Oficjalnie podają motywacje inną – że mianowicie poszukują „bezpieczeństwa” - ale możemy to spokojnie włożyć między bajki, bo gdyby rzeczywiście tak było, to na przykład uchodźcy z Syrii chroniliby się w Izraelu, który – cokolwiek by o nim nie powiedzieć – jest krajem nader bezpiecznym. Nie tylko dysponuje armią, która już kilkakrotnie pokonała armie ościennych krajów arabskich, nie tylko dysponuje siłami policyjnymi, które potrafią spacyfikować każdego, kto Izraelowi nadepnie na odcisk, nie tylko posiada broń jądrową oraz środki jej przenoszenia, ale w dodatku obrona tego państwa stanowi bezwarunkowy priorytet polityczny Stanów Zjednoczonych, będących najsilniejszym państwem świata. Tymczasem ani Syryjczycy, ani Libijczycy, ani Irakijczycy, ani Afgańczycy, ani Egipcjanie ani nikt inny, żadnego schronienia w Izraelu nie poszukuje, ryzykując podróż morską do Europy. Nawiasem mówiąc, również Izrael, słodszymi od malin ustami swego premiera Beniamina Netanjahu oświadczył, że nie tylko nie przyjmie żadnych uchodźców, ale w dodatku postawi mur na granicy z Jordanią. Jak tak dalej pójdzie, to Izrael otoczy murami wszystkie swoje granice, niczym Niemcy, to znaczy – pardon – jacy tam znowu „Niemcy”; nie zadni „Niemcy”, tylko „naziści” - wymarłe dzisiaj plemię, co to nawet używało martwego „nazistowskiego” języka – więc niczym „naziści” warszawskie getto.
Warto by spojrzeć na tę koincydencję z punktu widzenia wiktymologii – ale kto się dzisiaj na to odważy? Wiktymologia jest nauką o ofiarach przestępstw i poucza, że nie tylko sprawca, ale i ofiara przestępstwa w specyficzny sposób się do niego przyczynia. Z tego względu tylko patrzeć, jak wiktymologia zostanie surowo zakazana, podobnie jak nauka o ludzkich rasach. Nie została ona wprawdzie formalnie zakazana, ale po cóż się nią zajmować, skoro ostatnie słowo w naukowym dyskursie ma prokurator i niezawisły sąd – podobnie zresztą, jak w naukach historycznych, zwłaszcza mających za przedmiot historię najnowszą?
Tymczasem z powodu karygodnego braku koordynacji, w tym samym czasie, kiedy Izrael... - i tak dalej – w żydowskiej gazecie dla Polaków pan redaktor Żakowski, biegający po chederach w charakterze proroka mniejszego, dopatrzył się w mniej wartościowym polskim narodzie tubylczym odrażających właściwości: ksenofobii, rasizmu i antysemityzmu i już na zapas wije się ze wstydu, niczym jakaś brzuchata kobyła („Ha! Będą ze wstydu się wiły dziewki fabryczne, brzuchate kobyły, krzywych pędraków sromne nosicielki!” - przestrzegał poeta), co też o nim, jako męskim członku tego obrzydliwego narodu powiedzą w Paryżu. Niepotrzebnie – bo w Paryżu – o czym pan red. Żakowski może nie wiedzieć, podobnie jak o wielu innych rzeczach – o naszym mniej wartościowym narodzie tubylczym mają opinię od dawna ugruntowaną: „Polacy to nacjonaliści! Antysemici! To faszyści! A ten ich cały Konopniki to pewnie jest watażka dziki, tak jak Pilsuki, co zdradziecko zaatakował powstający Kraj Rad młodziutki, prawie dziecko!” - pisał w poemacie „Bania w Paryżu” Janusz Szpotański.
Ale już w Hitlerjugend nauczano, że „czysty typ nordycki i bez mydła jest czysty”, toteż bezcenny Izrael może sobie budować mury, podczas gdy narody mniej wartościowe muszą ponosić konsekwencje zapewnienia państwu żydowskiemu gwarancji bezpieczeństwa. W rezultacie nadające Europie ton eunuchy postanowiły nie tylko otworzyć się przed „uchodźcami”, ale nawet im się podlizywać, rzucając się im na szyję i obsypując pocałunkami przed kamerami telewizji. Te filmowe felietony są potem pokazywane w Syrii, Iraku, Egipcie, Afganistanie i innych krajach, zachęcając następnych amatorów socjalu do wyruszenia na podbój Europy.
W tej sytuacji również Jego Świątobliwość papież Franciszek nie mógł wytrzymać i też nie tylko wezwał, by każda parafia i wspólnota zakonna przyjęła przynajmniej jedną rodzinę, ale od razu dał przykład i dwie rzymskie parafie uchodźców natychmiast przyjęły. Przykład byłby może jeszcze bardziej przekonujący, gdyby papież Franciszek przyjął uchodźców do Domu Świętej Marty, w którym mieszka, ale nie wymagajmy zbyt wiele. Cudze ręce, wiadomo – lżejsze. Ważniejsza jest zresztą motywacja, mająca – jak powiadają gitowcy – charakter „poważnej zastawki”, w postaci nakazu miłości bliźniego. Co prawda nakaz brzmi, żeby bliźniego miłować, „jak siebie samego”, więc by z powodu tej miłości nie doprowadzać siebie samego do zguby – ale kto tam przejmowałby się takimi głupstwami, kiedy padł rozkaz rozpoczęcia w kwestii uchodźców socjalistycznego współzawodnictwa?
Toteż i w naszym nieszczęśliwym kraju, któremu Niemcy nakazały przyjąć na początek 10 tysięcy gości, JE abp Stanisław Gądecki, ten sam, co to zainicjował „Dzień Judaizmu”, wezwał każdą parafię, żeby … i tak dalej. Również w telewizorach co wrażliwsze damy prześcigają się z byłym prezydentem naszego nieszczęśliwego kraju Lechem Wałęsą w deklaracjach gościnności, zachęcając niezdecydowanych i piętnując opieszałych, żeby... i tak dalej. Lech Wałęsa ma na szczęście bezpiecznik w postaci żony, która na pewno mu te bęcwalstwa wybije z głowy wałkiem, ale inni durnie mogą być w gorszej sytuacji i deklaracje złożą. No dobrze, ale co dalej? Co będzie za tydzień, gdy okaże się, że „uchodźcy”, którzy już teraz, nie mając jeszcze żadnego statusu, coraz natarczywiej demonstrują postawy roszczeniowe, zaczną gościnnych gospodarzy sztorcować? Wtedy nie będą mieli innego wyjścia, jak wymówić im gościnę i obarczyć kosztami Bogu ducha winnych podatników.
Dlatego już teraz pan prezydent Duda powinien wystąpić z inicjatywą ustawodawczą, a parlament przyjąć ją w tempie stachanowskim, by każda osoba deklarująca zamiar przyjęcia uchodźców, złożyła notarialne zobowiązanie, iż będzie ich na swój koszt utrzymywać, kwaterować, odziewać, kształcić i leczyć w chorobie – aż do momentu, gdy sami uchodźcy z tego zrezygnują – bez możliwości wcześniejszego, jednostronnego wypowiedzenia. W przeciwnym razie mielibyśmy do czynienia z epidemią słomianego zapału, podobnie jak w przypadku psów, które potem znudzeni właściciele wywożą do lasu. Konieczność złożenia notarialnego zobowiązania z pewnością zgasiłaby większość przypadków słomianego zapału i mogłaby przyczynić się do uchronienia przed różnymi niebezpieczeństwami nie tylko naszego nieszczęśliwego kraju, ale i Kościoła, najwyraźniej też cierpiącego na kryzys przywództwa.
© Stanisław Michalkiewicz
Wrzesień 2015
Artykuł opublikowano w tygodniku „Polska Niepodległa”
www.michalkiewicz.pl ☞ WSPOMÓŻ AUTORA
Artykuł opublikowano w tygodniku „Polska Niepodległa”
www.michalkiewicz.pl ☞ WSPOMÓŻ AUTORA
Notatka: wszystkie ilustracje pochodzą od redakcji.
Fotografia © C.K. / EPA
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz