Nie pozwól aby przepadły stare fotografie, filmy czy pamiętniki! Podziel się nimi ze wszystkimi Polakami i przekaż do zasobów Archiwum Narodowego IPN!
OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Geopolityka i bracia Lumiere

Znajdujemy się w swoistym turning point dla świata, dla Europy. Zarówno w wymiarze politycznym czy raczej geopolitycznym, a także ekonomicznym. Mamy poczucie konieczności zmian. Wiemy, że są one nieuchronne i że nastąpią – bo brak tych zmian oznacza nie tyle przestój, spowolnienie gospodarcze, ale coś dużo gorszego: regres i chaos.

Rosnące dysproporcje między Ameryką i Europą a Afryką


Na naszych oczach dopełnia się zmiana obrazu świata, który funkcjonował przez wieki. Mówię wprost i z pełną przykrością: maleje rola Europy i gospodarczo i jako ważnego ośrodka na arenie międzynarodowej. Ale nie rośnie jednocześnie rola Ameryki. Niektórzy oczekują, że może ona w najbliższej dekadzie (lub dwóch) być ograniczona.
Ja się z tym nie zgadzam, ale nie możemy całkiem odrzucać takiego scenariusza. Nie dlatego, że taki czy inny prezydent USA wybierze politykę splendid isolation, ale z powodu naturalnych procesów ekonomicznych na świecie. Gdyby spojrzeć na geopolityczną mapę świata z góry i ocenić zmiany z tym, co miało miejsce pół wieku temu, parę lat temu i teraz – to wyraźnie widać wzrost roli Azji ze spektakularnym wzrostem Chin i wyraźnym, postępującym, ale mniej efektownym wzrostem roli Indii. Generalnie widać wzrost znaczenia Azji i pogłębianie się dysproporcji między Ameryką, Europą, Azją a Afryką – ten dystans, który dzieli Afrykę od reszty świata w ostatnich kilkudziesięciu latach zwiększył się, a nie zmniejszył się. Widać jednocześnie też spowolnienie rozwoju Ameryki Łacińskiej, w której Brazylia uznawana jeszcze niedawno jako potencjalne mocarstwo ponadregionalne, uwikłała się w wewnętrzne problemy, czego spektakularnym przejawem jest impeachment wobec tamtejszej prezydent, o słowiańskich, zresztą bułgarskich, korzeniach.

Spotykamy się tuż po szczycie G20 w Chinach, na którym nastąpiło być może ostatnie spotkanie odchodzącego prezydenta USA z obecnym prezydentem Rosji. Mam jednak wrażenie, że 19 krajów tam obecnych plus jako dwudziesty partner – nasza UE – nie znajdują wspólnej odpowiedzi, jak przeciwdziałać globalnemu kryzysowi. Dobrze, że tego typu spotkania się odbywają. Szkoda, że są jednak mało efektywne, choć na pewno G20 jest bardziej efektywna niż G7 czy G8.

Ambitna Turcja: w 2023 w pierwszej „10”


W Parlamencie Europejskim reprezentuję Polskę, szóste co do wielkości państwo Unii, a po Brexicie piąte. Jest to jednocześnie największy kraj tzw. „nowej” Unii, a więc największy spośród 13 krajów, które weszły do Unii w ostatnich 12 latach. Polska jest też największym krajem Europy Wschodniej czy też Środkowo-Wschodniej. Pamiętam jak w grudniu 2004 roku ‒ a jestem posłem do Parlamentu Europejskiego od 12 lat właśnie ‒ głosowałem za natychmiastowym podjęciem negocjacji akcesyjnych z Turcją. Było to zresztą zgodne z polityką ówczesnego prezydenta Polski profesora Lecha Kaczyńskiego, który był zwolennikiem wejścia Turcji do Unii. Uważał bowiem, że nastąpi wzmocnienie układu euroatlantyckiego w Unii Europejskiej, a także będzie to służyło większej, powiem w języku dyplomatycznym, balance of power w Unii i zapobiegnie to zdominowaniu UE przez jedno czy dwa największe państwa. Skądinąd to myślenie wyprzedzało identyczne poglądy reprezentowane przez ważnego doradcę amerykańskich prezydentów, mojego rodaka Zbigniewa Brzezińskiego czy kanclerza Niemiec Gerharda Schroedera – którzy, zapewne po części z innych powodów – uważali że wejście Turcji do Europy zwiększy znaczenie Europy w układzie międzynarodowym. Zresztą były niemiecki kanclerz uważał, że trzeba pójść jeszcze dalej i granicę Europy przesunąć aż na rosyjski Daleki Wschód i daleką Syberię czyli aż po odległe terytorium rosyjskie.

Turcja rośnie na znaczeniu i politycznym i gospodarczym i finansowym. Plan, aby Turcja stała się za 7 lat, w 2023 roku jedną z dziesięciu największych gospodarek świata jest ambitny, ale jak się wydaje możliwy do realizacji. Zwracam uwagę, że w tej chwili Turcja ma wzrost PKB – mówię o pierwszym kwartale tego roku – około trzech razy wyższy niż strefa euro. Strefa euro ma 1,7% a UE 1,8% – dla porównania pierwsza gospodarka świata USA również 1,8%, jak Unia.


Kontrasty i atuty Ankary


Krytycy Turcji w Europie zwracają uwagę na kontrasty ekonomiczne i socjalne w Państwa kraju. Muszę jednak być uczciwym i obiektywnym i muszę powiedzieć, że kontrasty te występują również w Europie, także w moim kraju, w Polsce.

Szybko wzrastający potencjał demograficzny Turcji staje się wielkim atutem Ankary w rywalizacji międzynarodowej. Gdyby Turcja weszła w najbliższym czasie do Unii Europejskiej – choć sądzę, że dla władz tureckich nie jest to priorytetem, podobnie jak nie jest priorytetem dla Brukseli ‒ to stanie się pierwszym pod względem demograficznym krajem Unii, wyprzedzając Niemcy. Być może to jest nigdy nie deklarowany publicznie, ale istotny, argument dla sceptyków akcesu Ankary do UE.

Wzrastająca polityczna, gospodarcza i kulturalna obecność Turcji w Azji Środkowej oraz na Kaukazie Południowym świadczy, że ostatnia dekada to czas swoistej ofensywy Ankary w polityce międzynarodowej.

Rosja na glinianych nogach…


Warto też, aby zająć się innymi dużymi krajami Eurazji. Porozmawiajmy o Rosji. W zeszłym roku PKB Federacji Rosyjskiej zmalało aż o 3,7%. Rząd w Moskwie przewidywał, że dalej będzie spadek, ale tylko o 0,2%. Tymczasem minister rozwoju gospodarczego Rosji właśnie powiedział, że w tym roku gospodarka skurczy się o 0,5-0,6, %, a więc trzy razy bardziej niż miało to nastąpić. Ten trzykrotnie gorszy wynik jest charakterystyczny. Budżet Rosji na 2016 rok opierał się na założeniu, że ropa naftowa będzie kosztować 50 dolarów za baryłkę. Tymczasem na początku tego roku ceny ropy spadły do poziomu najniższego od 13 lat. Teraz rosyjska ropa na eksport kosztuje niespełna 40 dolarów za baryłkę, a to oznacza, że deficyt budżetowy Rosji pogłębia się. W pierwszym półroczu ten deficyt stanowił równą wartość 4,4 % PKB, choć według ustawy budżetowej nie powinien przekraczać 3%. Władze w Moskwie stwierdziły, że deficyt budżetowy tego kraju w tym roku może osiągnąć wartość 45 miliardów dolarów, a więc o 9 miliardów więcej niż się spodziewano. Ten wzrost deficytu w stosunku do planowanego o 25% jest niepokojący. Nowelizacja budżetu nastąpi tam po wyborach parlamentarnych ‒ ze względów politycznych została przesunięta z wiosny na późną jesień. Dużo mniejsze niż zakładano są dochody z prywatyzacji. To efekt sankcji nałożonych przez UE i USA na Rosję. Nie oceniając ich politycznego kontekstu stwierdzam, że przyniosły istotny gospodarczy negatywny efekt dla Federacji Rosyjskiej. Nie będzie prywatyzacji jednego z największych rosyjskich banków VTB. Zawieszono sprzedaż pakietu koncernu naftowego „Basznieft”. Nawet nieobjęte sankcjami firmy, jak wielka firma diamentowa „Alrosa” nie ma chętnych na akcje w Ameryce, choć to właśnie amerykańscy inwestorzy przesądzili o sukcesie tego produktu na giełdzie. Nawet rosyjska prasa podaje, że gdyby ceny ropy w Rosji utrzymały się na jednym poziomie, to wówczas dochody budżetu w stosunku do PKB będą się kurczyć i za trzy lata, w 2019 staną się najniższe od 20 lat. Mówię o tym, bo jeśli wcześniej przewidywałem być może zmniejszenie się za 10 lat roli USA – choć nie jest to oczywiste – to znaczenie Rosji ze względów ekonomicznych, finansowych spada już teraz. Jest to proces spektakularny, który nie zatrzyma się raczej w ciągu najbliższych paru lat.

Europa nie powinna być nauczycielem czy sędzią


Powtarzam, Europa i świat są dziś na zakręcie. Ale przyszłość nie będzie czarno-białym filmem, jak w początkach kinematografii, gdy bracia Lumiere puszczali pierwsze filmy. Alternatywą dla konfliktów wojennych całej cywilizacji nie jest wcale powszechna szczęśliwość, dobrobyt i nieustający progres. Takie alternatywy są w książkach, powieściach czy filmach, ale bynajmniej nie w rzeczywistości polityczno-ekonomicznej.

Europie nie grożą żadne konflikty wojenne na szerszą skalę i nasi niemieccy sąsiedzi niepotrzebnie wykupują żywność. Oczywiście pozostaje do rozwiązania sprawa aneksji Krymu i toczące się w praktyce działania wojenne na wschodniej Ukrainie, ale jeżeli obawiałbym się gdziekolwiek eskalacji działań zbrojnych i konfliktów, to raczej w Azji, w basenie Morza Południowochińskiego, a nie w Europie czy bliższej nam geograficznie części Azji.

W czasach kryzysu polityczno-gospodarczego, ale też przyznajmy ‒ powiem to wprost ‒ kryzysu przywództwa, kryzysu elit tym bardziej potrzebna jest międzynarodowa współpraca, zarówno w obszarze usług finansowych, szeroko rozumianej gospodarki, ale też w wymiarze politycznym. Jednak taka współpraca musi być oparta o wartości moralne. Uważam jednak, że do tych wartości należy również pragmatyzm, szacunek dla odmienności i uznanie, że nie należy wcielać się w rolę nauczyciela demokracji wobec innych krajów i regionów, a tym bardziej sędziów ferujących wyroki, co jest właściwe, a co niewłaściwe, co jest dobre a co złe w innych krajach i regionach. Takimi wartościami na pewno nie jest hipokryzja i podwójne standardy, które czasem słychać w wypowiedziach moich kolegów i partnerów politycznych z Unii Europejskiej. Taką wartością jest natomiast wzajemny szacunek, chęć wysłuchiwania swoich racji i ich zrozumienia. Dzisiejsze spotkanie traktuję jako świetną ku temu okazję.

*Od Redakcji. Polska skrócona wersja wystąpienia wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego Ryszarda Czarneckiego na 7. Istambul Finance Summit, który odbył się właśnie w Konstantynopolu.

Tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (19.09.2016)


© Ryszard Czarnecki
20 września 2016
źródło publikacji:
blog autorski





Ilustracja © brak informacji

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2