Nie pozwól aby przepadły stare fotografie, filmy czy pamiętniki! Podziel się nimi ze wszystkimi Polakami i przekaż do zasobów Archiwum Narodowego IPN!
OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Amerykański romans z nazizmem

W okresie swojej świetności organizacja amerykańskich nazistów, tzw. Niemiecko-Amerykański Bund miała swoje struktury w każdym większym mieście w Stanach Zjednoczonych i zrzeszała kilkaset tysięcy zagorzałych fanów Hitlera i zdeklarowanych antysemitów.

Adolf Hitler mawiał, że narodowy socjalizm „nie jest towarem eksportowym”. Nazizm z założenia miał być ustrojem właściwym dla rasy aryjskiej, a każda próba recepcji systemu wśród niższych klasowo społeczności musiała zakończyć się niepowodzeniem. Kłam temu twierdzeniu zadał niejaki Fritz Julius Kuhn, pod którego kierownictwem rozwinęła się potężna organizacja faszystowska na terenie Stanów Zjednoczonych. W okresie swojej świetności Niemiecko-Amerykański Bund miał swoje struktury w każdej większej amerykańskiej metropolii i zrzeszał kilkaset tysięcy zagorzałych fanów Hitlera i zdeklarowanych antysemitów. Kilkuletni okres świetności organizacji nazistowskiej zakończył się spektakularnym upadkiem jej przywódcy i całego ruchu.


Złodziejaszek z orderem


Fritz Kuhn urodził się 15 maja 1896 r. w Monachium, jako jedno z dwanaściorga dzieci Karla i Anny Kuhnów. Jako młody chłopak nie wyróżniał się niczym nadzwyczajnym. Nie był ani wybitnym uczniem, ani osobą cieszącą się większym zainteresowaniem swoich rówieśników. Życie Kuhna nabrało rozpędu, kiedy w czerwcu 1914 r. bośniacki nacjonalista, Gawriło Princip, dwoma precyzyjnymi strzałami śmiertelnie postrzelił austro-węgierskiego księcia Franciszka Ferdynanda oraz jego żonę Zofię.
Podczas walk na frontach pierwszej wojny światowej młody Kuhn świetnie operował karabinem maszynowym, odznaczając się przy tym niemałą odwagą. Jego zasługi dla ojczyzny zostały docenione po wojnie odznaczeniem go Krzyżem Żelaznym Pierwszej Klasy. Tym samym orderem został uhonorowany inny bohater wojenny, Adolf Hitler. Wtedy to los obu weteranów splótł się po raz pierwszy i jak się później okazało, nie ostatni.

Wybuch pierwszej wojny światowej, jej przebieg, a co najistotniejsze, hańbiący dla Niemiec Traktat Wersalski, zradykalizowały młodego monachijczyka. Po wojnie Kuhn wstąpił w szeregi Freikorpsu, paramilitarnej organizacji, kontestującej powojenny ład oraz walczącej z wszelkimi przejawami komunizmu i powiązanego z nim semityzmu. To właśnie członkowie ulicznych bojówek tej organizacji, w czasie tzw. Krwawego Tygodnia w 1919 r., zabili zagorzałą komunistkę Różę Luksemburg. Dwa lata później Kuhn został członkiem Narodowo-Socjalistycznej Niemieckiej Partii Robotniczej (NSDAP), której czołową postacią był już Adolf Hitler. Członkostwo młodego monachijczyka w partii było co najmniej bezbarwne. Kuhn był mówcą bez polotu i wizji, a jego wpływ na losy ugrupowania był zerowy. Od błyskotliwości i zmysłu politycznego Hitlera dzieliła go co najmniej jedna galaktyka. Nawet najbardziej przenikliwy znawca talentów nie dostrzegłby w ówczesnym Kuhnie przyszłego odpowiednika Führera.

Monachium, 1920 rok
Jednak zanim Kuhn znalazł się na szczycie, bardzo często upadał nisko. Studiując chemię, grasował po szatniach i okradał płaszcze innych studentów. Za te i podobne występki został skazany na cztery miesiące więzienia. Odsiadka Kuhna zbiegła się w czasie i miejscu z aresztowaniem Hitlera, skazanego za udział w zamachu stanu, zwanym potocznie puczem monachijskim. Po raz kolejny losy obu postaci skrzyżowały się, tym razem w murach monachijskiego więzienia. Zabiegi ojca Fritza, Karla Kuhna, pomogły w skróceniu odsiadki i w znalezieniu uczciwej pracy dla syna. Zatroskany ojciec zwrócił się z prośbą do znajomego Żyda, Reinholda Spitza prowadzącego zakład odzieżowy, by ten zatrudnił niesfornego Fritza. Uczciwie zarobione pieniądze nie cieszyły jednak młodego Niemca. Kuhn okradał pracodawcę z materiałów do produkcji, które później odsprzedawał na czarnym rynku. Dobroduszny Żyd, zorientowawszy się, że coś jest nie tak, postanowił nakryć złodzieja na gorącym uczynku. Fritz Kuhn wpadł po raz drugi. Poszkodowany właściciel firmy, po wcześniejszych błaganiach Karla Kuhna, zlitował się nad Fritzem i nie zgłosił przestępstwa. Mało tego, Spitz, wykorzystując swoje znajomości, zorganizował dla Fritza podróż do Meksyku, przystanku na drodze do Stanów Zjednoczonych. Miała to być dla niego ostatnia deska ratunku. Rodzina Fritza liczyła na to, że nagła zmiana otoczenia wyjdzie na dobre nieokrzesanemu łobuzowi. Jeżeli chodzi o rolę poczciwego Żyda, to nie kończy się ona bynajmniej w tym miejscu. Chichot historii miał sprawić, że postać Spitza wróci jak bumerang w najmniej oczekiwanym i pożądanym dla Kuhna momencie.

Kobieciarz na dworze Henry’ego Forda


Wraz z Kuhnem do Meksyku przeprowadziła się jego żona Elsa, którą poślubił 28 maja 1923 r. Będąc bez grosza, Fritz zatrudnił się jako chemik w laboratorium, a dzięki zdobytej na studiach w ojczyźnie wiedzy, wykładał również na pewnej niszowej uczelni. W związku z obowiązującym wówczas systemem kwotowym małżeństwo Kuhnów musiało poczekać kilka lat, zanim uzyskało prawo stałego pobytu w Stanach Zjednoczonych. Dopiero w 1928 r., kiedy Fritz miał już trzydzieści jeden lat, mógł wraz z żoną przekroczyć południową granicę USA.

Stany Zjednoczone do jakich trafił Kuhn, nie były bynajmniej rajem dla obywateli o germańskich korzeniach. Część ze sporej, bo liczącej aż 25 proc. mieszkańców USA społeczności niemieckiej mieszkała razem z żydowskimi i włoskimi imigrantami w nieformalnych gettach, w których kwitła przestępczość i na nowo rodziły się antagonizmy niemiecko-żydowskie. Los rodaków Kuhna pogorszył się znacznie w 1917 r., kiedy to Stany Zjednoczone opowiedziały się po stronie aliantów i przystąpiły do pierwszej wojny światowej. Degermanizacja osiągnęła wtedy swoje apogeum. Frankfurterki zamieniły się w hot-dogi, a niemieckie książki zostały usunięte z bibliotek. W niektórych miastach obywatele o niemieckich korzeniach musieli oddać hołd Stanom Zjednoczonym publicznie całując amerykańską flagę. Chociaż po wojnie prawo stało się bardziej pobłażliwe dla rodowitych Niemców, to powszechna niechęć i pogarda wobec przybyszów z Europy dawały o sobie znać.

„Międzynarodowy Żyd”
okładka pierwszego wydania
Fritz Kuhn, podobnie jak większość niemieckich imigrantów, zamieszkał w Detroit w stanie Michigan, ówczesnej enklawie germańskiej na terytorium Stanów Zjednoczonych. Głównym pracodawcą w regionie był Henry Ford, amerykański prekursor w dziedzinie motoryzacji. Zbudowane przez niego imperium było miejscem pracy dla tysięcy europejskich imigrantów. Kuhn zatrudnił się jako technik radiolog w szpitalu ufundowanym i należącym do Henry’ego Forda. Przesiąknięty antysemityzmem Kuhn nie mógł trafić lepiej. Znana była powszechnie niechęć magnata motoryzacyjnego do Żydów. Napisane przez Forda dzieło pt. „Międzynarodowy Żyd” będące ostrzeżeniem przed żydowskimi wpływami, pozostało celowo nieocenzurowane, by mogło trafić do rąk, jak najszerszej rzeszy czytelników. „Międzynarodowy Żyd” wpadł w ręce pewnego młodego mola książkowego, który godzinami chłonął teksty antysemickie. Mowa o Adolfie Hitlerze, który w swoim „Mein Kampf” rozpływał się nad słusznymi, jego zdaniem, wywodami Forda. Zatem przyzwolenie na antysemityzm szło z samej góry i nie ma się co dziwić, że to właśnie w Detroit ideologia nazistowska przyciągała tak wielu wyznawców.

W pracy Kuhn nie wyróżniał się niczym nadzwyczajnym na tle innych pracowników. Zasłynął jedynie ze swych licznych romansów, które swój finał znajdowały najczęściej w szpitalnym schowku na miotły.

„Niech pan wraca i walczy dalej”


Na długo wcześniej, zanim transatlantycki statek z Kuhnem i jego żoną zacumował u granic Meksyku, w Stanach Zjednoczonych działała organizacja pod nazwą Przyjaciele dla Niemiec. Założona przez tajnego nazistowskiego agenta Edwina Emersona formacja wzorowała się na metodach organizacyjnych NSDAP i zrzeszała kilka tysięcy fanatycznych wyznawców narodowego socjalizmu. Równolegle działała inna organizacja, o podobnym charakterze i nazwie, aczkolwiek nieco bardziej radykalna - Przyjaciele Nowych Niemiec, na której czele stał inny wysłannik NSDAP, Heinz Spanknöbel. Sprytne zabiegi polityczno-towarzyskie tego ostatniego sprawiły, że to Przyjaciele Nowych Niemiec grali pierwsze skrzypce na scenie nazistowskich ugrupowań w Stanach Zjednoczonych.

Fritz Kuhn, uzyskawszy w 1934 r. obywatelstwo Stanów Zjednoczonych, wstąpił do oddziału Przyjaciół na terenie Detroit. Od tej pory ta sama skrytka na miotły, w której jeszcze niedawno Fritz dawał upust swojej męskości, była miejscem, gdzie nowy członek Przyjaciół ćwiczył swe zdolności krasomówcze. Na efekty nie trzeba było dużo czekać. Rok po wstąpieniu do Przyjaciół, Kuhn objął kierownictwo oddziału w Detroit. Od tamtej pory życie złodziejaszka z Monachium nabrało rozpędu. Ciągłe waśnie na szczeblu kierowniczym organizacji były dla przebiegłego Kuhna idealną okazją, by jeszcze bardziej rozpychać się w strukturach Przyjaciół. Zwietrzywszy swoją szansęFritz objął stanowisko szefa tzw. regionu środkowego zachodu. W międzyczasie sposób funkcjonowania Przyjaciół bardzo się zradykalizował. Na wzór nazistowskiej formacji Schutzstaffel (SS), siejącej postrach w Vaterlandzie (w ten sposób Niemcy mieszkający w USA określali swoją ojczyznę), powołano do życia tzw. oddziały Ordnungsdienst (OD). Szeregi OD tworzyli młodzi, wysportowani mężczyźni o rysach twarzy charakterystycznych dla rasy aryjskiej. W rzeczywistości członkowie OD stanowili umundurowaną bojówkę ze swastyką na ramieniu, nierzadko uzbrojoną w pałki oraz noże. Rozwinięto także system szkolenia młodzieży (na wzór niemieckiego Hitlerjugend), której od wczesnych lat wpajano narodowo - socjalistyczne hasła. Powstała sieć obozów, na których terenie przyszli członkowie OD ćwiczyli swoją tężyznę fizyczną oraz przyswajali ideały spod znaku swastyki. Przynajmniej raz w miesiącu odbywały się huczne spotkania członków Przyjaciół oraz przemarsze przez największe metropolie Stanów Zjednoczonych, podczas których czołowe postaci ugrupowania wygłaszały nawołujące do rasowej nienawiści przemowy. W centrum krytyki byli rzecz jasna Żydzi, na czele z prezydentem Delano Rooseveltem, mającym rzekomo ukrywać swoje żydowskie korzenie i swoje prawdziwe nazwisko „Rosenfelt”. Wiecowe przemówienia stały się dla Fritza Kuhna chlebem powszednim. Jeszcze niedawno był mało znaczącym trybikiem w imperium Henry’ego Forda, teraz zaś piął się w hierarchii nazistowskiego ugrupowania, zjednując sobie rzesze fanatycznych zwolenników. Prowadzona przez Kuhna rubryka w stworzonym na potrzeby masowej indoktrynacji czasopiśmie „Deutsche Zeitung” cieszyła się dużą poczytnością.
Chór Przyjaciół Niemiec, w parku w Chicago

Tak radykalna działalność Przyjaciół budziła powszechny sprzeciw wśród społeczeństwa amerykańskiego. Każdemu wiecowi nazistów towarzyszyła liczna grupa zagorzałych przeciwników, którzy okrzykami próbowali zagłuszyć przemówienia kolejnych mówców. Nierzadko zjazdy Przyjaciół kończyły się brutalnymi bójkami, w wyniku których pobliskie szpitale pękały w szwach. Taki stan rzeczy nie mógł przejść niezauważony przez świtę rządzącą Stanami Zjednoczonymi. Potężny, nowojorski kongresmen Samuel Dickstein, urodzony w żydowskiej rodzinie na Litwie, postanowił wypowiedzieć wojnę amerykańskim nazistom. W celu wyplenienia z amerykańskiej ziemi wrogich ideologii Dickstein powołał specjalną komisję „do spraw działalności antyamerykańskiej”. Jako że nie było tajemnicą, że kongresmen ma żydowskie korzenie, to w celu uniknięcia zarzutu stronniczości na czele komisji postawiono innego demokratę, Johna McCormacka. Tzw. Komisja Dicksteina-McCormacka po prawie rocznej działalności, w której trakcie przesłuchano setki członków Przyjaciół, złożyła na ręce Kongresu końcowy raport, w którym stwierdzono, że z nazistowskich Niemiec przesyłano do USA materiały propagandowe oraz pieniądze, zasilające konto Przyjaciół. Komisja zalecała, by podejrzanych o działalność antyamerykańską obcokrajowców rejestrować w specjalnym spisie, a w razie potrzeby wysyłać ich tam, skąd przybyli.

Głośna medialnie informacja o działalności komisji oraz jej końcowym raporcie dotarła do gabinetów dygnitarzy III Rzeszy. Hitler, który do realizacji swoich imperialistycznych celów potrzebował międzynarodowej ciszy, był zaniepokojony wybrykami rodaków zza oceanu. Po wielu naradach, Führer wraz ze swoją świtą przesłali do Stanów Zjednoczonych dekret, do którego Przyjaciele musieli się dostosować. Apel z Vaterlandu zakazywał wszelkiej działalności politycznej, w tym członkostwa w Przyjaciołach, osobom nieposiadającym obywatelstwa amerykańskiego. Takie posunięcie miało uchronić organizację przed zarzutami o działalność antyamerykańską. Od tej pory bowiem ugrupowanie mogło przedstawiać siebie jako twór czysto amerykański, w którego szeregach działają tylko obywatele USA. Nakaz z góry był kategoryczny: „Usunięcie takich członków (bez obywatelstwa Stanów Zjednoczonych red.) z organizacji musi zostać dokonane do dnia 31 grudnia 1935 r. Obejmuje to także tych, którzy mają jedynie wstępne dokumenty o nadaniu obywatelstwa amerykańskiego”.

Stanowisko Vaterlandu wywołało istną burzę na szczytach władz Przyjaciół. Część członków uznała dekret za hańbiący i, biorąc pod uwagę ciągnący się latami system kwotowy, nie do zrealizowania. Wiele osób zrezygnowało z członkostwa i postanowiło założyć własne ugrupowania, niepodporządkowujące się do zaleceń Berlina. Burza zmiotła z fotela ówczesnego przewodniczącego ugrupowania Fritza Gissibla. Tymczasowym przywódcą Przyjaciół został nie kto inny, jak Fritz Kuhn.

Fritz Kuhn
Z końcem marca 1936 r. w Buffalo, miejscowości położonej około trzydziestu kilometrów na południe od wodospadu Niagara, odbyło się uroczyste spotkanie członków Przyjaciół, którzy postanowili podporządkować się wytycznym z Berlina. Za sceną dla mówców zwisały dwie kilkumetrowe flagi: jedna Stanów Zjednoczonych, druga ze swastyką. Fritz Kuhn, zdając sobie sprawę, że kwestia właściwego wizerunku organizacji jest sprawą kluczową ogłosił, że w miejsce dotychczasowej nazwy ugrupowania (Przyjaciele Nowych Niemiec) powstanie nowa, poprawna politycznie (nazwa), Niemiecko-Amerykański Bund. W rozdawanej podczas uroczystego wiecu w Buffalo broszurze „Awake and Act!” („Przebudźcie się do Czynu”), własnoręcznie napisanej przez Kuhna, członkowie mogli przeczytać, że „organizacja zamierza brać czynny udział w sprawach kraju, wypełniając bezwarunkowo swe obowiązki wobec Stanów Zjednoczonych. (…) Jako obywatele amerykańscy będziemy promować nasze polityczne interesy, bronić naszego rodzinnego kraju przed kłamstwami i oszczerstwami.”

Na zjeździe w Buffalo miało miejsce jeszcze jedno, donośne wydarzenie. Fritz Khun został ogłoszony oficjalnym przywódcą Bundu. Od tej pory był Bundesführerem, amerykańskim odpowiednikiem Adolfa Hitlera.

Spotkanie Hitlera z Kuhnem
Wydawało się kwestią czasu, kiedy nowy przywódca nazistów w USA dostąpi zaszczytu stanięcia przed majestatem samego Hitlera. Taka okazja pojawiła się w 1936 r., kiedy III Rzesza organizowała Mistrzostwa Olimpijskie, zwane Olimpiadą Hitlera. Pod koniec lipca statek „S/s New York”, na którego pokładzie znajdował się Kuhn wraz ze swoją kilkuosobową świtą, wyruszył w podróż do Niemiec. Dotarłszy do swojej ojczyzny, przedstawiciele Bundu zostali ciepło przyjęci przez rodaków, którzy przygotowali przybyszom zza oceanu elegancki poczęstunek.
Kulminacyjny moment podróży nastąpił kilka dni później, w trakcie audiencji Kuhna i jegotowarzyszy u samego Hitlera. Podczas krótkiej rozmowy Führer wypytywał Kuhna na temat życia Niemców za oceanem oraz pochwaliłbundystów za ich wierną postawę. Na zakończenie spotkania z ust Hitlera miały paść słowa „niech pan wraca i walczy dalej”.


Kobiety, podatki i upadek


Pomimo fasadowej amerykanizacji Bundu, organizacja nazistowska wciąż budziła negatywne emocje wśród amerykańskich elit. Regularne przemarsze przez amerykańskie miasta tysięcy umundurowanych mężczyzn wykrzykujących rasistowskie hasła, działalność podejrzanych obozów dla młodzieży, w których rzekomo miało dochodzić do molestowania nieletnich, przelały czarę goryczy. Najzagorzalszym krytykiem Kuhna była gwiazda amerykańskiego dziennikarstwa Walter Winchell, który na łamach „New York Daily Mirror” (NYDM) oraz na falach nowojorskiej rozgłośni radiowej w wulgarny sposób atakował Bundesführera. Za jakiś czas, kiedy do redakcji NYDM miała dotrzeć informacja o śmierci Khuna, Winchell miał napisać prześmiewczy tekst, skwitowany „och, biedaczyna”.

Kuhn przemawia na wiecu GAB w Nowym Jorku
Pozwolenie na kpiny z Bundu szło z samej góry. Nowojorska elita na czele z burmistrzem Fiorello La Guardią oraz prokuratorem okręgowym Manhattanu Thomasem E. Dawey’em postanowiła położyć kres wybrykom nazistów. Było to zabójcze połączenie - La Guardia miał władzę i wpływy,Dewey zaśbył bezlitosnym, budzącym lęk prokuratorem, znającym wszelkie kruczki prawne. Jednak w myśl pierwszej poprawki do Konstytucji Stanów Zjednoczonych, która zakazywała ograniczania wolności religii, prasy, słowa i zgromadzeń, działalność Bundu była w pełni zgodna z prawem. Do walki z Kuhnem wybrano podstępny sposób, którego skuteczność sprawdziła się w przeszłości. Na początku lat 30. XX wieku bezradny amerykański wymiar sprawiedliwości w końcu dopadł słynnego gangstera Ala Capone, odkrywając jego nielegalne dochody i poważne oszustwa podatkowe.

Roczny zysk Bundu wynosił mniej więcej dziesięć tysięcy dolarów. Na mocy prawa podatkowego z ery Wielkiego Kryzysu, organizacja była zobowiązana przekazywać Stanom Zjednoczonym jedną dziesiątą procenta dochodów. Dodatkowo musiała uiścić ponad dwuprocentowy podatek od sprzedaży (prasa, mundury, odznaki, legitymacje członkowskie itd.). Rozpoczęły się masowe kontrole w siedzibach nazistów, które były początkiem końca Bundu. Podczas jednej z wizyt skarbówki i prokuratora w nowojorskim biurze Kuhna, ku zdziwieniu gości na podłodze leżała wycieraczka do butów z wizerunkiem flagi Stanów Zjednoczonych. Fakt ten nie umknął oskarżycielom. W międzyczasie w Stanach Zjednoczonych pojawił się, uciekający przed Holocaustem Reinold Spitz, ten sam Żyd, który kilkanaście lat wcześniej wyłożył pieniądze na podróż Kuhna do Meksyku. Ku zdziwieniu dobrodusznego Spitza, okazało się, że młody złodziejaszek z Monachium stoi teraz na czele potężniej organizacji nazistowskiej. Tym razem Spitz nie odpuścił Kuhnowi i poinformował nowojorską prokuraturę o odsiadce Bundesführera w monachijskim więzieniu. Była to istotna informacja, ponieważ okazało się, że ubiegając się o obywatelstwo Stanów Zjednoczonych, Kuhn zataił swoją kryminalną przeszłość.

Nie podatki jednak, zhańbiona flaga oraz zeznania Spitza sprowadziły Kuhna na dno. Zgubiły go kobiety. W nocnych klubach Bundesführer spędzał prawie każdy wieczór. Nie szczędził przy tym swoim wybrankom drogich prezentów. Jedną z kochanek Kuhna była niejaka Virginia Cogswell, dziewięciokrotna rozwódka, której romantyczny nazista fundował wszystko, co popadło, w tym prywatne wizyty u lekarza. Funkcjonariusze prowadzący śledztwo podatkowe przeciwko Bundowi przekupili panią Cogswell. Podczas jednej z nocnych schadzek w szafie luksusowego nowojorskiego apartamentu zaszył się tajny agent, o czym kochanka doskonale wiedziała. Kuhn okazał się sadystą, próbującym nakłonić kobietę do cięcia się żyletką, co miało, według Kuhna, wzmocnić jakość intymnego doznania. Kiedy kochanka odmówiła, Kuhn odpuścił. Jednak to nie brutalne zapędy były sednem sprawy, lecz hojny sponsoring z kont bankowych Bundu.

Więzień numer 97363


W procesie pod tytułem „Naród przeciwko Fritzowi Kuhnowi” Bundesführerowi postawiono zarzuty kradzieży pierwszego i drugiego stopnia za sprzeniewierzenie pieniędzy Bundu na cele prywatne oraz zarzuty fałszowania ksiąg rachunkowych. 6 grudnia 1939 r., po kilkugodzinnej naradzie ławy oskarżonych, sędzia James Wallace uznał Kuhna za częściowowinnego stawianych mu zarzutów. Otrzymawszy więzienny numer 97363 Fritz Kuhn najbliższe pięć lat spędził w nowojorskim Sing Singu, więzieniu o zaostrzonym rygorze. We wrześniu 1945 r. został deportowany do pobitych Niemiec, gdzie również czekała go odsiadka. 14 grudnia 1951 r., w dziesiątą rocznicę rozwiązania Niemiecko-Amerykańskiego Bundu, Fritz Kuhn zmarł z nieustalonych przyczyn. Dwa lata później, w dziale nekrologów „The New York Times’a” pojawiła się wzmianka o śmierci „ubogiego, nikomu nieznanego chemika, który niczym nie zasłużył na pamięć”.


© Mateusz Milan
październik 2016
źródło publikacji: „Historia bez cenzury”
www.bezc.pl




Wielki wiec GAB w Madison Square Garden
Nowy Jork, 20 lutego 1939





Ilustracje © domena publiczna zgodnie z prawem autorskim USA
żródła:
United States National Archives and Records Administration
Federal Bureau of Investigation
Steven Spielberg Film and Video Archive
Wikipedia
i inni

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2