Mówienie – jak to uczynił prezydent Duda w dzień otwarcia placówki – o setkach tysięcy Polaków, którzy pomogli Żydom, może wzbudzić w Jerozolimie podejrzenie o wykorzystanie owego tragicznego, ale i nietypowego przypadku rodziny Ulmów do przedstawienia w lepszym świetle zachowania Polaków w czasie Holokaustu – mogliśmy przeczytać w niemieckim dzienniku Frankfurter Allgemeine Zeitung. Jak widzimy nie tylko potomkowie ludobójców, ale także ich ofiar podważają heroizm i wynikające w dużej mierze z chrześcijańskiej religijności poświęcenie Polaków
gotowych oddać życie za swoich żydowskich sąsiadów. Komentująca tekst z FAZ stacja Deutsche Welle dodała: Dyrektorka przyznającego ten tytuł instytutu Jad Waszem Irena Steinfeldt zaznacza bowiem, że choć liczba Polaków w porównaniu z innymi krajami jest najwyższa, to jednak w obliczu trzech milionów polsko-żydowskich ofiar jest raczej niska. Nikt nie dodaje, że przytłaczającej większości żydowskich ofiar nie dało się uratować gdyż kompletnie niezasymilowani z naszym narodem nie znali nawet polskiego języka. Tych ludzi nie dało wtopić się w polski tłum zaopatrując w sfałszowane metryki, świadectwa chrztu i kenkarty. Mimo to Polaków, którzy oddali życie ratując Żydów liczy się w tysiące, a liczbę tych, którzy im pomagali szacuje się nawet na ponad milion. Według spadkobierców niemieckich katów oraz środowisk żydowskich to o wiele za mało. Nie podają nam jednak jakiegoś ujętego cyframi statystycznego wzorca odwagi i człowieczeństwa. Nie potrafią wskazać ani jednego przykładu do naśladowania wziętego z historii własnych narodów. Oni niczym niemieccy oprawcy na rampie w Birkenau podnoszą nam poprzeczkę na taką wysokość, abyśmy nawet stając na palcach nie trafili podczas tej selekcji na stronę ludzi zasługujących na podziw, wdzięczność i podziękowanie.
Oto dzieci oraz wnuki oprawców i ich ofiar mówią dzisiaj jednym głosem, że Polacy chcą się przedstawić „w lepszym świetle”. Jednocześnie cynicznie przemilczają, że my również byliśmy narodem przeznaczonym przez Niemców do zagłady. Wypada przypomnieć Niemcom i Żydom ilu to mieszkańców dzisiejszej Europy Zachodniej okupowanej w latach ostatniej wojny przez III Rzeszę oddało życie za Żydów. Był to jeden Duńczyk, który zapewne nie spodziewał się tak drastycznych konsekwencji gdyż nigdzie poza okupowaną Polską śmierć za taką pomoc nie groziła. Co najwyżej można było trafić do obozu, lecz zwykle kończyło się to zapłaceniem zwykłej grzywny. Informujemy niemiecki szmatławiec FAZ, że to nie rodzina Ulmów, ale ów Duńczyk to był ten „nietypowy przypadek”. W Polsce na mocy prawa ustanowionego przez waszych ojców i dziadów za pomoc Żydom groziła kara śmierci nie tylko pomagającym, ale ich całym rodzinom niewyłączając dzieci, starców, osób chorych czy ciężarnych kobiet.
Jakże szybko z pamięci historycznej wymazano fakt, że Francuzi, Belgowie czy Holendrzy, którym żadna zagłada nigdy nie groziła sami gorliwie organizowali transporty Żydów do obozów zagłady zaskakując swoim zaangażowaniem samych niemieckich zbrodniarzy? Mało tego, oni niejednokrotnie licytowali się z Niemcami, kto jest bardziej gorliwym antysemitą.
Bezczelność Niemców i niestety wielu środowisk żydowskich w zakłamywaniu historii jest trudna do pojęcia dla każdego w miarę normalnego i przyzwoitego człowieka. Potomkowie zbrodniarzy mają czelność dzisiaj rozważać i zastanawiać się czy pomoc przedstawicieli jednego narodu przeznaczonego przez ich ojców i dziadków na zagładę, udzielana drugiemu narodowi masowo przez ich przodków likwidowanemu była wystarczająco bohaterska? Czyż nie lepiej z punktu widzenia niemieckiego interesu byłoby gdyby za pomoc Żydom udało się wymordować także niemal wszystkich Polaków?
Głupota kolejnych polskich rządów czy wręcz dokonana z premedytacją zdrada pamięci o naszych bohaterskich przodkach poraża. Z jaką bowiem sytuacją mieliśmy do czynienia zanim kilka tygodni temu otwarto Muzeum w Markowej? Oto liczni odwiedzający Kraków turyści, w tym niemieccy i żydowscy, mogli zwiedzać tamtejsze Muzeum Fabryki Emalii Oscara Schindlera i dowiadywać się, że najważniejszym historycznym już bohaterem ratującym Żydów w okupowanej Polsce był ten niemiecki przedsiębiorca. Dlaczego niemieckie szmatławce wspierane przez środowiska żydowskie nie pisały przy okazji otwarcia muzeum Schindlera o celowym nagłaśnianiu zupełnie „nietypowego przypadku”? Dlaczego Irena Steinfeldt z Jad Waszem nie zaprotestowała mówiąc, że nie godzi się, aby w państwie setek tysięcy bezimiennych bohaterów niosących pomoc Żydom z narażeniem życia honorować akurat Niemca? Dlaczego nie mówi się, że Schindler nie ryzykował niczym, a jedynie dzięki pozycji okupanta oraz bliskiej znajomości z katem i sadystycznym oprawcą Żydów w obozie w Płaszowie, Amonem Franzem Göthem mógł dłużej niż inni niemieccy przedsiębiorcy korzystać z taniej żydowskiej siły roboczej? Dlaczego podobnego muzeum nie wybudowano najpierw Polakowi, Henrykowi Sławikowi, który ocalił życie, co najmniej 5000 tysiącom Żydów, czyli wielokrotnie większej liczbie niż Schindler? Dlaczego swojego muzeum i pomnika nie ma ksiądz Marceli Godlewski, który uratował 3000 Żydów z warszawskiego getta?
Czy Niemcy byliby tak wspaniałomyślni i historycznie uczciwi żeby uhonorować na terenie Niemiec pomnikiem i otwarciem muzeum, właśnie Henryka Sławika, którego za pomoc Żydom niemieccy i austriaccy ludobójcy zamordowali w obozie Mauthausen? Każda próba upamiętnienia i uhonorowania tych Polaków, którzy oddali życie za żydowskich współbraci wywołuje brutalne i bezczelne ataki także tu w Polsce. Właśnie 18 maja w Toruniu odbyła się uroczysta konsekracja świątyni pw. Najświętszej Maryi Panny Gwiazdy Nowej Ewangelizacji i św. Jana Pawła II. Imiennymi tabliczkami są w niej upamiętnieni Polacy ratujący w czasach zagłady swoich żydowskich sąsiadów. Warto przypomnieć jak na tę inicjatywę w 2013 roku zareagował członek żydowskiej loży „Synów Przymierza” (B’nai B’rith), były doradca Palikota, Jan Hartman: Słyszymy, że ojciec Tadeusz Rydzyk buduje „kaplicę pamięci” o tych, którzy ratowali – jak wyraził się szef Radia Maryja – „naszych braci Żydów”. Prowokujesz, księże, bezczelnie? Walisz zapamiętale w stół? Więc odzywają się nożyce: wara ci, cyniczny hipokryto, od naszych Sprawiedliwych, którzy ratowali życie naszych rodziców! Zabieraj od nich swoje brudne łapy i zajmij się liczeniem kasy. Przewrotność i obłuda antysemity musi znaleźć granice – a są to granice życia i śmierci. Przeto nie waż się pluć w twarz Sprawiedliwym, ich dzieciom i wnukom! Gdzie byłeś profesorku Jasiu, kiedy Polakom pluto w twarz i „pierwszym sprawiedliwym” uhonorowanym otwarciem muzeum uczyniono Niemca blisko zaprzyjaźnionego z esesmańskimi zbrodniarzami?
Czy jest gdzieś drugi taki kraj, który zamiast sławić własnych bohaterów szuka ich na siłę wśród przedstawicieli narodu okupantów, zbrodniarzy i ludobójców? Czy jest drugie takie państwo, które prowadzi politykę historyczną budując najpierw Muzeum Historii Żydów Polskich, podczas gdy godnej siedziby nie ma do dziś Muzeum Historii Polski? Przypomnę, że w związku z otwarciem Muzeum Historii Żydów Polskich odezwały się nieśmiało polskie głosy liczące, że w dowód wdzięczności za ten piękny gest zrealizowany w dużej mierze z kieszeni polskiego podatnika środowiska żydowskie same wyjdą z inicjatywą uczczenia i uhonorowania w jego najbliższym otoczeniu tych Polaków, którzy oddali życie ratując Żydów. Szybko sprowadzono nas na ziemię. Oto komunikat, jaki wydało wtedy Centrum Badań nad Zagładą Żydów: Tych kilka ulic i skwerów stanowi jedyną w swoim rodzaju strefę pamięci, na której terenie powinno się przede wszystkim oddać cześć żydowskiemu cierpieniu, a nie polskiemu heroizmowi. Tym bardziej, że Sprawiedliwi toczyli swoją własną walkę w wielkim osamotnieniu: z jednej strony groziły im najsurowsze kary ze strony okupanta, z drugiej - spotykali się z brakiem zrozumienia i wrogością ze strony antysemicko nastawionych rodaków. Dodano, że taki pomnik obok Muzeum Historii Żydów Polskich byłby „tryumfem narodowego samozadowolenia". Jak widzimy Polska tchórzliwie zdezerterowała i zamiast w stolicy utworzyła muzeum we wsi Markowa, choć takie placówki powinny być w obu tych miejscach. Jednak i to spotkało się z falą niemieckiej i żydowskiej krytyki. Jak długo będziemy jeszcze ustępować? Kiedy sami pojmiemy i damy głośno do zrozumienia innym, że to my Polacy jesteśmy u siebie gospodarzami i to my decydujemy, kto jest dla nas wzorem i bohaterem?
Czy kiedyś zmądrzejemy na tyle, aby idąc do wyborów przynajmniej przez kilka najbliższych kadencji stawiać konsekwentnie na polskich patriotów a nie na wysługujących się zagranicznym mocodawcom politycznych kelnerów? Aby jakoś nadrobić stracony po 1989 roku czas opcja prawicowo- patriotyczna powinna być u władzy przynajmniej przez dwie najbliższe dekady. Być może tyle wystarczy, aby Polacy powrócili do dawnej dumy i moralnej siły niepozwalającej na urządzanie i meblowanie naszego domu przez coraz bardziej bezczelne i butne antypolskie środowiska. Muzeum „Sprawiedliwych” powinno stanąć w Warszawie na wiele lat zanim w Krakowie uhonorowano zaprzyjaźnionego ze zbrodniarzami z SS. niemieckiego fabrykanta, któremu Steven Spielberg poświęcił znany na całym świecie film, „Lista Schindlera”. Historię swoją piszcie sami, bo inaczej napiszą ją za was inni i źle - mówił Józef Piłsudski.
Czekajmy zatem na filmy: „Lista Sławika”, „Lista ks. Godlewskiego”, „Lista Ireny Sendler”...itp. Oby nie było to przysłowiowe czekanie na Godota.
© Mirosław Kokoszkiewicz
1 czerwca 2016
źródło publikacji:
www.warszawskagazeta.pl
1 czerwca 2016
źródło publikacji:
www.warszawskagazeta.pl
Ilustracja © brak informacji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz