Warto w tym miejscu przytoczyć słowa przewodniczącego Trybunału Konstytucyjnego Austrii, Gerharda Holzingera: Orzeczenie Trybunału z nikogo nie czyni ani zwycięzcy, ani przegranego. Ma ono służyć jednemu celowi, tj. wzmocnieniu zaufania do naszego państwa prawa, a więc i do austriackiej demokracji. Wybory są fundamentem demokracji, a głównym obowiązkiem Trybunału jest ich ochrona.
Jak widzimy poważne państwo rozumie, że uznanie wyników wyborów przy tylu ujawnionych nieprawidłowościach byłoby dla Austrii totalną kompromitacją. Tymczasem w 2014 roku, czyli w XXI wieku w europejskim rzekomo demokratycznym kraju, któremu na imię Polska, w dobie powszechnego dostępu do Internetu doszło do awarii systemu informatycznego, który kosztował polskiego podatnika niemal pół miliarda złotych. Okazało się, że w Państwowej Komisji Wyborczej na czterystu zatrudnionych urzędników było tylko pięciu informatyków. Ilość głosów nieważnych sięgnęła 17 procent (2,5 mln), co jest rekordem nawet, jeżeli Polskę porównamy z republikami bananowymi czy Afganistanem gdzie ponad 60 procent ludności to analfabeci. W niektórych obwodach wyborczych podczas polskich wyborów samorządowych oddano 55 procent głosów nieważnych. Zestawmy teraz z wypowiedzią przewodniczącego TK Austrii te słowa ówczesnego prezydenta Bronka Komorowskiego: Nie ma zgody na kwestionowanie uczciwości wyborów. To odmęty szaleństwa. To po prostu szaleństwo. Nie dajmy się zwariować. W ten sposób Komorowski doszlusował do Bieruta, dla którego również szaleństwem było kwestionowanie sfałszowanego referendum ludowego z 1946 roku i równie bezczelnie sfałszowanych wyborów do Sejmu Ustawodawczego z 1947 roku.
W Austrii po zarządzeniu powtórki wyborów nikt nie protestuje. Reputacja demokratycznego państwa bierze górę nad partyjnymi wojenkami. Wyobraźmy sobie, co stałoby się w Polsce gdyby postanowiono powtórzyć wybory samorządowe. Już widzę te protestujące KOD-y, rozhisteryzowaną „Wyborczą” z Agnieszką Holland domagająca się „żeby było tak jak było”. Już widzę Ryśka Petru ze słodką idiotką, Gasiuk-Pihowicz u boku, wzywających do polskiego Majdanu. Oczyma wyobraźni widzę już alkoholików, Junckera i Schulza grożących Polsce użyciem siły. Już widzę jak rolę zbiorowego Rejtana odgrywają Janda, Gajos, Stuhr i Olbrychski rzucając się na próg i barykadując drogę konduktowi żałobnemu niosącemu trumnę z truchłem magdalenkowej III RP.
W Austrii powtórzone będą wybory na skutek nieprawidłowości, które w porównaniu z tymi, do jakich doszło w 2014 roku Polsce to „mały pikuś”. Tu nad Wisłą zdrajcom, złodziejom i beneficjentom systemu zależy na obronie zdobytych łupów i zachowaniu wpływów, a nie na reputacji państwa. Dopóki nie powtórzymy wyborów samorządowych będziemy niczym ladacznica, które tylko zamieniła zwykły burdel na mniej rzucający się w oczy dom publiczny z wygaszonym czerwonym neonem. Ta kosmetyczna zmiana na niewiele się zda, ponieważ świat widzi i wie, że standardy demokratyczne, a także te moralno-etyczne ciągle dyktują u nas alfonsi, a obecna władza nie ma odwagi na tak odważny ruch jak powtórzenie wyborów samorządowych.
W przypadku wyborów samorządowych o ich prawidłowości nie decyduje Sąd Najwyższy, ale sądy okręgowe. Żaden z nich nie zarządził powtórzenia wyborów w którymś z okręgów. Jesteśmy państwem bezprawia, a sądownictwo opanowane jest przez korporacyjne sitwy, dla których państwo jest tym, czym burdel dla prostytutek, czyli miejscem zarobkowania poprzez uprawianie nierządu.
© Mirosław Kokoszkiewicz
13 lipca 2016
opublikowano w: „Polska Niepodległa”
www.polskaniepodlegla.pl
13 lipca 2016
opublikowano w: „Polska Niepodległa”
www.polskaniepodlegla.pl
Ilustracja © brak informacji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz