Tam poznała przystojnego Polaka, oficera austriackiej armii C.K., którego czar i urok, wzmocnione wypitym alkoholem, nie pozostały obojętne dla młodziutkiej Ani. I tak niezamężna Anna Wołoszyn po 9 miesiącach powiła 4 września 1918 roku zdrowego chłopczyka, któremu po ojcu nadała imię Antoni, a „Wielka Wojna”, jak wtedy nazywano I wojnę światową, już wkrótce dobiegła końca.
W jej wyniku wrogie Polsce, wielkie imperia rozpadły lub stały się bezsilne, co wykorzystali Polacy i w kwartał po narodzinach Antosia odrodziła się także Rzeczpospolita.
Chłopczyk rozwijał się dobrze, jednak w tamtych czasach niezamężna młoda dziewczyna z dzieckiem, choćby najbardziej urodziwa i z niezłym posagiem, nie miała wielu szans na wyjście za mąż - a już w szczególności na konserwatywnej, podkarpackiej wsi taka dziewczyna byłaby uważana za pariasa z bękartem. Dlatego decyzją rodziny ciążę Ani ukryto przed miejscowymi i wysyłano ją do rodziny w Sanoku, aby tam donosiła ciążę. Po narodzeniu dziecka od początku zajęła się nim Paulina, zamężna już, o kilka lat starsza siostra Ani. Parę lat później Paulina i Michał Żubryd w Sądzie Rejonowym oficjalnie zaadoptowali małego Antosia, dając mu w ten sposób swe nazwisko.
Żubrydowie mieszkali w Sanoku w mieszkaniu służbowym Gimnazjum Męskiego im. Królowej Zofii, gdzie przybrany ojciec Antoniego pracował jako tercjan (woźny), a przybrana matka prowadziła znajdującą się tam niewielką jadłodajnię dla uczniów. Przybrana matka codziennie o 4 rano udawała się do piekarni po świeże pieczywo, a następnie do rzeźnika po wędliny. Antoni najpierw towarzyszył jej, a gdy podrósł - pomagał ciągnąć wózek, czy załadować i rozładować produkty, po czym sam udawał się do szkoły.
Antoni Żubryd pierwszy z lewej w dolnym rzędzie |
Niemiecki napad na Polskę zastał 40 Pułk Piechoty we Lwowie i decyzją sztabu WP został skierowany na zachód. Pułk dotarł do Warszawy w samą porę, aby nocą z 7 na 8 września 1939 r. przejść mostem Poniatowskiego na zachodni brzeg Wisły i obsadzić odcinek środkowy Przedmościa Warszawa, gdy 8 września dotarły tam pierwsze zagony niemieckie. W trakcie walk Antoni Żubryd został awansowany do stopnia sierżanta i odznaczony Krzyżem Walecznych za bohaterstwo. 28 września Warszawa skapitulowała. Do por. Pacak-Kuźniarskiego zgłosiła się delegacja żołnierzy, oświadczając, że będą bronić stanowisk do ostatniego naboju, po czym wysadzą się w powietrze. Oficerowie stanowczo zabronili im tego i nakazali poddanie się Niemcom. Wszyscy trafili do niewoli do obozu jenieckiego w Żyrardowie.
Według niektórych informacji Antoni Żubryd uciekł wtedy na wolność z transportu kolejowego, jednak - jak to ustalił w ubiegłym roku jeden z historyków na podstawie archiwalnych dokumentów niemieckiej prokuratury - nie jest to prawdą, gdyż według zachowanych do dzisiaj, niemieckich dokumentów, Antoni Żubryd został oficjalnie zwolniony z niewoli razem z większością szeregowców i podoficerów już w październiku 1939 r. i powrócił do rodzinnego Sanoka.
Utworzone prawie natychmiast po upadku Polski (już w listopadzie 1939) komórki podziemnego Związku Walki Zbrojnej (ZWZ) rozpoczęły działalność także w Sanoku i sierżant Żubryd, jako zawodowy podoficer Wojska Polskiego, stał się jednym jego członków.
Po nieoficjalnym IV Rozbiorze Polski nowa granica niemiecko-rosyjska przebiegała m.in. na rzece San, nad którą leży Sanok. Miasto znalazło się w niemieckiej strefie okupacyjnej, a po drugiej stronie rzeki rozpoczynała się sowiecka strefa okupacyjna. Wykorzystał to dobrze znający okolicę Żubryd, który natychmiast zajął się przemytem żywności i innych artykułów spożywczych w obie strony, dzięki czemu prosperował. W tym czasie poznał też Janinę Praczyńską, która wkrótce została jego narzeczoną.
Jednak w kwietniu 1940 niemiecki urząd pracy (Arbeitsamt) skierował go na przymusowe roboty do Niemiec. Żubrydowi udało się jednak zbiec z transportu kolejowego i przez kilka tygodni ukrywał się u zaprzyjaźnionych gospodarzy pod Sanokiem. Po powrocie do miasta nawiązał kontakt ze znajomym z ZWZ, niejakim Szewczykiem (który potem okazał się tajnym agentem sowieckiego NKWD) i na jego płatne zlecenie wykonywał powiększone plany miasta Sanoka. Podczas jednej z przepraw granicznych na Sanie w okolicach Olchowiec Żubryd nadział się na sowiecki patrol i został przekazany do NKWD, gdzie (według jednego ze źródeł) podczas śledztwa – będąc zagrożony więzieniem – miał zadeklarować swoją współpracę i zaoferować sowietom przekazywanie im informacji o umocnieniach granicznych tworzonych po stronie niemieckiej.
Według innego źródła Żubrydowi udało się uciec sowieckiemu patrolowi, ale pod koniec lipca - za namową znajomego (tajnego agenta NKWD w ZWZ) - miał podjąć współpracę z NKWD, gdzie został zatrudniony we wrześniu 1940 r. jako agent o pseudonimie „Orłowski”.
Dla sowietów - odpłatnie - prowadził odtąd rozpoznanie niemieckich umocnień nad Sanem. Pomagała mu w tym pracująca wówczas w tartaku i mająca rozeznanie względem przeznaczenia materiału drewnianego Janina Praczyńska, która zresztą została jego żoną 28 października 1940 r. (ślub odbył się w Parafii Przemienienia Pańskiego w Sanoku).
W akcjach wywiadowczych Żubryda uczestniczyła także jego szwagierka, Janina Praczyńska, oraz inni znajomi, nieoficjalnie zwani dzisiaj „grupą Żubryda”.
Jedną z największych akcji przeprowadzonych przez „grupę Żubryda” było wykradzenie ważnych dokumentów niemieckich z Okręgowego Komisariatu Celnego w Sanoku, do którego dostali się nocą z 13 na 14 grudnia 1940 r. Żubryd jeszcze tej samej nocy przeprawił się przez graniczny San i dostarczył sowietom zabrane z komisariatu dokumenty, w tym m.in. listę pracowników pięciu niemieckich punktów granicznych. Niemcy oczywiście natychmiast rozpoczęli śledztwo i wtedy, w bliżej nieznany sposób, Gestapo dowiedziało się o działającej pod ich nosem „grupie Żubryda”. Wkrótce Gestapo zaczęło już deptać im po piętach i wpadka była już tylko kwestią czasu. Nie mając innego wyjścia Antoni i Janina Żubrydowie oraz pozostali członkowie grupy przedostali się przez San nocą 1 lutego 1941 r. i oddali się w ręce sowietów prosząc o protekcję. Jednak prowadzący śledztwo kpt. Kuzniecow nie uwierzył Żubrydowi w dekonspirację grupy i dał im wybór między dalszą pracą dla NKWD (a więc powrotem do niemieckiej strony Sanu), albo zesłanie na Syberię.
Żubryd odmówił dalszej współpracy i wraz z żoną został aresztowany, podczas gdy reszta grupy zgodziła się na kontynuację współpracy i wrócili do okupowanego przez III Rzeszę Sanoka.
Wkrótce jednak Niemcy zaatakowali ZSRS i Żubrydowie zostali 22 czerwca 1941r. uwolnieni przez nich z aresztu, w którym oczekiwali na wywózkę na Syberię.
22 października 1941 r. Janina Żubrydowa urodziła chłopca, któremu nadali imię Janusz. Niestety, młody ojciec niedługo cieszył się widokiem potomka, gdyż wraz z przejęciem sowieckich archiwów NKWD wyszła na jaw jego współpraca z NKWD i 5 listopada tego samego roku Antoni Żubryd został aresztowany przez sanockie Gestapo. Śledztwo trwało dwa lata, a Żubryd był przetrzymywany najpierw w Sanoku, następnie w więzieniu w Tarnowie, a od 4 lipca 1942 w więzieniu św. Michała w Krakowie.
Ostatecznie niemiecki Sondergericht (Sąd Specjalny) w Krakowie skazał 6 września 1943 r. Żubryda na karę śmierci za zdradę tajemnic państwowych. Identyczny wyrok otrzymał też jego współpracownik Kazimierz Staruch, a Janina Żubryd otrzymała karę dożywocia. Inne osoby współpracujące z „grupą Żubryda” otrzymały kary pozbawienia wolności od kilku miesięcy do kilku lat.
Po dowiezieniu na zaplanowane miejsce egzekucji we wsi Przegorzały, grupa skazańców zaatakowała konwojentów, w wyniku czego Antoniemu Żubrydowi udało się zbiec jako jedynemu ze skazanych (w dokumentach niemieckich został określony jako „uciekinier”). Przez jakiś czas ukrywał się w leśniczówce koło Krzeszowic, a na Wigilię Bożego Narodzenia 1943 r. dotarł do rodziny w Tyrawie Wołoskiej. Poszukiwany i zagrożony aresztowaniem ukrywał się w różnych miejscowościach i wsiach, często zmieniając miejsce pobytu. W Sanoku ukrywał się nawet tuż obok swojego rodzinnego domu, w kamienicy rodziny Marii i Franciszka Lurskich, przy ówczesnej ulicy Królewskiej (obecna ulica Romualda Traugutta), utrzymując w tym czasie kontakt z Armią Krajową.
Antoni Żubryd |
Wtedy też Antoni Żubryd wyszedł z ukrycia i zgłosił się do utworzonego przez komunistycznych okupantów Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Rzeszowie, oferując kontynuację współpracy z NKWD.
Jego wniosek został odrzucony z powodu braku potwierdzenia współpracy z NKWD w latach 1940-1941 i zbyt wielu wówczas niepotwierdzonych luk w przeszłości Żubryda w latach 1942-1944. Podejrzewano go nawet o współpracę z Niemcami. Jednak gdy UB odnalazło niemieckie dokumenty potwierdzające opowieść Żubryda o więzieniu i karze śmierci, jego wniosek o przyjęcie do UB został rozpatrzony ponownie i zaakceptowany. Antoni Żubryd miał podjąć współpracę z UB jesienią 1944. Mimo zaistniałych wątpliwości co do jego wcześniejszej działalności podczas wojny, 24 lutego 1945 por. Longin Kołarz dokonał jego zatwierdzenia na stanowisku oficera śledczego Sekcji VII Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego (PUBP) w Sanoku w stopniu podporucznika. Wkrótce Żubryd zostaje mianowany zastępcą szefa PUBP i awansowany do rangi porucznika UB. Jego działalność jako funkcjonariusza UB obejmowała śledztwa dotyczące volksdeutschów, konfidentów gestapo i członków UPA, a ponadto pełnił funkcje tłumacza. Według relacji więzionych podczas swojej pracy miał ostrzegać konspiratorów o planach aresztowań, usiłować umożliwienie ucieczki zatrzymanym oraz symulować bicie przesłuchiwanych. Najprawdopodobniej motywem wstąpienia Żubryda do pracy w UB był zamiar prowadzenia podwójnej roli w komunistycznej służbie i chęć instalowania w niej działaczy konspiracji niepodległościowej. Historycy wskazywali na prawdopodobieństwo utrzymywania przez Żubryda kontaktów z członkami podziemnych organizacji niepodległościowych w okresie pełnienia funkcji w UB: Benedykt Gajewski wymieniał Narodową Organizację Wojskową i Polską Armię Wyzwoleńczą, zaś Andrzej Romaniak wzmiankował kontakty z członkami Armii Krajowej, którzy nie zostali wówczas jeszcze ujawnieni.
8 czerwca 1945 r. Żubryd przypadkiem przejął przysłane z WUBP (Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego) w Rzeszowie dokumenty, wśród których m.in. znajdował się rozkaz jego natychmiastowego aresztowania i dowiedział się, że nastąpiło zdemaskowanie jego podwójnej działalności (według innego źródła Żubryd miał zostać o tym uprzedzony informacją z WUBP w Rzeszowie - brak jednak informacji o tym, kto niby miał go o tym powiadomić).
Pod nieobecność większości funkcjonariuszy w siedzibie PUBP uwolnił dwóch nowych aresztantów podejrzewanych o przynależność do AK, a także wyprowadził ośmiu innych więźniów, których osobiście wyprowadził z budynku NKWD przy ulicy Tadeusza Kościuszki. Nie zatrzymywany przez nikogo, wraz ze swą grupą oddalił się samochodem ciężarowym w stronę Krosna i ukrywał się w okolicach Bażanówki, gdzie czekała na niego żona Janina i przyszli żołnierze jego podziemnego oddziału.
Następnego dnia po ujawnieniu ucieczki, funkcjonariusze UB pod dowództwem por. Antoniego Cebuli aresztowali w sanockiej kamienicy przy ulicy Sobieskiego teściową Żubryda Stanisławę Praczyńską i jego czteroletniego syna Janusza.
Tuż po tym Antoni Żubryd na spotkaniu z kierownikiem komórki likwidacyjnej Obwodu AK Sanok, Władysławem Dąbkiem ps. „Wanda”, zaproponował plan dokonania zamachu na szefa PUBP w Sanoku, który został zatwierdzony. Tydzień po porzuceniu pracy w UB, 15 czerwca 1945 Żubryd udał się do Sanoka i ubezpieczany przez trzech współpracowników (Edmund Niemczyk ps. „Lot”, Wiktor Broszczakowski ps. „Bill”, Bronisław Duszczyk ps. „Wrzos”), późnym wieczorem tego dnia, przy wejściu do budynku siedziby Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Sanoku dokonał udanego zamachu na jego szefa, ppor. Tadeusza Sieradzkiego. Następnie cała czwórka powróciła do Jaćmierza.
Partyzanci Żubryda wzięli też wkrótce do niewoli całą załogę posterunku MO w Haczowie i zagrozili rozstrzelaniem milicjantów, jeśli syn i teściowa Żubryda nie zostaną zwolnieni. Po kilku dniach przetrzymywania UB zwolniło ich obu, a Żubryd dotrzymał słowa i także uwolnił milicjantów.
W tym czasie sytuacja polityczna Polski na arenie międzynarodowej była dla społeczeństwa polskiego mało czytelna. W chwili zakończenia II wojny światowej, wcielenia wschodniej połowy Polski do ZSRS i okupacji reszty kraju przez sowietów i współpracujących z nimi polskich komunistów i zdrajców, w całym kraju istniały przecież zorganizowane podziemne struktury AK, w Londynie nadal funkcjonował oficjalny Rząd II RP z delegaturami w kraju, a na zachodzie Niemiec i we Włoszech stacjonowało liczne Wojsko Polskie II RP. Pomimo oficjalnego oddania Polski w szpony Stalina w Jałcie, większość Polaków nadal miała nadzieję, że nasi zachodni sojusznicy wywiążą się ze swych zobowiązań i wkrótce pomogą nam odzyskać niepodległość poprzez działania polityczne lub nawet wojnę z ZSRS. Rzadko kto zdawał sobie sprawę z tego, że los Polski został zatwierdzony przez naszych „sojuszników” już w 1943 r. w Teheranie i oficjalnie przypieczętowany w lutym 1945 r. w Jałcie. Polacy bez ich wiedzy zostali oddani sowietom przez Churchilla i Roosevelta jako zdobycz wojenna Armii Czerwonej w zamian za sowiecki udział w rozgromieniu III Rzeszy.
Wielu Polaków w kraju nie miało o tym pojęcia. Nowo utworzona Polska Rzeczpospolita Ludowa od samego początku cenzurowała i blokowała dostęp do informacji. Dlatego też, gdy w Polsce powtarzano sobie podnoszące na duchu rymowanki typu „Jedna bomba atomowa i wrócimy znów do Lwowa”, sugerujące nieuchronny i bliski udział zachodnich aliantów w oswobodzeniu Polski, na zachodzie i owszem - wszędzie współczuto Polakom, ale na współczuciu się kończyło. W rzeczywistości zachodnie społeczeństwa, nawet bez „zdrady jałtańskiej” i pomimo ogromnie mniejszych strat i ofiar poniesionych w wojnie, były już zmęczone wojną. Po odzyskaniu niepodległości przez kraje Europy zachodniej i pokonaniu Niemiec ich społeczeństwa nie chciały kontynuować lub rozpoczynać nowej wojny z jeszcze silniejszym przeciwnikiem. I to „tylko” po to, aby oswobodzić jakieś-tam egzotyczne (dla nich) kraje jak Bułgaria, Czechosłowacja, Estonia, Jugosławia, Litwa, Łotwa, Rumunia, czy Polska.
Społeczeństwo polskie, odcięte od informacji, nie miało o tym pojęcia i lada-dzień oczekiwało III wojny światowej, która miała przepędzić sowietów spowrotem na wschód. Dlatego np. Polacy wcieleni do komunistycznego Ludowego Wojska Polskiego nierzadko dezerterowali i przechodzili do antykomunistycznej partyzantki, a ludność - szczególnie wiejska - pomagała im w ukryciu i zaopatrzeniu. Szczególnie na południowym wschodzie Polski oddziały te stanowiły nierzadko jedyną obronę przed nasilającymi się atakami band UPA.
Dlatego też w takich warunkach Antoniemu Żubrydowi stosunkowo łatwo było w krótkim czasie sformować ponad 300-osobowy oddział partyzancki, który składał się z m.in. z dezerterów z MO, Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego i Ludowego Wojska Polskiego, gdy po ucieczce z UB Antoni Żubryd dołączył do byłego oddziału partyzanckiego AK z którym współpracował już wcześniej, chociaż bardziej właściwie byłoby stwierdzenie, że przejął nad nim dowództwo i sformował go od nowa po tym, jak doszło do połączenia z oddziałem „Błyska”. Oddział ten, pod dowództwem Mieczysława Bielca ps. „Błyska” ujawnił się komunistycznym władzom w lipcu 1945 r. i został rozwiązany. Rozbrojenie i ujawnienie się oddziału NSZ ośmieliło i nasiliło ataki Ukraińców z UPA na bezbronną polską ludność cywilną. Po spaleniu miejscowości Lalin, gdzie zamieszkali Polacy wysiedleni ze Wschodu, ujawnieni wcześniej partyzanci na powrót zorganizowali oddział, nad którym dowództwo objął chor. Kocyłowski, który po spotkaniu z oddziałem Żubryda oddał się pod jego dowództwo.
Wkrótce po tym Żubryd nawiązał kontakt i doprowadził do spotkania z przedstawicielami Stronnictwa Narodowego, zorganizowanego w sanockim klasztorze franciszkanów. Tam też Antoni Żubryd otrzymał nominację na stopień oficerski. Po skontaktowaniu się z regionalnym dowództwem Narodowych Sił Zbrojnych podporządkował swój oddział tej organizacji. Został awansowany do stopnia majora i pod pseudonim „Zuch” został już oficjalnym dowódcą oddziału, który odtąd nazywał się Samodzielnym Batalionem Operacyjnym NSZ kryptonim „Zuch”.
Oddział Żubryda zwalczał przede wszystkim funkcjonariuszy UB, żołnierzy KBW, członków PPR i konfidentów. Jego zadaniem była również obrona polskiej ludności przed atakami ze strony UPA, a głównym miejscem stacjonowania oddziału była wieś Niebieszczany. „Żubrydowcy” - jak ich później nazywała komunistyczna propaganda, pomimo, że Żubryd dołączył do niego w czerwcu, a faktycznym jego dowódcą został jeszcze później - tylko w pierwszej połowie 1945 roku mieli zabić m.in. sekretarza Komitetu Powiatowego PPR w Sanoku, różnych najbardziej aktywnych miejscowych komunistów, a także zastrzelili 29 maja 1945 r. na ulicy funkcjonariusza MO, a po nim zastępcę komendanta powiatowego MO i wielu innych.
Gdy 28 listopada 1945 roku do batalionu Żubryda dołączył oddział zbrojny podporucznika Stanisława Kossakowskiego, z której powstała III Kompania Samodzielnego Batalionu Operacyjnego Narodowych Sił Zbrojnych „Zuch”. Dowódcą kompanii został ppor. Kazimierz Kocyłowski, który był dotychczasowym zastępcą Kossakowskiego, jednak Kossakowski próbował podjąć współpracę z UPA celem wspólnej walki przeciwko komunistom i jego żołnierze jednogłośnie odmówili mu posłuszeństwa i odeszli pod dowództwo majora Żubryda.
Liczący już trzy kompanie Samodzielny Batalion Operacyjny NSZ „Zuch” osiągnął wtedy okres swego największego rozkwitu i skutecznie przeprowadzał operacje na linii Krosno – Brzozów – Sanok – Lesko w okolicach różnych miejscowości: I (ok. 45 członków; Mrzygłód, Liszna, Dębna, Tyrawa Solna, Hłomcza, Łodzina, Dobra), II (30-45; rejon Sanoka, aż po Trześniów, Temeszów, Malinówkę), III (ok. 20; Rymanów, Korczyna, powiat krośnieński). Według różnych źródeł liczebność oddziału wynosiła ok. 200 członków w grudniu 1945 i ok. 120 w pierwszej połowie 1946 roku. W czasie swej działalności wszystkie trzy grupy miały dokonać ponad 200 akcji zbrojnych. Głównym zadaniem zgrupowania była przede wszystkim obrona polskiej ludności przed atakami band UPA, ale oddział zwalczał też funkcjonariuszy UB (zabito co najmniej 15), funkcjonariuszy MO (zabito 6), żołnierzy KBW (zginęło 11 żołnierzy polskich i sowieckich), członków PPR (9 zabitych) i konfidentów UB (z rozkazu mjr. Żubryda zlikwidowano 9).
W walkach zginęło tylko 4 żołnierzy oddziałów Żubryda, jednak oddziały kurczyły się, gdyż ludzie po prostu odchodzili, nie mogąc wytrzymać napięcia psychicznego spowodowanego życiem w konspiracji. Coraz bardziej krzepnąca w siłę „władza ludowa” i uznanie komunistycznych rządów w Polsce przez państwa zachodnie uświadamiały żołnierzom, że oczekiwanie na „ofensywę aliantów” mającą doprowadzić do wyzwolenia Polski jest mrzonką.
Działalność oddziału zresztą rozwścieczyła komunistów. Pomimo, że w okresie działalności partyzanckiej dochodziło do współpracy batalionu z 34 Pułkiem Piechoty LWP, m.in. w dostawach oraz remontach broni oraz wspólnych akcjach przeciwko UPA, od chwili zakończenia II wojny światowej żołnierzy batalionu nazywano w propagandzie komunistycznej bandytami i w grudniu 1945 r. pułk Wojsk Bezpieczeństwa Wewnętrznego z Rzeszowa przeprowadził szeroko zakrojoną akcję „wyłapywania bandytów”, w wyniku której zostało aresztowanych 17 członków oddziału. Był to pierwszy poważny cios dla oddziału mjr. Żubryda, który zimą 1945/1946 przebywał wraz z małżonką w Bytomiu w oczekiwaniu na spotkanie z delegatem londyńskiego Rządu RP na Uchodźstwie (do którego nigdy nie doszło). Aby zachować struktury oddziału dla przyszłej walki, mjr. Żubryd nakazał wtedy zawieszenie działalności oddziału.
W tym czasie na terenie operacyjnym zawieszonego oddziału rozpoczęło działalność kilka zwykłych grup bandyckich podszywających pod „żubrydowców”, które napadały i rabowały ludność cywilną zarówno polską, jak i ukraińską. Z braku dokumentów nie ma dzisiaj pewności, czy były to rzeczywiste grupy przestępców, czy też byli to konfidenci UB specjalnie skierowani w ten teren w celu zdyskredytowania oddziału Żubryda w oczach ludności poprzez dokonywanie rabunków na konto „żubrydowców”, jak sami się określali podczas napadów. Trzeba podkreślić, że prawdziwi żołnierze Samodzielnego Batalionu Operacyjnego NSZ „Zuch” nigdy nie nazywali siebie samych „żubrydowcami”; nazwy tej używała jedynie komunistyczna propaganda.
Urząd Bezpieczeństwa nie poprzestawał w nękaniu i tropieniu członków oddziału. Najpierw UBecy aresztowali „za współdziałanie z bandą Żubryda” matkę Janiny Żubrydowej, a wraz z nią małego synka Żubrydów, wówczas zaledwie 4-letniego Janusza. Następnie 25 kwietnia 1946 roku, dzięki wprowadzeniu przez UB i Informację Wojskową swoich agentów do oddziału, udało się wziąć do niewoli trzech żołnierzy Żubryda podczas pobytu kompanii z Dudyńcach. Jednego z nich UBecy zabili na miejscu. Oddział Żubryda przeprowadził natychmiast akcję odwetową, dokonując egzekucji szefa Wydziału Polityczno-Wychowawczego 8 Dywizji Piechoty, sowieckiego komunisty żydowskiego pochodzenia, mjr. Abrahama Premingera. W odpowiedzi na to komuniści wykonali egzekucję dwóch pozostałych schwytanych, którzy zostali publicznie powieszeni w Sanoku na stadionie 24 maja (byli to Władysław Skwarc i Władysław Kudlik).
Janina Żubryd |
Według ks. Antoniego Wołka Wacławskiego po strzelaninie pod fabryką w Sanoku społeczeństwo miasta miało odwrócić swoje sympatie dotąd okazywanie żołnierzom Żubryda, a jego samego ks. Jakub Mikoś miał nakłaniać do zaprzestania działalności partyzanckiej i wyjechania na Zachód.
Kolejny cios dla oddziału Żubryda nastąpił pod koniec czerwca.
W ramach działań władz komunistycznych w okresie referendum ludowego (planowanego na 30 czerwca 1946), podczas noclegu w Płowcach nad ranem 23 czerwca 1946 Kzimierz Kocyłowski (brat Michała, zastępcy Żubryda) został obezwładniony i aresztowany. Dwóch jego towarzyszy, Ludwik Kolano i Władysław ps. „Andresiak”, zostali zastrzeleni w łóżkach w czasie snu. Rannego Kazimierza Kocyłowskiego odstawiono pod silną obstawą do centrali UB w Sanoku.
Następni trzech agentów poprowadziło KBW do Tarnawy Dolnej, gdzie zastrzelono dwóch żołnierzy Żubryda, a trzeci popełnił samobójstwo.
Tego samego dnia UBecy zatrzymali powracającego z Krakowa Mieczysława Kocyłowskiego ps. „Czarny” – zastępcę Antoniego Żubryda. Równocześnie aresztowano całą jego rodzinę, a w rejonie Niebieszczan część oddziału została otoczona przez 32 Pułk Piechoty i do niewoli trafiło 21 żołnierzy Żubryda.
Stało się oczywiste, że UB i Informacja Wojskowa muszą mieć swych agentów głęboko w strukturach oddziału, a dalsza działalność oddziału stała pod znakiem zapytania, gdyż do likwidacji SBO NSZ „Zuch” władze komunistyczne skierowały znaczne siły: m.in. 4 Brygadę KBW Ziemi Rzeszowskiej, 8 Dywizję Piechoty LWP, 32 Pułk Piechoty LWP, wszystkie miejscowe siły UB i MO, a także nieznaną, ale z pewnością ogromną liczbę konfidentów i agentów pracujących dla UB i Informacji Wojskowej.
Major Żubryd zadecydował wówczas o postawieniu oddziału w stan głębokiej konspiracji, z czym wiązało się praktyczne wstrzymanie dalszej działalności oddziału i ograniczenia kontaktu między członkami. Zanim jednak do tego doszło, 29 czerwca 1946 r. SBO „Zuch” pod dowództwem mjr. Żubryda zaatakował i rozbił o wiele liczniejszą grupę operacyjną okupantów komunistycznych składającą się z wojska, MO i UB z Sanoka. "Żubrydowcy" ujęli i rozstrzelali kilku milicjantów oraz aktywistę PPR, biorącego udział w obławie. Jednak od tego czasu inicjatywę strategiczną na polu walki przejęły komunistyczne siły bezpieczeństwa, a sam oddział przestał istnieć formalnie i praktycznie.
Ksiądz. kan. Jakub Mikoś, do którego mjr. Żubryd miał wielkie zaufanie (ksiądz był jego katechetą jeszcze w okresie nauki szkolnej), przekonał go wtedy, że najlepszym wyjściem będzie przedostanie się na Zachód. Problemem było jednak zdobycie fałszywych lub podrobionych dokumentów, których zrobienia lub uzyskania nie miał żaden z jego znajomych i współpracowników. Antoni Żubryd, zdając sobie sprawę z beznadziejności sytuacji, postanowił wraz z żoną przedrzeć się „przez zieloną granicę” do Austrii przez Czechosłowację.
Dotarli jedynie do Malinówki i w jej okolicy oboje zostali zamordowani.
Vaulin, 1969 r. |
Major Żubryd początkowo chciał zatrzymać się na nocleg w Malinówce, ale po sugestii Janiny, Antoni i „Bronek” poszli poszukać bezpieczniejszej kwatery na nocleg. Kiedy minęła godzina, a oni nie wracali, kobieta zaczęła się bardzo niepokoić. Po jakimś czasie wrócił sam „Bronek”. Był zdenerwowany, pytał, czy nikt nie słyszał strzałów, bo podobno w sąsiedniej wsi jest wojsko lub milicja i kogoś szukają.
- Plany się zmieniły - miał oświadczyć żonie Żubryda, po czym zabrał jego rzeczy i przekonał Janinę, aby wyszła z nim.
Rankiem następnego dnia gajowy Marcin Preisner robiąc obchód swego leśnego rewiru znalazł w lesie zwłoki mężczyzny i kobiety zabitych strzałami w głowę, które przywiózł w okolice miejscowego sklepu, gdzie ciała zostały rozpoznane jako Antoniego i Janiny Żubrydów. Według naocznych świadków, Janina była w chwili śmierci w bardzo zaawansowanej ciąży.
Po latach Vaulin opowiadał, że mjr. Żubryd nie ufał mu i chciał zlikwidować go w lesie, gdyż „bał się, że zdemaskuje jego bandyckie czyny”, ale to Vaulinowi udało się w samoobronie zabić Żubryda, a Janina została trafiona w walce przypadkowo. Drugą dziurę po kuli w głowie Żubryda tłumaczył tym, że pierwsza go nie zabiła i po prostu miłosiernie go dobił, aby skrócić jego konanie...
Bzdury rozpowiadane przez Vaulina są niezmiernie łatwe do obalenia. Gdyby mjr. Żubryd nie ufał „Bronkowi” oczywiste jest, że nie zabrałby go ze sobą planując ucieczkę z Polski przez aż 2 granice. Także gdyby Żubryd chciał go z jakiegoś powodu zlikwidować, mógł to przecież wielokrotnie uczynić wcześniej, w o wiele dogodniejszych warunkach. „Przypadkowe zabicie” Janiny Żubryd podczas walki z mjr. Żubrydem także jest niemożliwe, gdyż według zeznań Pawła Gerlacha „Bronek” wyszedł przecież z jego domu razem z majorem, a po Janinę wrócił już sam.
Specjaliści kryminalistyki ustalili pod koniec lat 90. na podstawie zachowanych w archiwach UBeckich fotografii zwłok, że Żubrydowie zostali zabici z zaskoczenia strzałami w tył głowy z bardzo bliskiej odległości. Nie ulega więc wątpliwości, że oboje zostali zamordowani.
Według ustaleń historyków to podwójne morderstwo miało następujący przebieg: Żubryd pozostawił małżonkę w domu Gerlacha i wraz z Vaulinem poszli sprawdzić dalszą trasę przemarszu i rozejrzeć się za lepszą kwaterą. Kiedy obaj znajdowali się w lesie, Vaulin niepostrzeżenie wyjął pistolet i strzałem w tył głowy zabił Antoniego Żubryda. Następnie podstępem zwabił w to samo miejsce będącą w ósmym miesiącu ciąży Janinę Żubryd i ją także zastrzelił znienacka, po czym niepostrzeżenie oddalił się z miejsca zbrodni.
Następnego dnia gajowy z Malinówki odkrył ich ciała i przewiózł w okolice miejscowego sklepu. Stamtąd powiadomieni o tym funkcjonariusze UB zabrali ciała małżeństwa Żubrydów i przewieźli do więzienia na zamku w Rzeszowie, gdzie więziona tam od kwietnia 1946 r. matka Janiny dokonała ostatecznego potwierdzenia identyfikacji zwłok.
Miejsce pochówku Żubrydów pozostaje nieznane, jednak znając UBeckie zwyczaje możemy założyć z dużą dozą prawdopodobieństwa, że ich zwłoki zostały pośmiertnie zbezczeszczone, a następnie zakopane w jakimś dole w podrzeszowskich lasach.
Na początku listopada 1946 r. pięcioletni syn Janusz i jego babcia zotali zwolnieni z więzienia, w związku z czym Janusz Żubryd później otrzymał status kombatanta, zaś przez historyków został określony mianem „najmłodszego więźnia politycznego PRL”. Po śmierci babci wychowywała go siostra Janiny Żubryd, Stefania, która później adoptowała dziecko i nadała mu nazwisko po swoim mężu, Niemiec, co miało „ułatwić mu życie w komunistycznym PRL-u”. W najnowszych czasach Janusz Niemiec jest częstym gościem spotkań i prelekcji organizowanych przez oddziały terenowe Instytutu Pamięci Narodowej oraz jednym z inicjatorów upamiętnienia żołnierzy Samodzielnego Batalionu Operacyjnego NSZ „Zuch”.
Już w III RP 28 czerwca 1994 Sąd Wojewódzki w Rzeszowie unieważnił postanowienia Wojskowej Prokuratury Rejonowej z 12 grudnia 1946 r. dotyczące umorzenia postępowania wobec śmierci Antoniego Żubryda i jednocześnie dokonał rehabilitacji Żubryda, uznając go za bohatera walczącego o niepodległy byt państwa polskiego.
Także w III RP Jerzy Vaulin został oskarżony przez Prokuratora Rejonowego w Brzozowie o zabójstwo Antoniego i Janiny Żubrydów, jednak proces w tej sprawie ciągnął się przed Sądem Okręgowym w Krośnie przez 3 lata (oczywiście tajnie, jak w każdej innej sprawie przeciwko UBeckim ścierwom), a po tym czasie sąd umorzył postępowanie z powodu przedawnienia. Podobnie jak wielu innych UBeckich morderców, tak i morderca Jerzy Vaulin jest oczywiście nadal na wolności, a Sprawiedliwość nadal czeka, aż w 40-milionowym narodzie znajdzie się jeden Polak z jajami, który wymierzy mu ją samemu...
© 888, DeS
24 października 2011
uaktualnienia i poprawki: 2012; 2013; 2015;
pierwotnie opublikowano w „FilmyPolskie888”
24 października 2011
uaktualnienia i poprawki: 2012; 2013; 2015;
pierwotnie opublikowano w „FilmyPolskie888”
P. S. / Uaktualnienie
UBecki morderca Jerzy Vaulin (używający także nazwiska „Jerzy Wolen”) zdechł ze starości w marcu 2015 r. w Warszawie.
Miesiąc później zdechł także jego prowadzący, komunistyczny „generał” Milicji Obywatelskiej Władysław Pożoga, którego ogromną karierę w komunistycznych organach bezpieczeństwa i wywiadu PRL-u bez żadnych wątpliwości wystartowało właśnie zamordowanie mjr. Żubryda przez prowadzonego przezeń agenta.
Krzyż w Malinówce upamiętniający miejsce śmierci Żubrydów
ARTYKUŁ PRZYWRÓCONY Z KOPII ZAPASOWYCH, Z TEGO POWODU ORYGINALNY FORMAT ARTYKUŁU MOŻE NIE PASOWAĆ DO FORMATU OBECNEGO BLOGU. NIEKTÓRE ILUSTRACJE MOGĄ BYĆ OBECNIE NIEDOSTĘPNE, A LINKI MOGĄ BYĆ NIEAKTUALNE.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz