Że twór, który powstanie w perspektywie długoterminowej – w wyniku kontrolowanej transformacji – może być całkowicie zwasalizowany wobec Ameryki (Po prawdzie kondycja ontologiczna Europy poprawnie jest recenzowana w Pekinie i Moskwie jako klasyczny twór typu VASSAL STATEHOOD). Że ta sterowana destabilizacja nakręcana przez Pentagon zagraża najważniejszym interesom chińskim, że Waszyngton po prostu dekonstruuje im najnormalniej w świecie końcówkę pasa transfuzyjnego zwanego Nowym Jedwabnym Szlakiem, że niedługo to oni nie będą mieli dokąd
poprowadzić tej swojej strategicznej tętnicy, bo po co prowadzić to wszystko do czarnej dziury, do doliny rozpaczy, regionu zdestabilizowanego, ogarniętego chaosem? Nie sądzę, by w Pekinie nie pojmowali tych oczywistości, że ta tranzycja nie tyle jest wymierzona w Rosję, która jest jak najbardziej zainteresowana stabilną Europą i normalnym dealowaniem z nią, ile prymarnym, pośrednim celem tej akcji jest przecież Królestwo Środka.
Chłopcy z Pentagonu po prostu stosują starą wojskową technikę spalonej ziemi. Podpalają obszar, bogatą ziemię, tak ważną dla ich wroga strategicznego, aby nie mógł on korzystać z jej dobrodziejstw, technologii, zasobów. Moim zdaniem, Moskwa i Pekin będą musiały się odwinąć i bronić Europy, jeśli marzą o utrzymaniu się na kursie, dzięki któremu zagrażają pozycji USA na świecie. Zatem, można by się zastanowić, czy początek tranzycji europejskiej nie doprowadzi do zwarcia mocarstw i do pełnowymiarowej wojny światowej. Zachodni Pacyfik i tak zapłonie, ale jeśli Pekin z Moskwą uznają, że Ameryka gra za ostro w naszym regionie, to użyją swojej dywersji, aby z tego regionu ratować tyle, ile się da. A to zawsze grozi po prostu wojną omnium contra omnes.
Kerry. Kerry jest właśnie w Moskwie (22-25 marca). Przyjechał aż na trzy dni (sic!!!!!). Co prawda wokół spotkania grana jest akcja dezinformacyjna. Amerykanie podają, że Kerry jest w Moskwie od 22 marca, zaś Rosjanie, że od 23 marca. Patrzmy uważnie, z czym wyjedzie. Tam dwie Wysokie Umawiające się Strony najważniejsze rzeczy postanowią: Wielki Bliski Wschód i nasz region ukryte pod hasłami Syria i Kraina U, jako zawoalowane temaciki rozmów. Ktoś to wam mówi w ogóle o tym, chwalą się tym? Nagłaśniają, że amerykański Ribbentrop jest właśnie w Moskwie? Najgorsze jest to, że dla Bolanda, Polin, nie ma to w ogóle żadnego znaczenia pozytywnego, czy Ribbentrop z Mołotowem się dogadają, czy nie, każda opcja jest dla nas tragiczna, każda....
Pekin patrzy na Moskwę z trwogą, bo pojmuje, że Moskwa może natychmiast odwrócić się od Chin, tak jak zrobiła to po 11 września, łamiąc wielki sojusz ledwo co zawarty z Królestwem Środka na kilka miesięcy przed "zamachem" w lipcu 2001, a czego Pekin jej nigdy nie zapomniał. Stąd i dla Ameryki, i dla Rosji potrzebne byłyby tak bardzo spektakularne zamachy w Europie. Po prostu świetna legenda dla współpracy strategicznej... poza wieloma innymi zyskami...
Z kolei w kontekście inspirowanej przez Waszyngton i Tel Awiw brutalnej europejskiej akcji wywrotowej, której desygnatami są tzw. zamachy terrorystyczne, zachodnioeuropejscy Żydzi martwią się o siebie i swoje dzieci na zachodzie Europy (http://www.timesofisrael.com/i-have-kids-here-who-will-defend-them-asks-israeli-in-brussels/), zastanawiając się, gdzie można znaleźć safe haven?
Polin, Kraina U, Białoruś, Litwa? – Rzeczpospolita Przyjaciół! Już widzę oczyma duszy swej, jak pan Juda, Poroszenko, pani Grybauskaite witają wczesnym latem tego roku umęczonych, zagrożonych nachodźców żydowskich, uciekających po wielkiej akcji pt. Wielka Tranzycja Europejska z Europy Zachodniej, wspieranych potężną narracją lokalną i zagraniczną, że nie możemy, my – katole i faszyści, i nacjonaliści, stawiać oporu i burzyć się, ponieważ to jest nasze obligum, nasz obowiązek, poniekąd dług spłacany w ten sposób wobec tych, wobec których byliśmy bardzo często bestialscy, zwyrodniali, wrogo nastawieni, to spłata naszych przewin wobec niewinnych Żydów, spłata długu morderców, oprawców Żydów wobec swoich ofiar ( i takie tam parszywe dyrdymały szczekać będą i nasi najwięksi patrioci u władzy, i Kościół w Polsce, razem z durniem Franciszkiem, masońskim pionkiem i po prostu kretynem, nie mówiąc o tradycyjnym obozie zdrady i zaprzaństwa, łotrach, bandytach i złodziejach).
Litany of doom
Natomiast tuż przed szeptami pomiędzy Ribbentropem a Kerrym, nasz drogi towarzysz Steinmeier, szef pruskiego MSZ, przybył 23 marca do Moskwy i ściskał się z Mołotowem-Ławrowem. Uśmiechy, zapewnienia, radość, że jednak Moskwa nie zostawi Berlina i, oj, chyba, jednak deal strategiczny USA-Rosja zostanie zawarty przy nienaruszaniu rdzenia systemu berlińsko-moskiewskiego, z Prusami jako podwykonawcą woli Ameryki w regionie, z usłużną rolą nachodźców żydowskich, którzy przybędą – korzystając z owoców akcji: sieć wielu aktów terroru z użyciem broni chemicznej tudzież "brudnych bomb", tj. wyżej nadmienionej Wielkiej Transgresji Europejskiej – na tereny DAWNEJ I RP, aby doglądać tu interesów amerykańskich, ale i równoważyć je z interesami rosyjskimi i niemieckimi w regionie, bo przeca o to będzie chodziło. JAKIEŻ TO LOGICZNE I KLAROWNE. Każdy bandyta z tej trójki musi w środku Europy mieć swojego notariusza doglądającego ich interesów w tych państwach pozornie własnych, a do tej roli świetnie się nadają "starsi i mądrzejsi"...Tak na naszych oczach, jasno i czytelnie klaruje się nowy układ i nowy porządek. Przyznam, z ogromną, ogromną ciekawością przyglądać się będę wizycie Ribbentropa-Kerry'ego u Mołotowa-Ławrowa, to najważniejsza wizyta. Najważniejsza dla nas. Wielkie rzeczy dzieją się na naszych oczach, a większe i groźniejsze jeszcze przed nami...
To zapowiedź echa przeraźliwej trąby sądu ostatecznego. Wszyscy patrzą dziś na Moskwę. Wszyscy. Tam, w stolicy TRZECIEGO RZYMU, w Wielki Tydzień wypełni się nasz los. W całości. W Wielki Piątek ogłoszą nam nasze przeznaczenie... Ileż symboliki w tym wszystkim. Nawet o to dbają. W tym kontekście, jakże żałośnie nijako i pusto wyglądają te rzeczy, którymi żyją nadwiślańscy autochtoni napędzani przez lokalne wszawe media jakimiś mirażami, kwestiami drugorzędnymi przez tę polityczną bandę, która razem z nami zsunie się do zsypu.
Siedzę teraz tuż u brzegu Wisły, po praskiej stronie, w chaszczach, widzę całą panoramę lewobrzeżnej Warszawy, dokładnie naprzeciwko padał Czerniaków w 1944, widzę wylot Wilanowskiej, tam gdzie Niemcy wybili niemal do nogi bataliony "Zośka" i "Parasol" i czytam biografię Sulejmana Wspaniałego oraz legendarny, legendarny z roku 1939 artykuł Józefa Goebbelsa napisany tuż przed wybuchem wojny, kiedy to Polska nie pojęła, o co biega w prawdziwym rozdaniu, i wystawiła się z poduszczenia angielskich lordów na zagładę, w której tkwimy do dziś, pt. "Quo vadis Polonia?". Jakże aktualny, trafny i prawdziwy tekst.
Napisany w dniu wygłoszenia przez naszego ministra spraw zagranicznych w sejmie swojego durnego i fatalnego, pustego i głupkowatego przemówienia (nawiasem mówiąc, bardzo kiepski speech, bardzo kiepski speech podsumowywał bardzo kiepską politykę Warszawy, wśród oklasków posłów i Polaków zgromadzonych przy radioodbiornikach wchodziliśmy – w wyniku prowadzenia – podobnie jak dziś – bezalternatywnej polityki – z własnej głupoty wprost do mielącego młyna). Cóż za konsekwencja i ciągłość. 1939–2016.
"Quo vadis Polonia?" Ja nie potrzebuję już odpowiedzi na to pytanie. Odpowiedź bowiem znam. Rzucam kamieniami w nurt Wisły i wiem, że tkwię w okrutnym czarodziejskim pałacu, z którego nie mogę się wyrwać. Jestem zakładnikiem. I wiem, że – tak jak tylu przede mną – pójdę z bronią w ręku walczyć o Polskę, bez żadnej już wtedy goryczy i żalu, bez żadnego filozofowania (mięso armatnie nie filozofuje), bo kiedy już to nadejdzie, to nie będzie już miejsca i czasu na roztrząsanie i gadanie, pamiętać bowiem wtedy będę słowa Hitlera, że "Armaty zawsze mówią właściwym językiem". W sumie będę bić się dla moich dzieci... I dla Tej, Której jestem to winien.
Szef bezpieki amerykańskiej: James Clapper 9 lutego br. przed senacką komisją, wymieniając zagrożenia czyhające na Zachód w najbliższym czasie, nazwał tę listę "Litany of doom," wydaje mi się to niesłychanie trafnym określeniem tego, co nas czeka niedługo.
Najbardziej mnie przejmuje to, że nas nie będzie. Tranzycja czekająca nas bowiem zmieni oblicze Europy w podobny sposób do tej w 1914. Upadną królestwa i trony, wielu się nie podniesie i wielu zniknie. Europa finalnie w 2016 dokona swego uprzedmiotowienia i wypełni definitywnie wszystkie warunki aktu desuwerenizacji. I najgorsze, że na czele spisu pt. "Must do" jest nasz kraj. Słaby, bezbronny, bez czujności, z durniami i infamisami u władzy...
Kiedy wczoraj szedłem z córką ulicą Francuską na Saskiej Kępie, to patrzyłem w twarze mijających mnie nie ludzi, ile w twarze trupów. Łapałem się na tym, że zastanawiałem się, który z nich przeżyje tę transgresję, a który – nie. Tak. Wczoraj na Francuskiej chodziłem w słońcu wśród martwych, nieżywych, którzy funkcjonują de facto na oparach istnienia, na resztkach danego im czasu... Zaglądałem im w oczy, samemu nie mając nadziei na przetrwanie. To moje pisanie po prawdzie, to "Pamiętniki zza grobu". Litany of doom...
A potem, kiedy przebijaliśmy się z Lenką na Powiśle Poniatowszczakiem, to nuciliśmy "Reis glorios". Unosząc się nad Wisłą, nie mówiliśmy nic do siebie, świat nie miał w sobie nic z piękna ani nie był zaczarowany, byliśmy jak drzewa, które wypuściły ledwo co młode zawiązki listków, jasnozielonych, a które nie zdają sobie sprawy, że to nie wiosna, ale Królowa Śniegu nadchodzi, aby zamienić nasze serca w bryły lodu. I nie będzie żadnej Gerdy, która przybędzie, aby ratować nasze dusze.
Tekst jest częścią przygotowywanej właśnie do druku książki.
© Pan Nikt
Powiśle, Wielka Środa, 23 marca 2016
źródło publikacji: „Goniec” (Kanada)
www.goniec.net/
Powiśle, Wielka Środa, 23 marca 2016
źródło publikacji: „Goniec” (Kanada)
www.goniec.net/
Ilustracja © Eliza Madej / www.tychy.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz