Nie pozwól aby przepadły stare fotografie, filmy czy pamiętniki! Podziel się nimi ze wszystkimi Polakami i przekaż do zasobów Archiwum Narodowego IPN!
OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Antypolska piąta kolumna

Ostatnio głośno się zrobiło o organizacjach pozarządowych określanych popularnym skrótem NGO (non-government organization ). Okazuje się, że i na tym polu III RP obrosła olbrzymimi patologiami. Z definicji fundacje i stowarzyszenia powinny działać obok sektora publicznego i być niezależne od rządu. Tymczasem w Polsce owszem, deklarują one swoją niezależność, ale jak się okazuje niektóre z nich nie są w stanie egzystować bez rządowych i publicznych pieniędzy. Czy można być niezależnym od kogoś, od kogo systematycznie bierze się pieniądze i to w takiej ilości, że w razie zakręcenia kurka z ich dopływem dalsza działalność staje się wręcz niemożliwa?
Organizacje pozarządowe – nazywane także trzecim sektorem – są prywatne, ale ich działalność prowadzona powinna być w interesie publicznym, a nie prywatnym. I znowu nasuwa się podobne pytanie. Czy można określać mianem prywatnego przedsięwzięcie, którego założyciele funkcjonują głównie dzięki rządowym i publicznym środkom?

Takimi pierwszymi znanymi organizacjami pozarządowymi były pomagające biednym dzieciom ochronki. Już w 1870 roku było ich na terenie Królestwa Polskiego ponad trzydzieści, a czerpały one środki jedynie z funduszy prywatnych. Nie powstałyby one nigdy gdyby ówcześni ich założyciele byli ludźmi o mentalności Jandy, Kwaśniewskiej, Stępnia, Owsiaka, Smolara, Sierakowskiego czy córeczek Bronka Komorowskiego i towarzysza Andrzeja Rzepińskiego. Ku zaskoczeniu części prawej strony sceny politycznej minister kultury, Piotr Gliński zapowiedział: „Jestem gotowy przeprosić panią Zofię Komorowską, Jakuba Wygnańskiego czy Różę Rzeplińską za to, że były stawiane w krytycznym świetle”. Gliński poszedł dalej i w wywiadzie dla TVP1 i TVP Info zaatakował dziennikarzy za ujawnienie prawdy o nepotyzmie i dziwnych powiązaniach fundacji z politykami nazywając telewizję publiczną „domem wariatów”, co wzbudziło aplauz w „Gazecie Wyborczej”, PO i Nowoczesnej.  Jak widać stara miłość nie rdzewieje i minister Gliński przypomniał sobie, że kiedyś pisał program lewakom z partii „Zelonych”, a w 1997 roku startował z list Unii Wolności w wyborach do parlamentu. Panie ministrze proponujemy iść za ciosem i przeprosić za jednym zamachem Sorosa, Smolara, Króla, Holland, Balcerowicza i lewaka Sierakowskiego z „Krytyki Politycznej”. Mogą się przecież panu jeszcze przydać, kiedy kolejny etap historii wymagał będzie od pana zapałania do nich jeszcze większym niż kiedyś uczuciem.  

Zauważmy, że na pierwszej linii frontu walki z obecnym rządem stanęli ludzie kierujący fundacjami, na których konta z publicznej i rządowej kasy wpływały miliony złotych. Choć ich antyrządowa hucpa organizowana jest pod hasłami obrony demokracji i państwa prawa to tak naprawdę ze wszystkich szczelin i dziur wypełzły, a z terenów malarycznych nadleciały stada pasożytów domagających się powrotu do władzy swoich dobroczyńców, którzy ponownie pozwolą im przyssać się do ciała polskiego żywiciela. Oni niczym natrętne komary przestają brzęczeć dopiero wtedy, gdy ich kłująco-ssące aparaty gębowe zagłębią się w ciało ofiary, albo kiedy zdechną z głodu. I ja proponowałbym rządzącym uciszyć ich tym drugim znacznie skuteczniejszym sposobem.

Jest jeszcze inny znacznie poważniejszy problem, który śmiało można zdefiniować, jako zagrożenie dla państwa polskiego. Niektóre organizacje pozarządowe działające w Polsce zwalczają nie tylko obecny polski rząd, ale od dawna próbują niszczyć wartości dla istnienia polskiego państwa kluczowe, takie jak patriotyzm, duma narodowa, katolicka wiara i wartości chrześcijańskie, prawda historyczna czy wzmacniane siły naszej armii. Jednocześnie promują one dewiacje i wynaturzenia oraz stosują nową formę cenzury i kneblowania ludziom ust pod pretekstem zwalczania mowy nienawiści, ksenofobii, homofobii czy antysemityzmu. Okazuje się, że te fundacje i stowarzyszenia finansowane są z zagranicy, a jednocześnie figurują na liście organizacji pożytku publicznego, które mają prawo ubiegać się o przekazanie na ich działalność 1% podatku dochodowego płaconego przez Polaków.

Obecna, wywołana zmianą władzy, ożywiona dyskusja na temat kondycji trzeciego sektora w Polsce wywołała sporą nerwowość w środowiskach odstawianych właśnie od państwowego cyca - tych wiecznych, często dobiegających siedemdziesiątki osesków, które niemal przez trzy dekady nie pozwalały oderwać się od piersi ssąc bez umiaru publiczny grosz. Nerwowość bezcenną, bo rozwiązującą niektóre języki. Najpierw w Internecie opublikowano zdjęcie lewaka Sierakowskiego spożywającego posiłek w ekskluzywnym drogim lokalu. Oto Polacy ujrzeli jak walczący z biedą i wykluczeniem lewicowy wrażliwiec w światło swego przewodu pokarmowego wprowadza, trawi, a później przez organizm przyswaja treści pokarmowe niedostępne dla tych, których rzekomo tak bardzo pokochał, że chce im dzisiaj przychylić piekła. Ale to demaskatorskie zdjęcie to mały pikuś w porównaniu z wypowiedzią, której chyba zbyt pochopnie udzielił goszcząc na antenie radia TOK FM. Sierakowski powiedział: Są bardzo silne ograniczenia dla organizacji pozarządowych w wydatkowaniu środków, na przykład na pensje. To jest bardzo trudno uzyskać. W mojej organizacji pracuje kilkadziesiąt osób i ogromna większość – 90 proc. dotacji, zawsze tak było – pochodzi z zagranicy. To nam zapewnia niezależność w Polsce. I bardzo dobrze, bo Kaczyński nam może skoczyć dzisiaj. Bardzo się z tego cieszę.

No to już wiemy za czyje Sierakowski wraz z towarzyszami piją i zakąszają. W całkiem innym świetle widzimy teraz wydarzenia z Marszu Niepodległości w 2011 roku, kiedy to zaproszeni do Polski niemieccy bojówkarze atakowali polskich patriotów, a schronienie znaleźli w siedzibie „Krytyki Politycznej” gdzie policja odnalazła ich arsenał w postaci gazu łzawiącego, palek i kastetów. Myślę, że dzisiaj faktycznie „Kaczyński może skoczyć” Sierakowskiemu, ale nie zagraniczni sponsorzy opłacający obłudnego i cuchnącego z daleka hipokryzją lewaka. Zgrywający nad Wisłą niezależnego wrażliwego społecznie działacza, Sławuś musi tańczyć jak mu hojna lewacka międzynarodówka zagra, a w nagrodę za pośrednictwem jego iście arystokratycznego otworu gębowego wszyscy ufający mu biedni uciśnieni mogą napić się winka dobrego rocznika i napełnić czymś wykwintnym worek mięśniowy zwany żołądkiem.

Kolejna bezcenna informacja dotyczy walczącej z „prawicowym odchyleniem nacjonalistycznym”, „Fundacji Batorego” założonej przez żydowskiego geszefciarza i giełdowego spekulanta, Georga Sorosa. Okazuje się, że Polacy w ramach 1% przekazali tej organizacji tylko 300 tys. złotych. Jest to zaledwie pół procenta z kwoty 600 mln przekazanej tą drogą na wszystkie organizacje pozarządowe. Oto, jakim szacunkiem i zaufaniem Polaków cieszy się fundacja kojarzona oprócz Sorosa z Aleksandrem Smolarem, Marcinem Królem, Agnieszką Holland, Heleną Łuczywo, Janem Krzysztofem Bieleckim i Andrzejem Olechowskim (TW „Must”). „Jak żyć” za takie marne pieniądze prezesie Smolar? – zapytam słynnym cytatem zapomnianego już „Paprykarza” i sam udzielę odpowiedzi na to pytanie. Da się żyć, bo George Soros tylko w ubiegłym roku przekazał „Fundacji Batorego” 900 tys. dolarów.

Z dużym zdziwieniem i lekkim zaskoczeniem przeczytałem na portalu „wPolityce” tekst Łukasza Warzechy, w którym pisze: Tymczasem jeżeli mamy rozpocząć dyskusję o tym, jak i czy w ogóle państwo ma wspierać pozarządowe inicjatywy, to musi to być dyskusja o rozwiązaniach systemowych, obejmujących wszystkich, a nie tylko tych, których jedni lub drudzy nie lubią. Jeśli państwo ma ograniczyć finansowanie fundacji lub zmienić jego zasady, to musiałoby to dotyczyć i fundacji Lux Veritatis, i Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej, i Fundacji „Łączka”, i każdej innej.
Otóż nie szanowny panie redaktorze, moim zdaniem, czym prędzej należy zakazać działania tym fundacjom i stowarzyszeniom, które zajmują się propagandą oraz uprawianiem polityki za pieniądze płynące z zagranicy. Na początek należy wykreślić je z listy tych organizacji pożytku publicznego, która mają prawo ubiegać się o 1% z naszych podatków.  I dlatego takie fundacje jak „Lux Veritatis” i „Łączka” trzeba nie tyle zostawić w spokoju, co wręcz hołubić, a „Fundację Batorego” i jej klony pogonić gdzie pieprz rośnie. A może nie tam gdzie pieprz rośnie, ale do państw, z których otrzymują największe finansowanie. Sytuacja będzie jasna i klarowna, kiedy działalność będą prowadziły na terenie Niemiec, USA, Izraela czy Rosji. Traktowanie na równi organizacji skupiających ludzi uczciwych oraz polskich patriotów z antypolską opłacaną z zagranicy piątą kolumną nie ma nic wspólnego z demokracją i równością wobec prawa, ale jest objawem zwykłej lekkomyślności i bezdennej głupoty. Jest dowodem na to, że dyktatura poprawności politycznej zainfekowała niektóre umysły – także te uważane za niezależne prawicowe i wolnościowe.


© Mirosław Kokoszkiewicz
8 grudnia 2016
opublikowano w: „Warszawska Gazeta”
www.warszawskagazeta.pl





Ilustracja © ITP / zrzut ekranu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2