Nie pozwól aby przepadły stare fotografie, filmy czy pamiętniki! Podziel się nimi ze wszystkimi Polakami i przekaż do zasobów Archiwum Narodowego IPN!
OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

We władzy wolnomyślicieli

Kilka dni temu pewien przeciwnik rządów dobrej zmiany sarkastycznie stwierdził, że reformy tego rządu są przeprowadzane bez udziału osób zainteresowanych, a mianowicie reforma sądownictwa odbywa się bez udziału sędziów, reforma oświaty bez udziału nauczycieli, a reforma służby zdrowia bez lekarzy i reformy te są wręcz sprzeczne z ich interesami. Nasz komentator nie zadał sobie jak widać nigdy podstawowego pytania. Czy nos jest dla tabakiery czy tabakiera dla nosa? Reforma edukacji powinna być korzystna dla uczniów, a nie dla nauczycieli, reforma służby zdrowia powinna być korzystna dla pacjentów a nie dla lekarzy a reforma systemu prawnego powinna być korzystna dla wszystkich obywateli, a nie tylko dla prawników.
Jak wiadomo interesy lekarzy bywają niestety sprzeczne z interesem pacjentów, interesy nauczycieli z interesem uczniów, a prawnicy utworzyli sobie w naszym kraju specyficzne ”państwo w państwie”. Nie tylko upierają się przy podstawowej ich zdaniem zasadzie państwa prawa: „Rzepliński locuta causa finita” lecz żądają dla sędziów całkowitej niezależności czyli dowolności ferowanych wyroków oraz immunitetów chroniących ich samych przed prawem w przypadku popełnienia przez nich przestępstwa.
Liberałowie żyją w przeświadczeniu, że grę sprzecznych interesów najlepiej reguluje niewidzialna ręka rynku. Pacjent jest w ich modelu społecznym po prostu zwykłym klientem lekarza podobnie jak uczeń jest klientem nauczyciela. W swoim własnym interesie klient korzysta z dobrych, a nie ze złych usług zatem rynek samoczynnie powinien wyeliminować kiepskich i nieuczciwych nauczycieli i lekarzy. Aby tak się stało musiałby jednak istnieć ten prawdziwy rynek usług medycznych i edukacyjnych. Przede wszystkim należałoby zrezygnować z przymusowego powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego oraz przymusu edukacyjnego. Wymagałoby to zasadniczych zmian ustrojowych i zmiany konstytucji a więc reform nie tylko przekraczających ramy zwykłego zarządu państwem, lecz o zbyt dalekosiężnych skutkach.
Reformy prawa z założenia mają polepszyć warunki życia zwykłych obywateli a nie prawników. Prawnicy decydują o naszych losach, są władni odebrać nam pod lada pretekstem dziecko, mogą pozbawić nas majątku i wolności. Społeczeństwo nie może godzić się z rozumieniem prawa jako biznesu prawników, prawo powinno w społeczeństwie służyć obronie najsłabszych czyli tych którzy nie potrafią obronić się sami. Prywatny interes prawników to ostatnia rzecz, która powinna nas obchodzić, zresztą prawnicy o swój interes potrafią doskonale zadbać sami.
Jeżeli chcemy zlikwidować wszechwładzę korporacji prawniczych , jeżeli chcemy zwalczać przestępstwa, w których prawnicy uczestniczą takie jak rabunek nieruchomości niesłusznie nazywany prywatyzacją, nadużycia komorników czy handel dziećmi nie możemy pytać popełniających te przestępstwa o radę . To tak jakby pytać złodzieja czy kradzież powinna być karana.
Prawnicy walczą o niezawisłość sędziów, o ich wyjęcie spod wszelkiej kontroli. Oznacza to, że niezawisły sędzia ma prawo ferować wyroki według swego widzi mi się i że w przypadku popełnienia przez niego pospolitego przestępstwa jakim jest na przykład kradzież w sklepie, ma go chronić immunitet. Niezależność sędziów od władzy wykonawczej i ustawodawczej, ten osławiony i wyidealizowany trójpodział władzy nie gwarantuje nam jednak sprawiedliwych wyroków. Wręcz przeciwnie -sędzia może być przecież zależny od układów towarzyskich czy nawet mafijnych i czerpać z tych układów korzyści, a sędzia niezależny od demokratycznie wybranej władzy i nie podlegający jej kontroli tym łatwiej może orzekać zgodnie z czyimś poleceniem i w czyimś prywatnym, a nawet kryminalnym interesie.
Nasuwa się następne pytanie. Kto ma prawo mówić o ichtiologii, ichtiolog czy ryba? Ichtiolog w naszej metaforze to ekspert, specjalista, czyli socjolog, politolog albo polityk natomiast ryby to my, zbiór niemych istot, które przez tych oświeconych postrzegane są jako społeczeństwo przypadkowe, niedojrzałe, ksenofobiczne, zaściankowe, społeczeństwo wymagające nie tylko opieki lecz wręcz reedukacji. Jesteśmy przymusowo ubezpieczani, nasze dzieci są przymusowo szczepione i przymusowo edukowane. Nawet w tak ważnej i delikatnej sprawie jak wiek rozpoczęcia edukacji nie pozostawiono decyzji rodzicom podejrzewając zapewne, że są zbyt głupi aby takie decyzje podejmować albo że będą działać na szkodę swoich dzieci. Tymczasem jak uczy doświadczenie eksperci mylą się częściej niż zwykli ludzie. Gdy moje dzieci były małe pediatrzy zmuszali matki do karmienia niemowlęcia co trzy godziny mieszanką mleczną, a od trzeciego miesiąca życia należało podawać dziecku zupki z mięsem. Zwolenniczki polecanego obecnie karmienia naturalnego, czyli karmienia piersią były traktowane jak ciemne wiejskie przesądne baby i straszone sądami rodzinnymi.
Ryby żyją na Ziemi od 500 milionów lat, jest ich około 20 000 gatunków i mają się doskonale, a ichtiologowie (poczynając od Arystotelesa, który opisał 100 gatunków z wyspy Lesbos), z najwyższym trudem odkrywają prawa rządzące ich życiem, co roku opisując nowe 100 gatunków. Podobnie naukowcy zajmujący się społeczeństwem z najwyższym trudem odkrywają prawdy oczywiste dla nas, niemych ryb, od zawsze. Na przykład fakt, że system komunistyczny był szkodliwą, a nawet zbrodniczą utopią. Taki Leszek Kołakowski zanim niezbyt przychylnie opisał marksizm, przez wiele lat był partyjnym filozofem marksistowskim, a zaczynał karierę jako „ pryszczaty” wyrzucający z uczelni i prześladujący przedwojennych profesorów. Podobnie Mazowiecki, który nakłaniając do skazania biskupa Kaczmarka był już dojrzałym człowiekiem, a więc nie mógł tłumaczyć się młodzieńczą głupotą.
Wszyscy oni to wolnomyśliciele nie w sensie Szkoły Frankfurckiej lecz w sensie dosłownym, to znaczy ludzie, którym dochodzenie do najprostszych konkluzji zajmuje niezwykle dużo czasu.
I pomyśleć, że nieustannie jesteśmy w rękach podobnych wolnomyślicieli.


© Izabela Brodacka Falzmann
13 maja 2017
źródło publikacji: blog autorski
www.naszeblogi.pl





Ilustracja © DeS

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2