Szanowni Państwo!
Co byśmy poczęli bez złego, zimnego rosyjskiego czekisty Putina? Na pierwszy rzut oka, zimny rosyjski czekista Putin jest nam potrzebny, niczym psu piata noga. Nie dość, że jest prezydentem Rosji, to w dodatku - popularnym. To dla nas, Polaków, nie jest dobra wiadomość.
Musimy bowiem pamiętać, że to państwo jest silne, które ma sąsiadów słabszych od siebie. Jeśli jest odwrotnie, jeśli silniejsi są sąsiedzi, to takie państwo jest słabe. Z tego punktu widzenia dla nas, Polaków, byłoby najlepiej, gdyby na czele Rosji stał ktoś taki, jak Borys Jelcyn, zwłaszcza w okresie schyłkowym. Tymczasem jest odwrotnie – na czele Rosji stoi zimny rosyjski czekista Putin, który w dodatku cieszy się mniej więcej takim samym poparciem społecznym, jak Wiktor Orban na Węgrzech. Wydawać by się tedy mogło, że prezydent Putin jest ostatnią osobą, bez której nie moglibyśmy sobie poradzić. A jednak są sytuacje, kiedy zimy rosyjski czekista Putin jest niezastąpiony i gdyby go nie było, trzeba by go na poczekaniu wymyślić.
Oto na granicy polsko-ukraińskiej zatrzymany został prezydent Przemyśla, bo ukraińska służba bezpieczeństwa postawiła mu zarzut „systematycznego prowadzenia działalności antyukraińskiej”. Spowodowało to interwencję na polskiego ministerstwa spraw zagranicznych, w następstwie której zakaz wjazdu na Ukrainę został prezydentowi Przemyśla cofnięty. Służba Bezpieczeństwa Ukrainy oznajmiła, że ”powzięła wiadomość”, jakoby prezydent Przemyśla potępił antyukraińskie marsze. Słowem – że złożył pokajanije. Jeszcze nie ochłonęliśmy z radości z powodu takiego szczęśliwego zakończenia, a tu, niczym grom z jasnego nieba, gruchnęła wieść o profanacji polskiego cmentarza w Bykowni. Mało brakowało, a popadlibyśmy w potężny dysonans poznawczy, gdyby ktoś przytomny nie przypomniał sobie o istnieniu zimnego rosyjskiego czekisty Putina. Zwłaszcza w takich sytuacjach Putin jest dobry na wszystko, a zwłaszcza – na obciążenie go odpowiedzialnością za wszelkie kłopoty w stosunkach polsko-ukraińskich. Toteż od razu płomienni dzierżawcy monopolu na patriotyzm odkryli, że incydent w Bykowni musi być rezultatem starannie przemyślanej rosyjskiej prowokacji, której celem jest skłócenie Polski z Ukrainą. Jaka szkoda, że nikt nie wpadł na to wcześniej, kiedy prezydentowi Przemyśla wydano pięcioletni zakaz wjazdu na Ukrainę! Wtedy i ukraińskie władze mogłyby pławić się w stanie pierwotnej niewinności, bo jużci, wiadomo, że wszystkiemu winien jest Putin, a kto wie – może i prezydent Przemyśla nie musiałby składać żadnej samokrytyki, bo po cóż tu jakaś samokrytyka, skoro od początku mieliśmy do czynienia z rosyjską prowokacją?
Ta sytuacja przypomina mi przemówienie pułkownika Hipolita Kwaśniewskiego, który w marcu 1968 roku, w czasie tak zwanych „wydarzeń marcowych”, w ramach Studium Wojskowego UMCS w Lublinie, prowadził z naszą 3 kompanią ostre strzelanie. Wyniki nie były dobre, więc pułkownik Kwaśniewski zebrał nas i przemówił w te oto słowa: „to cała kompania nie wykonała strzelania, mimo, że karabinki były przystrzelane, warunki widoczności dobre. Ja tu podejrzewam waszą złą wolę i każdy jeden żołnierz, który nie wykona strzelania, będzie uważany za agenta Bundeswehry!” Dzisiaj, kiedy sojusze się odwróciły, podejrzewanie kogokolwiek, że jest agentem Bundeswehry, byłoby nietaktowne – ale od czego mamy złego, zimnego rosyjskiego czekistę Putina? Putin jest dobry na wszystko, a już specjalnie – na głupstwa, które robią kolejne warszawskie rządy w stosunkach z Ukrainą. To postępowanie nie zasługuje nawet na szlachetną nazwę polityki, bo polega na bezcelowym i mechanicznym żyrowaniu w ciemno wszystkiego, co zrobi rząd w Kijowie. W dodatku politycy ukraińscy, a ściślej – tamtejsi żydowscy oligarchowie - znakomicie opanowali umiejętność odcinania kuponów od prezentowania Ukrainy, jako państwa specjalnej troski, któremu lepiej się nie sprzeciwiać, podobnie jak lepiej się nie sprzeciwiać upośledzonemu na umyśle dziecku. Gdyby nie było Rosji, a zwłaszcza Putina, trudno byłoby te wszystkie głupstwa popełniane przez rządy w Warszawie jakoś wytłumaczyć. Na szczęście Putin jest, dzięki czemu nasi Umiłowani Przywódcy mogą swemu bęcwalstwu nadawać pozory racjonalności, a w porywach - nawet myśli strategicznej. Cóż zatem byśmy poczęli bez złego, zimnego, rosyjskiego czekisty Putina?
© Stanisław Michalkiewicz
1 lutego 2016
Cotygodniowy felieton radiowy emitowany jest w:
Radio Maryja, Telewizja Trwam
☞ WSPOMÓŻ AUTORA
1 lutego 2016
Cotygodniowy felieton radiowy emitowany jest w:
Radio Maryja, Telewizja Trwam
☞ WSPOMÓŻ AUTORA
Ilustracja i wideo © Radio Maryja / Telewizja Trwam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz