Nie pozwól aby przepadły stare fotografie, filmy czy pamiętniki! Podziel się nimi ze wszystkimi Polakami i przekaż do zasobów Archiwum Narodowego IPN!
OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Wiatry znad Sekwany

Wiele lat temu w Paryżu spacerując nad Sekwaną podziwiałam bukinistów sprzedających konserwy z napisem: „ powietrze z Paryża”. O ile pamiętam taka puszka kosztowała wówczas 15 franków. Była to cena bagietki z szynką natomiast już za 25 franków można było w pierwszej lepszej knajpce otrzymać na papierowym obrusie menu ( danie szefa kuchni) z kieliszkiem czerwonego wina marki wino czyli popularnego wówczas we Francji i zupełnie nie znanego w Polsce „wina z kartonika”. Tłumaczyłam znajomym żabojadom, że wprawdzie w Polsce z czerwonych win mamy tylko Egri Burgundi oraz Egri Bicaver jednak nikt nie ośmieliłby się sprzedawać tego szlachetnego trunku w papierowym pudełku i nikt nie pozwoliłby na tak jawne oszustwo jakim jest handlowanie pustą puszką z napisem powietrze z Paryża. Zaśmiewając się do łez Francuzi przypominali mi, że w Polsce są tylko dwa gatunki żółtego sera miękki i twardy, a we Francji jest ich przynajmniej 300. Wolność gospodarcza polegała ich zdaniem na tym, że, można sprzedać pustą kartkę z napisem kilogram złota oraz pustą puszkę z rzekomym powietrzem z Paryża jeżeli tylko ktoś zechce to kupić,
co więcej - tak rozumiana wolność ekonomiczna jest ceną wolności światopoglądowej i wyznaniowej.
Nie do końca mieli rację gdyż choć w wolnej (uważającej się za wolną) Polsce też sprzedawano bezkarnie przez wiele lat kartki z napisem kilogram złota, w ich wolnej Francji nie widzę obecnie wolności wyznaniowej i światopoglądowej. Zabronione jest na przykład noszenie medalików i krzyżyków w miejscach publicznych, a mówić można tylko to, na co pozwala polityczna poprawność czyli niepisany kodeks moralny ponowoczesnego człowieka.
Tak czy owak handel powietrzem to faktycznie doskonały biznes. Oczywiście handel powietrzem à rebours bo UE handluje nie powietrzem lecz pozwoleniami na zatruwanie tego powietrza. Prawdziwym handlem powietrzem byłaby forma opłaty klimatycznej o wysokości zależnej od jakości powietrza w danym miejscu. Jeżeli handel zatrutym powietrzem miał być prawdziwym biznesem musiał zostać uprawomocniony przez instytucje UE. Puszkę z powietrzem z Paryża przechodzień kupował całkowicie dobrowolnie będąc żywym przykładem zasady, że chcącemu nie dzieje się krzywda. Jednak aby wytworzyć popyt na pozwolenia na emisję CO2 , których nikt dobrowolnie by nie kupił, unijne ustawodawstwo musiało określić przymusowe limity tej emisji dla poszczególnych krajów. Aby stworzyć ideologiczne podstawy dla tak drastycznego ustawodawstwa trzeba było forsować teorię globalnego ocieplenia. Na powielaniu bredni związanych z tą teorią mającą się tak do przyrodniczych faktów jak miały się odkrycia Łysenki do praw dziedziczności, zbijają majątek farmazoni typu Billa Clintona. ( Swoją drogą ciekawe dlaczego słynny Wiluś nie chce jeździć z wykładami na temat wszechstronnych zastosowań cygara, w której to dziedzinie mógłby być ekspertem.) Znany mi naukowiec zacytował kiedyś w swojej książce sformułowanie Lenina „ nieskończone są możliwości elektronu”, traktując to jako swoisty ukłon wobec władz. Obecnie każda praca naukowa z dziedziny ochrony środowiska musi złożyć hołd teorii globalnego ocieplenia, a podważanie tej teorii jest po prostu zabronione. Wie o tym każdy student pierwszego roku. Dziwne tylko, że szanowni specjaliści wydają się zapominać o zużywaniu CO2 przez rośliny w trakcie asymilacji.
Mając znakomitych prekursorów w bukinistach nad Sekwaną do handlu emisją CO2 zabrali się Francuzi, jednak Polacy udowodnili, że też nie wypadli sroce spod ogona.
W 2000 roku rozpoczęła w Polsce działalność firma Consus S.A, założona przez Jarosława Kłapuckiego do spółki z Maciejem Wiśniewskim, który później- dobrowolnie lub nie - rozstał się z tą firmą. Firma mieszcząca się w Toruniu przy ulicy Dominikańskiej 9 zaczynała od ubezpieczeń, ale przez wiele lat zajmowała się głównie handlem uprawnieniami do emisji CO2 na francuskiej giełdzie towarowej Blue Next rywalizując skutecznie z takimi potentatami jak Barclays czy Société Gé­nérale. Od 2005 roku limity emisji CO2 dla poszczególnych państw wyznacza Komisja Europejska, natomiast limity dla przedsiębiorstw określają rządy tych państw. Jedno uprawnienie to jedna tona wyemitowanego dwutlenku węgla. Jeśli jakaś fabryka emituje go więcej, niż to wynika z jej uprawnień, musi uprawnienia dokupić, natomiast jeśli produkuje mniej dwutlenku, może je sprzedać. Transakcję załatwia pośrednik.
Firma Consus zdobyła monopol na pośrednictwo w handlu emisjami czyli powietrzem w Rumunii, na Ukrainie, Kazachstanie i w Polsce. Podobno jej obroty sięgały 3 mld euro. Poszerzając zakres działalności firma założyła w Luksemburgu fundusz inwestycyjny na pozyskiwanie biomasy w Togo i Ghanie oraz na budowę kopalni węgla kamiennego na wyspie Borneo. W Polsce wspólnicy zainwestowali w dom maklerski, w klinikę stomatologiczną Bellastoma oraz- co mnie najbardziej zaciekawiło- w zakłady bukmacherskie pod wdzięczną nazwą Czarny Koń.
Coś się jednak w tym dziwnym świecie zmienia. Kilka dni temu w Paryżu rozpoczął się proces, w którym na ławie oskarżonych zasiadł między innymi pan Jarosław zwany odtąd Jarosławem K. Zarzuca mu się, że umożliwiał gigantyczne oszustwa na podatku VAT, do których dochodziło przy handlu uprawnieniami do emisji dwutlenku węgla. Jarosław K. uważa za swój atut podobno fakt, że zaprzyjaźniony jest z Radosławem Sikorskim oraz jego żoną, ma podwójne obywatelstwo: polskie i izraelskie, a poza tym zapraszał swego czasu Lecha Wałęsę do Ghany i Togo. Ciekawe czy na takie koneksje i parantele wrażliwi są sędziowie francuscy. W kulisach tej sprawy kryją się podobno dwa trupy świadków, tak, że trudno będzie ją zamieść pod dywan.

Czyżby kończył się czas takich geszeftów? Szkoda, bo mam jeszcze lepszy pomysł. Można by wprowadzić dla wszystkich obywateli UE opłatę za oddychanie , każdy oddech to przecież porcja CO2 wydzielanego do atmosfery.
„Nie pisz takich rzeczy”- prosi mnie syn. „ Tobie się wydaje, że żartujesz, a oni wezmą i to zrealizują”.


© Izabela Brodacka Falzmann
1 kwietnia 2017
źródło publikacji: blog autorski
www.naszeblogi.pl





Ilustracja © brak informacji

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2