w następstwie której obalony został prezydent Edward Szewardnadze, a Saakaszwili zajął jego miejsce. Przydano mu w charakterze asystenta, który potem został szefem „policji finansowej”, a następnie – ministrem obrony Gruzji, izraelskiego obywatela Dawida Kezeraszwili. Rządy Michała Saakaszwili doprowadziły do jego upadku, a nawet wydania za nim listu gończego. Tylko prezydent Kaczyński go nie potępił, przeciwnie – pozytywnie wyróżnił, nadając mu Krzyż Wielki Orderu Zasługi RP. Po tych wszystkich przejściach Michał Saakaszwili schronił się na Ukrainie, gdzie został gubernatorem Odessy i z tych pozycji sztorcuje nawet prezydenta Poroszenkę. No a prof. Balcerowicz? Też zajmuje stanowisko w kijowskich władzach. Czyżby i on...? Ładny interes!
Toteż kiedy zbliżała się kolejna rocznica ludobójstwa, dokonanego przez UPA na polskiej ludności Wołynia i Podola, a klub parlamentarny Kukiz 15 złożył projekt ustawy upamiętniającej to wydarzenie, trzeba było dać temu odpór tym bardziej, że kijowskie władze przestrzegły władze w Warszawie, by nie wygłaszały z tej okazji żadnych „nieprzemyślanych deklaracji”. Tedy PiS zablokował ustawę i wykręcił się sianem, to znaczy – uchwałą, która od ustawy tym się różni, że w zasadzie nie pociąga za sobą żadnych skutków prawnych i następnego dnia można spokojnie o niej zapomnieć. Mimo to jednak strona ukraińska wyraziła rządowi w Warszawie swoje wysokie niezadowolenie. Pokazuje ono, ukraińskie władze do perfekcji opanowały sztukę obcinania kuponów od przedstawiania Ukrainy, jako państwa specjalnej troski, któremu nie można się sprzeciwiać na tej samej zasadzie, jak nie powinno się rozdrażniać upośledzonego umysłowo dziecka. Ponieważ PiS jest polityczną ekspozyturą Stronnictwa Amerykańsko-Żydowskiego (niektórych zbija z tropu okoliczność, że PiS jest atakowany przez lobby żydowskie w Polsce i żydowską prasę w USA, ale dzieje się tak dlatego, że po 18 czerwca 2015 roku USA wpisały na listę „naszych sukinsynów” starych kiejkutów, czyli Wojskowe Służby Informacyjne, które najwyraźniej musiały w ciągu ostatnich 25 lat rozbudować swoją agenturę również w środowiskach żydowskich i postępowych), to znalazło się między amerykańskim młotem a ukraińskim kowadłem. Z jednej strony ze względu na ryzyko przejęcia patriotycznie nastawionych wyborców przez Kukiza czy narodowców nie może przejść do porządku nad wołyńskim ludobójstwem, ale z drugiej strony oskarżanie Ukrainy, która na domiar złego, dosłownie w przeddzień rocznicy mianowała imieniem Stefana Bandery dawny Prospekt Moskiewski w Kijowie, ma od Naszego Najważniejszego Sojusznika surowo zakazane. W tej sytuacji Jarosław Sellin wykombinował, by wprawdzie nie zaprzeczać wołyńskiemu ludobójstwu, ale by – wzorem żydowskim – odpowiedzialność za nie przerzucić na winowajcę zastępczego, czyli Rosję, a właściwie – Związek Sowiecki. Tę formułę podchwycił minister obrony Antoni Macierewicz, co skłoniło rosyjskie ministerstwo spraw zagranicznych do zadania polskiemu rządowi kilku pytań, m.in. - czy jest to oficjalne stanowisko rządu polskiego, czy prywatna opinia ministra Macierewicza oraz, czy w opinii Warszawy istnieją jakieś wydarzenia lub zjawiska przyrodnicze, za które Rosja nie ponosi winy – prosząc o wyjaśnienie tych wątpliwości przez osoby upoważnione do składania w imieniu Polski oświadczeń w sprawach zagranicznych.
Warto zwrócić uwagę, że odkrycie Jarosława Sellina da się zastosować nie tylko do ukazywania tła wydarzeń bolesnych, ale również do ukazywania tła tajemnic radosnych w rodzaju ostatniego szczytu NATO w Warszawie. Rząd otrąbił sukces, któremu opozycja nawet nie śmie zaprzeczać, eksponując tylko, że przy tym sukcesie nie tylko PiS, ale również inni szatani byli czynni, a po drugie – że prezydent Obama jednak obsztorcował prezydenta Dudę z powodu zaniepokojenia stanem demokracji w Polsce – chociaż pan minister Waszczykowski podzielił się wrażeniem, że jego zdaniem wcale nie obsztorcował, tylko przeciwnie – pochwalił. Jak tam było, tak tam było; zawsze jakoś było, a spór na ten temat potrwa jeszcze jakiś czas. Nie o to jednak w tej chwili chodzi, tylko o obustronną użyteczność formuły odkrytej przez Jarosława Sellina.
Dlaczego Polska odniosła taki sukces? Dlatego, że szczyt NATO odbył się w Warszawie. A dlaczego szczyt NATO odbył się w Warszawie? Bo co pewien czas musi się gdzieś odbywać, więc dlaczego nie w Warszawie? A dlaczego musi się gdzieś odbywać? Bo w 1949 roku powstało NATO i nie tylko nadal istnieje, ale nawet zamierza się rozszerzać. A dlaczego w 1949 roku powstało NATO? A dlatego, żeby bronić Europy przed zagrożeniem ze strony Związku Sowieckiego. A dlaczego Związek Sowiecki stanowił dla Europy takie zagrożenie? Bo zamierzał Europę podbić by ją skomunizować. A dlaczego snuł takie plany? A dlatego, że dyktatorem Związku Sowieckiego był w tym czasie komunista Józef Stalin, który najpierw był co prawda zwolennikiem zwycięstwa komunizmu w jednym kraju, ale kiedy już udało mu się doprowadzić do zwycięstwa komunizmu w Związku Sowieckim (prof. Władysław Tatarkiewicz w swojej „Historii filozofii” pisze m.in., że zasługa Stalina dla filozofii polega na tym, iż „marksizm w Związku Radzieckim został przyjęty powszechnie i bez zastrzeżeń.”). Gdyby zatem Józef Stalin nie uzyskał dyktatorskiej władzy w Związku Sowieckim, to kto wie, czy komunizm zwyciężyłby nawet tam, a skoro tak, to prawdopodobnie Związek Sowiecki nie próbowałby eksportować rewolucji do Europy Zachodniej, czy innych krajów świata. W tej sytuacji w roku 1949 nie byłoby żadnego powodu, by tworzyć NATO, które prawdopodobnie by nie powstało. Gdyby nie powstało, to nie urządzałoby żadnych „szczytów” w rodzaju ostatniego w Warszawie. W tej sytuacji szczyt NATO w Warszawie by się nie odbył i Polska nie odniosłaby nie tylko tak spektakularnego, ale w ogóle – żadnego sukcesu. Kiedy więc celebrujemy ów sukces, to – zgodnie z formułą zaproponowaną przez Jarosława Sellina – nie powinniśmy zapominać, komu go zawdzięczamy, kto jest prawdziwym i pierwszym ojcem tego sukcesu. Zatem – Stalinowi dzięki!
Ilustracja
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz