Podczas wojny Niemcy wywieźli jego ojca do obozu koncentracyjnego w Mauthausen. Ojciec przeżył, ale po wojnie był już wyniszczonym fizycznie i psychicznie wrakiem człowieka. Po wojnie, gdy szedł po raz pierwszy do szkoły, komisja szkolna zakwalifikowała go od razu do 3 klasy. Naukę rozpoczął jednak od 2 klasy szkoły podstawowej.
Mając 13 lat był już w liceum.
Pod wpływem starszych kolegów stał się przeciwnikiem komunizmu i przez pewien czas nawet oficjalnym wrogiem ludu Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej: "Kiedyś pierwsze systemy wartości poznawało się, obcując z kolegami na podwórku. Ale ja 200 metrów od domu miałem salezjan z Bazyliki Najświętszego Serca Jezusowego, którzy po wojnie prowadzili u siebie coś w rodzaju domu kultury. To oni dali mi kościec etyczno-moralny." Ich plany dywersji były większe niż możliwości (planowali nawet wykolejenie pociągu wojskowego), a wszystko skończyło się na rozrzuceniu ulotek z hasłem "Pomścimy Katyń", po których zainteresowało się nimi UB... Tylko 40-stopniowa gorączka uratowała młodego wówczas Arkadiusza od aresztu, gdyż leżał akurat w łóżku z zapaleniem płuc gdy przyszli UB-ecy i zrobili rewizję w mieszkaniu rodziców.
Będąc jeszcze studentem krakowskiej PWST pojawił się po raz piewrszy na ekranie kinowym w filmie Jana Rutkiewicza "Zakochani są między nami" z 1964 roku (jako plażowicz, jeden ze statystów). W tym samym roku otrzymał troszkę większą rolę w filmie Wandy Jakubowskiej "Koniec naszego świata", gdzie zagrał rosyjskiego więźnia w niemieckim obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu. Jednak jego rzeczywistym debiutem ekranowym była pierwsza "poważniejsza" rola wymagająca rzeczywistej gry aktorskiej - postać kompana księcia Józefa Poniatowskiego - którą zagrał w filmie Andrzeja Wajdy "Popioły" z 1965 roku, będąc na ostatnim roku studiów aktorskich.
Po ukończeniu PWST przez kilka lat pozostawał w Krakowie mając angaż w teatrze im. Juliusza Słowackiego. Pomimo, że wcześniej pojawił się w 2 spektaklach, (jak sam twierdzi w wielu wywiadach) na scenie tego właśnie teatru zadebiutował rolą pastora w "Operze za 3 grosze" w 1965 roku. Jednak w 1970 roku powrócił do Warszawy, gdyż współpraca z niektórymi pracownikami teatru nie układała się pomyślnie: "Któregoś dnia, jakoś po roku mojej pracy, wzywa mnie dyrektor Dąbrowski i mówi: - "Arkasza, jestem poważnie zasmucony, bo doszły mnie słuchy, że się nadmiernie alkoholizujesz". Zdziwiło mnie to, bo byłem prawie stuprocentowym abstynentem. Takie to rozpuszczano o mnie plotki, chyba z tej zazdrości. [...] Mieszkałem w budynku administracji teatru. Mówię niestety, bo wiele rzeczy musiało przejść przez ręce dyrektorowej, która była szarą eminencją tej instytucji. Po pewnym czasie zauważyłem, że nie wszystkie telefony czy listy, m.in. z propozycjami pracy w filmie, do mnie docierają. Zebrałem fakty i pomyślałem, że komuś zaczyna przeszkadzać moja rosnąca pozycja. Nie mogłem zgodzić się, by ktoś ingerował w moje życie. [W tym czasie] ożeniłem się, oczekiwaliśmy narodzin córki, [...] postanowiliśmy zostawić Kraków i przenieść się do Warszawy." Warszawska kariera także początkowo nie szła mu najlepiej. Najpierw znalazł etat w Teatrze Ludowym, ale po 4 sezonach przeniósł się do Teatru Nowego, i dopiero tam zadomowił się na dobre - w zespole tego teatru pozostał przez następne 30 lat, aż do oficjalnego zakończenia swej kariery teatralnej.
W 1967 roku pan Stanisław Różewicz powierzył mu jedną z głównych ról w filmie "Westerplatte", w którym pan Bazak stworzył niezapomnianą do dzisiaj postać kapitana Franciszka Dąbrowskiego. Rola ta zwróciła uwagę wielu reżyserów i mniej-więcej od tego roku pan Bazak pojawiał się w przynajmniej jednym filmie kinowym rocznie.
Na małym ekranie pan Bazak zadebiutował w 1966 roku w przedstawieniu Teatru Telewizji "Zdobyty horyzont" w reżyserii Lidii Zamkow i od tego czasu pojawił się w wielu spektaklach i filmach telewizyjnych, zaś największą popularność zdobyła mu rola "Nieznajomego" w serialu "Naznaczony".
Charakterystyczny głos pana Bazaka nie uszedł też uwadze reżyserów Polskiego Radia, z którym współpracował udzielając głosu w wielu projektach i spektaklach radiowych. Wielokrotnie użyczał też swego głosu postaciom filmów zagranicznych w dubbingu ich polskich wersji językowych. Jak sam powiedział: "Zacząłem współpracę z radiem, która trwa do dziś i którą w tej chwili lubię najbardziej. Bo przestało mnie bawić pokazywanie starej twarzy, chyba że tego wymaga rola".
©2015 FilmyPolskie888
fragmenty wywiadów za www.se.pl
Miałem okazję poznać kiedyś osobiście więc napiszę krótko: to nie tylko świetny aktor ale też wspaniały człowiek. Sto lat!
OdpowiedzUsuń