Tym razem lewacka jaczejka w składzie: Daniel Passent, Jan Ordyński, Adam Szostkiewicz i Ewa Siedlacka postanowiła sobie poużywać na prezydencie Andrzeju Dudzie wykorzystując do tego należące do Agory, Radio Tok FM. Można powiedzieć, że ich dyskusja miała charakter przełomowy i zawierała dużo innowacyjności, ponieważ jej styl i słownictwo można śmiało określić, jako rycie koparą dna. Związana przez lata z „Gazetą Wyborczą”, a dziś z „Polityką”, kruchutka weganka, Ewa Siedlecka w pewnym momencie posłużyła się grypserą, czyli więziennym slangiem stwierdzając, że Prezydent RP: „Został jak to się ładnie mówi, przecwelony przez PiS”.
Ja doskonale rozumiem, że wieloletnie obracanie się w towarzystwie samych cweli ma wpływ na używany język, nawet jeżeli ktoś posługuje się słowami, których znaczenia tak do końca nie pojmuje. Otóż szanowna pani redaktor - jak to się ładnie mówi - cwel to osobnik znajdujący się na samym dole w hierarchii więziennej. Kto raz został cwelem, cwelem pozostaje już na zawsze. Można powiedzieć, że to tytuł dożywotni. Musi też pani wiedzieć, że są ludzie, którzy cwelami stają się automatycznie, a więc bez potrzeby ich przecwelenia. Do tej będącej na samym dnie grupy penitencjariuszy zaliczają się homoseksualiści oraz wszyscy ci, którzy współpracowali w jakikolwiek sposób z aparatem represji.
I teraz mam pytanie. Trzymając się narzuconej przez panią terminologii, którą posługuje się subkultura więzienna, do jakiej grupy zaliczyłaby pani swojego byłego szefa, Adama Michnika, dla którego Kiszczak był człowiekiem honoru, a Jaruzelski patriotą i ojcem demokracji? Skoro niczym git człowiek używa pani grypsery to kim według pani jest jej kolega redakcyjny, Daniel Passent, znany wielbiciel Jaruzelskiego i Kiszczaka oraz piewca stanu wojennego? Pytania mają charakter czysto retoryczny. Otóż Michnik i Passent posiadają wszelkie niezbędne atrybuty by przyjąć ich przez aklamację w poczet dożywotnich cweli. Proszę mi wierzyć na słowo pani redaktor, że w czasach, kiedy Michnik wznosił wódczane toasty z Kiszczakiem i oddawał hołdy Jaruzelskiemu, a Passent wychwalał stan wojenny i pisywał liściki do Kiszczaka, w polskich więzieniach przestrzegający zasad bajery i grypsujący git ludzie na sedes mówili "jaruzel", puszczane gazy nazywali "kiszczakami", a oddawanie moczu to było "pojenie jaruzela". Jednym słowem poszukiwanie prawdziwych cweli mogła pani uwieńczyć sukcesem poruszając się w obrębie własnego środowiska i bez grypsowania w kierunku pałacu prezydenckiego. Z drugiej strony to jakiś pomysł, aby w kolejnych audycjach Radia Tok FM rozmowy odbywały się w slangu więziennym. Wystarczy doklepać do grandy chomąta Żakowskiego, wafla Lisa oraz herbatników Jastruna i Wątłego z „Superstacji”, a osiągnęlibyście nową jakość w lewackich mediach i zyskali na atrakcyjności. Trzymając się nadal pięknej poetyki Ewy Siedleckiej, czyli gamzania grypsem to jak już jechać lewackiego świra to najlepiej na całego. I na koniec jeszcze jedno pani redaktor. „Damskie głosy śmigają w niebiosy”, co z więziennego na nasze oznacza, że według git ludzi, których „ładnym” językiem się pani posłużyła, obelgi kobiet nie mają mocy obrażania człowieka. Jednym słowem grypsująca feministka to kolejny rekord lewackiej głupoty. Tym razem już nie do pobicia. I na koniec przeprosiny dla Czytelników. Musiałem w kilku miejscach posłużyć się tak zwaną grypserą, ponieważ mam pewność, że redaktor Siedlecka ten język recydywistów bardziej rozumie i akceptuje niż naszą mowę ojczystą.
© Mirosław Kokoszkiewicz
20 marca 2017
opublikowano w: „Warszawska Gazeta”
www.warszawskagazeta.pl
20 marca 2017
opublikowano w: „Warszawska Gazeta”
www.warszawskagazeta.pl
Ilustracja © brak informacji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz