Podczas obchodów rocznicy wprowadzenia stanu wojennego szKODnicy i histeryczna opozycja osiągnęli prawdziwe wyżyny hipokryzji, organizując w wielu miastach marsze w obronie rzekomo zagrożonej demokracji i nawołując społeczeństwo do udziału w „strajku obywatelskim” przeciwko rządowi, który przedstawiany jest przez tych warchołów, jako nowe wcielenie totalitaryzmu. Już samo porównywanie obecnych władz do brutalnego reżimu komunistycznego jest nie na miejscu, a robienie tego przez osobników, którzy w mrocznych latach czerwonej dyktatury stali po stronie ZOMO, jest przejawem chamstwa lub choroby psychicznej.
W dodatku twarzą grudniowych „buntowników” stał się były oficer LWP, który stan wojenny nazwał „kulturalnym zdarzeniem” i wraz z politycznymi kuglarzami wzywał wojsko i policję do wypowiedzenia posłuszeństwa legalnym władzom. Wypada więc zadać pytanie: o co tak naprawdę im chodzi?
Z tego, co szKODnicy otwarcie prezentują, wynika, że czują się zmaltretowani przez obecny rząd i spodziewają się dalszej eskalacji „prześladowań”. Ale czy można nazywać działaniem opresyjnym nieśmiałe próby przywrócenia elementarnej sprawiedliwości, której przejawem jest zniesienie przywilejów emerytalnych dla funkcjonariuszy aparatu represji z czasów PRL-u? Myślę, że nie, zwłaszcza w obliczu nędzy materialnej, w jakiej żyje większość polskich emerytów, nie wyłączając ofiar komunistycznego reżimu. Uważam wręcz, że Państwo Polskie nie powinno wypłacać żadnych świadczeń katom naszego narodu i sowieckim kolaborantom. Zasługują oni na surową karę i wieczną hańbę, a nie na życie w luksusie kosztem polskiego społeczeństwa, którym gardzili i poniewierali. Nie dziwię się byłym funkcjonariuszom aparatu represji, którzy tłumnie przyłączają się do protestów opozycji, bo, jak bezwstydnie twierdzą, nie potrafią przeżyć za nieco ponad 2 tys. zł miesięcznie. Natomiast należy się dziwić styropianowym kombatantom, którzy w przeszłości dumnie wypinali piersi do orderów za walkę z komuną, a teraz z zomowcami i eSBekami maszerują w jednym szeregu przeciwko demokratycznie wybranym władzom. Widać wyraźnie, że część ludzi z solidarnościowego środowiska ogarnął jakiś stan umysłowej aberracji, że zdecydowali się zawiązać koalicję ze sługusami dawnego reżimu. Dla wielu osób jest to sytuacja gorsząca i niezrozumiała, chociaż dużo wyjaśnia agenturalna przeszłość wielu z tych „herosów”. Nie bez znaczenia jest także fakt odsunięcia tej sitwy od państwowego żłobu, bowiem tak bardzo przyzwyczaiła się ona do wygodnego życia na koszt podatnika, że w szarej rzeczywistości dnia codziennego nie może się już odnaleźć. Prześladowaniem nie nazwałbym także pomysłów dotyczących pozbawienia stopni wojskowych i odznaczeń Jaruzelskiego i Kiszczaka, którzy „zapracowali” na dużo surowszą karę niż tylko symboliczne rozliczenie ich zbrodniczej przeszłości. W tym przypadku należy zdecydowanie podkreślić, że uwolnienie tych renegatów od odpowiedzialności za popełnione zbrodnie i wysługiwanie się sowieckiemu okupantowi oraz podejmowane wielokrotnie próby wybielenia ich w oczach opinii publicznej, a także zafundowanie Jaruzelskiemu państwowego pogrzebu i odprowadzenie go z honorami na Powązki, okryło hańbą „elitę” III Rzeczypospolitej.
Rozliczenie z komuną przyszło za późno i stanowi tylko symboliczne zadośćuczynienie, co w oczywisty sposób nie może nas satysfakcjonować. Ale widać rodzimi politykierzy tak bardzo bali się zawartości szaf komunistycznych kacyków, że nie mieli odwagi podjąć odpowiednich działań za ich żywota. Dotychczas jedyną dekomunizację przeprowadzili Polacy przy urnach wyborczych, wyrzucając postkomunistów z Sejmu. Tych zaś, co dzisiaj najgłośniej gardłują nad truchłami czerwonych „generałów”, jakoś nie widywaliśmy na corocznych grudniowych pikietach przed willą Jaruzelskiego.
W III Rzeczypospolitej, od samego jej zarania, przestrzenią publiczną zawładnęli postkomuniści, ich agenci i pospolici durnie. Dlatego jest tyle niesprawiedliwości w naszym kraju, a Polacy jeszcze przez wiele lat będą „wstawać z kolan”. Nie można się godzić z takim stanem rzeczy, bo w przeciwnym razie dzieci w szkołach będą uczone o tym, że stan wojenny był „kulturalnym zdarzeniem”, a potomkowie komuchów będą nadal odcinać kupony od przeszłości swoich „zasłużonych” antenatów. Patrioci muszą wykazać wielką determinację w dążeniu do pełnej dekomunizacji, bowiem żyjemy w czasach, gdy eSBecy inspirują burdy na ulicach, „nieznani sprawcy” profanują święte dla nas symbole, takie jak Pomnik Trzech Krzyży w Gdańsku, a z trybuny sejmowej były reżimowy prokurator Piotrowicz, z uśmiechem na twarzy, wykrzykuje – Precz z komuną! Nie o taką Polskę walczyli nasi przodkowie. Dzisiaj nadal, po tylu latach od „upadku” komuny, gdzie się nie spojrzy, tam wyziera obrzydliwa morda bolszewika…
© Wojciech Podjacki
14 stycznia 2017
źródło publikacji:
blog autorski
14 stycznia 2017
źródło publikacji:
blog autorski
Ilustracja © brak informacji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz