W związku ze sprawą „Bolka” Lech Wałęsa wykonał tyle krętactw, że niekiedy się w nie zaplątywał. Raz twierdził, że „kupił sobie same oryginały” SB-ckich dokumentów, innym razem – że żadnego „Bolka” nie było, jeszcze innym – że owszem, był, ale to nie on, tylko całkiem inna osoba – i tak dalej. Tak naprawdę, to kiedy za sprawą braci Lecha i Jarosława Kaczyńskich został prezydentem naszego nieszczęśliwego kraju, latem 1992 roku od ministra spraw wewnętrznych Andrzeja Milczanowskiego zażądał dokumentacji „Bolka”, a kiedy ją otrzymał, część dokumentacji prawdopodobnie zwyczajnie zniszczył. Kiedy bowiem akta we wrześniu 1992 wróciły do UOP, okazało się, że brakuje co najmniej 200 kart, które zostały w pospiechu powyrywane, bo pozostały strzępy. W roku 1993, po zwycięstwie SLD w wyborach, prezydent Wałęsa ponownie zażądał tej dokumentacji i otrzymawszy ją, dokończył jej czyszczenia, usuwając pozostałe strzępy powyrywanych uprzednio kart. I chociaż minister spraw wewnętrznych w rządzie SLD-PSL Zbigniew Siemiątkowski sporządził wykaz materiałów, które nie wróciły do UOP, Lech Wałęsa wyparł się wszystkiego w żywe oczy, dodając do krętactw poprzednich jeszcze i to.
W tej sytuacji, zamiast zostać bohaterem jakiejś błazeńskiej debaty, na którą z zagadkowych powodów zgodził się szef gdańskiego oddziału IPN, prof. Mirosław Golon, Lech Wałęsa powinien stanąć przed sądem pod zarzutem popełnienia przestępstwa przeciwko dokumentom („kto niszczy (…) dokument, którym nie ma prawa wyłącznie rozporządzać...”).

W tej sytuacji certyfikat niewinności musiałby Lechowi Wałęsie wystawić również Putin, Nasza Złota Pani z Berlina, no i Bóg wie, kto jeszcze.

© Stanisław Michalkiewicz
2 lutego 2016
Felieton dla tygodnika „Goniec” (Kanada)
www.michalkiewicz.pl
☞ WSPOMÓŻ AUTORA
2 lutego 2016
Felieton dla tygodnika „Goniec” (Kanada)
www.michalkiewicz.pl
☞ WSPOMÓŻ AUTORA


Notatka: wszystkie ilustracje pochodzą od redakcji.
fot.1 © Krzysztof Wyszkowski / pic.twitter.com/MfbUKXSD
fot.2 © brak informacji / Google Images
fot.3 domena publiczna / IPN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz