowi Radziwiłłowi. Wszędzie poza Polską, od Francji i Hiszpanii po Węgry, tego typu niebezpieczni zdrajcy zostaliby odpowiednio potraktowani: powieszeni, wbici na pal, czy ugotowani we wrzątku. A u nas głupio litościwy król Jan Kazimierz z powrotem przywrócił ich do łask królewskich, oddał im majątki, etc. Słynny publicysta Julian Klaczko komentował to po stuleciach z goryczą, stwierdzając, że gdyby przykładnie ukarano wspomnianych zdrajców w czasie „potopu”, byłoby dużo mnie zdrajców w czasie Targowicy. Z kolei Sejm Czteroletni nie potrafił zdobyć się na skazanie na karę śmierci najpodlejszego podłych, głównego polskiego sprawcę pierwszego rozbioru Polski, Adama Ponińskiego. Po wielomiesięcznych debatach sejmowych skazano go zaledwie na banicję. Świeżo skazany natychmiast uczcił ten wyrok wielkim bankietem. W hucznym przyjęciu u zdrajcy i świeżego infamisa nie wstydziło się uczestniczyć ponad czterdzieści osób, wesoło balując przez trzy dni. W kraju z mocnymi zasadami obrony interesów narodowych, typu Anglii i Francji, natychmiast całą czterdziestkę balowników wrzuconoby jakże słusznie do lochu. A tymczasem sam Poniński zwiał do Rosji, by dalej spiskować przeciw Polsce pod opieką carycy Katarzyny. W czasie Powstania Kościuszkowskiego doszło do zamieszek wśród warszawskiego ludu, który zniecierpliwiony miesiącami bezskutecznego czekania na procesy zdrajców, sam powiesił kilku z nich na ulicy, w tym dwóch biskupów. Nadmiernie litościwy, aż do absurdu, Tadeusz Kościuszko, kazał natychmiast stracić kilku uczestników zamieszek. Powiedział, że wolałby dwie bitwy przegrać, niż dopuścić do powtórzenia się tego typu zajść. Co więcej, aby na przyszłość zapobiec podobnym wyskokom tłumu, wzmocnił garnizon warszawski kilku tysiącami żołnierzy, poważnie osłabiając swoją armię. Jakże fatalnie zabrakło mu później tych żołnierzy pod Maciejowicami.
Jakże inaczej postępowali Węgrzy w ich historii. Książę siedmiogrodzki, a później król Stefan Batory po rozbiciu wymierzonego przeciw rokoszu kazał natychmiast stracić aż 600 rokoszan. Gdy na Sejmie w Onod za powstania Franciszka II Rakoczego w 1707 roku przedstawiciele jednego z komitatów (województw) wystąpili za przerwaniem dalszych walk z Austriakami i jak najszybszym zawarciem z nimi pokoju natychmiast uznano to za zdradę Węgier i przedstawicieli komitatu rozsiekano na miejscu. Sam przywódca powstania książę Rakoczy, skądinąd głęboko wierzący katolik, w pełni uznał to rozstrzygniecie, kazał przełamać pieczęć „zdradzieckiego „komitatu i go raz na zawsze zlikwidować. W Polsce natomiast niestety wraz z pobłażaniem dla zdrajców szedł opisywana przez Stanisława Mackiewicza(Cata) „kult poczciwego durnia” , pobłażanie dla przeciętniactwa, a nawet miernoty.(Vide tak eksponowany po 1989 r. kult nieudacznika Tadeusza Mazowieckiego, a później kult innego nieudacznika Jerzego Buzka.

Pobłażanie po 1989 r. dla PRL-owskich zdrajców i katów Polaków

Niestety po 1989 r. dalej trwał w najlepsze upiorny festiwal pobłażania dla najgorszych zdrajców i katów, począwszy od generałów – sprawców wojny wypowiedzianej Narodowi 13 grudnia 1981 r.: W. Jaruzelskiego i C. Kiszczaka po rozlicznych katów esbeckich i ubeckich.. Jakże znamienny był tu przykład stalinowskiego sędziego Mieczysława Widaja, który skazał na śmierć w sfabrykowanych procesach „tylko” ok.100 polskich patriotów –do jego śmierci kilka lat temu wypłacano mu wielką emeryturę na sumę 9300 zł. Zbrodniarzowi ze Świętochłowic Salomonowi Morelowi, mającemu na sumieniu zakatowanie 1600 niewinnych Polaków i Niemców wysyłano do śmierci do Izraela emeryturę 5500 zł.

Największemu zdrajcy gen. Wojciechowi Jaruzelskiemu jeszcze w maju 2014 r zgotowano uroczysty państwowy pogrzeb,. Co więcej w warszawskiej Katedrze Polowej Wojska Polskiego, gdzie odbyła się msza święta w intencji zmarłego gen. Wojciecha Jaruzelskiego., uczestniczyli w niej Aleksander Kwaśniewski, Lech Wałęsa i Bronisław Komorowski, trzej byli prezydenci.

Wyrzucić komunistycznych zbrodniarzy z Powązek

Przez 27 lat od 1989 r, w tym ponad osiem miesięcy od dojścia do władzy rządu PiS,. nic nie zrobiono dla usunięcia z cmentarza zasłużonych na Powązkach zaśmiecających je grobów największych komunistycznych zbrodniarzy i katów Polaków z arcypodłym sługusem Stalina Bolesławem Bierutem na czele. Obok niego uhonorowani tam są liczni inni komunistyczni zdrajcy, w tym, Julian Marchlewski, który szedł z bolszewicką armią na Warszawę w 1920 r. i współtworzył samozwańczy antypolski rząd komunistyczny w Białymstoku Okazały grób ma również stary agent NKWD generał Walter (Karol Świerczewski), który jako wiceminister obrony podpisywał wyroki śmierci na AK-owców Wśród zasłużonych spoczywa również inny sowiecki agent , PRL-owski marszałek Michał Rola-Żymierski, wyrzucony przed wojną z wojska za korupcję, a po wojnie jako komunistyczny minister obrony narodowej splamiony podpisywaniem wyroków śmierci na przedwojennych oficerów i AK-owców . Spoczywa tam również wielu innych komunistycznych zbrodniarzy i notabli partyjnych A tuż obok katów leża zwłoki ich ofiar, m.in. zamordowanego w styczniu 1948 r. „Anody” (Jana Rodowicza)

Są Polacy, którzy już dłużej nie mogą ścierpieć tych praktyk. Dwoje osób spośród nich 49-letnia Monika S. i 26 letni Janusz W. (działacze stowarzyszenia Łączka )namalowali na grobie stalinowskiego zbrodniarza Bieruta czerwoną gwiazdę i napisy „Kat” i "Bandyta”. Natychmiast zostali zatrzymani przez policję. Na szczęście minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro zażądał natychmiato3wego zwolnienia zatrzymanych Oświadczył też, że zatrzymanie odbyło się bez wiedzy i udziału prokuratury i było „niezasadne”. Komentujący całą sprawę znany historyk zbrodni komunistycznych Tadeusz Płużański napisał w tekście : Aresztowani za Bieruta” („Super Express” z 3 sierpnia 2016) , iż należy „Wynieść wszystkich komunistycznych niegodziwców nie tylko z Alei Zasłużonych, ale i całych Powązek Wojskowych. Najlepiej na cmentarz Armii Radzieckiej. Swój do swego. Może być dostojnie ,przy dźwiękach Międzynarodówki” (Podkr.- J.R.N.). Przeważająca część wypowiedzi popiera usunięcie komunistycznych zbrodniarzy z Powązek. Komentują tak jak b. żołnierz AK i Powstaniec Warszawski Hanna Szczepanowska : „Mordercy profanują nasz cmentarz’ („SuperExpress” z 6 sierpnia 2016).. Są jednak i skrajni obrońcy zbrodniarzy komunistycznych typu dziennikarzyny z ‘Gazety Wyborczej” Wojciecha Czuchnowskiego, którzy gorąco protestują przeciw zamiarowi usunięcia komunistycznych katów z Powązek. (Vide tekst W Czuchnowskiego: „Dekomunizacja na Powązkach, „Gazeta Wyborcza” z 4 sierpnia 2016 r.).

Podstawowy wniosek z ostatnich zdarzeń przy grobie Bieruta : nowy rząd i nowy Sejm muszą jak najszybciej przesądzić sprawę usunięcia z Powązek z zaśmiecających je grobów zbrodniarzy, tak, aby w dzień Wszystkich Świętych i w Zaduszki można było spokojnie pójść na cmentarz już oczyszczony z kalających go niezasłużonych grobów PRL-owskich katów.

Przy okazji wspomnę, co w podobnej sprawie działo się na Węgrzech. Otóż musiano tam usunąć i gdzieś schować urnę z prochami największego węgierskiego zbrodniarza komunistycznego Mátyása Rákosiego, bo pomimo czuwających w pobliżu strażników ciągle ktoś ukradkiem docierał w nocy do urny i malował na niej bardzo obrzydliwe słowa na temat osławionego „Krwawego Macieja”. W 2007 roku doszło z kolei do skandalicznego wręcz incydentu przy grobie pacyfikatora Powstania Węgierskiego Jánosa Kádára. Nieznani sprawcy wypisali na grobie słowa niebywale obelżywe dla wieloletniego przywódcy węgierskiej partii komunistycznej. Nie zadowolili się tym, lecz profanując zwłoki, ukradli czaszkę i szkielet Kadara. Ani zwłok ani sprawców ich porwania nigdy nie odnaleziono. Oczywiście nikt nie może się godzić z tego typu profanacją grobu. Wspomniany przykład węgierski wskazuje jednak na to, że nie tylko w Polsce, ale i w innych krajach, choćby na Węgrzech, sprawy komunistycznych pochówków w bardziej eksponowanych miejscach wywołują poważne problemy.


© Jerzy Robert Nowak
28 sierpnia 2016
źródło publikacji:
www.jerzyrnowak.blogspot.com







Ilustracja © brak informacji / www.polityka.pl

1 komentarz:

  1. Lata mijają a ścierwo jaruzela i innych zdrajców dalej zasmradzają Powązki...

    OdpowiedzUsuń

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2