Ryszard Petru został przyłapany z Joanną Schmidt, swoją partnerką, partyjną oczywiście, w samolocie rejsowym Warszawa-Portugalia. Zdjęcie szybko zaczęło żyć swoim życiem, a w Internecie było kolportowane przez wielu redaktorów służących poprzedniej władzy, co
jest piękną klamrą podsumowującą współpracę „opozycji” z „mediami”. Nie da się, po prostu się nie da z tej materii niczego wyrzeźbić i z każdym dniem dostajemy sygnały, że rzeźbiarze dawno porzucili dłuta. W starych czasach, to znaczy w przywołanym roku 2007, żaden inny funkcjonariusz medialny nigdy nie ujawniłby takiej kompromitacji politycznego obozu, z którym sympatyzuje. Oni wszyscy walczyli o życie, reklamy i układy z władzą, najpierw przyszłą, później urzędującą. Drugi raz tego samego numeru powtórzyć się nie da.
Tragifarsa z operetkowym romansem w tle wypłynęła w chwili, gdy w sejmie trawa „przewrót”, który miał dać nadzieję na obalenie „kaczyzmu”. Akcja ta od początku była śmieszna i żałosna sama w sobie, ale chyba nikt nie myślał, że nabierze takiego rozmachu. Nie zostało tam ani skrawka powagi i normalności, zwykły cyrk i burdel na kółkach jednocześnie, dlatego też funkcyjni z mediów bawiąc się w Internecie niczym nie ryzykują i żadnych konsekwencji z tego tytułu nie poniosą. Dziesięć lat temu zostaliby zjedzeni przez własne środowisko, uznani za pisowskich dywersantów i nieodpowiedzialnych poszukiwaczy sensacji. Rytuał ten trwał praktycznie do końca rządów PO, kiedy to sama Monika Olejnik dostała łomot za to, że wspólnie z Cezarym Gmyzem zjechała Tuska na konferencji poświęconej aferze taśmowej.
Wszystko się powywracało, media choćby stawały na głowie, nie zrobią z Petru drugiego Tuska i obie strony dawno się o tym przekonały. Nie ma cienia wiary, że z takimi kadrami na czele „opozycji” w jakikolwiek sposób można zagrozić PiS, co więcej każda próba obraca się w autokompromitację. Oczywiście coś takiego jak wstyd, czy poczucie odpowiedzialności, dziennikarzom TVN, GW i pozostałych „nowoczesnych” mediów, nigdy nie towarzyszyło i towarzyszyć nie będzie. Z drugiej jednak strony nikt nie lubi nieustannie przerabiać się na wariata i kierować całą parę w gwizdek. Jeśli się widzi, że olbrzymi nakład środków idzie jak krew w piach, to gdzie szukać motywacji? TVN de facto pociągnęła „Ciamajdan”, bez nich ta śmieszna rewolucja zakończyłaby się po paru godzinach. I z czym teraz zostali? Śpiewająca Mucha, doliniarz Nitras, miotający się i walczący o partyjne życie Schetyna, a na końcu Petru okupujący sejm z partyjną koleżanką na Maderze.
Napisałbym, że lepszego podsumowania upadku RP III nie będzie, ale parę razy taką głupotę popełniłem i zaraz pojawiało się wydarzenie, które przykrywało poprzednie. Wypad Petru z „w sprawach partyjnych”, z całą pewnością nie jest ostatnim aktem komedii i będziemy się jeszcze śmiać z wielu wyczynów „opozycji”. Do czasu wyłonienia rzeczywistego lidera, który choćby w połowie przypominał Tuska, nic na polskiej scenie politycznej się nie zmieni. Nie ma takiego TVN i GW, które byłyby w stanie z tej politycznej materii wystrugać choćby witkę na władzę PiS, o bacie nie ma co marzyć. Widzą o tym Petru, Schetyna, Michnik, Pochanke i reszta towarzystwa też. W związku z powyższym nie pozostaje nic innego, tylko robić durną minę do złej gry, na zmianę udawać głupiego i pocieszać się, że może samo coś się zmieni, jakoś, kiedyś, gdzieś. Takie morale i takie motywacje będą towarzyszyć „elitom” RP III przez cały 2017 rok.
© MatkaKurka
2 srycznia 2017
źródło publikacji:
www.kontrowersje.net
2 srycznia 2017
źródło publikacji:
www.kontrowersje.net
Ilustracja Autora © brak informacji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz