Rząd Prawa i Sprawiedliwości idzie na wojnę z terrorem – i proponuje tzw. ustawę terrorystyczną. Jej projekt „spina” kompetencje służb pod egidą Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, dając tej służbie wiodącą rolę w krajowym systemie przeciwdziałania zdarzeniom terrorystycznym. Pozytywne aspekty zaproponowanych rozwiązań nie mogą jednak całkowicie przysłonić pewnych zagrożeń, jakie wynikają z opracowanych przez MSWiA przepisów. Jedną z zasadniczych kwestii jest problem z definicją pojęcia „terroryzmu”. Treść projektu ustawy antyterrorystycznej nie mówi wprost, że jej celem jest przeciwdziałanie „przestępstwom o charakterze terrorystycznym”, które zdefiniowano w kodeksie karnym.
Projektodawca posługuje się bowiem określeniem „zdarzeń o charakterze terrorystycznym”. W dużym uproszczeniu – zaistnienie „zdarzenia o charakterze terrorystycznym”, które nie jest w pełni tożsame z „przestępstwem”, umożliwi służbom skorzystanie z wielu przysługujących im uprawnień.
Projekt ustawy daje Ministrowi Spraw Wewnętrznych i Administracji kompetencję do wydania rozporządzenia zawierającego katalog „zdarzeń o charakterze terrorystycznym”. Katalog ten ma w założeniu umożliwiać klasyfikację takich przypadków, a także stanowić dla służb jawny wykaz sytuacji, w których powinny podjąć działania „antyterrorystyczne”. Za pomocą tego katalogu ustawodawca de facto zdefiniował przypadki, w jakich w jego mniemaniu zachodzić będzie zagrożenie terrorystyczne. Taka „sztywna” lista może – w obliczu wspomnianej wielowymiarowości problemu – zdezaktualizować się w ciągu kilku chwil. Po drugie może też doprowadzić do swoistego zamknięcia służb w ramach ściśle określonych kategorii zdarzeń terrorystycznych, a tym samym zmniejszenia ich czujności na innych polach.
Jeszcze bardziej budzące niepokój zapisy znajdziemy w samym „katalogu”. Pośród w miarę oczywistych przypadków „zdarzeń o charakterze terrorystycznym” jak m.in. konstruowanie materiałów wybuchowych, nielegalny zakup broni, próby sabotażu, czy rekrutacji Polaków przez organizacje fundamentalistyczne i ekstremistyczne, znajdziemy kilka przykładów, które powinny wzbudzić uzasadnione wątpliwości. Z niewiadomych przyczyn postanowiono wpisać do katalogu odwołania do religii muzułmańskiej, co już na pierwszy rzut oka wydaje się być sprzeczne z Konstytucją i wiążącymi Polskę konwencjami międzynarodowymi, które zabraniają dyskryminacji ze względów religijnych, a taki mógłby być skutek przyjęcia zaproponowanych rozwiązań. I tak, za „zdarzenie o charakterze terrorystycznym” służby będą uznawać m.in. „sygnały na temat werbowania i indoktrynacji religijnej osób przebywających na terenie naszego kraju przez radykałów islamskich”, „udział obywateli RP w czatach i na forach internetowych na radykalnych stronach muzułmańskich”, „informacje o środkach finansowych oraz darowiznach przekazywanych przez prywatnych przedsiębiorców i darczyńców z państw islamskich i Europy Zachodniej strukturom muzułmańskim w Polsce”, czy też „informacje na temat planów utworzenia w naszym kraju uczelni islamskich”. O ile przykłady płynące z państw zachodnich rzeczywiście pokazują zagrożenia wynikające z rosnącego islamskiego radykalizmu wśród niezasymilowanych społeczności muzułmańskich, to na terenie Polski problem ten ma charakter marginalny, już nie mówiąc o tym, że mamy w naszym kraju świetnie zintegrowaną społeczność tatarską. Warto zwrócić też uwagę na niedookreśloność zaproponowanych rozwiązań (Co jeśli ktoś przypadkiem trafi na forum radykałów muzułmańskich? Kto i wedle jakich kryteriów będzie definiował to, które organizacje należy uznać za fundamentalistyczne? Czy studenci arabistyki/studiów nad islamem mają obawiać się inwigilacji?). Ponadto można spodziewać się słusznych protestów ze środowisk muzułmańskich w Polsce, a także wizerunkowych strat naszego kraju w państwach Bliskiego Wschodu, z którymi planujemy rozwijać współpracę gospodarczą (Turcja, Iran, Arabia Saudyjska). Przyjęcie tych rozwiązań będzie też pierwszym aktem ze strony naszego państwa, który bezpośrednio może uderzyć w religię muzułmańską, a tym samym wystawić nas na znacznie większe zagrożenie terrorystyczne, niż obecnie. Jako kraj możemy bowiem trafić na listę „wrogów islamu” niektórych organizacji terrorystycznych. Paradoksalnie skutki mogą być więc odwrotne od zamierzonych.
Zaproponowane przepisy pociągają za sobą wiele wątpliwości, za niebezpieczne z perspektywy praw człowieka i obywatela należy uznać też przykłady „zdarzeń”, odnoszące się do praw obcokrajowców (a także obywateli Polski o cudzoziemskim pochodzeniu). Być może opisane tutaj zaniedbania zostałyby usunięte w rządowym procesie legislacyjnym, gdyby wobec omawianej ustawy zastosowano normalne procedury konsultacyjne. Niestety postanowiono zastosować tryb, w którym projektu nie poddano nawet ocenie komisji prawniczej. Pozostaje mieć nadzieję, że wady projektu zostaną usunięte w trakcie prac parlamentarnych.
ARTYKUŁ POWSTAŁ DZIĘKI DARCZYŃCOM. ZOSTAŃ JEDNYM Z NICH!
© Mateusz Mroczek
16 maja 2016
źródło publikacji: „Nowa Konfederacja” nr.5 (71)/2016
www.nowakonfederacja.pl
16 maja 2016
źródło publikacji: „Nowa Konfederacja” nr.5 (71)/2016
www.nowakonfederacja.pl
Ilustracja © brak informacji / www.euroislam.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz