Nie pozwól aby przepadły stare fotografie, filmy czy pamiętniki! Podziel się nimi ze wszystkimi Polakami i przekaż do zasobów Archiwum Narodowego IPN!
OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Imperium kontratakuje czyli TPP

Reorientacja polityki zagranicznej prezydenta Obamy w kierunku Azji zdaje się przynosić wymierne rezultaty, a Chiny póki co nie potrafią skutecznie odpowiedzieć na działania Ameryki.

Po ponad czterech latach intensywnych negocjacji, 12 przywódców państw z obszaru Oceanu Spokojnego podpisało 4 lutego br. w nowozelandzkim Wellington Porozumienie o Partnerstwie Transpacyficznym (ang. Trans-Pacific Partnership – TPP). Pomimo umniejszania rangi tego porozumienia ze strony chińskich dyplomatów, stanowi ono potwierdzenie tezy, że plotki o śmierci amerykańskiego imperium są mocno przedwczesne. W tym kontekście kluczowe jest pytanie: czy Chińska Republika Ludowa będzie w stanie skutecznie odpowiedzieć na wzrost znaczenia Stanów Zjednoczonych w rejonie Pacyfiku?


Największy układ gospodarczy

TPP jest traktatem handlowym, podpisanym przez 12 państw sygnatariuszy: Chile, Nową Zelandię, Singapur, Brunei, Stany Zjednoczone, Australię, Peru, Wietnam, Kanadę, Meksyk i Japonię. Jego oficjalnym celem jest pogłębianie współpracy ekonomicznej, systematyczne redukowanie barier celnych (docelowo zostanie zniesionych 98% istniejących barier, czyli ok. 18 tys. taryf!) oraz zwiększanie wolumenu wymiany gospodarczej pomiędzy jego sygnatariuszami. Na mocy jego postanowień ma dojść do stopniowego utworzenia zrębów jednolitego rynku, funkcjonującego na wzór Unii Europejskiej.

Partnerstwo jest określane jako najbardziej ambitne porozumienie gospodarcze, co w dużej mierze wynika z jego zasięgu: 12 państw, które podpisało traktat o TPP skupia na swoim terytorium ponad 800 mln mieszkańców, oraz jest odpowiedzialnych za 40% światowego handlu. Według szacunków ekonomistów, dzięki temu porozumieniu każdego roku wymiana handlowa państw członkowskich zwiększy się o 295 mld dolarów. O sukcesie TPP świadczy również to, że udało się osiągnąć kompromis, pomimo różnych systemów politycznych oraz standardów panujących w tych państwach, przede wszystkim w kwestiach ochrony środowiska i klimatu, praw pracowniczych oraz spójności prawnej. W tym kontekście, najbardziej żmudne negocjacje dotyczyły sektorów objętych politykami protekcjonistycznymi, przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych i Japonii.

Z drugiej strony, w opinii ekspertów, na TPP najbardziej skorzystają właśnie japońscy i amerykańscy producenci samochodów, dzięki szerszemu otwarciu rynków zbytu, oraz farmerzy z państw posiadających największe możliwości produkcyjne i nadwyżki żywnościowe (Australia, Nowa Zelandia i Stany Zjednoczone). Skorzystają także firmy operujące w oparciu o własność intelektualną: przede wszystkim sektor finansowy i farmaceutyczny, którym przyznano 8-letni okres ochronny na patenty. Porozumienie liczące ponad 6 tys. stron zawiera jeszcze sporo niewiadomych, gdyż jego pełna treść została opublikowania dopiero po zakończeniu negocjacji, 5 października ubiegłego roku.

Brak jawności w trakcie negocjacji oraz nieujawnianie treści powstającego dokumentu stanowiły jedno z głównym źródeł krytyki TPP. Podnoszono głosy, że dokument ten nie jest poddawany publicznej weryfikacji, przez co nie może mieć społecznej legitymizacji. Po jego opublikowaniu pojawiły się głosy, które wskazywały przyczynę niejawnego charakteru negocjacji. Jak stwierdziła prezes Stowarzyszenia Public Citizen’s Global Trend Watch, Lori Wallach: Negocjacje przebiegały w tak sekretnej atmosferze, gdyż amerykańscy politycy nie chcieli przyznać, że na skutek tego dokumentu dojdzie do przeniesienia wielu miejsc pracy poza Stany Zjednoczone, obniżenia wynagrodzeń (…) oraz zalania amerykańskiego rynku produktami niespełniającymi żadnych norm. Podobne obawy wyrażały amerykańskie związki zawodowe, uważające, że kosztem amerykańskich pracowników dojdzie do… rozwoju Wietnamu, którego PKB wzrośnie o 11% na skutek przyciągnięcia zagranicznych firm skuszonych niskimi kosztami pracy. Krytykę TPP trafnie wyraził Joseph Stiglitz, były prezes Banku Światowego oraz laureat ekonomicznej Nagrody Nobla. Według niego partnerstwo jest owocem lobbingu korporacji, które będą największymi jego beneficjentami. Uzyskają łatwiejszy dostęp do dotychczas często zamkniętych i coraz bardziej chłonnych rynków. Dodatkowemu wzmocnieniu ulegnie też ich pozycja względem państw, szczególnie tych mniej rozwiniętych. Z drugiej strony, pamiętać należy, że po wejściu w życie wszystkich traktatowych przepisów, kraje nim objęte zostaną zmuszone do wprowadzenia minimalnych stawek godzinowych oraz przestrzegania międzynarodowego prawa pracy.

Motywy Ameryki

Najbardziej wpływowym sygnatariuszem TPP są Stany Zjednoczone, których większe zaangażowanie w Azji rozpoczęło się wraz z przedstawieniem przez prezydenta Baracka Obamę w 2009 r. doktryny reorientacji polityki zagranicznej w kierunku Azji (pivot to Asia). Pierwszą próbę większego zaangażowania USA w Azji podjął George W. Bush, który wyszedł z pomysłem G2: partnerstwa dwóch największych gospodarek świata, które miały wspólnie kształtować geopolityczny ład w XXI w., w oparciu o doktrynę „zaangażowania i równowagi” (engagement and balancing). ChRL nie odpowiedziała jednak na apel ówczesnego prezydenta USA. Jak twierdzą badacze chińskiej polityki, wynikało to z faktu, że w takim układzie Chiny zajmowałyby pozycję tego słabszego, a wśród chińskich przywódców dominuje opinia, że za kilkanaście lat ich państwo będzie na tyle silne, że będzie mogło samodzielnie kształtować międzynarodową politykę.

Prezydent Obama, świadomy rosnącego znaczenia Chin i ich niechęci do bilateralnego partnerstwa, zdecydował się na odwrotną strategię: marginalizowanie Pekinu, przy jednoczesnym wzmacnianiu relacji ze strategicznymi partnerami. Zbiegło się to ze zmniejszeniem znaczenia Międzynarodowej Organizacji Handlu (WTO), która – w związku z impasem negocjacyjnym trwającej od 2001 r. tzw. Rundy z Dohy – nie jest w stanie przeforsować kolejnych rozwiązań liberalizujących handel w globalnej skali. Przez to jeszcze większego znaczenia nabrały transkontynentalne partnerstwa handlowe, eliminujące bariery celne i inwestycyjne. Takimi projektami są zarówno Transatlantyckie Partnerstwo w dziedzinie Handlu i Inwestycji (TTIP) zorientowane na Unię Europejską, jak i TPP.

Lęk przed hegemonią

Partnerstwo Transpacyficzne, które w swoim geopolitycznym wymiarze było wycelowane w Chiny, cieszy się w Azji, pomimo uprzywilejowania w nim amerykańskich korporacji, dużą popularnością. Oprócz państw, które już do niego przystąpiły, w kolejce ustawiły się Korea Południowa, Filipiny, Tajlandia, Tajwan i Indonezja, które z bliska przyglądają się TPP i w niedalekiej przyszłości mogą zdecydować się na przyłączenie do niego. Azjatyckie kraje spoglądają na partnerstwo z tak dużą przychylnością, gdyż odbierają je jako wzmocnienie obecności USA w regionie, co gwarantuje stabilizację obecnego układu sił i stanowi przeciwwagę dla rosnących militarnych i gospodarczych wpływów ChRL. Wychodzą one z założenia, że krajom Południowej i Wschodniej Azji najlepiej służy strategiczna równowaga amerykańsko-chińska. Akceptują one wzrost gospodarczej roli Chin i chcą w nim partycypować, ale obawiają się Państwa Środka w roli hegemona. Mają także świadomość, że jedynym państwem, które jest w stanie równoważyć jego wpływy są Stany Zjednoczone.

Sygnatariusze układu mają teraz dwa lata na dostosowanie krajowych legislacji do wymogów TPP. Formalnie wejdzie ono w życie po ratyfikacji przez wszystkie państwa, jednak większość z nich jest już teraz gotowa do jego przyjęcia. Wydawać by się zatem mogło, że przy takiej konfiguracji geopolitycznej TPP jest skazane na szybką implementację. Tymczasem największym hamulcowym jego ratyfikacji mogą okazać się… Stany Zjednoczone. Partnerstwo musi zostać przyjęte przez Kongres: ze względu na objęcie TPP szybką ścieżką legislacyjną (TPA) może on przyjąć cały dokument w całości lub go odrzucić. Nie może go zatem zmieniać, co stanowi pierwszą trudność przy jego ratyfikacji. Sytuację utrudnia również tocząca się obecnie prezydencka kampania wyborcza oraz wzrost napięć pomiędzy Demokratami oraz Republikanami.

Ci ostatni nie poprą TPP, gdyż jest to dokument forsowany przez administrację demokraty, przez co zostanie odebrany jako jego sukces. Do dokumentu nie są również przekonani demokraci, zaniepokojeni niejawnym trybem negocjacji dokumentu oraz obawiający się wzrostu bezrobocia. Krytyczne uwagi na jego temat wygłaszają główni kandydaci na prezydenta z ramienia tej partii: Bernie Sanders oraz Hilary Clinton, która w latach 2009–2013 pełniła funkcję… sekretarza stanu w administracji Obamy. Prezydent USA chce jednak pozostawić po sobie przynajmniej jedno duże porozumienie handlowe, a w związku z powolnym tempem negocjacji TTIP, cały nacisk został położony na TPP. Dlatego też, wielce prawdopodobne jest, że przez najbliższe pół roku będzie on zmuszony do przekonywania pojedynczych kongresmanów, w celu zdobycia niezbędnego poparcia dla ratyfikacji układu, dzięki któremu amerykański eksport mógłby zwiększyć się o 123 mld dolarów.

Dobra mina do złej gry

Partnerstwo Transpacyficzne jest wyraźnie wymierzone w Chiny, jednak w oficjalnych wypowiedziach politycy Państwa Środka umniejszają jego znaczenie: twierdząc, że stanowi ono jedno z wielu porozumień handlowych w rejonie Pacyfiku. Chiński MSZ stwierdził równocześnie, że przychylnie patrzy na wszystkie projekty spełniające wymogi Międzynarodowej Organizacji Handlu (WTO), co było wyraźną uszczypliwością, gdyż kwestia TPP nie była nigdy podnoszona na forum tej organizacji. Ze zdecydowanie mniejszą powściągliwością wypowiadali się na temat partnerstwa chińscy internauci, żywotnie zainteresowani jego ostatecznym kształtem. Podejście chińskiej opinii publicznej najdobitniej podsumował profesor Feng Wei, historyk z Uniwersytetu Tsinghua: (…) TPP wytwarza zintegrowany łańcuch zaopatrzenia łączący Stany Zjednoczone, z japońską technologią, australijskimi zasobami oraz wietnamską siłą roboczą. Z czym zostały Chiny?

Pomimo niekorzystnego układu geopolitycznego, Chińska Republika Ludowa nie pozostaje bierna. Podejmuje ona szereg inicjatyw, mających na celu wzmocnienie swojej międzynarodowej pozycji oraz poprawę bilateralnych relacji. Tyle tylko, że skuteczność tych działań do niedawna była niewielka, co wynikało z ich rozdrobnienia, słabej koordynacji oraz braku odpowiednich instrumentów przyciągania zagranicznych partnerów. Już w 2012 r. pojawił się pomysł, który miał stanowić odpowiedź Chin na TPP: Regionalne Kompleksowe Partnerstwo Gospodarcze (Regional Comprehensive EconomicPartnership – RCEP). Państwo Środka zaproponowało współpracę handlową w formule ASEAN+6 (Chiny, Japonia, Korea Południowa, Australia, Nowa Zelandia i Indie), której celem miało być zespolenie regulacji porozumień bilateralnych w układ makroregionalny z udziałem 16 państw Azji i Pacyfiku. W efekcie powstałby zintegrowany rynek z ponad 3 mld konsumentów, łącznym PKB stanowiącym 1/3 globalnej wielkości oraz 27% globalnych obrotów handlowych.

Do 2016 r. odbyło się 10 rund negocjacyjnych, jednak nie udało się dotrzymać zakładanego terminu ich ukończenia do końca 2015 r. Nowy termin, wyznaczony na koniec 2016 r., wydaje się również mało realny, ze względu na wolne tempo postępów w negocjacjach. Sytuacja wygląda dosyć podobnie w przypadku kolejnej inicjatywy wspieranej przez Państwo Środka: FTAAP (Free Trade Area Asia Pacific), której Chiny przyznały rangę priorytetowego w ramach APEC, nieformalnego układu integracji gospodarczej krajów Azji i obrzeży Pacyfiku. Zdaniem dyplomatów było to rezultatem braku postępów w negocjacjach RCEP. Projekt ten miał łączyć RCEP i TPP oraz być oznaką wzrostu znaczenia ChRL, która jest w stanie wykraczać poza podziały i inicjować duże porozumienia handlowe. W 2013 r. prezydent Xi Jinping zapowiedział stworzenie platformy współpracy, obejmującej region Azji i Pacyfiku, jednak po dzień dzisiejszy inicjatywa ta pozostaje w sferze deklaracji. Impet wytraciło również inne działanie zainicjowane przez Państwo Środka na międzynarodowym forum: utworzenie Nowego Banku Rozwoju w ramach BRICS.

Szlak i bank

Wszystko wskazuje, że Chiny wyciągnęły lekcję z tych doświadczeń. Od ponad dwóch lat prowadzą bowiem przemyślaną i skoordynowaną politykę zagraniczną, zogniskowaną wokół dwóch priorytetowych i systematycznie rozwijanych projektów, które mają stanowić przeciwwagę zarówno dla TPP, jak i TTIP. Powołały Azjatycki Bank Inicjatyw Infrastrukturalnych (AIIB), w skład którego weszło 30 państw założycieli, oraz zainicjowały projekt Jednego Pasa i Jednej Drogi (One Belt One Road – OBOR). W drugiej połowie 2013 r. Xi Jinping ogłosił koncepcję Pasa Ekonomicznego Jedwabnego Szlaku, a miesiąc później – Morskiego Jedwabnego Szlaku.

Projekt ten, powszechnie nazywany (Nowym) Jedwabnym Szlakiem, ma stanowić przeciwwagę dla wpływów Stanów Zjednoczonych. OBOR ma przyczyniać się do poszerzania rynku zbytu dla chińskich produktów i ułatwiania importu, w celu pozyskiwania surowców i wysokich technologii. Ma również pomagać w tworzeniu stref wolnego handlu, zawieraniu umów o unikaniu podwójnego opodatkowania oraz rozszerzaniu zakresu współpracy gospodarczej o konkretne sektory. Chińczycy chcą również inwestować w konkretne projekty infrastrukturalne: już teraz kładą nacisk na poprawienie swojej pozycji w rejonie Oceanu Indyjskiego poprzez budowę portów morskich, które pozwolą im na wzmocnienie kontroli nad wymianą handlową w tym akwenie.
Chińczycy już teraz kładą nacisk na poprawienie swojej pozycji w rejonie Oceanu Indyjskiego poprzez budowę portów morskich, które pozwolą im na wzmocnienie kontroli nad wymianą handlową w tym akwenie.
Inny priorytet stanowi budowa energetycznych i gazowych interkonektorów, przebiegających przez Jedwabny Szlak. Poprzez rozproszenie kanałów importu możliwe będzie zmniejszenie strategicznego ryzyka, związanego z ich przesyłem. Działania te mają być finansowane w ramach AIIB, który ma stanowić instytucjonalne wzmocnienie dla OBOR i zarazem przyczyniać się do marginalizowania instytucji, w których duże wpływy posiada USA: Azjatyckiego Banku Rozwoju i Banku Światowego. Dzięki ogromnemu dokapitalizowaniu banku z chińskiej strony (do 100 mld dol.), jest on w stanie prowadzić aktywną politykę gospodarczą, a na skutek rozliczania transakcji w RMB umiędzynarodowieniu będzie poddawana chińska waluta, co przyczyni się do wzrostu jej znaczenia. To właśnie dzięki synergii tych dwóch instytucji mają być chronione polityczne i gospodarcze interesy ChRL.

Konieczne zmiany

Reorientacja polityki zagranicznej prezydenta Obamy w kierunku Azji zdaje się przynosić wymierne rezultaty, a Chiny póki co nie potrafią skutecznie odpowiedzieć na działania amerykańskiej administracji. Transkontynentalne projekty RCEP i FTAAP nie nabrały odpowiedniego impetu, w związku z czym Chiny zdecydowały się na nowe otwarcie, w postaci sprzęgniętych ze sobą inicjatyw: Azjatyckiego Banku Inwestycji Infrastrukturalnych oraz (Nowego) Jedwabnego Szlaku. Duży oddźwięk oraz chęć partycypacji ze strony innych państw, jakie towarzyszyły tym projektom stanowią dobry prognostyk dla ich rozwoju.

Na korzyść Chin przemawia również pragmatyczne podejście polityków Państwa Środka do międzynarodowej współpracy: nie mówią oni o strategii, lecz propozycji lub wizji. W ten sposób zaznaczają, że ich koncepcja nie ma charakteru politycznego, a jej celem nie będzie wywieranie presji na inne państwa. Zapraszają wszystkich do partycypacji w projekcie, nie stawiając warunków czy wysokich wymagań wstępnych. Jedwabny Szlak nie narzuca niczego innym państwom, ale warto pamiętać, że nie czynią tego również… Stany Zjednoczone. W TPP są autorytarne państwa, w których od wielu lat rządzi jedna partia (Wietnam i Singapur), jak również monarchie absolutne wprowadzające prawo szariatu (Brunei).

Powodzenie chińskich inicjatyw uzależnione jest przede wszystkim od zdolności tego kraju do wzbudzania zaufania wśród partnerów oraz umiejętności kreowania „miękkiej potęgi” (soft power). TPP pokazuje bowiem, jak dużą rolę odgrywają te wartości. Pomimo wielu zaszłości historycznych, do układu przystąpiły zarówno Japonia, jak i Wietnam, dzięki czemu TPP jest porozumieniem o tak szerokim zasięgu geograficznym. Z drugiej strony, Chinom bardzo brakuje takich zdolności, co jest przede wszystkim efektem ich niekonsekwentnej i nieprzejrzystej polityki międzynarodowej. Prowadzi to do obniżenia wiarygodności ChRL oraz nieufności wobec projektów realizowanych przez to państwo. Do tego dochodzą problemy gospodarcze, z którymi obecnie mierzą się Chiny: wyhamowanie tempa rozwoju inwestycji przemysłowych i budowlanych, słabość giełdy i sektora pozabankowego oraz szybkie tempo spadku rezerw walutowych.

Wskazane trudności oraz podpisanie TPP powinno zmobilizować chińskich decydentów do przeprowadzenia niezbędnych reform. W przeciwnym razie dystans pomiędzy ChRL i USA będzie zmniejszał się w dużo mniejszym tempie niż do tej pory.

ARTYKUŁ POWSTAŁ DZIĘKI DARCZYŃCOM. ☞ ZOSTAŃ JEDNYM Z NICH!


© Łukasz Błoński
Marzec 2016
miesięcznik „Nowa Konfedercja” nr.3 (69), „TPP, czyli imperium kontratakuje”
www.nowakonfederacja.pl



Zobacz też:
Transpacyficzna potęga: 40% światowej gospodarki




Ilustracja 1: © domena publiczna / ITP
Ilustracja 2: © Reuters

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2