Im bliżej do wyborów, tym bardziej zaostrza się walka polityczna w naszym nieszczęśliwym kraju. Co prawda na Ukrainie jest jeszcze gorzej, bo tam rzucają granatami i – jak to powiedział w 1968 roku pewien syryjski student w Lublinie - „strzelają strzałami”, podczas gdy u nas
obrzucają się tylko obelgami, a w najgorszym razie – oskarżeniami przed niezależną prokuraturą, która w związku z tym przeżywa potężne dysonanse poznawcze – czy mianowicie nadawać takim oskarżeniom charakter „spraw rozwojowych”, czy przeciwnie – „zaplątać dobrze węzeł, końce wsadzić do wody” - co Majorowi Płutowi roztropnie doradzał kapitan Ryków, „Moskal lecz dobry człowiek” - jak scharakteryzował go Adam Mickiewicz. Dzisiaj tylko patrzeć, jak ten fragment „Pana Tadeusza” zostanie ocenzurowany, bo czyż „Moskal” może być „dobrym człowiekiem”? Jasne, że nie może, skoro Głos Pana - oczywiście tym razem tego z Waszyngtonu, a nie tego z Moskwy - wydał taki rozkaz. Dobrym człowiekiem to na obecnym etapie może być Ukrainiec, zwłaszcza z czarnym podniebieniem, co rzuca granatami – ale jeśli nawet rzuca, to w słusznej sprawie, a jak sprawa jest słuszna, to wszystko jest gites-tenteges.
Tak właśnie spiżowym głosem mówił Józef Stalin: „nasze dieło prawoje – my pobiedili” - co się wykłada, że wygraliśmy dlatego, że nasza sprawa była słuszna. Ale niezależna prokuratura, w odróżnieniu od RAZWIEDUPR-a, jeszcze nie wie, kto 25 października wygra, a kto przegra, w związku z czym jakże tu ferować wyroki, czyja sprawa jest słuszna, a czyja nie? Weźmy dla przykładu pana posła Burego i pana prezesa Kwiatkowskiego. Postawić im zarzuty i zaciągnąć przed niezawisły sąd, który zrobi z nich marmoladę? Można by – ale co będzie, jeśli się okaże, że 25 października wprawdzie PiS uzyskało najlepszy wynik wyborczy, ale koalicję rządową po staremu RAZWIEDUPR skleci z Platformy, PSL, Zjednoczonej Lewicy i trzódki pana Ryszarda Petru? Wszyscy w Kancelarii Prezydenta posad nie dostaną, co to, to nie, więc w takiej sytuacji wskazana jest taktowna powściągliwość w ocenach. I właśnie chciałbym dzisiaj poświęcić chwilę uwagi postępowaniu taktownemu.
Nastręcza się ku temu znakomita okazja w związku z nagłym zgonem Jego Ekscelencji abpa Wesołowskiego. Niemal w przeddzień swego procesu, na którym z całą pewnością pojawiłyby się rozmaite śmierdzące dmuchy, Ekscelencja nie tylko taktownie umarł, w związku z czym odpadła konieczność przeprowadzania procesu, ale w dodatku umarł śmiercią naturalną, a więc zachował się taktownie do kwadratu. Niestety nasi Umiłowani Przywódcy jeszcze nie dojrzeli do takiej taktowności i na przykład pan Paweł Zalewski, któremu przydzielono dopiero trzeci numer na liście wyborczej PO w okręgu podwarszawskim, podczas gdy panu Michałowi Kamińskiemu, do niedawna podobnemu do prosięcia tylko zewnętrznie, miejsce drugie. Tedy pan Zalewski nie tylko odkrył, że pan Kamiński nie wystawia Platformie Obywatelskiej najlepszego świadectwa i w ogóle. Gdyby dostał miejsce drugie, albo jeszcze lepiej – miejsce pierwsze, a pan Kamiński trzecie – jestem pewien, że taktownie stłumiłby własną spostrzegawczość.
Ciekawe na co liczy pan poseł Mastalerek, który nie dostał w ogóle żadnego miejsca na listach wyborczych PiS, podobnie, jak pan Kurski, podczas gdy kandydatem został nie tylko pobożny poseł Gowin, który w Platformie Obywatelskiej był nawet ministrem sprawiedliwości, ale i Zbigniew Ziobro. Trudno to zrozumieć, bo wprawdzie wiadomo, że z jednego nawróconego grzesznika będzie w Niebiesiech większa radość, niż z dziesięciu sprawiedliwych mułów, ale – po pierwsze – Sejm przypominać może wszystko, tylko nie Królestwo Niebieskie, a poza tym pan Kurski też się nawrócił i to chyba nawet gorliwiej, niż pan Ziobro, czy pobożny poseł Gowin, który jako pobożny nawracać się przecież nie musiał, zgodnie z zasadą obowiązującą jeszcze w SS, że czysty typ nordycki i bez mydła jest czysty. Jak widać, że tajemnice to wielkie, których bez odwołania się do mojej ulubionej teorii spiskowej być może w ogóle rozwikłać się nie da.
Na szczęście ludzie mają dobrą pamięć, ale krótką, co właśnie okazało się w związku z oskarżeniami pana prezydenta Dudy, że podczas wizyty w Niemczech, a konkretnie – w rozmowie z tamtejszym prezydentem Gauckiem, naskarżył na Polskę, że nie jest państwem sprawiedliwym. Pan prezydent wyjaśnia, że tylko szczerze odpowiedział niemieckiemu prezydentowi na pytanie. Skoro tak, to nie wypada zaprzeczać, chociaż z drugiej strony niepodobna nie zauważyć, że pan Andrzej Duda jest prezydentem tak krótko, że być może jeszcze nie wie, iż język dyplomatyczny służy do ukrywania myśli, a nie do ich ujawniania. Inna rzecz, że ostentacyjne oburzenie, jakim zawrzała pani premierzyca i ledwie skrywany niesmak, jaki zademonstrował pan minister Schetino, dowodzi nie tylko krótkiej pamięci, ale i obłudy.
Żyją przecież jeszcze ludzie pamiętający wypowiedzi na temat Polski i Polaków wygłaszane w Izraelu i w Niemczech przez Władysława Bartoszewskiego, będącego wtedy ministrem spraw zagranicznych – ale nie przypominam sobie, by zostały one pryncypialnie skrytykowane przez osoby i środowiska, reagujące dziś ostentacyjnym oburzeniem na nietakty pana prezydenta Dudy. Ale bo też Władysław Bartoszewski taktownie wychwalał tych, których należało i ganił tych, którzy zostali wyznaczeni do zganienia. Najwyraźniej duch partyjnictwa zdominował dziś obydwie antagonistyczne formacje, przynajmniej na czas kampanii wyborczej, bo po wyborach – aaa, tego jeszcze nikt nie wie!
Bo któż może zagwarantować, że po wyborach Głos Pana taktownie zasugeruje utworzenie „wielkiej koalicji” PiS z Platformą Obywatelską, którą planowano już w roku 2005, tylko wszystko rozbiło się – jak pamiętamy – o to, kto ma „kontrolować tajne służby”, czyli być pasem transmisyjnym bezpieki do konstytucyjnych organów państwa. Nikt nie chciał ustąpić, no i w rezultacie premierem rządu został pan Kazimierz Marcinkiewicz. Dzisiaj, po 18 czerwca, kiedy to ubecy starszej i młodszej generacji przedstawili Panu z Waszyngtonu ofertę utrzymywania w ryzach mniej wartościowego narodu tubylczego w zamian za gwarancję dalszego na nim pasożytowania, kwestia „kontrolowania tajnych służb” może nie odgrywać już takiej roli, skoro i tak wszystko przejdzie pod nadzór Pana – a w tej sytuacji lepiej rozumiemy taktowną powściągliwość obydwojga antagonistycznych formacji, które wprawdzie kopią się po kostkach – ALE NIE WYŻEJ! Nie dorównuje to może szczytom taktowności, na jakie wspiął się JE abp Wesołowski, ale bo też nasza demokracja jest znacznie młodsza.
© Stanisław Michalkiewicz
Wrzesień 2015
Felieton napisany dla tygodnika „Nasza Polska”
www.michalkiewicz.pl ☞ WSPOMÓŻ AUTORA
Felieton napisany dla tygodnika „Nasza Polska”
www.michalkiewicz.pl ☞ WSPOMÓŻ AUTORA
Notatka: wszystkie ilustracje pochodzą od redakcji.
Fotografia ©2011 Orlando Barria / Catholic News Service
Fotografia ©2011 Orlando Barria / Catholic News Service
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz