
Ów pomysł realizowany jest i będzie na dwa sposoby. Na „Beatę Sawicką”, czyli na litość poprzez wylewane publicznie łzy, co ostatnio przerabialiśmy w Łodzi po zarzutach stawianych przez prokuraturę prezydent miasta Hannie Zdanowskiej z Platformy Obywatelskiej. Najpierw oskarżony/a płacze przed kamerami, a następnie skrzyknięta garstka ludzi – w tym przypadku urzędników ratusza - wychodzi na ulice z transparentami „Łodzianie z Hanką”.
W przypadku aresztowanego pod zarzutem korupcji, Józefa Piniora zastosowano inny wariant, który roboczo nazwijmy „Na legendę”. W tym wariancie trzeba jak najmniej, albo w ogóle nie mówić o tym, co delikwent ma za uszami, ale przekonywać na lewo i prawo, że głównym celem rządzących jest sponiewieranie „legendy” i zrzucenie jej z piedestału. Pinior to rzeczywiście w jakimś sensie legenda symbolizująca walkę z polskim Kościołem oraz bratanie się wierchuszki „Solidarności” z komuchami. On był pod tym względem jednym z pierwszych, a po okrągłym stole już w 1990 roku próbował zakładać jakieś trockistowskie lewackie ugrupowania. Cały problem jednak polega na tym, żeby ludzie nie zorientowali się, że mamy do czynienia z próbą zmanipulowania tłumu tak, aby chórem wykrzyczał, „Uwolnić Barabasza”. Nie łudźmy się, że sędziowie są wolni od takiej presji, na co dowodem jest zwolnienie z aresztu Piniora i Wardęgi (według IPN, TW ps. „Student”).
Wszyscy znamy pamiętną scenę z „Krzyżaków” Sienkiewicza, kiedy Danuśka żegnając prowadzonego na ścięcie toporem, Zbyszka z Bogdańca zdejmuje spod rucianego wianka białą zasłonę i owija nią głowę skazańca krzycząc: - Mój ci jest! Mój ci jest! Ten stary średniowieczny zwyczaj pozwalał damie serca ocalić głowę jej ukochanego i skazanego na śmierć rycerza, a biała chusta symbolizowała niewinność i wierność. Właśnie na naszych oczach Sanhedryn III RP posłał do boju fałszywe Danuśki wrzeszczące: – Nasz ci jest Pinior! Nasz ci jest Józek! Te pseudo Danuśki wyglądają raczej komicznie, bo w tę rolę wcieliły takie delikatne i zwiewne postaci jak Wałęsa, Frasyniuk, Hartman, Szostkiewicz, Wujec, Modzelewski czy profesorzyna Środzina, która na Facebooku poszła na całość pisząc: Dla PiS to bingoo!! Przecież właśnie o gnój chodzi, o gnojenie ludzi, którzy przypominają, że historia wyglądała nieco inaczej niż wymyślił to Prezes. Prezes lubi zapach gnojówki, koi go, pozwala zapomnieć o wyrzutach sumienia z powodu śmierci brata...
Nieprzypadkowo Środzina odwołuje się do gnoju, czyli g…a gdyż w tym konkretnym przypadku całe ta lewacka chmara robi za latające i żywiące się g….em muchy, a konkretnie chodzi im o to, aby Polacy pomyśleli sobie, że Pinior nie może być winny skoro tyle „autorytetów” za niego ręczy i kładzie za niego swoje głowy. Sięgając do powieści „Statek”, Waldemara Łysiaka ta jadąca na jednym wózku hołota chce wmówić społeczeństwu, że: Gdy tylu ludzi pochwala to samo, wtedy łatwo jest dojść do wniosku: jedzmy gówna, przecież miliony much nie mogą się mylić! Nie dajmy się ogłupiać tym coraz bardziej sparaliżowanym strachem łajdakom i pasożytom odsuniętym od koryt i marzącym o powrocie starych dobrych czasów lub choćby tylko o całkowitej bezkarności. Minął rok rządów prawicy, a g…o jak śmierdziało tak śmierdzi zaś stada much ciągle latają brzęcząc coraz donośniej. Czeka nas wielkie sprzątanie, a później długie wietrzenie polskiego domu inaczej nie pozbędziemy się tego czerwonego g…a i smrodu.

© Mirosław Kokoszkiewicz
12 grudnia 2016
opublikowano w: „Warszawska Gazeta”
www.warszawskagazeta.pl
12 grudnia 2016
opublikowano w: „Warszawska Gazeta”
www.warszawskagazeta.pl
Ilustracja © TVP
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz