Mięczak A. Duda z b. Unii Wolności (I)
Znakomity publicysta Witold Gadowski w swym niedawnym, ze wszech miar godnym polecenia wywiadzie udzielonym 10 sierpnia 2017 r. Ewie Stankiewicz przytoczył dość szokujące uwagi na temat prezydenta A. Dudy i, dowodząc, że jego dwa ostatnie weta są przejawem powrotu do korzeni, tj. do czasów, gdy Duda był członkiem Unii Wolności. A krakowianin Gadowski dobrze pamięta te czasy, bezpośrednio po 2000 r. Sprawa jest dość niesamowita. Prezydent Duda wybrany przy tak wielkim zmobilizowaniu elektoratu patriotycznego był jeszcze po 2000 r. działaczem tak antynarodowej i szkodliwej partii jak Unia Wolności. Z dokumentów przytaczanych w sprawie członkostwa A. Dudy w UW wynika, że 15 grudnia 2001 r. Duda uczestniczył w III Zjeździe Regionalnym Małopolskiej UW, a jeszcze w 2002 r. opłacił składki w tej partii. Sam Duda, pytany na Twitterze, ile czasu był w Unii Wolności, odpowiedział zręcznie, ale wymijająco: „Wystarczyło by się zrazić”
Lizus Jacek Kurski tłumaczył w marcu 2015 r.: „Jeśli po 20 latach kandydatem na prezydenta jest były działacz UW (...) to można mówić o poszerzeniu oferty politycznej Kaczyńskiego i historycznego nawracania ludzi na słuszną linię”. A może w całej tej sprawie nie należy wcale widzieć wielkiego sukcesu politycznego J. Kaczyńskiego, lecz efekt karierowiczostwa Dudy. Opuścił on przegraną Unię Wolności w momencie jej strasznego rozkładu i przyłączył się do zwycięskiej partii Prawo i Sprawiedliwość w momencie jej triumfu. Jak wiadomo współpracę z klubem parlamentarnym PiS A. Duda nawiązał w 2005 r., a więc w zwycięskim dla tej partii roku.
Zapytajmy o coś dużo ważniejszego, o to, co skłoniło A. Dudę w ogóle do wejścia do Unii Wolności, tak szkodliwej dla Polski partii, kierowanej przez zdrajcę ideałów „Solidarności” Władysława Frasyniuka, który w 2009 r. opowiedział się za wystawieniem pomnika czołowemu targowiczaninowi gen. W. Jaruzelskiemu? Przypomnijmy, że Unia Wolności była partią skrajnie antynarodową, popierała antypolskie oszczerstwa J. T. Grossa, była zdecydowanie przeciw lustracji i dekomunizacji. A przy tym była odpowiedzialna za forsowanie balcerowiczowskiego kursu wyprzedaży polskich przedsiębiorstw i banków za bezcen, na szkodę kraju. I z tym wszystkim ,jak widać, godził się młody Duda. Nie był wówczas przecież naiwnym młodzieniaszkiem, miał blisko 30 lat. Przecież nie robił tego z głupoty, jest dostatecznie inteligentny, lecz najwyraźniej bezwolnie ulegał wypływom otoczenia - osławionego „krakówka”. Przypomnijmy, że jego teść Julian Kornhauser jest zajadłym żydowskim polakożercą (splamionym oszczerczym wierszem p zbrodni kieleckiej w 1946 r., wychwalanym przez A. Michnika), a szwagroszczak poeta Jakub Kornhauser jest niebywale skrajnym lemingiem. (Z rok temu niebywale ostro zaatakował on szwagra-prezydenta za jego współpracę z PiS-em i nawet groził mu Trybunałem Stanu).
Osobną sprawą są wystąpienia mięczakowatego ojca prezydenta, profesora AGH Jana Tadeusza Dudy. Człowieka skądinąd bardzo sympatycznego (osobiście poznałem go, gdy był dwa lata temu na moim wykładzie w krakowskim Klubie Sokół.) Tyle, że ojciec profesor ciągle nawołuje do rzeczy niemożliwych - do pojednania z opozycją, a więc ze współczesnymi targowiczanami. A z miesiąc temu strasznie się wygłupił, publicznie występując wbrew jakże słusznemu stanowisku rządu Dobrej Zmiany, popieranemu przez przytłaczającą większość Narodu, - za wpuszczeniem do Polski rzesz imigrantów. Zrobił w ten sposób niedźwiedzią przysługę synowi - Prezydentowi i rządowi PiS-u.
Przypomnijmy, jacy politycy wiedli prym w partii do której wstąpił blisko 30 letni Duda. W Unii Wolności byli m.in. Tadeusz Mazowiecki, osławiony twórca „grubej kreski”, Leszek Balcerowicz, jej przewodniczący, osławiony współtwórca (wraz z G. Sorosem i J. Sachsem) zbrodniczej „terapii szokowej”, Janusz Lewandowski, główny realizator polityki wyprzedaży polskiego przemysłu za bezcen (był w UW do 2001 r., gdy przeszedł do PO,) Grzegorz Schetyna (działacz UW do 2001 r,, gdy przeszedł do PO), Róża Thun, prounijna fanatyczka, niegdyś członek Rady Krajowej UW, Bogdan Borusewicz (przed 1989 r. jako fanatyczny KOR-owiec „zasłynął” z podstępnych intryg na szkodę innych odłamów opozycji, opisanych m.in. przez słynną działaczkę opozycji i więźnia Jaruzelskiego Ewę Kubasiewicz), „trzeźwy inaczej”, antynarodowy Jacek Kuroń, premier jednego z najgorszych polskich rządów po 1989 r. Hanna Suchocka, premier chyba najgorszego polskiego rządu po 1989 r. Jan Krzysztof Bielecki, rzecznik maksymalnej wyprzedaży polskiego mienia, antynarodowy kosmopolita Bronisław Geremek. I wreszcie Donald Tusk, do 2001 r., jeden z czołowych działaczy Unii Wolności. Tylko pogratulować A. Dudzie takich zwierzchników w jego pierwszej partii politycznej -Unii Wolności!
I to wszystko nie przeszkadzało młodemu Dudzie w wejściu do tak antypatriotycznej partii! A „myśmy wszystko zapomnieli” o tej jego niegodnej przeszłości, która jak się okazało wycisnęła na Dudzie fatalne nie zatarte piętno. I tu chcę znów powrócić do rewelacji Witolda Gadowskiego w rozmowie z Ewą Stankiewicz w dniu 10 sierpnia 2017 r.
Co ujawnił Witold Gadowski?
Świetnie znający środowiska krakowskie po wieloletnim pobycie w Krakowie, Witold Gadowski rzucił całkiem nowe światło na kulisy przedziwnych nielojalnych wobec PiS-u i w ogóle obozu patriotycznego kulisów zachowań prezydenta A. Dudy. We wspomnianej już rozmowie z Ewą Stankiewicz w dniu 10 sierpnia 2017 r. Gadowski odsłonił fakt, iż: „W otoczeniu pana prezydenta jest wielu byłych działaczy Unii Wolności, którzy zakładali Unię Wolności i zwalczali nas. Kiedy staraliśmy się mówić o potrzebie restytucji niepodległości, o patriotyzmie ,o polityce historycznej, to ci ją zwalczali i wyszydzali, a teraz siedzą w kancelarii prezydenta (podkr.-JRN) ... Pan prezydent przypomniał sobie o korzeniach z Unii Wolności”. Wymieniając dawnych działaczy Unii Wolności w kancelarii prezydenta Gadowski wspomniał niejakiego Marcina Kadrynę, b. fotografa z „Gazety Wyborczej”, który „wyszydzał postawy patriotyczne, a teraz jest w kancelarii usposobionego patriotycznie prezydenta”. Warto tu dodać, że wspomniany przez Gadowskiego Kadryna, „resortowe dziecko”, kolega Dudy ze szkoły podstawowej, jest uważany za „szarą eminencję” w kancelarii prezydenta. Wg. Gadowskiego z kolei czołowy „specjalista od odznaczeń w kancelarii prezydenta” był niegdyś jednym z założycieli ROAD-u (tj.,radykalnie lewicowego odłamu Unii Demokratycznej spod znaku A. Michnika i Z. Bujaka -JRN), a później aktywnym działaczem Unii Wolności i radnym UW. Gadowski wymienił również kolejny raz dość szczególne awansowanie przez Dudę do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Andrzeja Sabatowskiego, liberała, jednego z założycieli Kongresu Liberalno-Demokratycznego, „jak najbardziej odległego od opcji niepodległościowej”. Gadowski przypomniał również o dość szczególnej „elastyczności” A. Dudy. Kiedy był przewodniczącym klubu radnych PiS-u dobrze dogadywał się z Jackiem Majchrowskim postkomunistycznym prezydentem Krakowa.
Miękkość wrodzona, czy wyuczona
Skrajną miękkość A. Dudy dobrze ilustrowało jedno z jego pierwszych działań jako prezydenta. Gdy Tomasz Lis bezczelnie oszkalował jego córkę Kingę prezydent Duda zamiast natychmiast wytoczyć mu proces w przyśpieszonym trybie wyborczym, ograniczył się do zwrócenia mu uwagi w rozmowie w cztery oczy. Trudno uznać, że Duda zachował się po męsku w tej sprawie. Efekt - rozzuchwalony Lis dalej robi wszystko, co może, dla szkalowania prezydenta Dudy w swym paszkwilanckim tygodniku - „Newsweek"-u. Dość typowe dla Dudy było unikanie mieszania się w ostre konfliktowe sprawy, nawet wtedy, gdy powinien to zrobić jako Prezydent RP. Trudno np. wytłumaczyć jego totalną bierność w tak ostrym konflikcie wokół mównicy sejmowej od 16 grudnia 2016 r do pierwszych tygodni 2017 r. A przecież jego obowiązkiem jako prezydenta było potępienie skrajnych anarchizowań totalnej opozycji. Tak gorliwy katolik jak Duda nie zdobył się na potępienie bluźnierczej „Klątwy”, przypuszczalnie ze strachu, że ściągnie to na niego fale ataków ze strony mediów i Salonu. Los wystawił Dudę na szczególnie trudną próbę w sprawie dwóch wet ustaw o sądach - każda decyzja groziła ściągnięcie nań ataku jednej ze stron. Ostatecznie wybrał kapitulację wobec tak bliskich jego sercu nacisków krakowskiego Salonu.
Mięczak Duda pragnie podobać się wszystkim, także totalnej opozycji!
Wpływ rodziny, przeróżnych dawnych kolegów krakowskiej Unii Wolności, krakowskiego „Salonu” oraz części źle dobranych doradców, popycha prezydenta A. Dudę do przeróżnych absurdalnych i szkodliwych enuncjacji. Choćby takich jak jego niewydarzona opinia, wypowiedziana akurat 10 kwietnia 2016 r. opinia szczególnie nieodpowiedzialna w ustach polityka wybranego prezydentem przez obóz patriotyczny.
w dniu 10 kwietnia 2016 r. wystąpił w przemówieniu na Krakowskim Przedmieściu z apelem o wzajemne wybaczenie w słowach: „Wiecie wszyscy i mówię to z pochyloną głową, (podkr.-JRN) że było potem także tutaj wiele dramatycznych zdarzeń. Często gorszących zdarzeń, do jakich nigdy nie powinno dojść w Rzeczypospolitej. To te wydarzenia wlały w serca, wiele serc, dodatkową gorycz, dodatkowe rozżalenie, czasem i wiele gniewu. Dlatego zwracam się dziś do wszystkich z apelem - wybaczmy! Wybaczmy to wszystko sobie wzajemnie! Wszystkie niepotrzebne, przede wszystkim niesprawiedliwe słowa, wszystkie gorszące zachowania, wszystkie - także i momenty poniżenia. (Podkr. – JRN). Apeluję o wybaczenie, bo ono jest dzisiaj i nam, i Polsce, której przyszłość musimy budować, wspólnie, ogromnie potrzebne. Ono jest niezbędne”.
Pisałem na bieżąco na blogu 11 kwietnia 2016 r. o „podwawelskiej miękkości prezydenta A. Dudy: „ Nie rozumiem, dlaczego prezydent A. Duda apelował o wzajemne wybaczenie urazów w czasie, gdy władze dopiero zabierają się do tak długo hamowanych rozliczeń z różnymi być może nie tylko „zaniedbaniami” ze strony PO, które doprowadziły do tragedii w Smoleńsku. Czy nie za wielki pospiech w tym wybaczaniu tym wszystkim, którzy tak długo blokowali ujawnienie pełnej prawdę o przyczynach śmierci Prezydenta RP i 95 osób z polskich elit? I po co ta pochylona głowa Prezydenta RP, który cały czas walczy o dobrą sprawę, o Polskę? Dlatego bardzo dobrze się stało, że jeszcze tego samego dnia prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński konkretnie i dosadnie sprostował ten bardzo nieprzemyślany apel prezydenta A. Dudy o wzajemne wybaczenie, mówiąc : „ Polacy wielokrotnie mylili się, kiedy przebaczali zbyt łatwo. Przebaczenie jest potrzebne, ale po przyznaniu się do winy i wymierzeniu odpowiedniej kary”. (Podkr.- J.R.N.)
Przypomnę tu jakże słuszne stwierdzenia red. Stanisława Michalkiewicza w „Najwyższym Czasie” z 29 kwietnia 2016 r.: „W swoim przemówieniu pan prezydent Duda podkreślił potrzebę wzajemnego wybaczenia. Ta wzajemność sugeruje, że jakaś wina jest po obydwu stronach sporu, podczas gdy wiadomo, że tak nie jest, że wina jest tylko po jednej stronie, po stronie zdrady i zaprzaństwa (podkr.- J.R.N.), podczas gdy strona druga nie tylko jest w tej sprawie całkowicie bezwinna, ale w dodatku obrócono przeciwko niej cały „przemysł pogardy”. Kilka miesięcy później dodałem na blogu do tych moich słów z 11 kwietnia 2016 r. pytanie : „A za co właściwie mielibyśmy prosić o wybaczenie ludzi z SLD, Ruchu Palikota, PO czy Nowoczesnej? To nie ludzie obozu patriotycznego są winni zamordowania od 1989 r. przez tzw. Nieznanych Sprawców blisko 8o osób ze względów politycznych, w tym, m. n.: księży Stefana Niedzielaka, Stanisława Suchowolca, Sylwestra Zycha, prezesa NiK-u Waleriana Pańko, rzecznika „Solidarności” Ursusa Andrzeja Krzepkowskiego, europosła Filipa Adwenta, blisko 20 osób po zamachu smoleńskim. To nie ludzie obozu patriotycznego spowodowali upadek stopy życiowej milionów osób na skutek terapii szokowej w ramach planu Sorosa - Sachsa- Balcerowicza i „złodziejskiej prywatyzacji”. Faktem jest, że wypowiedź A. Dudy z 10 kwietnia 2016 r. była niebywałym, wręcz żałosnym absurdem!
Dodam, że kilka dni przed nieszczęsną wypowiedzią A. Dudy z 10 kwietnia 2016 r. bardzo zdumiało mnie i wręcz zaszokowało to, że w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” z 7 kwietnia 2016 r. Pan Prezydent A. Duda pośpiesznie wycofał się z tak trafnego stwierdzenia o opozycjonistach modlących się „Ojczyznę dojną racz nam wrócić panie”. Prezydent nagle uznał, że „były to słowa niepotrzebne’, co było nawet zupełnie nieuzasadnioną formą przeprosin. Czyżby go postraszyli b. kolesie z Unii Wolności?
Jak Duda odrzucił zaproszenie do pójścia w Marszu Niepodległości w 2017 r. ze środowiskami narodowymi i zapowiedział, że w 2018 r. pójdzie z „wszystkimi”
20 listopada 2016 r. pisałem na mym blogu w tekście „PiS szczeka, a nie gryzie”:.Parę dni temu jednak znów usłyszeliśmy kolejny nonsens ze strony p. prezydenta: wezwanie do przygotowania w przyszłości wspólnego marszu ze wszystkimi Polakami, niezależnie od opcji. A więc także z byłymi agentami i prześladowcami "Solidarności", z licznymi targowiczanami z KOD- czy z PO, z chorymi na wściekliznę aborcyjną feministkami. Kolejna bzdura, której najwyraźniej nie wyperswadowali p. .prezydentowi jego w większości niezbyt wydarzeni doradcy. Dodajmy, że ta zapowiedź podjęcia przez A. Dudę w 2017 r. wspólnego marszu z wszystkimi Polakami pojawiła się wkrótce potem jak prezydent odrzucił propozycję pójścia w Marszu Niepodległości, organizowanym przez narodowców. W marszu tym poszło około 100 tysięcy osób w Warszawie, podczas gdy PiS kolejny raz wolał „uciec” do Krakowa, gdzie zorganizował własną skromną kilku tysięczna manifestację..
Chciałbym zwrócić uwagę na to, że A. Duda jest zadziwiająco konsekwentny w swym promowaniu różnych lemingów i lewaków kosztem wybitniejszych i cenniejszych od nich przedstawicieli obozu patriotycznego. Oto niektóre jakże wymowne przykłady:
Dziwny skład Narodowej Rady Rozwoju przy prezydencie Dudzie, zachwaszczonej licznymi lemingami i zajadłymi lewakami
Fatalnym nieporozumieniem okazało się nadmiernie rozbudowane, bezwładne, bardzo źle dobrane blisko 80 - osobowe ciało doradcze - Narodowa Rada Rozwoju. Przyciągnięto do niej m.in. b. PZPR-owskiego karierowicza o związkach z bezpieką (pseudonim :Serb”), a później SLD-owskiego ministra spraw zagranicznych Adama Daniela Rotfelda. Sławomir Cenckiewicz opisał w „Do Rzeczy” związki Adama Daniela Rotfelda ze służbami komunistycznymi, stwierdzając: „Zdumienie budzi fakt, że człowiek o takim zakorzenieniu w służbach totalitarnego państwa kontrolowanego przez Związek Sowiecki, pełni do dziś ważne społecznie i politycznie funkcje.”. Jak widać to wszystko nie przeszkadzało A. Dudzie w przyjęciu Rotfelda w skład Narodowej Rady Rozwoju. Do tej Rady przyjęto również jednego z najskrajniejszych polskich germanofilów Piotra Burasa, związanego z Fundacją Batorego. Obaj w końcu sami wystąpili z Rady. Szczególnie fatalny jest zespół Rady do spraw gospodarczych, zdominowany przez ludzi balcerowiczowskiego chowu. Dość wymienić takie osoby jak prof. Witold Orłowski, b. szef doradców ekonomicznych A. Kwaśniewskiego, a potem B. Komorowskiego, b. wiceminister finansów w rządzie Tuska Stanisław Gomułka. Za to wśród doradców do spraw gospodarki zabrakło prawdziwych reformatorów ekonomicznych: profesora Artura Śliwińskiego, b. twórcy wyborczego programu gospodarczego PiS w 2005 r., wiceministra finansów Cezarego Mecha, czołowego eksperta „Skoków” i pogromcę banksterów posła Janusza Szewczaka. Zabrakło również najlepszego znawcy spraw wojskowych na prawicy Romualda Szeremietiewa, b. wiceministra i ministra obrony narodowej, przypuszczalnie zbyt prawicowego jak dla Dudy.Niedawno red. Ewa Stankiewicz wyraziła ( w cytowanej wyżej rozmowie z red. W.Gadowskim) bardzo podobne do mnie krytyczne zdanie o składzie Narodowej Rady Rozwoju. Powiedziała, że znalazło się w niej „bardzo wiele zaskakujących nominacji i bardzo dużo takich krzyczących nieobecności”.
Promowanie przez Dudę antyPolaka i antykatolika, szefa Fundacji Batorego Aleksandra Smolara
W połowie listopada 2016 r. Prezydent Andrzej Duda zainaugurował cykl spotkań poświęconych polityce historycznej Polski. Rzecz to ogromnie ważna w sytuacji ,gdy przez wiele lat zaniedbywano, czy wręcz deformowano polską historię. Zebrani historycy zdecydowanie wypowiedzieli się za przywróceniem właściwej rangi historii i prowadzeniem patriotycznej polityki historycznej. Był jednak jeden wyjątek w dyskusji – wystąpienie prezesa Fundacji Batorego Aleksandra Smolara, który zanegował w ogóle sam termin „polityka historyczna”. Jak skomentował ten głos Tadeusz Płużański ( w „SuperExpressie”z 21 listopada 2015 ): „Trudno jest odbudowywać polską pamięć razem z tymi, którzy bronią Jana Tomasza Grossa”. Nasuwa się jednak zaraz pytanie: po co w ogóle zaproszono Smolara, obrońcę i propagatora J. T. Grossa na spotkanie historyków z prezydentem A. Dudą? Przecież Smolar, prezes Fundacji Batorego w ogóle nie jest historykiem, lecz socjologiem. Czy zaproszono go tylko po to, by robił obstrukcję? Na temat roli Smolara jako przeciwnika polskiego patriotyzmu i Kościoła katolickiego odsyłam do lektury mego tekstu o nim w książce „Czerwone Dynastie” ,Warszawa 2014,ss.102-106). Ostatnio red. Michalkiewicz wspomniał o niedawnym spotkaniu A. Dudy ze Smolarem. Pytanie, po co prezydentowi Dudzie takie „konsultacje” z zajadłym wrogiem Polski patriotycznej?
Promowanie przez Dudę antyPolaka i antykatolika J.Owsiaka
Prawdziwym niczym nieuzasadnionym zgrzytem, powszechnie krytykowanym w kręgach patriotycznych było podarowanie przez prezydenta Dudę nart dla tzw. Świątecznej Orkiestry J. Owsiaka. Aż nadto znana jest antypatriotyczna i antyreligijna postawa Jerzego Owsiaka, jego ukochanie dla lewactwa i antywartości, a zarazem głęboka zajadła niechęć do prawicy, w tym do PiS-u.) Por. moje; „Czerwone dynastie”, Warszawa , t. III,ss. 180-184,188-196.) Pytanie, kto doradził Panu Prezydentowi ten prezent dla organizacji symbolizowanej przez człowieka, jakże wrogiemu zasadom, którymi kierują się nowe patriotyczne władze? Czas najwyższy skończyć z wieloletnim niczym nieuzasadnionym uprzywilejowaniem Orkiestry Owsiaka kosztem Caritasu, etc . Publicysta Ł.Warzecha tak komentował wspomniany gest A. Dudy wobec J. Owsiaka: „(...)m Pojawiła się wiadomość, że prezydent Andrzej Duda przekazał swoje narty zjazdowe na aukcję Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy – podobno po usilnych zabiegach Jerzego Owsiaka, aby wciągnąć głowę państwa mocniej w promowanie corocznej hucpy. Gest prezydenta jest poważnym błędem, szczególnie rozpatrywany w kontekście jego dotychczasowych działań – bezwartościowym wizerunkowo, za to przynoszącym straty zarówno w planie taktycznym, jak i strategicznym.( ...) Czy w planie czysto taktycznym prezydent swoim gestem cokolwiek zyskuje? Oczywiście – nie. Po pierwsze – jakaś część jego wyborców, którzy do Owsiakowej hucpy mają stosunek krytyczny, poczuje się wystawiona do wiatru. I to nawet nie samym gestem prezydenta, ale tym, że czciciele Owsiaka zyskali dzięki niemu argument: „Wy hejtujecie Jurka, a tu nawet prezydent go wspiera”. Po drugie – czy prezydent może kogokolwiek swoim gestem zyskać? Wątpię. Twardzi zwolennicy Owsiaka stoją po całkowicie przeciwnej światopoglądowo i politycznie stronie. Dla nich prezydent okazał się po prostu zwykłym frajerem, słabeuszem, którego „święty Juras” zmusił do posłuszeństwa. „Patrzcie, nawet Duduś (tak pogardliwie nazywają głowę państwa jego najtwardsi przeciwnicy) nie umie się postawić Jurkowi (...). Jerzy Owsiak nie jest pierwszym lepszym działaczem dobroczynnym, a WOŚP nie jest pierwszą lepszą imprezą tego typu. Owsiak jest jednym z najważniejszych żołnierzy w wojnie kulturowej o tożsamość państwa, a jego impreza była przez lata używana do obłudnego wspierania głoszonych przez niego w istocie politycznych tez. Owsiaka nie da się oddzielić od WOŚP, a WOŚP – od Przystanku Woodstock, imprezy o całkowicie już jednoznacznym politycznym wymiarze. (...) Prezydent powinien rozumieć, że przekazując swoje narty na WOŚP, nie wykonuje jedynie zwykłego gestu wsparcia jednej z wielu organizacji, ale popełnia zasadniczy błąd: swoim autorytetem wspiera moralny szantaż, od lat uprawiany przez koryfeuszy III RP – systemu, z którym nowa władza miała walczyć. (Podkr.-JRN. Por. Ł. Warzecha: Narty dla Owsiaka, czyli błąd prezydenta, zamieszczone w internecie 7 stycznia 2016 ). Niestety A Duda nie wyciągnął odpowiednich wniosków z krytyki jego gestu wobec Owsiaka , bo przy kolejnej imprezie tego pana, podarował na licytację w WOŚP zdjęcie swojej żony.
© Jerzy Robert Nowak
20 sierpnia 2017
źródło publikacji:
www.jerzyrnowak.blogspot.com
20 sierpnia 2017
źródło publikacji:
www.jerzyrnowak.blogspot.com
☞ Zdrada Andrzeja Dudy (część I)
☞ Zdrada Andrzeja Dudy (część II)
☞ Zdrada Andrzeja Dudy (część III) ← jesteś tutaj
☞ Zdrada Andrzeja Dudy (część IV)
Ilustracja
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz