Generał Pruszyński to ciekawa postać – tyleż groteskowa w swej aparycji (różowe dodatki do ciemnego garnituru wedle najlepszych wzorców elegancji Chicago czasów Ala Capone), ile mroczna co do proweniencji.
Pruszyński po studiach prawniczych w latach 70. startował do kariery jako funkcjonariusz Służby Bezpieczeństwa i w tej formacji nie tylko walczył z polskimi patriotami w latach stanu wojennego, ale w drugiej połowie lat 80. został podobno (tak czytam w poświęconych mu notkach w prasowych) zastępcą naczelnika Wydziału II Sztabu Generalnego, tj. sowieckiego, polskojęzycznego kontrwywiadu wojskowego. W III RP doszedł do stanowisk kierowniczych – jako szef UOP w Łodzi, a w pierwszej dekadzie XXI wieku jako wiceszef całej postpeerelowskiej bezpieki (wówczas już pod nazwą ABW). Od drugiej połowy lat 90. Pruszyński zaczął się udzielać „w polityce”, kierując m.in. klubem radnych SLD w regionalnym (łódzkim) sejmiku samorządowym. Jego karierę łączono wówczas z osobą Leszka Millera (sowieckiego i postsowieckiego aparatczyka, sekretarza kom-partii w Skierniewicach, jednego z premierów III RP). Obecnie gen. bryg. Pruszyński udziela się jako wykładowca Społecznej Akademii Nauk (sic!), by od czasu do czasu uaktywnić się w taki właśnie sposób, jak ostatnio. To właśnie on przed ponad rokiem pochwalił się sukcesem ABW w „neutralizacji zagrożenia terrorystycznego” na Boże Narodzenie 2003 r., kiedy to w odwecie za udział naszych żołnierzy w „operacji pokojowej”, tj. wojnie w Afganistanie szykowano rzekomo serię zamachów na kościoły w całej Polsce.
Stanisław Pruszyńki |
Wiaczesław Mosze Kantor Vyatcheslav Moshe Kantor Вячеслав Моше Кантор משה קנטור |
Jak pilnie wszystkim europejskim i globalnym graczom potrzebny jest dobry pretekst do kolejnego „kryzysu kontrolowanego”, o tym wspominałem już niejednokrotnie. Że ten pretekst nie może być prostym powtórzeniem poprzedniego, że więc nie da się tego załatwić jakimiś banalnymi zamachami w metrze (a la Londyn czy Barcelona czy Moskwa), ani spowszedniałymi już światowej publice napaściami na paryskie redakcje czy dyskoteki, to także zdaje się oczywiste. Aby zalegitymizować masowe migracje ludności (na skalę np. operacji „Most” z przełomu lat 80. i 90.), aby przekonująco uzasadnić powszechny stan wyjątkowy na całym kontynencie, a jednocześnie zdobyć pretekst do energicznej rozprawy z wszelkimi „ekstremizmami” (do których hurtem zaliczone zostaną przy okazji wszelkie patriotyzmy lokalne), nasi „scenarzyści” mogą potrzebować, obawiam się, czegoś znacznie „mocniejszego”.
Dla jasności zastrzegam: generała Pruszyńskiego nie traktuję bynajmniej jako eksponenta owych „scenarzystów” – jest on, jak mi się zdaje, raczej skromnym oferentem z ramienia lokalnej bezpieki, która orientując się w ogólnych zarysach scenariusza, składa publicznie propozycję współpracy – licząc na to, że jako podwykonawca (na którego nie tak znowu słono płatną lojalność można było już kiedyś liczyć – patrz: Kiejkuty), zostanie przez starszych i mądrzejszych dopuszczona do udziału w rozgrywce. I do zarządzania lokalnymi tubylcami na następnym etapie, na którym zgodnie z koncepcją Mosze Kantora: „secure tolerance” („bezpieczna tolerancja” = tolerancja mająca rozsądne granice) nie będzie już pobłażania dla żadnych „ekstremizmów”.
P.S.: Za zwrócenie uwagi na tak zastanawiające koincydencje najuprzejmiej dziękuję Panu Nikt, którego zawsze pasjonujące analizy geostrategiczne szczerze polecam Szanownym Czytelnikom
© Grzegorz Braun
Luty 2016
Źródło publikacji: „Polska Niepodległa”
www.polskaniepodlegla.pl
Luty 2016
Źródło publikacji: „Polska Niepodległa”
www.polskaniepodlegla.pl
Notatka: tekst autora poddano korekcie pisowni.
Ilustracje pochodzą od redakcji:
fot.1 © Thomas Peter / Reuters
fot.2 © Wojciech Kusiński / Polskie Radio
fot.2 © brak informacji / Reuters
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz