Nie pozwól aby przepadły stare fotografie, filmy czy pamiętniki! Podziel się nimi ze wszystkimi Polakami i przekaż do zasobów Archiwum Narodowego IPN!
OSTRZEŻENIE: NASZA WITRYNA JEST NIEPOPRAWNA POLITYCZNIE I WYRAŻA BEZMIERNĄ POGARDĘ DLA ANTYPOLSKICH ŚCIERW ORAZ WSZELKIEJ MAŚCI LEWACKIEJ DZICZY I INNYCH DEWIANTÓW.
UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2

Google wyrzuca programistę i potwierdza tym samym jego racje

        Tuż przed weekendem w sieci zaczął się szum na temat długiego, 10-stronicowego memorandum, jakie jeden z programistów pracujących dla Google zamieścił na wewnętrznej, dostępnej tylko dla pracowników stronie Google Plus. Memorandum nosiło tytuł "Google's Ideological Echo Chamber" (moje luźne tłumaczenie, które najlepiej oddaje sens zawartości: "Echa ideologicznego zaślepienia w Google") i było rozsyłane najpierw między pracownikami Google, a w piątek zostało "wykradzione" i opublikowane na witrynie Gizmodo, wywołując w sieci lawinę - wydawałoby się - oburzenia na autora memorandum.
Cóż tak kontrowersyjnego było zawarte w tym przydługawym memorandum?
Tak naprawdę nic, gdyż autor stwierdza w nim jedynie oczywiste oczywistości dla każdego normalnie myślącego człowieka, a więc fakt, że - krótko mówiąc - kobiety nie są mężczyznami, a mężczyźni nie są kobietami.
Jednak, z uwagi na powszechnie panujący w każdej korporacji terror politycznej poprawności, to jedno oczywiste zdanie musiało zostać rozciągnięte na 10 stron tylko po to, aby autor mógł podkreślić i  zaznaczyć, że nie jest "seksistą", "szowinistą", "przeciwko równouprawnieniu" itd. itp., czyli poddał siebie (i czytelników jego memorandum) dobrowolnemu praniu mózgu, wymaganemu przez feminazistyczne kręgi, jakie obsiadły niczym zaraza i od ponad dekady dominują w mediach, korporacjach i prawie całym życiu publicznym cywilizacji zachodniej, zarażając coraz to nowe kraje i rozprzestrzeniając się niczym najbardziej złośliwy rak... ale to osobny oczywiście temat.

        Ponieważ echa memorandum rozprzestrzeniały się niczym ogień nie tylko wśród pracowników Google, w sobotę pojawiło się kontr-memorandum autorstwa niejakiej Danieli Brown, wiceprezydent Google do spraw różnorodności, integralności i zarządzania (Danielle Brown, Vice President of Diversity, Integrity and Governance), która praktycznie tylko odpowiedziała na pogłoski i szum medialny, jaki powstał wokół memorandum, nie odnosząc się do zawartych w nim tez, a właściwie oskarżeń o sztuczne powstrzymywanie rozwoju firmy poprzez chorą politykę zatrudnienia preferującą osoby pod względem płci i koloru skóry - czyli czysty rasizm (autor memorandum oczywiście unika tego słowa jak ognia, ale do tego sprowadza się jego cały długi tekst i stąd został on oskarżony o "anti-diversity" - sprzeciw wobec różnorodności - czyli sprzeciw wobec zatrudniania na siłę kobiet i kolorowych).
Jestem przekonany, że gdyby autorem tego memorandum była jakaś kobieta - najlepiej czarna i w hidżabie - zamiast białego mężczyzny (jakim jest autor memorandum, inżynier programista James Damore), to pani Brown z pewnością przeczytałaby memorandum w całości i ustosunkowała się do jego treści, a nie do opinii i pogłosek o nim. Trudno jednak wymagać od osobniczki odpowiedzialnej za propagowanie feminazizmu, aby czytała męskie "tyrady" (screed - tak określano memorandum), prawda?
Ale - jak to podobnie powiedział poproszony o komentarz mój dobry znajomy pracujący w Google - cóż można wymagać od pani, której cała wyśmienicie opłacana robota z długą i wspaniale brzmiącą nazwą sprowadza się jedynie do usilnego nawoływania do przyjmowania do pracy w Google jak najwięcej kobiet (przede wszystkim) i "widocznych mniejszości" (czyli właściwie samych amerykańskich Murzynów, bo osób o "azjatyckim wyglądzie mniejszości" pracuje już w Google naprawdę sporo, a w wielu zespołach ta "mniejszość" stanowi autentyczną większość). Jej zadaniem jest docelowe wymuszenie zatrudnienia 50% kobiet na tych samych stanowiskach i z takimi samymi pensjami niezależnie od posiadanych kwalifikacji i umiejętności, więc trudno dziwić się, że ta pani nawet nie raczyła przeczytać, co biały mężczyzna ma do powiedzenia na temat takiego absurdu.
A tego właśnie absurdu dotyczyło "Echa ideologicznego zaślepienia w Google".
Autor po prostu zauważa w nim, że "problem" z brakiem kobiet na stanowiskach technicznych w Google występuje w całej "kulturze" Krzemowej Doliny i - być może - jest to wynikiem naturalnych różnic, jakimi różnią się kobiety od mężczyzn. Zauważa dalej, że wiadome jest, że mężczyźni są bardziej agresywni w dążeniu do swoich celów, podczas gdy kobiety są bardziej zgodne i ustępliwe, co w oczywisty sposób powoduje, że to mężczyźni przeważnie są liderami, co jest przecież wiadome od tysięcy lat i żadne ustawy, przepisy, czy też specjalnie powołane stanowiska mające temu "zaradzić" (jak wcześniej wspomniana pani Daniela Brown) nigdy tego nie zmienią.
Mogą jedynie zaszkodzić.
O tym szczegółowo opowiedział mi X, znajomy pracujący w Google (nazywam go "X" gdyż - jak powiedział - chce pozostać absolutnie anonimowy, bo nie ma zamiaru stracić pracy za tak oczywiste, ale niezgodne z jedynie-słuszną politycznie-poprawną linią polityczną korporacji). Do jego niewielkiego  jak na Google "teamu" (zespołu) w ciągu ostatnich 5 lat upchnięto kilka kobiet. Nie tylko jego zdaniem, ale zdaniem wszystkich pozostałych "białych, żółtych i brązowych" mężczyzn, żadna z nich nie miała najmniejszego pojęcia o niczym, nad czym tam pracują i do teraz są one jedynie "miłymi ozdobami" zespołu. Oczywiście nieoficjalnie, bo nikt tego nie śmiał i nie śmie powiedzieć otwarcie, gdyż panujący w Google terror politycznej-poprawności natychmiast doprowadziłby do usunięcia takiego "szowinistycznego" osobnika z pracy. Nikomu zresztą nie przeszkadza, że Google płaci tym paniom za "nicnierobienie" lub "pracę pozorowaną" praktycznie tyle samo, co reszcie programistów zespołu. Jednak dla dwóch z tych pań to nie wystarczało i poskarżyły się na... seksizm panujący w zespole! Powód? Według nich nie przydzielanie im trudniejszych i ważniejszych z zadań, jakimi zajmuje się zespół, było objawem męskiego szowinizmu, czyli "seksizmu", jak to jest nazywane w Ameryce. Team Leader został oficjalnie przywołany do porządku i od tego czasu panie te są w różne, bardzo zawoalowane sposoby pytane o to, nad czym raczą pracować (chłopaki podobno aż wychodzą z siebie, aby nie wydać się przy tym "patronizującymi" lub "szowinistycznymi"). Ponieważ jedna z tych pań naprawdę wierzy w swój niezrealizowany i - oczywiście "powstrzymywany przez szowinistyczne męskie świnie" - ukryty talent, dlatego wielokrotnie już zmuszała w ten sposób cały zespół, aby to jej dawano jedne z poważniejszych zadań. Nieważne, że jej kwalifikacje były i są nadal niewystarczające do takich prac, a jej "praca" już doprowadziła do kilku poważnych błędów (w tym jednego dość spektakularnego - za co oberwał cały zespół, oczywiście). Najważniejsze, że jest kobietą i podnosi statystyki zatrudnienia "mniejszości" w Google.
Czy można więc dziwić się, że w takim środowisku terroru polit-poprawności, jaki obecnie panuje w Google, że wszystkie bez wyjątku usługi oferowane przez Google są coraz gorsze, a jakość programów oferowanych przez Google notorycznie spada i jest coraz bardziej "niedorobiona"? (to opinia nie tylko użytkowników, ale także wielu pracowników w samym Google).

        Wracając do memorandum pana Damore: autor wyraźnie starał się nie wdepnąć w grząskie bagno walki z polit-poprawnością i jedynie sygnalizował, że problemem nie jest "toksyczna kultura" zdominowanych przez mężczyzn środowisk pracy, ale - jak to widać na przykładzie innych wielkich korporacji jak Uber czy Tesla - jest to związane z naturalnymi różnicami między kobietami i mężczyznami. Zmuszanie kobiet do pracy w "męskich" zawodach (bo tym jest de facto polityka stosowania preferencji i zachęt dla "kobiet i widocznych mniejszości") doprowadza jedynie do sytuacji, jak ta opisana powyżej przez pana X.
Tym samym wracamy to punktu wyjścia: wszelka lewacka polit-poprawność - niczym komunistyczna gospodarka planowa - wygląda dobrze jedynie na papierze i w statystykach, a rzeczywistość jest zupełnie inna. Dlatego cywilizacja zachodnia albo pozbędzie się lewackiego terroru polit-poprawności, albo przegra z chińskimi, hinduskimi, lub nawet afrykańskimi rynkami pracy - bo tam żadne firmy nie są tłamszone polit-poprawnymi gorsetami i nawet w komunistycznych Chinach panuje (w większości) zdrowy rozsądek przy zatrudnianiu pracowników pod względem kwalifikacji, a nie płci. I nikogo to nie razi, że prowadzi to do zatrudniania praktycznie samych tylko mężczyzn w typowo "męskich zawodach" i samych kobiet w typowo "damskich" zawodach. Niebo jest niebieskie, woda jest mokra, itd... same oczywiste oczywistości, zdawałoby się. Tylko w zarażonej rakiem polit-poprawności cywilizacji zachodniej nie jest to oczywiste.

Sundar Pichai
W sprawie wypowiedział się nawet sam szef Google Inc., Sundar Pichai, który uznał to za wystarczająco ważne wydarzenie aby przerwać dopiero co rozpoczęte wakacje z rodziną i natychmiast powrócił do siedziby Google w Mountain View w Kalifornii, zamieszczając publicznie dostępną "Notatkę dla pracowników od Szefa Google" ("Note to employees from CEO Sundar Pichai"). Napisał w niej m.in.:
[...] Przede wszystkim, pozwólcie mi stwierdzić, że zdecydowanie popieramy prawo pracowników Google do wyrażania własnych opinii, a wiele z tego, co było w tej notatce, jest rzeczywiście tematem do dyskusji niezależnie od tego, czy większość pracowników zgadza się lub nie z opiniami w niej zawartymi. Jednak niektóre fragmenty notatki naruszają nasz Kodeks Postępowania i poprzez promowanie szkodliwych stereotypów płciowych przekraczają [dopuszczalne przez Kodeks] granice. [...]

Sugerowanie, że część naszych pracowników posiada wrodzone cechy biologiczne, które czynią je mniej odpowiednimi do pracy u nas, jest obraźliwe, i to nie jest w porządku. Jest to sprzeczne z naszymi podstawowymi wartościami i naszym Kodeksem Postępowania, który oczekuje od każdego Googlera [pracownicy Google określają samych siebie słowem "Googler" - Red. ITP] do przyłożenia wszelkich starań, aby w miejscu pracy istniała kultura nie narażona na prześladowania, zastraszanie, uprzedzenia i dyskryminację.
Memorandum wyraźnie wpłynęło na naszych współpracowników, a część z nich nawet zabolało, gdyż poczuły się oceniane tylko w oparciu o ich płeć. [...]

Jednocześnie są i tacy współpracownicy, którzy kwestionują możliwość swobodnego wyrażania poglądów w miejscu pracy (a zwłaszcza tych, które stanowią punkt widzenia mniejszości). Oni również czują się zagrożeni i to również nie jest w porządku. Ludzie muszą mieć swobodę wyrażania sprzeciwu. Żeby być jasno i wyraźnie zrozumianym chcę w tym miejscu zaznaczyć, że wiele z tematów poruszonych w notatce - takich jak fragmenty krytykujące szkolenia w Google, kwestionujące rolę ideologii w miejscu pracy i debatowanie nad tym, czy programy preferencyjne dla kobiet i grup słabiej rozwiniętych - są to tematy wystarczająco ważne, abyśmy mogli je dyskutować. Autor miał prawo wyrazić swoje poglądy na te tematy i sami zachęcamy przecież do tworzenia u nas środowiska, w którym ludzie mogą to robić i jest to naszą polityką, aby nie podejmować żadnych działań przeciwko komukolwiek kto wywołuje takie dyskusje. [..] musimy znaleźć sposób na debatowanie kwestii, na które nie wszyscy się zgadzamy - ale musimy robić to zgodnie z naszym Kodeksem Postępowania. [...]

Dobrze dobrane, wyważone i - wydawałoby się - nawet górnolotnie brzmiące słowa Sundara Pichaia nijak jednak mają się do rzeczywistej polityki prowadzonej w korporacji Google. James Damore został w poniedziałek popołudniu zwolniony z Google (czasu PST - strefy Pacyfiku / Red. ITP). Tym samym Google tylko dobitnie potwierdziło to, o czym Damore pisał w swej "tyradzie"...


© Sunt Facta
Manhattan, 7 sierpnia 2017,
specjalnie dla Ilustrowany Tygodnik Polski: ☞ tiny.cc/itp2
(otrzymane przez email 8 sierpnia o 14:20 czasu polskiego)


Creative Commons License
Wolne do kopiowania na tej samej licencji: CC-BY-NC-ND
(Creative Commons Licence - By Attribution, No Commercial Use, No Derivatives -
polskie tłumaczenie tutaj)







Ilustracja © DeS / specjalnie dla ITP

Źródła:
James Damore: "Google's Ideological Echo Chamber", Lipiec 2017, Google Inc.  LINK DO CAŁEGO TEKSTU TUTAJ
Danielle Brown statement, 5 sierpnia 2017 / Google Inc.

Sundar Pichai: "Notatka dla pracowników od Szefa Google", 8 sierpnia 2017 LINK DO CAŁEGO TEKSTU TUTAJ

UAKTUALNIENIE: 2017-08-08-23:40 / Sunt Facta i DeS

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

UWAGA: PRZEGLĄDASZ STRONY ARCHIWALNE!
NASZ ZAWSZE AKTUALNY ADRES BIEŻĄCEJ STRONY TO:
tiny.cc/itp2