Jesteśmy nazywani faszystami, nazistami, komunistami, jesteśmy nazywani skrajną prawicą przez jednych, lewakami przez drugich — wszystko to jest jedną wielką paranoją, więc nie będę się nad tym dłużej rozwodzić. Żeby właściwie ocenić, kim jesteśmy warto spojrzeć, kto nas atakuje. Dziś robi to zarówno liberalna elita, beneficjenci obecnego systemu, jak i pozornie skierowana przeciwko nim prospołeczna alternatywa. Pierwsi robią to z powodów czysto materialistycznych, pragną zachowania obecnego statusu quo, swojej pozycji wyzyskiwaczy w społecznym podziale pracy i dystrybucji dóbr. Zauważają, że jesteśmy przeszkodą dla ich interesów i wygodnego życia, dlatego za wszelką cenę próbują nas zniszczyć. Dla drugich jesteśmy konkurencją i czystym wyrzutem sumienia, bo to, co robimy, w przeciwieństwie do nich robimy z przekonania, a nie chęci zysków i doraźnych korzyści. Swoimi postulatami i działaniami pokazujemy, jak ważny jest dla nas los zwykłych ludzi, jak bardzo chcemy poprawić położenie materialne polskich rodzin, oni natomiast pokazują, że nie mają nic wspólnego ani ze społeczeństwem, ani z własnymi korzeniami. Nieliczne przykłady walki o prawa pracownicze przez partie „lewicy” pokazują co w takich akcjach jest dla nich najważniejsze. Najważniejszy jest oczywiście szyld, jakżeby inaczej! Dlatego nikogo nie powinny dziwić zdjęcia z protestów, które przypominają bardziej wiec partyjny niż strajk w obranie praw pracowniczych. Tu już nie chodzi tylko o sam motyw działań, bo i ze złych założeń może wyjść coś dobrego, ale o stosunek „lewicy” do zwykłych ludzi, nie do polityków czy biznesmenów tylko do większości.
Symbolem lewackiej pogardy dla zwykłych ludzi jest dla mnie osoba, która podczas sobotniego marszu ONR-u między hasłami o faszyzmie wykrzykiwała w kierunku manifestujących osób hasła, które w jej mniemaniu miały nas obrazić. Krzyczała mianowicie, że jesteśmy ze wsi. W mniemaniu owego pana zapewne mieszkańcy wsi mają mniejsze prawo (albo nie mają go w ogóle) do wypowiadania się w sprawach państwa, w którym żyją. Czy nie jest to przypadkiem dyskryminacja? Dyskryminacja milionów Polaków ciężko pracujących w rolnictwie, których praca powinna zasługiwać na szczególny szacunek, chociażby przez wzgląd na jej znaczenie i trud wykonywania? Oczywiście imigrant z drugiego końca świata zamieszkujący kraj nad Wisłą od roku ma mieć pełne prawo decydowania o jego dalszych losach, ponieważ to takie nowoczesne, ale osoba ze wsi to przecież ciemnogród więc niech siedzi cicho, czyż nie? Jeżeli fakt zamieszkiwania obszarów wiejskich jest dla tego pana wystarczającym argumentem, żeby kimś gardzić, kogoś wykluczać, to między bajki należy włożyć ich kocopoły o tolerancji. Swoją drogą to by wyjaśniało ich przewrażliwienie na punkcie mniejszości. Używanie retoryki obrony praw marginalnych grup pozwala skutecznie odwrócić uwagę od realnie dyskryminowanej i pogardzanej większości. Odnoszenie się z pogardą do zwykłych ludzi przez 364 dni w roku, następnie przypominanie sobie o nich jednego dnia, dnia 1 maja, żeby dobrze wypaść w mediach już przyniosło rezultaty, ani partii Razem, ani SLD nie ma dzisiaj w sejmie.
Dzisiaj to my zwykli ludzie, patrioci, działacze nacjonalistyczni bierzemy sprawy w swoje ręce upominając się o swoje prawa, szacunek dla wykonywanej pracy, dostęp do przestrzeni publicznej nielimitowany zasobnością portfela ani miejscem zamieszkania. W idei nacjonalistycznej nie ma miejsca na wykluczanie kogoś z życia społecznego tylko dlatego, że jest gorzej sytuowany, pod tym względem nacjonalizm jest ideą egalitarną.
Oni mieli być młodzi, wykształceni, z wielkich ośrodków, dziś są tylko podstarzali, niedouczeni, bez korzeni i trzymani na łańcuchu demoliberalnego systemu. Nadszedł czas prawdziwej alternatywy, nadszedł czas Narodowego radykalizmu!
© Maria Pilarczyk
4 maja 2017
źródło publikacji:
www.kierunki.info.pl
4 maja 2017
źródło publikacji:
www.kierunki.info.pl
Ilustracja Autorki © brak informacji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz