Szanowni Państwo!
Jeszcze jako uczeń liceum w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku zetknąłem się z pryncypialną krytyką, jaką „Trybuna Ludu” chłostała profesora Zbigniewa Brzezińskiego za teorię konwergencji. Ponieważ już wtedy uważałem, że jeśli „Trybuna Ludu” coś wściekle krytykuje, to warto się tym zainteresować, to zainteresowałem się teorią konwergencji.
(do czasu powrotu pana Michalkiewicza z Ameryki dostępne są tylko audycje dźwiękowe)
Nawiasem mówiąc, teraz też kieruję się podobna metodą. Jeśli na przykład w jakiejś sprawie nie mam jeszcze wyrobionego poglądu, to zaglądam do „Gazety Wyborczej”. Jeśli ona coś wychwala, to już wiem, że to musi być podejrzana sprawa, a jeśli coś gani, to warto się tym zainteresować. Rzadko kiedy się na tej metodzie zawiodłem, więc zgodnie z nakazem myślenia pozytywnego, do którego jesteśmy dzisiaj ze wszystkich stron zachęcani, muszę przyznać, że i żydowska gazeta dla Polaków też może spełniać pożyteczną rolę – oczywiście, jak to się mówi – wedle stawu grobla. Wróćmy jednak do teorii konwergencji, za którą „Trybuna Ludu” tak pryncypialnie chłostała profesora Zbigniewa Brzezińskiego. Głosiła ona, że tkwiące śmiertelnym zwarciu antagonistyczne mocarstwa: Stany Zjednoczone i Związek Sowiecki, chociaż tkwią w śmiertelnym zwarciu, to jednak stopniowo się do siebie upodabniają. Nietrudno się domyślić, dlaczego teoria konwergencji wzbudzała taki sprzeciw mełamedów, którzy nadawali wtedy ton komunistycznej propagandzie. Według tej propagandy Związek Sowiecki znajdował się w awangardzie postępu, podczas gdy Stany Zjednoczone wlokły się w ogonie gnijącego kapitalizmu, więc jakiekolwiek podobieństwa były wykluczone. Jednak wbrew oficjalnej propagandzie takich podobieństw było coraz więcej. Nie chodziło tylko o wpływ amerykańskiej mody, która w Polsce zaznaczyła się jeszcze w latach pięćdziesiątych w postaci tak zwanych „bikiniarzy” i muzyki - zarówno jazzowej, jak i rozrywkowej („tańczy Wania, tańczy Kola, wszyscy tańczą rock and rolla”), ale również o inwazję marksizmu na amerykańskie uniwersytety. W rezultacie to właśnie stamtąd przyszła nowa strategia komunistycznej rewolucji, którą jeszcze w latach 20-tych XX wieku sformułował włoski komunista Antoni Gramsci, znana obecnie pod nazwą politycznej poprawności. W rezultacie dawne kraje socjalistyczne, wśród nich również nasz nieszczęśliwy kraj, odeszły od bolszewickiej strategii, która składała się z gwałtownej zmiany stosunków własnościowych, masowego terroru i masowego duraczenia i obecnie kontynuują rewolucję komunistyczną według strategii zachodniej, w której na plan pierwszy wysuwa się masowe duraczenie, dokonywane za pomocą piekielnej triady w postaci państwowego monopolu edukacyjnego, mediów i przemysłu rozrywkowego. Oczywiście w awangardzie komunistycznej rewolucji znajdują się dzisiaj kraje zachodnie, ze Stanami Zjednoczonymi na czele, nie mówiąc już o Kanadzie, która jest państwem jak najbardziej socjalistycznym. Ale – jak to jeszcze na etapie bolszewickim zauważył Józef Stalin – w miarę postępów socjalizmu walka klasowa się zaostrza. To zaostrzenie możemy obserwować właśnie w Stanach Zjednoczonych, gdzie w ubiegłym roku doszło do konfrontacji demokracji kierowanej z demokracją spontaniczną. Demokracja kierowana, jak wiadomo, polega na tym, że obywatele wprawdzie głosują, ale zgodnie ze wskazówkami Pani Wychowawczyni, podczas gdy w demokracji spontanicznej – głosują jak chcą. Warto przypomnieć, że demokracja socjalistyczna polegała na tym, że obywatele głosowali zgodnie z wytycznymi Partii. W Ameryce Partii na razie nie ma, ale za to jest żydokomuna, która znajduje się w awangardzie wojny z prezydentem Donaldem Trumpem, podobnie zresztą, jak wcześniej znajdowała się w awangardzie budowy socjalizmu na modłę sowiecką. Dzięki temu łatwiej nam zrozumieć przyczyny, dla których „Gazeta Wyborcza”, kierowana przez pana redaktora Michnika, również wojuje z prezydentem Trumpem. Co prawda nie tylko dlatego, bo na obecnym etapie żydowska polityka historyczna koordynowana jest z niemiecką polityką historyczną, a to sprawia, że żydokomuna w naszym nieszczęśliwym kraju realizuje niemiecką linię polityczną – ale to jest tylko taki lokalny koloryt. Generalnie trzeba powiedzieć, że na przestrzeni ostatnich 50 lat doszło do znacznego upodobnienia się Wschodu i Zachodu, co przynosi zaszczyt spostrzegawczości profesora Zbigniewa Brzezińskiego, który zauważył ten proces już wtedy. I niech to będzie ode mnie nagrobnym wieńcem – bo profesor Zbigniew Brzeziński właśnie umarł.
Mówił Stanisław Michalkiewicz
© Stanisław Michalkiewicz
30 maja 2017
Cotygodniowy felieton radiowy emitowany jest w:
Radio Maryja, Telewizja Trwam
☞ WSPOMÓŻ AUTORA
30 maja 2017
Cotygodniowy felieton radiowy emitowany jest w:
Radio Maryja, Telewizja Trwam
☞ WSPOMÓŻ AUTORA
Ilustracja i wideo © Radio Maryja/span>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz