Nie pozwól aby przepadły stare fotografie, filmy czy pamiętniki! Podziel się nimi ze wszystkimi Polakami i przekaż do zasobów Archiwum Narodowego IPN!
OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Prawdziwi ludzie „Solidarności”: Andrzej Klyta

Andrzej Klyta urodził się 27 października 1939 roku w Chorzowie. Po ukończeniu Zasadniczej Szkoły Górniczej przy KWK Prezydent pracował w zakładach chorzowskich jako elektroślusarz. Od 1964 w Hucie Kościuszko w Chorzowie w charakterze elektromechanika zmianowego. Od 1980 do 1984 przewodniczący Komisji Zakładowej NSZZ Solidarność Huty Kościuszko oraz członek zarządu Krajowej Sekcji Hutnictwa przy Krajowej Komisji Solidarności. Brał udział w negocjacjach Pierwszego Zbiorowego Układu Hutnictwa. Od 17 grudnia 1981 internowany w Zabrzu-Zaborzu i Uhercach.
Zwolniony 25 marca 1982. Po leczeniu sanatoryjnym wraca do pracy i podejmuje działalność podziemną. Zatrzymywany i inwigilowany. Aresztowany 17 grudnia 1983, oskarżony z art. 278 par.1kk i innych, więziony w AŚ w Katowicach. Zwolniony bez wyroku 3 pażdziernika 1984 na mocy lipcowej amnestii. Po wyjściu z więzienia znalazł się na tzw. czarnej liscie. Nie mogąc znaleźć pracy w Okręgu Śląskim decyduje się na emigrację z paszportem w jedną stronę. Z żoną Różą i dwojgiem dzieci, córką Bogusławą i synem Ireneuszem przybywa do Australii w 1986 roku. Podejmuje pracę w swoim zawodzie. Jest członkiem Naszej Polonii i Związku Więźniów Politycznych Okresu Stanu Wojennego. Państwo Klyta mieszkają w Sydney.

Tygodnik Polski: Pochodzi Pan z rodziny o tradycjach patriotycznych...

Pochodzę z rodziny narodowościowo-piłsudczykowskiej. Dziadek i wujek byli działaczami. Ciotka była łączniczką w Powstaniu Warszawskim. Pamiętam jak opowiadała w ogólniaku, gdy z grupą Powstańców przepływała Wisłę na Pragę, żeby nawiązać kontakt z Rosjanami, ci strzelali do nich jak do kaczek. Na grożbę nauczycielki, że doniesie, stwierdziła, że się nie boi, bo przeszła przesłuchania na Pawiaku. Przyjaźniłem się z rodziną Czajor. Brali oni udział w Powstaniu Śląskim. Bywała u nich siostra gen. Hallera.

Andrzej Klyta
TP: Był Pan jednym z pierwszych założycieli Solidarności w Hucie Kościuszko.

Byłem pierwszym założycielem Związku na Wydziale Walcowni Dużych, a po rejestracji MKZ Huty Katowice, założycielem Komisji Zakładowej w Hucie Kościuszko. Po pierwszych wyborach zostałem Przewodniczącym Komisji Zakładowej NSZZ Solidarność w Hucie Kościuszko. Funkcję tę pełniłem do stanu wojennego, a właściwie do wyjazdu z Polski, tylko jakby w podziemiu. W pierwszym okresie organizacyjnym powołałem tzw. Ogniwo (później przekształcone w MKK) łączące powstałe wcześniej i nowozkładane Związki, w celu koordynacji działań na szczeblach miejskich (bez uprawnień wykonawczych) udzielania wzajemnej pomocy i obronie przed PZPR.

TP: Czy w czasie strajku w Stoczni był Pan w Gdańsku?

Pod koniec sierpnia z moim przyjacielem Mieczysławem Redzimskim przedarliśmy się do Gdańska. Kluczyliśmy dwa dni. On został dłużej i zgłosił nasz zakład jako osiemdziesiąty szósty.

TP: Na południu Polski Porozumienia Sierpniowe podpisywane były na początku września w Jastrzebiu-Zdroju i w Hucie Katowice. Czy był Pan tam obecny?

Tak, byłem w Hucie Katowice. Podpisanie tego porozumienia umożliwiło mi zarejestrowanie Związku i stałem się legalnym przedstawicielem Solidarności w Hucie Kościuszko.

TP: Czy do Związku wstępowali członkowie PZPR?

W Hucie zatrudnionych było około 6200 ludzi. Z tej liczby 5900 pracowników należało do Solidarności. Jako związek zawodowy Solidarność była otwarta dla wszystkich niezależnie od orientacji politycznej, tak więc w jej szeregach byli także członkowie PZPR.

TP: Był Pan internowany. Jak się z Panem obchodzono w więzieniu? Czy sądzi Pan, że w celi siedział też konfident?

Internowany byłem od 17 grudnia 1981 do 7 marca 1982, w Zabrzu- Zaborzu i Uhercach. W tym czasie traktowany byłem w miarę dobrze. Jednak w niektórych obozach traktowano kolegów jak rzeczywistych kryminalistów, szczególnie w pierwszym okresie internowania tj. do Świąt Bożego Narodzenia. Jednak mój drugi pobyt w areszcie śledczym w Katowicach - gdy byłem oskarżony o „zamach stanu” - od grudnia 1983 do lipca 1984, z nieustannymi przesłuchaniami, był bardzo dotkliwy. To było normalne, że w celach byli też kapusie. Tu dodam, że zaczęto prześladować moje dzieci. Córka była zaczepiana na ulicy, a jedenastoletni syn pobity wieczorem i wytarzany w błocie „za ojca”, jak mówili. Dopiero gdy nagłośniłem przez radiowęzeł, że sprawa znajdzie się u prokuratora, a „opiekunowi” Huty z ramienia SB por. Krawczykowi przygroziłem, że coś podobnego nie może się powtórzyć, zostawili dzieci w spokoju.

TP: Wśród członków NSZZ Solidarność byli donosiciele do SB. Czy zdawał Pan sobie z tego sprawę w tamtym okresie?

Czy byli to członkowie Solidarności nie wiem, raczej pracownicy SB. Mieliśmy takie odczucie, co tworzyło nerwową i złą atmosferę. No cóż? Teraz wiem, dzięki IPN, że miałem ich dziesięciu.

TP: Czy może Pan wymienić ich nazwiska?

Mogę sześciu. Nie wszyscy byli pracownikami Huty. Z Huty Kościuszko: tw „Hania”, Slotorz Piotr, elektromechanik; tw „Nina”, Twardy Henryk, stróż w Hucie; tw „Wiosna”, Pniok Brygida, telefonistka; tw „Janka”, Mordzyński Florian, tokarz z Konstalu; tw „Korda”, Lubina Paweł, stolarz z Huty Batory. Ci pracowali dla SB MUSW. Podstawiony w obozie Zabrzu-Zaborze tw „Marcin”, Henrykowski Piotr, nauczyciel Liceum Ogólnokształcącego w Rudzie Ślaskiej pracował dla WSW Katowice.

TP: Jak się Panu ułożyło w Australii? Czy ma Pan zamiar wrócić do Polski?

Myślę, że ułożyło mi się dobrze. Mimo braku znajomości angielskiego, dostałem pracę w swoim zawodzie. Tu doceniają fachowość. Pracowałem w kilku firmach. Do Polski stanowczo nie wrócę. Od przyjazdu nie byłem w kraju i nawet nie wymieniłem mojego jednokierunkowego paszportu. Tak czy owak za późno znów zaczynać od nowa w wieku emerytalnym.


© Witold Łukasiak
Australia, 29 sierpnia 2010
źródło publikacji: „Tygodnik Polski”
lukasiak_witold@yahoo.com




Pan Andrzej z żoną i pieskiem




ARTYKUŁ PRZYWRÓCONY Z KOPII ZAPASOWYCH, Z TEGO POWODU ORYGINALNY FORMAT ARTYKUŁU MOŻE NIE PASOWAĆ DO FORMATU OBECNEGO BLOGU. NIEKTÓRE ILUSTRACJE MOGĄ BYĆ OBECNIE NIEDOSTĘPNE, A LINKI MOGĄ BYĆ NIEAKTUALNE.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2